Zmarł w rocznicę wizyty w Polsce. Za co cenię Jimmy’ego Cartera
Jimmy Carter zmarł dokładnie w 47. rocznicę rozpoczęcia swojej wizyty w Polsce. Nasz kraj był jednym z pierwszych, które odwiedził po wygranych wyborach. Wyraził w ten sposób wdzięczność dla amerykańskiej Polonii, która przyczyniła się do jego zwycięstwa w wyścigu do Białego Domu.
W jaki sposób Carter zdobył głosy naszych rodaków? Polscy emigranci zagłosowali na niego po wyborczej debacie telewizyjnej, podczas której Gerald Ford zanegował dominację ZSRR nad Europą Wschodnią i zbagatelizował radzieckie wpływy w Polsce. Tego było dla Polaków mieszkających w Stanach Zjednoczonych za wiele. Swoje niezadowolenie wyrazili przy wyborczych urnach.
Polskie realia nie były obce 39. prezydentowi Stanów Zjednoczonych. Carter, niezbyt cieniony jako prezydent, miał jednak duże zasługi dla wzmocnienia opozycji demokratycznej w Polsce i doprowadził do istotnych zmian w polityce Waszyngtonu wobec bloku wschodniego. Niebagatelną rolę odegrał w tym jego doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Zbigniew Brzeziński.
Carter do kard. Wyszyńskiego: „dążę do tych samych celów”
To właśnie Brzeziński – podczas wspomnianej wizyty Cartera w Polsce – udał się wraz z pierwszą damą do pałacu prymasowskiego, by spotkać się z kardynałem Stefanem Wyszyńskim. Był to jedyny wypadek podczas tej podróży, gdy prezydent USA złamał protokół uzgodniony wcześniej z komunistycznymi władzami.
Brzeziński i pierwsza dama przekazali prymasowi list napisany odręcznie przez Jimmy’ego Cartera, w którym prezydent pisał: „Do kardynała Wyszyńskiego. Przesyłam najlepsze życzenia i modlitwy. Podzielam wiarę i podziwiam wszystko, co Wasza Eminencja reprezentuje. Dążę do tych samych celów. Jimmy Carter”.
Z oficjalnych przekazów dowiadujemy się jedynie o kurtuazyjnej wymianie uprzejmości. Kard. Wyszyński miał wyrazić nadzieję na pomyślny rozwój Kościoła w Polsce i pochlebnie wypowiedzieć się o Edwardzie Gierku, nazywając go „uczciwym przywódcą”. Nie znamy jednak szczegółów tej rozmowy.
Nie ma wątpliwości, że Jimmy Carter wspierał polskie dążenia do wolności. Czy jednak jego prezydentura przyczyniła się w jakiś sposób do upadku systemu komunistycznego? Trudno to jednoznacznie ocenić. Niewątpliwie dzięki Brzezińskiemu dostrzegał on złożoność Układu Warszawskiego, a tym samym specyficzne problemy Polaków. Polska nie była dla niego – jak np. dla Kissingera – jedynie częścią sowieckiego imperium.
To myślenie odziedziczył po Carterze Ronald Reagan, który nigdy nie udawał (jak wspomniany Gerald Ford), że Polska cieszy się wolnością. To dzięki niemu sprawa niepodległości Polski wróciła na agendę międzynarodową w latach 80. i to właśnie on przyczynił się do upadku Związku Sowieckiego. Ile w tych zasługach wpływu Cartera? Ocenę tego pozostawię historykom.
Najlepszy były prezydent
Carter budzi moją sympatię nie tylko ze względu na jego wkład w sprawę polską, ale także ze względu na to, jakim był człowiekiem. Po przegranych wyborach zrezygnował z polityki i powrócił w swoje rodzinne strony. Poświęcił się działalności społecznej i humanitarnej. Zaangażował się m.in. w działalność chrześcijańskiej organizacji budującej domy dla ubogich.
Założył także własną organizację, Carter Center, zajmującą się promocją pokoju, praworządności i praw człowieka. Za swoje zaangażowanie został uhonorowany w 2002 r. Pokojową Nagrodą Nobla. Pisano, że był kiepskim prezydentem, ale znakomitym byłym prezydentem, ponieważ dopiero po opuszczeniu Białego Domu zdobył uznanie jako obrońca praw człowieka oraz lider walki z głodem i ubóstwem.
Carter: „Jezus jest moim towarzyszem”
Był też człowiekiem głęboko wierzącym. Bardziej niż jakikolwiek prezydent w historii Stanów Zjednoczonych przez całe życie konsekwentnie wyznawał wiarę chrześcijańską, zarówno słowem jak i czynem. Publicznie świadczył o swojej wierze – przez niemal czterdzieści lat osobiście nauczał w szkółce niedzielnej w swoim kościele baptystów w stanie Georgia.
W swoim stuletnim życiu napisał 30 książek, z których wiele bezpośrednio poświęconych było tematyce wiary. W jednej z nich pisał: „Dla mnie Jezus Chrystus jest stałym towarzyszem”. W innej wyznawał: „Uważam się za ewangelicznego chrześcijanina. Podstawowe elementy chrześcijaństwa odnoszą się do mnie osobiście, kształtują moją postawę i moje działania oraz dają mi radosne i pozytywne sensowne życie”.
Głęboką wiarę Jimmy’ego Cartera podkreślił w telegramie kondolencyjnym po jego śmierci papież Franciszek. Zaznaczył w nim, że to właśnie ona motywowała byłego prezydenta do działań na rzecz pokoju i pojednania między narodami, obrony praw człowieka oraz troski o ubogich i potrzebujących.
Skomentuj artykuł