Historia Kościoła i głos ofiar

fot. Photographee.eu / Depositphotos

Słowa, które padły z ust papieża Franciszka w sprawie Jana Pawła II, wymagają głębszego przemyślenia. Nie należy ich zbywać krótkim stwierdzeniem, że papież trafnie przypomniał, że "anachronizmem" jest wymaganie w tamtych czasach działania w myśl zasad, które znamy dzisiaj. Wnioski jakie z nich można i trzeba wyciągnąć są bowiem o wiele głębsze.

Słowa Franciszka, właśnie dlatego, że są prawdziwe (w części historycznej, bo wcale nie jest tak, że od pewnego momentu wszystko nagle się zmieniło, a Kościół wszystko zaczął załatwiać) wywołują przerażenie. "Musisz umiejscowić rzeczy w ich czasie. Anachronizm zawsze czyni zło. W tamtych czasach wszystko było tuszowane. Do czasu skandalu bostońskiego, wszystko było tuszowane" - mówił Franciszek. "Wcześniej rozwiązaniem było przeniesienie księdza, a co najwyżej zmniejszenie jego roli, jeśli nie było rozwiązania, ale bez skandalu" - uzupełniał papież. Co to oznacza, jeśli przełożyć to na konkret życia? Odpowiedź jest dość prosta. Z tej wypowiedzi wynika, że w tamtych czasach każdy biskup postępował tak samo (także ci, którzy zostali beatyfikowani czy których procesy beatyfikacyjne się toczą), co oznacza, że tysiące pedofilów było przerzucanych z miejsca w miejsce, chronionych, i mogli krzywdzić kolejne dzieci. Ilu dzieciakom złamali oni życie? Ile z nich popełniło samobójstwo? Ile nigdy nie było w stanie wejść w trwałe relacje? Ile popadło w alkoholizm i narkomanię? To wszystko są realne pytania, które trzeba zadawać. Idąc jednak głębiej trzeba zadać pytanie, ilu ze sprawców sama została skrzywdzona w dzieciństwie, a potem "przekazała" swoją krzywdę dalej? I gdzie jest początek tego procesu?

Warto też uświadomić sobie, co czuły w takim świecie osoby skrzywdzone. Jak ta powszechność tolerowania zjawiska nadużyć wobec dzieci (nie tylko w Kościele, w tej sprawie też Franciszek ma rację) wpłynęła na ich sytuację? W świecie, gdzie pedofilia jest ukryta, tuszowana i tolerowana, osoby skrzywdzone nie tylko nie mają żadnej pomocy, nie tylko wymusza się na nich instytucjonalnie milczenie, ale często zostają uznane za kłamców, atakujących uczciwych nauczycieli, księży trenerów. Nie wierzy im nikt, w tym niekiedy właśni rodzice. To też jest prawdziwy problem tamtych czasów. I o nim także trzeba pamiętać. Jest anachronizmem myślenie, że wtedy ufano i wierzono ofiarom, że oferowano im pomoc. Nic bardziej błędnego. Ich cierpienie, odrzucenie, samotność były jednak realne, i jeszcze bardziej ich niszczyło.

I dlatego tak istotne jest to, by poza ustaleniem skali zjawiska, poza wskazaniem jak zachowywali się w tych sprawach poszczególni duchowni, wreszcie oddać głos skrzywdzonym, pozwolić im opowiedzieć swoje historie, ukazać cierpienie, odrzucenie, niekiedy potępienie i samotność. Ich historia musi zostać włączona w historię Kościoła, która - wbrew temu, czego byśmy niekiedy chcieli - jest także historią wyrzucania na margines i potępienia tych, którzy mówili o realnej krzywdzie doświadczanej od ludzi wierzących, od kapłanów i biskupów. Oddanie im głosu teraz, pozwolenie by wreszcie on wybrzmiał, pokazanie, że w tamtej sytuacji to oni zostali skrzywdzeni, to oni reprezentowali dobro - jest w tej chwili kluczowe. Ich krzywda jest realna, tym większa, że właśnie niedostrzegana, ignorowana, pomijana w tamtych czasach.

Ale, co nie mniej ważne, trzeba - trochę wbrew temu, co powiedział Franciszek - jasno powiedzieć, że nie cały Kościół i nie całe społeczeństwo ignorowały tamte sprawy. Rodzice, część (zgoda niewielka) nauczycieli, a nawet duchownych, już wtedy widziała problem. Szła do biskupów, prosiła o pomoc, zgłaszała sprawy organom ścigania. Ich wtedy stygmatyzowano, oskarżano, uznawano za wrogów Kościoła i Chrystusa. Wielu z nich odeszło z Kościoła, inni zostali zepchnięci na margines, pozbawieni możliwości sprawowania posługi kapłańskiej, a rodziców często zlinczowano społecznie, zniszczono, uznano za zdrajców, tylko dlatego, że uwierzyli własnym dzieciom. O nich też trzeba przypominać, mówić, im także trzeba stawiać pomniki, bo akurat w tej sprawie, to oni stali po stronie Chrystusa, Kościoła, prawdy. I o nich też trzeba przypominać, im też trzeba oddawać głos, uświadomić, że czasem to mniejszość, a nie przekonana o własnej instytucjonalnej sile i świętości, większość ma rację.

Czy to oznacza, że Jan Paweł II nie był świętym, że trzeba przeprowadzać procedurę dekanonizacji czy zwalać jego pomniki? To też bzdurna teza, wynikająca z niezrozumienia tego, czym jest świętość. Święty to ktoś, kto radykalnie - ale ze wszystkimi ludzkimi ograniczeniami - poszedł za Chrystusem (za Bogiem). Nie sprawia to, że staje się nieomylnym, pozbawionym wad, wszechwiedzącym. Święty jest i musi być dzieckiem swoich czasów, co znakomicie pokazuje rabiniczna interpretacja słów poświęconych Noemu: "Noe, człowiek prawy, wyróżniał się nieskazitelnością wśród współczesnych sobie ludzi" (Rdz 6,9). Co oznaczać mają te słowa? Otóż zdaniem części rabinów tyle, że Bóg zawsze bierze poprawkę na czasy, w których żyjemy. I ten, kto w innych czasach mógłby w ogóle nie być uznany za sprawiedliwego w czasach trudnych już nim będzie. A ujmując rzecz jeszcze szerzej: człowiek sprawiedliwy, święty także jest uwikłany w swoje czasy, myśli i odczuwa tak jak ludzie jego czasów, jest ślepy na systemowe zło, na które ślepi są ludzie jego czasów (według obecnych kryteriów, nie mam wątpliwości, że słusznych, antysemitami była niemała część katolickich świętych, a rasistami ogromna rzesza istotnych myślicieli liberalnych i lewicowych). To, że w jednych sprawach idzie radykalnie za Bogiem, nie oznacza, że tak jest we wszystkich, że system jaki go formuje nie ma wpływu także na niego. Zło nie znika z jego życia, on sam nie staje się nieomylny, doskonały czy wszechwiedzący.

Warto też sobie uświadomić, że badanie uwikłania świętych w rozmaitego rodzaju zła systemowe ma znaczenie, bo pozwala lepiej zrozumieć naturę owego systemowego zła. Jeśli ludzie święci nie byli w stanie go dostrzec, jeśli ludzie o ogromnej empatii nie widzieli czegoś, co obecnie jest dla nas oczywiste, to jakiś brak musiał tkwić nie tylko w nich, ale także w systemie, który ich kształtował. Jego dostrzeżenie, przeanalizowanie, zrozumienie jest istotne dla zrozumienia i przeanalizowania systemowego zła, które nas otaczało. Jest ono także istotne dla zwrócenia uwagi na prawdziwe ofiary owego systemowego zła, którym nie są instytucje czy osoby, które działały zgodnie z jego naturą (a teraz są opisywane) tylko skrzywdzeni, poszkodowani itd. Ofiarami badań nad systemowym złem rasizmu czy antysemityzmu nie są osoby, które działały zgodnie z jego logiką, a teraz są oceniane (niekiedy, to prawda, ahistorycznie a nawet niesprawiedliwie), ale ofiary antysemityzmu czy rasizmu. Analogiczne opisanie modelu postępowania (nie zawsze, i tu nie ma sporu, adekwatnie czy z uwzględnieniem kontekstu historycznego) nie czyni z opisanych ofiar, bo tymi są osoby skrzywdzone. O nich w tej sprawie pamiętajmy.

Doktor filozofii, pisarz, publicysta RMF FM i felietonista Plusa Minusa i Deonu, autor podkastu "Tak myślę". Prywatnie mąż i ojciec.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Historia Kościoła i głos ofiar
Komentarze (13)
NP
~Niech Prawda go wyzwoli Może tego potrzebuje jego dusza
22 marca 2023, 01:59
Miano "WIELKI" zobowiązuje. Bez względu na czasy, struktury, systemy. Ktoś prawdziwie Wielki.... Jest ponad to wszystko..... Ładnie jest ubrać białe rękawiczki, by wprowadzić racjonalizację i usprawiedliwić czyny. Człowiek Wielki nie zostawia cienia wątpliwości po sobie i nie ma znaczenia w jakich czasach żyje .... Spójrzcie na Jezusa i jego uczniów. Czyż wbrew systemowi nie stawali w Prawdzie? "Owoce" są dziś świadkiem. Potrzeba wszystkim pokory. By nazwać kogokolwiek WIELKIM potrzeba czasu, a określić taką osobę mogą jedynie kolejne pokolenia
AM
~Alicja M.M.
17 marca 2023, 15:25
Czytałam kiedyś pochodzącą z pierwszej połowy XX wieku biografię św. Marii Goretti (autorstwa Armando Gualandi). Czytałam wstrząśnięta… Wyłonił się z niej (mimowolnie!) obraz dziewczynki, która doświadczała napastowania ze strony młodego sąsiada, szukała pomocy u matki (np. prosząc, by nie kazano jej zostać samej w domu) ale w tym szukania pomocy była bezradna… i przez niemożność (uwarunkowaną z pewnością obyczajowo) ujawnienia wprost, czego się obawia, i przez niedomyślność matki. Absolutnie nie negując świętości Marii, zobaczyłam „męczennicę czystości” także w innym, ponurym znaczeniu; ofiarę swego czasu, zostawiania dzieci samych wobec zagrożeń, o których się nie mówi, nie zauważa się ich…
IN
~Inka N
16 marca 2023, 23:25
To daje do myślenia. Tylko mam wątpliwości co do stwierdzenia " systemowe zło". Powiedziałabym "systemowy błąd czy nieświadomość" raczej. Choć to przeraża, że ludzie mogli pewnych rzeczy nie rozumieć. Ale z czegoś to się wzięło. Tak jak chorych psychicznie różnie się traktowało bo ludzie nie mieli wiedzy. To jest czymś naturalnym. Ludzie robią złe rzeczy które szkodzą innym, ale nie wiem czy to wynika z jakiejś siły zła czy z natury, działania naszego mózgu, braku wiedzy, świadomości czy emocji, słabości.
FD
~F. D.
16 marca 2023, 13:36
Mecenas Roman Giertych w rozmowie z Tomaszem Lisem: » (...) "całą tę aferę” [tę, którą rozpoczął film tvn-u "Franciszkańska 3" - F.D.] i atak na Jana Pawła II „zorganizował PiS w porozumieniu z abp. Markiem Jędraszewskim”.« === Proste. Ekke Overbeck Matą Hari PiS-u.
FD
~F. D.
15 marca 2023, 11:52
"(...)w tamtych czasach każdy biskup postępował tak samo (...)" === Opinii takich jak ta nie da się udowodnienić, prawda? A szkoda, bo gdyby to uogólnienie było prawdziwe, to by znaczyło, że wszyscy biskupi zachowywali się tak jak biskup Karol Wojtyła czyli porządnie. Niestety tak nie jest. Najlepszym dowodem zachowanie Remberta Weaklanda, sodomity-biskupa i defraudatora (za 450.000 $ z diecezjalnej kiesy, kupił milczenie swojego kochanka), który w tefauenowej "Franciszańskiej 3" oczernia Jana Pawła II. Dlaczego ani p. Gutowski ani Pan ani nikt inny, głosząc całą dobę całą prawdę, nie znalazł parunastu sekund na poinformowanie także i o tych "dokonaniach" Weaklanda? Trzebaby wówczas zrezygnować z możliwości czynienia sugestii, że Weakland może być na poważnie traktowany jak autorytet albo ekspert, prawda?
FD
~F. D.
15 marca 2023, 11:13
Cytat z opoka.org.pl : »„Dzieło Biblijne i Stowarzyszenie Biblistów Polskich uznają sąd nad osobą św. Jana Pawła II – profesora, biskupa, kardynała i papieża – przeprowadzony w pseudo-reportażu TVN za powtórzenie wyroku wydanego przeciw Jezusowi na podstawie fałszywych świadków” – pisze w oświadczeniu ks. prof. Henryk Witczyk z KUL, przewodniczący obu stowarzyszeń biblijnych. « === Pomodlę się za Autora żeby, przy takim spojrzeniu na sprawę, był raczej jak jego imiennik (z czasów procesu), a nie któryś ze zwolenników Barabasza. Dziś będzie to intencja Koronki do MB.
ŁR
~Łukasz Ruda
15 marca 2023, 10:40
Tym razem bezpieczne masło maślane, ale chyba wolelibyśmy aby rozwinął Pan Redaktor tą oto genialną myśl: „to jaką śmiercią zginął Blachnicki, dla oceny jego zasług nie ma znaczenia”
FD
~F. D.
15 marca 2023, 21:14
„to jaką śmiercią zginął Blachnicki, dla oceny jego zasług nie ma znaczenia” === Fakt. Nie ma. Śmiercią na krzyżu karano łotrów. Czy fakt, że Pan Jezus taką śmiercią umarł oznacza, że to co zrobił za życia stało się niegodziwe? To w jaki sposób umieramy miewa wpływ tylko na tę pośmiertną część życia.
Jarosław Mytlewski
17 marca 2023, 15:08
Terlikowski nie odpowie, albo odpowie tak, że nie odpowie. Odkąd stał się celebrytą postkomunistów jego działanie jest spójne - broni ich
Jarosław Mytlewski
15 marca 2023, 01:45
Zastanawia mnie co się stało z człowiekiem, który pisał: „Kto i dlaczego niszczy pamięć o Świętym Papieżu”. Przecież nie dowiedział się niczego nowego od czasu opublikowania swojej książki. Druga, a właściwie pierwsza, bo ważniejsza sprawa, to prawdziwa troska o ofiary pedofilii. Po obejrzeniu kolejnej odsłony reportażu Latkowskiego jestem zdruzgotany, bo w centrum Warszawy i całej Polsce każdego dnia dokonuje się pedofilska rzeź, a nikogo to nie obchodzi. Tutaj pomijam Terlikowskiego, który obecnie jest skoncentrowany tylko na chęci przypodobania się tym, którzy jeszcze wczoraj odmawiali mu prawa do publicznego istnienia
JS
~Jakub Szymczyk
14 marca 2023, 23:39
Strach pomyśleć o tym jakie zło systemowe dominuje dzisiaj. Może za jakiś czas, wierni będą się dziwić czemu chrześcijanie z pierwszej połowy XXI wieku tak bardzo ulegali wpływom: ideologi gender, ekologizmu, czemu wmawiali sobie, że wszystkie religie są mniej więcej równe? Kolejna niepokojąca kwestia to zmiany w nauczaniu. W pierwszych wiekach chrześcijanie byli oderwanymi od rzeczywistości pacyfistami. W 1096 roku mamy I krucjatę, ludzie wierzą, że biorąc w niej udział przybliżą się do Królestwa. Następnie w latach 90tych JPII przeprasza za krucjaty. Pewnie za chwilę znowu pojawią się teolodzy pacyfiści... Podobnie było poglądami na niewolnictwo, ilość potępionych czy zbawienie pogan. Jak więc teraz katolicki polityk ma traktować poważnie teologów wzywających do kontrowersyjnych decyzji: zezwolenia na masową migrację, rezygnację z węgla czy rezygnacji z jakiegoś uzbrojenia. Przecież bardzo możliwe, że za jakiś czas będziemy się dziwić tym pomysłom ale będzie za późno.
KP
~katolik pomniejszego płazu
14 marca 2023, 21:59
kto wie, może za jakiś czas ktoś ujmie się za ofiarami współczesnego systemowego zła ekologizmu-maseczkizmu-dobroludzizmu
WS
~Wow Sar
14 marca 2023, 16:36
Panie Redaktorze, chce Pan w Kościele polskim umniejszyć ważność jednej Jego frakcji - duchownych. W Polsce to niemożliwe, oni są najważniejsi - nie do ruszenia. Proszę zwrócić uwagę jak często mówimy "Kościół" w kontekście tylko/aż duchowieństwa. A duchowni bronić będą swych pozycji do ostatniego potomka ...