Drogowskaz wszystkich darów Ducha Świętego
Czy praca i modlitwa sama w sobie powinna być okraszona czymś jeszcze, by była prawdziwa, szczera i wartościowa? Odpowiedź na to pytanie daje nam sam Bóg, "który tak umiłował świat, że Syna Jednorodzonego nam dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne".
Dziś chcę Ci opowiedzieć mój Drogi Czytelniku o etosie chrześcijanina, czyli człowieka, którego orężem jest miłość.
Nie wiem, czy pamiętacie (dawno nie pisałam, ale wiele się działo w tym czasie, wiele było na moich barkach, jednak z Bożą pomocą udało się przez to przejść), żyję w małżeństwie mieszanym - jestem żoną ewangelika. Myśląc o naszych braciach w wierze w Jezusa Chrystusa, przychodzi mi do głowy wyrażenie "etos ewangelika".
Etos ten kojarzy się nam z ciężką pracą, gorliwą modlitwą, codzienną lekturą Pisma Świętego, oszczędnością, powściągliwością, zaradnością, skromnym trybem życia, cichością serca. Krótko mówiąc, codzienne życie to tzw. ora et labora. Znani mi ewangelicy do tych cech dodają coś specjalnego. Cóż to jest?
Czy praca i modlitwa sama w sobie powinna być okraszona czymś jeszcze, by była prawdziwa, szczera i wartościowa? Myślę, że tak! Odpowiedź na to pytanie daje nam sam Bóg, "który tak umiłował świat, że Syna Jednorodzonego nam dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne". Bóg zesłał nam czystą i prawdziwą miłość. To ona, tak myślę, jest wskazówką na każdy dzień.
Mówi nam o tym Bóg w Pierwszym Liście do Koryntian, w rozdziałach 12 - 14, a w szczególności w rozdziale 13, tj. przez Hymn o miłości. Przeczytaj, proszę, Czytelniku tę triadę rozdziałów, wówczas umiłowany przez narzeczonych Hymn o miłości zobaczysz w nowym świetle.
Skąd u mnie takie wnioski - że miłość jest drogowskazem wszystkich charyzmatów (darów) Ducha Świętego, które pozwalają nam działać na chwałę Bożą w codziennym życiu. A stąd: podczas jednej ze spowiedzi wyznałam swoje uczynki, opowiedziałam o tym, co było złe i co dobre, co mnie trapi, z czym sobie radzę, a na co nie potrafię mieć wpływu, co mnie obezwładnia. Na co spowiednik dał mi wspaniałą receptę: właśnie Hymn o miłości, który ma być dla mnie drogowskazem w codziennych relacjach z ludźmi, w prostych czynnościach, postępowaniach czy przy trudnych wyborach.
Bo miłość jest zawsze frontem do człowieka: cierpliwa, łaskawa, niezazdrosna, nie szukająca poklasku czy nie unosząca się pychą. Miłość także jest wstydliwa, nie szukająca swego, nie unosząca się gniewem, przebaczająca, ubolewająca nad niesprawiedliwością i zawsze wierna prawdzie. Wszystko znosząca, ufna, pokładająca nadzieję, wszystko przetrzymująca. Miłość zawsze i na zawsze.
Wszystkie te przymioty byłyby wspaniałym i jedynie romantycznym wyznaniem między kobietą a mężczyzną, gdyby nie treść wcześniejszego - 12 i późniejszego rozdziału - 14, a także okoliczności, że rozdział 13 dotyczy modlitwy, wyznawania Pana czy porządku na zebraniach liturgicznych. Zatem Hymn o miłości wiedzie do wniosku, że miłość jest modlitwą do Boga, że wszystko, co w życiu robimy, powinno odbywać się przez modlitwę pełną prawdziwej, wiecznej miłości.
A cóż to ma wspólnego z etosem katolika czy ogólniej z etosem chrześcijanina? Myślę, że wiele. Jeśli pracujesz, rób to z miłością, jeśli mówisz - z miłością, jeśli uczysz się - z miłością, jeśli bawisz się - z miłością, jeśli spędzasz czas z rodziną czy przyjaciółmi - z miłością, jeśli wychowujesz dzieci - z miłością, jeśli modlisz się - z miłością.
W swoim życiu poznałam zaledwie kilka osób, które każdy swój czyn prześwietlały przez światło miłości, ale siłę do tego czerpały ze spotkania z Panem Bogiem. Im więcej czasu spędzały na modlitwie i studiowaniu Pisma Świętego, tym więcej dobrego czasu miały dla rodziny, bliskich, domu, pracy… dla drugiego człowieka. Czas także na każdego z nas, by żyć z miłością.
Przygotowując się do napisania do Was, Drodzy Czytelnicy, zastanawiałam się, gdzie w Biblii znajdziemy taką jednoznaczną odpowiedź mówiącą o tym, jakich zasad na co dzień przestrzegać, by być dobrym chrześcijaninem. Prostych, jasnych wytycznych, które nie pozwolą nam zbłądzić. Szukałam długo, studiowałam, rozmyślałam i najprostsza odpowiedź okazała się, moim zdaniem, najwłaściwsza.
Przepis na codzienne życie według etosu chrześcijanina to Dziesięć Przykazań i nic ponad to. Dziesięć składników naszego dobrego życia. Jezus Chrystus prosi, aby je umacniać miłością, gdyż miłość to największe z tych przykazań (Mt 22, 36-40). Jako prawnik zawsze stosuję jakąś wykładnię wszystkiego, co napotkam w swoim życiu. Kiedy zastanawiam się jednak nad każdym z Dziesięciorga Przykazań z osobna, widzę, że one z gruntu i u swej podstawy wynikają z miłości. Proszę, spójrzcie na nie w ten sposób. Jeśli którekolwiek z nich nie będzie czytane przez ten pryzmat, to myślę, że ich sens nie będzie właściwy.
A jak znaleźć miłość i ją stosować, kiedy brak sił, kiedy się nie powodzi, kiedy choroba, śmierć, brak miłości ze strony drugiego człowieka. Modlić się o miłość, gorliwie prosić o nią. A resztą przyjdzie sama. Zatem parafrazując wcześniejszą paremię łacińską: Czym jest etos katolika? Ora et ama.
Kończąc, na ten Wielki Tydzień życzę wszystkim wiele miłości. Dla mnie etos katolika to miłość na każdym kroku, w każdym słowie, myśli i słowie.
Joanna - dająca świadectwo matka, żona, córka, przyjaciółka itd.
A teraz dwa słowa z nauki braci ewangelików, przekazywanych wyraźnie dzieciom już podczas pierwszych zajęć szkółki niedzielnej. Czytając Pismo Święte, należy kierować się triadą: Co ono mówi? Co ono znaczy? Co Bóg chce przez nie do mnie powiedzieć? Mam wrażenie, że o tej zasadzie wiedzą nasi duchowni, głosząc Ewangelię.
Wydaje się jednak, że zbyt rzadko powtarza się nam, katolikom, wprost ten nakaz studiowania Biblii. Spróbujmy od dziś czytać Słowo Boże właśnie w ten sposób. Podzielcie się, proszę, ze mną Waszą refleksją, co dała Wam ta właśnie zasada?
A przechodząc od etosu chrześcijanina [do czego], chciałam zaprosić Was do lektury kolejnego artykułu specjalnie dla mam, w którym napiszę, jak umacniam się w Bogu jako mama i jakie przez to mam "supermoce".
Joanna Uchańska - niespełna trzydziestoletnia mama trzyletniej córeczki i półrocznego synka. Żona ewangelika. Rodowita Ślązaczka, która od 10 lat mieszka w Krakowie. Zawodowo prawnik, związana naukowo z Uniwersytetem Jagiellońskim. Napisała doktorat na temat patentowania wynalazków biotechnologicznych. Zajmuję się prawem własności intelektualnej oraz life science. Prywatnie pasjonuje się zdrowym gotowaniem i pieczeniem dla całej rodziny. Zaangażowana społecznie w sprawy ochrony srodowiska, wolności obywatelskich i szkolnictwa wyższego
Skomentuj artykuł