Dlaczego uważam ks. Jana za świętego?

Dlaczego uważam ks. Jana za świętego?
(fot. youtube.com)
Grzegorz Kramer SJ / DEON.pl

Jan jest mi bliski w tym, że Bóg dla niego niekoniecznie musi działać cuda (choć je czyni), a równie dobrze można Go spotykać w codzienności, w której jest cierpienie. Jan jest święty, bo nie boi się być sobą.

Bóg mnie zaskoczył.

W sobotę wybrałem się na długo oczekiwane spotkanie z ks. Janem Kaczkowskim (kim jest ksiądz Jan - nie trzeba pisać). Było ono zorganizowane przez nasze jezuickie Wydawnictwo WAM przy okazji wydania książki - wywiadu, który z ks. Janem przeprowadził Piotrek Żyłka. Całe spotkanie poprzedzono wspólną Eucharystią odprawianą pod przewodnictwem ks. Jana.

Początek dzisiejszego fragmentu Ewangelii jest taki, że Nikodem mówi ładny "wierszyk" do Jezusa. Nie wiem, jakie były jego intencje: czy mówił szczerze, czy to była tylko zwykła grzeczność wobec Jezusa, czy może jeszcze coś innego. W każdym razie ten wstępniak Nikodemowi wyszedł - dobrze wypadł.

Szedłem na spotkanie z ks. Janem - tak, przyznaję się do tego - bo od wielu miesięcy miałem wielkie ciśnienie, by stać się jego przyjacielem. Nie wiem do końca, jak to sobie wyobrażałem, ale było we mnie takie pragnienie. Silne. Obserwuję go: czytam, oglądam jego programy, bliski jest mi jego sposób myślenia i patrzenia na świat. Fascynuje mnie jego umieranie, to znaczy świadectwo jego relacji z Bogiem, które w tym bardzo widać.

Kiedy myślałem - wcześniej - o tym spotkaniu, zbudowałem sobie w głowie taką konstrukcję, że to będzie ten dzień, w którym Jan stanie się dla mnie kimś bliskim albo raczej to ja stanę się takim dla niego.

Kiedy Nikodem skończył swoją piękną mowę wstępną, Jezus odpowiedział jakby "obok", jakby nie słuchając pochlebstw Nikodema, wystrzelił coś o konieczności powtórnego narodzenia. Wydaje się, że ich wypowiedzi w ogóle się nie spotkały.

Już przy pierwszym podaniu ręki Janowi wiedziałem, że wszystko będzie inaczej, niż chciałem. Eucharystia, spotkanie autorskie, czekanie z innymi w kolejce po autografy, a później przeurocza kolacja w wąskim gronie znajomych uświadomiły mi to, że muszę się znów narodzić. Bóg w ten wieczór pokazał mi dwie banalne sprawy. Po pierwsze Bóg jest jeden i tylko On jest Kimś, kto ma być główną inspiracją.

Po drugie mam wrócić do tego, co nazywamy wartością własnego życia. Pokazał mi to w prostym zdaniu: zobacz, że bez względu na to, czy Jan w twoim życiu jest czy nie, ty jesteś zdolny robić dobre rzeczy w moje Imię. I bądź za to wdzięczny. Szukaj sensacji, ale w swoim życiu. Zobacz, że w twoim życiu wiatr wieje mocno, niezależnie od tego, co powiedzą inni, jak na ciebie spojrzą, czy poklepią cię po ramieniu.

Po raz kolejny zrozumiałem, że Boża dobroć w moim życiu nie polega na tym, że będę mógł być przyjacielem najwspanialszego nawet człowieka, ale że mogę być przyjacielem Boga, bo Bóg lubi kolegować się z takimi osobistościami jak ty i ja.

To samo jest w pierwszym czytaniu. Ten zalękniony Piotr, ten, co zdradził i był jak Judasz, dziś modli się z taką mocą, że drży ziemia. Ej, nie czekaj na spotkanie z superosobą. Zobacz, że Bóg daje ci swojego Ducha, który może sprawić, że zadrży pod tobą ziemia. Jesteś cenny w Jego oczach.
Kiedy wczoraj Jan z Piotrem podpisywali swoją książkę, słyszałem wiele razy od ludzi stojących w kolejce, że spotkanie z ks. Kaczkowskim zmieniło ich życie.

Wydawało mi się to trochę takie kokietujące, ale w sumie mogę powiedzieć coś podobnego. Pewnie, że Jan nie zrobił rewolucji w moim życiu, ale ma dar do tego, by uwagę słuchacza/czytelnika skupić na czymś innym - na życiu. Poszedłem na spotkanie z Janem z bardzo konkretnym pragnieniem, a Pan dał mi coś całkiem innego. Zaskoczył mnie.

Dla mnie Jan jest święty dlatego, że bardzo inspiruje, a z drugiej strony nie wiąże słuchacza ze sobą. Ciągle mówi, że jest drugi, ale mówi to szczerze. Jego świętość objawia się w tym, że genialnie realizuje chrześcijaństwo polegające na tym, że szukam Boga we wszystkim co się w moim życiu dzieje i żyję z Bogiem na poważnie. Jan jest mi bliski w tym, że Bóg dla niego niekoniecznie musi działać cuda (choć je czyni), a równie dobrze można Go spotykać w codzienności, w której jest cierpienie. Jan jest święty, bo nie boi się być sobą. I bliski jest mu Jurek.

Grzegorz Kramer SJ - duszpasterz powołań Prowincji Polski Południowej TJ, blogerTekst ukazał się pierwotnie 13 kwietnia 2015 roku.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dlaczego uważam ks. Jana za świętego?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.