Fundusz Kościelny. Katolicy powinni być rzecznikami mniejszych wspólnot

Fot. Depositphotos

Fundusz Kościelny - dziarski staruszek skończy w tym roku 74 lata, w tym ponad 30 przeżył w wolnej Polsce, i jak dotąd nikt nie wymyślił, co z nim zrobić. Na fali obietnic z kampanii wyborczej politycy zabrali się wreszcie do roboty, a Kościół nie będzie za niego oddawał życia.

Wokół Funduszu Kościelnego przez lata narosło wiele mitów, wykorzystują je chętnie ci, którzy twierdzą, że państwo finansuje działalność Kościoła katolickiego. Jego istnienie jest tego namacalnym dowodem. Słowo "fundusz" z przymiotnikiem "kościelny" podnosi niektórym emocje, a politykom dostarcza paliwa. Z hasłami jego likwidacji na sztandarach szło do wyborów parlamentarnych sporo partii. Bo też kwoty jakie rocznie przeznacza się na ten fundusz robią wrażenie. W 2024 państwo wyłoży na niego ponad 250 mln zł.

Prawdą jest, że w pierwszym odruchu kojarzony jest on z Kościołem katolickim. To najważniejsze w Polsce wyznanie i największy beneficjent funduszu. Ale też mający ku temu solidne podstawy. Fundusz powstał w latach 50. XX w., a środki z niego miały być rekompensatą dla Kościoła za utratę dochodów z odebranych mu przez państwo nieruchomości. Od początku korzystały z niego także inne Kościoły chrześcijańskie: prawosławny, polskokatolicki, ewangelicko-augsburski. Pieniądze dostawali także muzułmanie. Na odbudowę lub renowację świątyń. Z czasem - już po roku 1989 - z funduszu zaczęto płacić składki na ubezpieczenia społeczne części duchownych, a także wspierać działalność charytatywną Kościołów.

Pierwotne założenia - w ramach równości religii - zostały jednak wypaczone. Nigdy - pomimo 74 lat istnienia funduszu - nie zrealizowano przepisu ustawy, który przewiduje udział przedstawicieli związków wyznaniowych w zarządzie Funduszu Kościelnego. A po pieniądze z rosnącego z roku na rok budżetu ręce wyciąga dziś blisko 200 Kościołów i związków wyznaniowych. Zdecydowanej większości z nich w czasach PRL nic nie zabrano, bo po prostu nie istniały. Właściwie każdy może po te środki sięgnąć. Wystarczy założyć swój Kościół, zebrać niewielką grupę wyznawców (setka wystarczy) i złożyć wniosek o rejestrację. To wszystko. Potem państwo i tak się w tym pogubi, bo ani MSWiA, ani ZUS nie bardzo wiedzą, komu i za co płacą. Żyć nie umierać! Ot, choćby we wspólnocie letnich wyznawców boga Twaroga.

Możemy się zżymać na to, że fundusz pochłania z roku na rok coraz więcej pieniędzy. Można się wkurzać, że najwięcej dostają katolicy rzymscy. Ale zdecydowanie mocniej winna nas denerwować bezradność państwa, które przez lata tolerowało dziurawy jak durszlak system finansowania z funduszu. Politycy co prawda od lat powtarzają, że jest on do zmiany albo likwidacji. I choć temat dyskutowano już blisko dekadę temu, i nawet wypracowano jakieś pomysły, to nie bardzo wiadomo czemu je zamrożono. Powrót następuje teraz. Rząd powołał specjalny zespół, a kościoły i związki wyznaniowe deklarują gotowość do rozmów. Arcybiskup Adrian Galbas, metropolita katowicki mówi, że w Kościele rzymskokatolickim życia za fundusz oddawał nie będzie, bo są "bardziej nowoczesne metody wspierania działalności Kościoła". Jedną z nich jest dobrowolny odpis podatkowy - taki jaki ma dziś miejsce w odniesieniu do organizacji pozarządowych. To forma bodaj najdoskonalsza i z dużą dozą prawdopodobieństwa można zakładać, że właśnie ona fundusz zastąpi.

To co dla Kościoła katolickiego będzie do zaakceptowania, bo przy odrobinie wysiłku namówi jakąś część wiernych do dobrowolnych odpisów, to jednak dla mniejszych wspólnot np. Kościołów wschodnich, czy protestanckich może być to trudne. I w dyskusjach o likwidacji funduszu trzeba brać to pod uwagę - w ramach solidarności. Debata może być trudna, ale katolicy winni w niej odgrywać rolę rzeczników wspólnot mniejszych. Nawet jeśli sporo nas dzieli. Na końcu wszyscy powinni odetchnąć z ulga, bo po akceptacji ustaleń nikt nie będzie już mógł twierdzić, że państwo łoży na Kościół.

Jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". Absolwent kursu „Komunikacja instytucjonalna Kościoła: zarządzanie, relacje i strategia cyfrowa” na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Fundusz Kościelny. Katolicy powinni być rzecznikami mniejszych wspólnot
Komentarze (6)
IM
~Izaak Moria
13 lutego 2024, 00:18
Pan redaktor nieźle odpłynął. Kościół katolicki będzie w geście solidarności troszczył się o byt Kościołów protestanckich i Cerkwi prawosławnej? Warto sobie przypomnieć, że po II wojnie światowej to Kościół katolicki aktywnie współpracował z państwem komunistycznym w grabieży mienia ewangelickiego, wypędzając ewangelików z ich kościołów i plebanii. Jeszcze w 1981 r. katolicki ksiądz w obstawie milicji włamał się do kościoła ewangelickiego w Ukcie i odebrał go prawowitym właścicielom. Niech pan redaktor poczyta sobie też o rewindykacji cerkwi w II RP, której Kościół katolicki był głównym beneficjentem. Może wtedy nie będzie pan pisał podobnych błazeństw.
ME
~Marcin Es.
10 lutego 2024, 16:24
Z tym byciem rzecznikami, w momencie gdy i tak dla siebie uzyskuje się najwięcej, to chyba nie najlepszy pomysł. Lepiej by to wyglądało, gdyby KK zrezygnował z Funduszu, ale zaapelował o utrzymanie go dla innych. To byłoby rzecznictwo, a nie zasłanianie się mniejszymi, żeby nie stracić swojego.
AR
Awdotia Romanowa
10 lutego 2024, 09:01
Fundusz kościelny to tylko kropla w morzu środków płynących z państwa do kościoła katolickiego. Jako przykład podam tylko "skromną" dotację z Narodowego Funduszu Ochrony środowiska i gospodarki wodnej w kwocie 22 mln na remont budynku przy kurii poznańskiej, w którym abp Gądecki zamieszka po przejściu na emeryturę . Kuria wyłoży na ten remont tylko 4,5 mln. Kasa popłynęła decyzją władz PIS, nie dziwi zatem wystąpienie abp Gądeckiego w obronie skazanych polityków tej partii. Jakiekolwiek finansowanie kościołów z pieniędzy publicznych powinno być zakazane bo tworzy to takie patologie jak między KK i PIS. Rzekoma troska o mniejsze związki wyznaniowe to tylko zasłona dymna.
GL
~Grzegorz Lasocki
10 lutego 2024, 08:12
Mniejszym kościołom było jak do tej pory wygodnie chować się w cieniu dużego i korzystać do woli z Funduszu.
IM
~Izaak Moria
13 lutego 2024, 00:05
Kościoły mniejszościowe dobrze dają sobie radę same, bez wielomilionowych dotacji od państwa udzielanych pod byle pretekstem, czy ciepłych posadek w szkołach dla księży i zakonnic, które są czystą synekurą.
LH
~Leon Hedwig
9 lutego 2024, 23:16
Pewnie Kościół Katolicki ma bronić interesów Latającego Kościoła Spagetti