Finanse Kościoła wg premiera
Dwa zdania, cztery błędy pana premiera, czyli Donald Tusk o finansach Kościoła - komentarz Dariusza Kowalczyka SJ.
Pan premier Donald Tusk stwierdził z trybuny sejmowej: "Uznajemy, że tak jak w przypadku Komisji Majątkowej, która przestała funkcjonować, ustały przesłanki właśnie dlatego, że majątek, o którym mówiono przed laty, wrócił do Kościołów, ustały przesłanki dla tego dzisiejszego rozwiązania i duchowni powinni uczestniczyć w powszechnym systemie ubezpieczeń społecznych. Jeśli to będzie wymagało, nie jest to konieczność, ale gdyby się okazało, że wymagać to będzie zmian w konkordacie, jesteśmy na to gotowi". No cóż! "Dwa zdania, cztery błędy" - jak słusznie zauważył na łamach "Gościa Niedzielnego" Andrzej Grajewski.
Po pierwsze, nie jest prawdą, że sprawy majątków kościelnych, które zostały zabrane przez państwo ze złamaniem ówczesnego prawa (nie chodzi tutaj o nacjonalizację, ale po prostu o grabież słabszego przez silniejszego) zostały uregulowane w całości. Wiele spraw nie zostało załatwionych, a Komisję Majątkową "katolicką" zlikwidowano z powodu medialnej nagonki. Pozostałe Komisje, które zajmują się rekompensatą za ukradzione przez państwo majątki gmin żydowskich, wspólnot muzułmańskich oraz kościołów chrześcijańskich nie-katolickich, pracują nadal. Trzeba tutaj zauważyć, że wiele różnego rodzaju majątków, zagrabionych przez "komunę", zostało odzyskanych przez osoby prywatne, a zatem nie jest prawdą, iż jedynie Kościół miał możliwość coś z ukradzionego mu mienia odzyskać.
Po drugie, pan premier miesza Komisję Majątkową z systemem ubezpieczeń, czyli w konsekwencji z Funduszem Kościelnym. A to są zupełnie dwie różne rzeczy. Komisja Majątkowa powstała w roku 1989, aby poprzez nią można było uregulować sprawy dóbr, które zostały Kościołowi zabrane bezprawnie, to znaczy z pogwałceniem samych komunistycznych ustaw. Natomiast Fundusz Kościelny powstał w roku 1950 jako rekompensata za dobra kościelne przejęte przez państwo na mocy ustawy z tegoż roku, a podpisanej przez Bieruta i Cyrankiewicza.
Po trzecie, premier Tusk zasugerował, że do tej pory duchowni nie są w powszechnym systemie ubezpieczeń społecznych, i że on zamierza to uregulować. Prawda natomiast jest taka, że duchowni uczestniczą w tym systemie od 1989 roku. Każdy duchowny, który ma jakąkolwiek umowę o pracę, podlega tym samym zasadom, co inni obywatele. Inni księża (nie mający umowy o pracę) też są w systemie ubezpieczeń, tyle że ich składki są w dużej części pokrywane przez wspomniany Fundusz Kościelny. Fundusz ten nie jest jednak jakimś przywilejem, ale sprawiedliwą rekompensatą, której zasadność uznawały (przynajmniej formalnie) nawet władze PRL-u (miały na tyle przyzwoitości…). Dziś Fundusz wydaje się być formą trochę przestarzałą i można dyskutować czym go zastapić, ale to zupełnie inna sprawa niż sugerowanie, że księża nie płaca podatków i nie są w systemie ubezpieczeń.
Warto przytoczyć tutaj dane, które wynotował ksiądz Henryk Zieliński z tygodnika "Idziemy": "Koszt dofinansowania ubezpieczeń dla około 23 tys. duchownych różnych wyznań i religii, wśród których katolicy stanowią niewiele ponad połowę, wyniósł w ubiegłym roku około 85 mln zł. Dla porównania koszt dofinansowania w tym samym czasie świadczeń dla około 28 tys. będących w stanie spoczynku pracowników ministerstwa sprawiedliwości, to ok. 1 mld zł.". Dodajmy, że w przypadku księży Fundusz Kościelny dopłaca do najniższej kwoty, a zatem średnia emerytura tak ubezpieczonych duchownych, to niewiele ponad 800 zł.
Po czwarte, zupełnie nie wiadomo, dlaczego premier Tusk uznał za stosowne wspomnieć o możliwości zmiany konkordatu właśnie w kontekście ubezpieczeń społecznych. Przecież kwestia ta nie jest przez konkordat regulowana. Konkordat to umowa międzynarodowa, a zatem jednostronne zapowiedzi możliwości jego zmiany, w dodatku w całkowicie błędnym kontekście, nie wyglądają zbyt poważnie.
Pozostaje mieć nadzieję, że premier jest po prostu niedoinformowany. Byłoby gorzej, gdyby się okazało, że szef polskiego rządku próbuje "grać" Kościołem, by przysłonić realne problemy, a przy okazji przypodobać się antyklerykalnemu elektoratowi Palikota i SLD. Bez względu na intencje i świadomość Donalda Tuska, trzeba stwierdzić, że w Polsce od lat manipuluje się opinią publiczną, wmawiając jej, że główne finansowe problemy państwa polskiego są związane z Kościołem, co jest oczywista bzdurą. Mainstream medialny nie zająknie się o wielkim biznesie, o dziwnych fortunach, o nadspodziewanie wysokich kosztach budowy autostrad i stadionów, o bezsensownym rozroście biurokracji, i o wielu, wielu innych sprawach. Tworzy się za to wrażenie, że należy zabrać Kościołowi, a wtedy będzie żyło się lepiej. Kościołowi w Polsce zabierał już PRL, co żadną miarą nie przyczyniło się do budowy dobrobytu.
Skomentuj artykuł