Idzie nowe w finansach
"Do końca marca rząd ma przyjąć założenia do projektu jednej z dwu ustaw, które mogą zmienić system finansowania Kościoła w Polsce" - poinformowała kilka dni temu "Rzeczpospolita". Ponoć ekipa rządząca "przewiduje zamianę dotychczasowego Funduszu Kościelnego na bardziej nowoczesne sposoby finansowania różnych form działalności Kościołów". Na dodatek, "prace w resorcie administracji wskazują, że rząd szykuje dwa scenariusze".
Jakby nie czytać tekstu w "Rzeczpospolitej", zawsze wychodzi, że oprócz wielu innych zadań, rząd wziął na siebie rozwiązanie problemu, skąd w przyszłości Kościół katolicki w Polsce będzie miał fundusze na prowadzenie swojej misji ewangelizacyjnej. Można odnieść wrażenie, że to władza państwowa chce w naszym kraju wyznaczać czas, w którym tak ważna dla milionów polskich katolików kwestia, ma być rozstrzygana. A Kościół, ulegając presji rządu, na chybcika zaczyna rozważać rozmaite możliwości.
Mam poważne wątpliwości, czy nadchodzące tygodnie to najwłaściwsza chwila na podejmowanie tak kluczowych dla katolików w Polsce rozstrzygnięć. Ponieważ w moim odczuciu w znaczącej większości nie są oni gotowi na jakiekolwiek poważne zmiany w systemie finansowania Kościoła w Polsce. Myślę, że nie są na to przygotowani duchowni, ale przede wszystkim brak wyraźnych symptomów takiej gotowości wśród wiernych świeckich.
Zdecydowane przekształcenia w tej sferze, o jakich przebąkują media, nie powinny być dokonywane metodą narzucania konkretnych mechanizmów, po uprzednich zakulisowych negocjacjach, prowadzonych na zasadzie "coś za coś". Powinna je poprzedzić zmiana świadomości wiernych w kwestii materialnych spraw ich wspólnoty wyznaniowej. A taki proces nie odbywa się z dnia na dzień.
Dokonana dziesięć lat temu zmiana brzmienia przykazań kościelnych obowiązujących w Polsce, dawała pewną szansę na zainicjowanie niezbędnych reform. Piąte przykazanie przybrało następujący kształt: "Troszczyć się o potrzeby wspólnoty Kościoła".
Wprowadzenie tego nieco enigmatycznego sformułowania mogło się stać okazją do podjęcia w sposób otwarty kwestii materialnych w Kościele. Niestety, tak się jednak nie stało. W "Liście Episkopatu Polski na temat przykazań kościelnych" z roku 2003 nowemu brzmieniu piątego przykazania (i w ogóle wprowadzeniu do tego zestawu kwestii odpowiedzialności wiernych za kwestie materialne) poświęcono dokładnie dwa zdania: "Piąte przykazanie kościelne przypomina, by troszczyć się o potrzeby wspólnoty Kościoła. Dziękujemy wiernym za zrozumienie tych potrzeb i za ofiary składane na potrzeby Kościoła". Ani słowa więcej.
Myślę, że zmarnowana została bardzo dobra okazja, aby problem finansowania misji Kościoła i jego szeroko pojętych doczesnych dóbr, wyjąć ze sfery tabu. Nie zainicjowano zmiany myślenia na ten temat ani wśród księży, ani wśród wiernych świeckich. Ci ostatni nadal w ogromnej większości swoją wiedzę o finansach wspólnoty wiary, którą tworzą, czerpią z lakonicznych informacji o tym, na co danego dnia będzie zbiórka w czasie Mszy świętej, albo z mniej lub bardziej dramatycznych apeli o składanie ofiar na jakiś konkretny cel.
Sytuacji nie ułatwiają masowe media, które o sprawach materialnych w Kościele mówią głównie w atmosferze aferalno-sensacyjnej, praktycznie uniemożliwiając odbiorcom zrozumienie, na przykład dlaczego część dzieł charytatywnych prowadzonych przez Kościół katolicki korzysta ze wsparcia budżetów państwowych lub samorządowych. Trudno w tej sytuacji mówić o w pełni podmiotowym traktowaniu wiernych i kształtowaniu w nich (także w młodszych pokoleniach) postawy świadomej odpowiedzialności za to, czy Kościołowi nie zabraknie środków na swobodne wypełnianie jego misji głoszenia Ewangelii.
Mam znajomego, który od kilku lat przestrzega przed możliwą zapaścią finansową Kościoła katolickiego w Polsce, jeśli nie nastąpią poważne zmiany w podejściu do spraw materialnych na wszystkich szczeblach jego działalności (zwraca m. in. uwagę na brak faktycznego zabezpieczenia materialnego dla licznych placówek funkcjonujących przede wszystkim w oparciu o państwowe lub samorządowe dotacje, na brak kościelnego pomysłu na utrzymanie zabytków itp.). Mam nadzieję, że takie przepowiednie nie spełnią się i niezbędne przekształcenia nastąpią. Ale przedstawianego przez niego scenariusza nie jestem w stanie całkowicie wykluczyć.
Skomentuj artykuł