Jak się 'zaszczepić' przeciwko tandecie i brzydocie?

Muzea Watykańskie - fot. depositphotos.com (632911260)

Kilka dni temu wróciłam z rodzinnej wyprawy do Rzymu. Przez blisko tydzień obcowaliśmy ze sztuką przez wielkie ‘S’, sycąc oczy piękną architekturą i zachwycającymi dziełami rzeźby i malarstwa. Kto był w stolicy Włoch, ten zapewne się zgodzi, że takiego nagromadzenia Michałów Aniołów, Rafaelów i da Vincich nigdzie w świecie się nie uświadczy. W mnogości wzruszeń i zachwytów, nie mogłam się opędzić od paru myśli.

Gdzie się podziała sztuka sakralna?

Wyczerpującą wędrówkę po Muzeach Watykańskich kończy kilka sal ze sztuką współczesną. Obserwowałam w nich narastającą frustrację naszego dziesięcioletniego syna, która eksplodowała przy żelaznej instalacji (kilkanaście poziomych prętów na ścianie) zatytułowanej ‘Tchnienie myśli’. „Co to ma być, mamo?! Co to ma nam niby mówić? Jak to porównać do tego, co było wcześniej?!?!” – gorączkował się nasz mały miłośnik sztuki. I echo jego pytania do dziś we mnie rezonuje. Dlaczego – dajmy na to – oglądanie ‘Koronacji Marii Dziewicy’ Rafaela wypełnia mnie po brzegi radością, a niedokończony Św. Hieronim Leonarda da Vinci wzrusza do łez i zmusza do namysłu nad Bożą Opatrznością, podczas gdy współczesne dzieła w znacznej mierze pozostawiają mnie zupełnie obojętną (albo nierzadko zdegustowaną)? Czy chodzi o to, że rozmywają się w oceanie dostępnych ikon/obrazów/cepelii sakralnej made in China? Albo zwyczajnie nie są w moim guście, a w czasach skrajnego indywidualizmu kategoria ‘w moim typie’ sprawia, że mianem dzieła sztuki można nazywać dosłownie wszystko i nie ma już szans na jakiś powszechnie podzielany zachwyt? A może ja po prostu współczesnej sztuki nie rozumiem? Jeśli jednak ta intuicja jest najlepsza, to warto zauważyć, że – ot, choćby – renesansowe obrazy byli i są w stanie w mniejszym lub większym stopniu zrozumieć wszyscy, którzy je oglądają. I ci, co żyli w XV wieku, i my, współcześni. Czy gdybym natknęła się na finezyjnie skręcone metalowe rurki w moim parafialnym kościele na wsi, przyszłaby mi do głowy refleksja o Bożym Tchnieniu, czy raczej zastanawiałabym się, dlaczego Pan Kościelny powiesił pręty od płota na ścianie w bocznej kaplicy?...

Boskie naTchnienia

Oczywiście przesadzam i przejaskrawiam, choć pojawiające się raz po raz dyskusje nad architekturą i wyposażeniem współczesnych kościołów dość wyraźnie pokazują, że powszechnie akceptowany, uniwersalny kanon piękna zatonął (bezpowrotnie?) w oceanie dostępnych form i przejawów sztuki. Kościół przestał być znaczącym mecenasem sztuki, a dyktat produktywności i norm lajkotwórczych dla niejednego twórcy stał się złotą klatką. Pozostaje mieć jednak nadzieję, że Pan Bóg, najbardziej kreatywna Osoba we wszechświecie, nieustannie posyła swojego Ducha, by przez talenty i umiejętności artystów objawiać światu prawdę o Swoim Pięknie. Śmiem twierdzić, że za kolejne 500 – 600 lat ludzie nie będą się zachwycać ‘Pietami’ wykreowanymi przez AI, ale docenią to, nad czym człowiek-artysta spędził setki godzin i co wymagało jego wysiłku i hartu ducha. Koniec końców to, co rzeczywiście wartościowe, zawsze wiąże się przecież z ogromnymi nakładami pracy i z poświęceniem. I jestem przekonana, że takich dzieł dzisiaj też nie brakuje. Trzeba tylko nauczyć się je dostrzegać.

DEON.PL POLECA

Uczyć patrzenia w Niebo

Czy to oznacza, że wobec estetyki sakralnej powinniśmy zamilknąć i założyć, że to, co piękne obroni się samo przy wydatnej pomocy Ducha Świętego? Rozsądek, a to przecież też Boży dar, podpowiada, że nie chodzi o to, by siłą inercji płynąć przez to, co nas otacza. Sama staram się zarówno siebie, jak i nasze dzieci wychowywać do zachwytu światem i do umiejętności czytania sztuki. Mam w sobie też wiele wdzięczności dla tych nauczycieli i kapłanów, którzy pokazali mi, jak wiele treści można odczytać z architektury katedr czy poszczególnych obrazów. Myślę, że to nauka, którą można i warto praktykować całe życie. Ciągle uczę (się) więc dostrzegać kunszt wykonania różnych dzieł, próbuję wnikać w przekaz, jaki autor(ka) próbuje zawrzeć w obrazach, w rzeźbie czy w architekturze, zwracam uwagę, czym karmią się moje oczy i uszy. I w tym ostatnim względzie szczególnie chronię własne dzieci. Maluch od małego karmiony fast foodami na pewno nie doceni feerii smaków tkwiących w surówce ;-) Ciągam więc potomstwo po muzeach, pokazując i tłumacząc im najwybitniejsze dzieła sztuki. I raz po raz przekonuję się, że dziecko, któremu opisze się, co można wyczytać z ikony, potrafi skoncentrować się na tym dziele i zauważyć detale, które nam, dorosłym umykają. Co więcej, widzę, że dopiero mając pewne doświadczenie piękna i możliwości artystów minionych wieków, zmienia się perspektywa patrzenia na artefakty, które nas zewsząd otaczają dziś. Dlatego tak ważne jest to, by najmłodsi mieli rzeczywistą szansę zetknąć się w szkole z powszechnie uznanymi dziełami kultury, a nie tylko z popkulturowym miszmaszem. Że większości to nie zainteresuje? Być może. Ale może zaszczepi przeciwko brzydocie...

Jestem przekonana, że człowiek ma wrodzoną potrzebę piękna – możemy ją od małego pielęgnować lub zagłuszać. Kościół przez wieki był mecenasem dzieł ponadczasowych, a wiara źródłem inspiracji. Warto, byśmy my, osoby wierzące, w czasach zdominowanych przez kulturę obrazkową dostrzegali ogromny potencjał ewangelizacyjny, jaki niesie ze sobą sztuka i potrafili go wykorzystywać, by skutecznie nieść światu dobrą nowinę.

Żona, mama, córka, z zawodu animatorka społeczności lokalnych, z zamiłowania doktorka nauk społecznych, w wolnych chwilach pisze bloga "Dobra Wnuczka" i prowadzi konto na Instagramie. Razem z mężem od lat zaangażowana w Ruch Spotkań Małżeńskich i wrocławską Wspólnotę Jednego Ducha. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak się 'zaszczepić' przeciwko tandecie i brzydocie?
Komentarze (9)
KP
~Karolina Przeździecka
24 maja 2024, 13:23
Szkoda, że Autorka podchodzi do tematu tak sztampowo i zgodnie z powszechnym w naszym społeczeństwie przekonaniem lekceważy sztukę współczesną. To, że nie jest łatwa w odbiorze nie znaczy, że nie przedstawia głębszych treści. A wygląda na to, że to właśnie ten ostatni nowoczesny eksponat wywołał największe poruszenie i emocje u Syna Autorki - trochę "znieczulonego" już pewnie, jak wszyscy zwiedzający po zobaczeniu takiej ilości dzieł sztuki, po tych wszystkich poprzednich eksponatach. Warto też zwrócić uwagę, że po wynalezieniu fotografii główną rolą sztuk plastycznych przestało być wierne - i przez to łatwe w odbiorze - oddawanie rzeczywistości.
DS
Dariusz Sandecki
25 maja 2024, 05:21
nie sądzę, żeby największym problemem była kwestia braku zachwytu miejscowych nad tym, co okrzyknięto "sztuką współczesną"?! Nie wiem, co gorsze brak zainteresowania, czy cmokanie nad wyrobami, które wciskają nam kuratorzy i mafie monetyzujące przedmioty wykonywane przez ludzi, którzy okrzyknęli się artystami? Bo co ze"sztuką" miał wspólnego np. ostatni happening w "Zachęcie", w którym zaproszeni "ludzie sztuki" (m.in. śpiewacy operowi) "odzyskiwali galerię" liżąc i tarzając się na jej schodach?!
TL
~Tomasz Lasocki
23 maja 2024, 09:13
Mało co jest tak subiektywne jak estetyka, pojęcie "piękna", artyzm dzieła. Już starożytni mieli zasadę "de gustibus non disputandum". Tutaj nie da się wypracować wspólnej płaszczyzny. A już w skrajnie indywidualistycznej i raczej nieokrzesanej artystycznie Polsce - już zupełnie się nie da.
DS
Dariusz Sandecki
23 maja 2024, 07:05
Podstawą refleksji jest zdziwienie. Teraz ważne, aby nie skończyc w estetyzmie i kulcie piękna, jak to często ma miejsce. Temat jest skomplikwowny jak upadek naszej cywilizacji i Kościoła. Ale jednym się podzielę. Wpadł mi w rękę podrecznik do seminariów z lat 60.XX w. Tam były nie tylko porady, ile świec zapalać przy ołtarzu w zależności od święta i hierarchii (ołtarz główny, ołtarze boczne), o co chodzi z bielizną liturgiczną itd, ale i też podstawy ikonigrafii (jak ropoznać po atrybutach świętych). To wszytsko pisane jezykiem przystepnym, prostym ale nie prostackim. Księga była dodam gruba. Wyglądało z niej że kleryk nie musi być znawcą sztuki, ale mial rozrysowaną formę odpowiednią dla kultu. Wniosek. Myślę, że formacja w seminariach z sitem w postaci umiejetności odprawiania mszy w rycie trydenckim ograniczała dyletanctwo i panującą dziś bylejakość. Forma jest ważna, tak w sztuce jak luturgii oraz życiu. To jedna z kropek :)
AJ
~Aga Jolant
22 maja 2024, 22:52
"Renesansowe obrazy byli" byli??? BYŁY!!!!!
AD
~Andrzej Domański
23 maja 2024, 08:37
Proszę przeczytać zdanie do końca. "Obrazy" nie są podmiotem.
ŁR
~Łukasz Ruda
22 maja 2024, 21:07
Ponieważ było pytanie, czuję się niejako w obowiązku odpowiedzi. Tak, większość odbiorców nie rozumie sztuki współczesnej. Spróbujmy to zjawisko wyjaśnić na przykładzie muzyki: przeciętny słuchacz potrafi powtórzyć i zapamiętać melodie tylko w prostych skalach, jak dur i mol. Wraz ze wzrostem wrażliwości muzycznej dochodzi się do „słyszenia” melodii także przy zestawieniach uważanych pierwotnie za niemelodyjne.
KP
~katolik pomniejszego płazu
22 maja 2024, 12:51
szanowna Autorko - warto zadać sobie pytanie kiedy sztuka sakralna została zmieniona. i zacząć łączyć kropki
ME
~Marcin Es.
23 maja 2024, 10:28
Początek zmian był wtedy, gdy ludzie wyszli z jaskini. Komu przeszkadzały naścienne malowidła?