Franciszek budzi kontrowersje. I bardzo dobrze

Franciszek budzi kontrowersje. I bardzo dobrze
(fot. Catholic Church England an / flickr.com / CC BY-NC-SA 2.0)

Zamieszanie wokół niektórych wypowiedzi papieża skłania rożnych komentatorów do postulowania zmiany papieskiego języka. Chcą oni, aby Franciszek uważał nie tylko na to co mówi, ale i jak mówi, by trudniej było zmanipulować treść jego wystąpień. Wydaje się to pełnym autentycznej troski postulatem.

A jednak chciałbym zakrzyknąć: NIE. Niech papież nie zmienia swojego języka! Niech będzie sobą, niech będzie autentyczny!

To właśnie ten autentyzm przyciąga uwagę. Tylu go słucha i chce słuchać, bo mówi od serca. Nie niszczmy tego.

Oczywiście byłoby łatwiej tłumaczom i komentatorom, gdyby trzymał się napisanego tekstu. Teologowie nie mieliby problemów, gdyby używał tylko ich języka. Spaliby spokojnie przyzwyczajeni do stylu poprzedników. Dziennikarze mogliby przygotować relacje przed udziałem w ceremoniach. Ale, czy o to chodzi?

DEON.PL POLECA

I kto by go chciał słuchać? A przede wszystkim, kto by go rozumiał?

Może nieliczni, wychowani ("wystudiowani") w slangu kościelnym. Ale to przecież nie im trzeba przybliżać nauczanie Chrystusa (a przynajmniej nie im pierwszym).

Franciszek budzi kontrowersje. I bardzo dobrze. O to chodzi, by słuchacze myśleli, by zostali pobudzeni do ruszenia głową, do zatrudnienia własnego sumienia, do wsłuchania się w serce... Po co nam słuchacze, którzy przytakują, bez zrozumienia przyjmują słowa autorytetu, ale nie potrafią ich zastosować, nie zastanawiają się. Ileś my się na narzekali na to, że Polacy co prawda słuchali Jana Pawła II, ale w ogóle nie potrafili zastosować jego pouczeń.

Brak krytycznego podejścia do tego, czego się słucha nie ułatwia interioryzacji (Straszny slang!). Krytyczne to nie znaczy negatywne. Chodzi po prostu o to, by nie "łykać" bezkrytycznie, czyli bezrefleksyjnie.

Papież Franciszek wpisuje się w najlepszą tradycję prorocką. Prorok musiał prowokować. Różne gesty, gadżety, dziwne zachowania w wykonaniu proroków zastanawiały ludzi, przyciągały uwagę i budził pytania: dlaczego tak robi, o co chodzi, co mi chce dać do zrozumienia?

Do tego stopnia prowokowali, że nawet potrafili wypowiedzieć dokładnie przeciwne zdanie niż to, o które im chodziło. Zachęcam do spojrzenia na proroka Micheasza (popatrz: 2 Krn 18, a zwłaszcza ww. 14 i 15). Mianowicie król Achab chciał iść na wojnę razem ze swoim sojusznikiem. Ale ten sojusznik poprosił, by poradził się on proroków. Niezbyt pobożny Achab zgodził się na to i wszyscy prorocy jednym głosem wróżyli mu zwycięstwo. Sojusznik wyczuł, że jest to dworska zagrywka i poprosił o "skonsultowanie" jeszcze jakiegoś innego proroka. Został tylko Micheasz, o którym Achab wiedział, że nigdy mu nie prorokuje wg jego chęci. O dziwo, Micheasz prorokował tak samo jak nadworni "pochlebiacze". Ale Achab dobrze go znał i uznał to za obelgę, za prowokację. Domyślił się, że to była ironia. I wtedy Micheasz mógł wygłosić prawdziwe SŁOWO.

To naprawdę pouczająca historia. Nieraz trzeba powiedzieć coś, co zabrzmi nieprawdopodobnie. Po to, aby poruszyć - zwłaszcza zadufanych w swojej racji. Trzeba ich sprowokować do wyciągnięcia armat. Wtedy odkryją swoje karty i może sami lepiej je zobaczą, tzn. bardziej krytycznie. A przy okazji, być może uśmiech nad dysproporcją między komarem a działem, da im dystans, dystans przede wszystkim do siebie.

I to mnie najbardziej zachwyca w stylu Franciszka: on nawet jak używa bardzo ostrych obrazów, to nie mamy wrażenia napastliwości czy też poniżania kogokolwiek. Bo tak naprawdę mówi nie tylko do mnie, ale też do siebie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Franciszek budzi kontrowersje. I bardzo dobrze
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.