Jak dzieci bawiące się na rynku…
W mediach słowackich od wielu dni wrze jak w ulu. Benedykt XVI odwołał 52-letniego abpa Trnawy Roberta Bezaka. Rządził zaledwie trzy lata. Dziennikarze biorą go w obronę, sugerując, że motywem były lokalne rozgrywki: "Komuś nadepnął na odcisk i ukarano go. Mówił o trudnych […] sprawach jasno i głośno, a to wielu ludziom w słowackim episkopacie i w Watykanie się nie podoba" - czytamy na jednym z portali.
Wrzawa jest tym większa, że stylem rządzenia arcybiskup zyskał sobie popularność. Nie jest to pierwsza dyscyplinarna dymisja biskupa w ostatnim czasie. Na początku roku Papież przyjął rezygnację bpa Gavina Zavalego w USA, który - jak pisała prasa - miał dwójkę dzieci. W Australii odwołano 70-letniego bpa Canberry Patricka Powera, który otwarcie nawoływał do święcenia kobiet i zniesienia celibatu. Głośna była też dymisja bpa Fernanda Marii Bargallego w Argentynie, którego - podobnie jak wypadku bpa Zavalego - odwołano ze względów moralnych.
Można by powiedzieć, że w Kościele idzie nowe, ponieważ - jak się zdaje - szybciej niż dotychczas pociąga się do odpowiedzialności nie tylko szeregowych księży i zakonników, ale także pasterzy diecezji, którzy za sprawowanie funkcji odpowiadają bezpośrednio przed Papieżem.
Wielokrotnie, przy okazji nagłośnionych skandali z udziałem biskupów, media zarzucały Watykanowi, że kryją "swoich", zamiatając śmieci pod dywan. Gdy teraz Ojciec Święty odważnie daje sygnał Kościołowi, że nie będzie tolerancji dla buntu wobec nauczania Stolicy Apostolskiej i niemoralnych zachowań pasterzy, media biorą w obronę rzekomo "pokrzywdzonych". Tak źle i tak niedobrze. Dlaczego? Bo wiele mediów karmi się sensacją, sianiem paniki i tanim populizmem, a nie dochodzeniem do prawdy. Są "podobne do dzieci, które przebywają na rynku i głośno przymawiają jedne drugim: «Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie płakali»" (Łk 7, 32).
Dymisje dyscyplinarne pasterzy w Kościele to żadna sensacja. Istniały zawsze. Wystarczy wspomnieć dwa polskie przypadki. To tylko przypomnienie, że biskup winien być - jak to napisał Paweł Apostoł - "nienaganny, […] trzeźwy, rozsądny, przyzwoity, gościnny, sposobny do nauczania, […] opanowany, niekłótliwy, niechciwy na grosz, dobrze rządzący własnym domem. […] Powinien mieć dobre świadectwo ze strony tych, którzy są z zewnątrz, żeby się nie naraził na wzgardę i sidła diabelskie" (1 Tm 3, 2-7). W nawis z trzema kropkami wziąłem słowa, że biskup ma być "mężem jednej żony", ponieważ - póki co - w Kościele katolickim duchownych obowiązuje celibat, na który dobrowolnie wyrazili zgodę. Ojciec Stanisław Musiał SJ w sprawie celibatu mawiał: "Jeżeli umówiliśmy się, że gramy w szachy, to grajmy w szachy, i - w trakcie trwania partii - nie przechodźmy na grę w warcaby".
Dlaczego Papież odwołał abpa Bezaka? To akurat mnie osobiście mniej interesuje. Mam zaufanie do Benedykta XVI.
Skomentuj artykuł