Ecclesia militans, czyli kto mieczem wojuje…
Pamiętam z czasów słusznie i oby nieodwracalnie minionych takie kabaretowe powiedzenie: "Walczy się", w którym na pytanie "Ale o co?", padała odpowiedź "Nieważne, ważne, że się walczy".
Pamiętam też, że dla Jana Pawła II istotne było rozróżnienie między walką z kimś, a walką o coś. Ponoć o "Solidarności" (tej pierwszej, z roku 1980) powiedział, że nie powinna być przeciw komuś, ale powinna być ruchem, który walczy o coś.
Myślę, że to ważne przypomnienia. Mówią o niebezpieczeństwach, jakie kryje w sobie walka. Niebezpieczeństwach, czyhających na tych, którzy się walki podejmują.
Po pierwsze, może ona się stać celem samym w sobie. To sytuacja, w której następuje całkowite zatracenie nie tylko sensu walki, ale również walczącego człowieka. Staje się on zakładnikiem, może nawet niewolnikiem podjętych działań, nie pamięta, jaki był powód lub cel podjętych zmagań. W tak pojmowanej walce szczególną wartością okazują się agresja i "adrenalina".
Po drugie, walka może być ukierunkowana na zniszczenie innego człowieka. Nastawiona na jego pokonanie, pokazanie swojej nad nim wyższości, a w skrajnych przypadkach poniżenie, usunięcie, likwidację, w taki czy inny sposób. Zaangażowanie się w tak rozumianą walkę może prowadzić do nieustannego poszukiwania nie rywala, nawet nie nieprzyjaciela, ale wroga. Do budowania sensu życia na posiadaniu wroga.
Kilka dni temu metropolita częstochowski, abp Wacław Depo wygłosił w Bielsku-Białej wykład, który przeszedł bez echa w mediach. Mówiąc na temat miejsca świeckich w Kościele, stwierdził m. in.: - Wiarygodność Kościoła w Polsce to wielka konieczność, niezbędność dla większego współuczestnictwa w życiu społecznym i narodowym. Nie wolno nam pozwolić wpędzić się w jakiś kompleks niższości. Powiedział też, w kontekście apostazyjnych wyczynów jednego z polityków: - Kościół musi bronić swych granic, których nie wolno nikomu przekroczyć nawet w imię odejścia ze wspólnoty Kościoła i zaprzeczenie tajemnicy chrztu.
Cztery dni później w mediach pojawiła się wypowiedź Benedykta XVI, przypominająca użyte po raz pierwszy w roku 1311 przez Klemensa V w liście do Filipa IV, zwanego Pięknym, sformułowanie "Ecclesia militans". "Widzimy, że zło chce opanować świat i konieczne jest podjęcie walki ze złem" - powiedział Następca św. Piotra. Ale przypomniał też za św. Augustynem istotę tej walki: "Cała historia jest walką dwóch miłości: miłości własnej, aż do pogardzania Bogiem, i miłości Boga, aż do pogardzania sobą w męczeństwie". To w takiej walce uczestniczymy jako członkowie Kościoła katolickiego. To takiej walki dotyczą przypomniane przez Papieża słowa Jezusa: "Odwagi, Jam zwyciężył świat".
Z powyższą wiadomością zbiegła się inna. Oto dziesiątki katolickich diecezji, szkół i innych organizacji pozwało administrację prezydenta USA w sprawie proponowanej przez Baracka Obamę reformy służby zdrowia, która zakłada, by pracodawcy zagwarantowali darmowe środki antykoncepcyjne finansowane w ramach ubezpieczenia zdrowotnego. - Próbowaliśmy negocjować z administracją, a także z Kongresem - i będziemy dalej to robić - ale musimy działać - powiedział metropolita Nowego Jorku kard. Timothy Dolan, przewodniczący Amerykańskiej Konferencji Biskupów Katolickich. - Czas ucieka, a nasze podstawowe prawa są na krawędzi, więc udajemy się do sądów - dodał. To także wezwanie do walki, spowodowane, jak to ujął kardynał, "nieuzasadnioną i bezprecedensową ingerencją rządu" w swobody religijne. Zostały przekroczone granice wolności funkcjonowania Kościoła.
Nie da się uniknąć walki w sensie doczesnym, ziemskim. Są sytuacje, w których nie można się od niej uchylić, nie może się od niej uchylić Kościół katolicki i jego członkowie. Jednak katolicy, którzy ją podejmują, muszą pamiętać, jak zachował się Jezus, gdy św. Piotr sięgnął po broń. I o słowach, które wtedy o mieczu powiedział. Ale także o tym, jak zachował się Chrystus, gdy został bez powodu spoliczkowany.
Skomentuj artykuł