Jan Paweł II uczył, jak budować nową Polskę
Abp Józef Kowalczyk: By odpowiedzieć wyczerpująco trzeba by na ten temat napisać książkę. Ja tylko tyle mogę powiedzieć, że jestem osobiście szczęśliwy, że proces beatyfikacyjny dobiegł końca, że Benedykt XVI, który znał Jana Pawła II osobiście, a nie z książek czy z opowiadania, nie miał wątpliwości, gdy chodzi o jego świętość. Najlepszym dowodem jest to, że udzielił dyspensy od normy prawnej mówiącej, że wszczęcie procesu beatyfikacyjnego może nastąpić dopiero po pięciu latach od śmierci danej osoby. W wypadku Jana Pawła II został on wszczęty w trzy miesiące po śmierci. Ważne jest, że choć Benedykt XVI przekonany był o świętości Papieża-Polaka, to jednak nie zaniechał procedury, która jest wymagana przez prawo kościelne.
Gdy chodzi o moją wiarę i osobiste przekonanie, to proces był niepotrzebny, bo jestem głęboko przekonany o świętości Jana Pawła II. Byłem bowiem świadkiem jego postawy i czynów. Tak mogli żyć i działać tylko ludzie święci. Beatyfikacja to ukazanie osobistej świętości danego człowieka w wymiarze Kościoła lokalnego. W tym wypadku ten Kościół lokalny znacznie się poszerzy i nie ograniczy jedynie do diecezji rzymskiej i archidiecezji krakowskiej. Obejmie cały Kościół powszechny.
Co najbardziej uderzało w Papieżu jako w człowieku?
Zawsze podziwiałem Jana Pawła II za jego sposób traktowania ludzi, a przede wszystkim widziałem w nim człowieka modlitwy. Pamiętam czas Soboru Watykańskiego II. Byłem wówczas studentem mieszkającym w Instytucie Polskim. W pokojach nie mieliśmy telefonów; aparaty były tylko na korytarzach. Pewnego dnia ktoś zadzwonił i poprosił do telefonu abp. Wojtyłę. Odpowiedziałem, że spróbuję go znaleźć. Zszedłem do części, gdzie mieszkali ojcowie soborowi. Zapukałem do pokoju abp. Wojtyły i dość energicznie, nie czekając na odpowiedź, wszedłem do środka. Zobaczyłem go klęczącego na podłodze przy biurku i odmawiającego brewiarz. To taki mały przykład tego, jak łączył swoje życie i działanie z modlitwą.
Inny przykład. Swoje teksty pisał zawsze po polsku i nie numerował stron tak jak my 1-2-3, ale oznaczał je słowami modlitwy. Np. na pierwszej stronie encykliki Redemptor hominis są słowa: „Totus Tuus”, na drugiej – „ego sum”, na trzeciej – „ed omnia mea”, itd. Tak numerował strony zamieniając swoją pracę w modlitwę. A wracając jeszcze do pierwszej encykliki. Kiedy dostaliśmy jej tekst spytałem: „Kiedy Ojciec Święty miał czas to wszystko przemyśleć, że tak szybko daje nam teksty?”. „Człowieku – odpowiedział – ja to wszystko z Polski przywiozłem, ja tym w Polsce żyłem, teraz tylko to wszystko przelałem na papier”. I okazało się, że encyklika Redemptor hominis, w której czytamy, że „człowiek jest drogą Kościoła”, stała się wydarzeniem światowym, obudziła nową świadomość w całym Kościele powszechnym. Jeśli więc ktoś spyta: „Co Polska może dać światu?”, to odpowiem: „Możemy dać wiele, tylko trzeba mieć świadomość swojego bogactwa duchowego”.
Zabrzmiał w tym świadectwie Księdza Arcybiskupa też jeden element: chodzi o wielką pracę Jana Pawła II, o wielką koncentrację i umiejętność dokonywania rzeczy wielkich. W powszechnej świadomości, zwłaszcza tu we Włoszech, mówi się, że to był „Papież sportowiec” i dlatego był zdolny do tak wielkich wysiłków, do tak wielkiej koncentracji i umiejętności dokonywania tak wielu i ważnych rzeczy jednocześnie. Czy można, patrząc z drugiej strony właśnie, widząc świadectwo jego wiary, autentyczności jego modlitwy, bardzo bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem, powiedzieć, że te jego wielkie dzieła, jego zdolność tytanicznej pracy wynikała też z wielkości ducha, z jego, jakby wewnętrznego żaru i łaski, którą był przeniknięty?
Ojciec Święty Jan Paweł II był człowiekiem skromnym, nigdy ostentacyjnie nie pokazywał tych wartości, które w nim były. Żył jako prosty człowiek, któremu powierzono różne zadania, poczynając od posługi wikariusza w Niegowici, później duszpasterstwo akademickie, posługę biskupa pomocniczego, arcybiskupa metropolity, kardynała i... wiadomo, czym się to skończyło: przeniesieniem na Stolicę Piotrową w Rzymie. I w tym człowieku były niezbadane pokłady intelektualnego bogactwa, fizycznej siły, duchowego bogactwa kontemplacji. To był mistyk, który miał w sobie coś takiego, że gdyby stanął wobec nowych wyzwań, to by z siebie wydobył te pokłady, które były nam nieznane i których nie odkryliśmy. I jestem przekonany, że niektóre pokłady jego bogactwa duchowego poszły razem z nim do grobu, bo nie zaistniały okoliczności, żeby je pokazać, albo żebyśmy je z niego wydobyli.
Mówię to z całym przekonaniem. On nie miał lęku przed nowym wyzwaniem, niezależnie od tego, jaką miało ono formę: czy był to problem filozoficzny, teologiczny, czy egzystencjalny. Kiedy stawał wobec nowych wyzwań, angażował swoje dary intelektualne, modlił się, przemyśliwał, a później znajdywało to wyraz w konkretnym działaniu. Tak było z książką „Miłość i odpowiedzialność”, „Osoba i czyn”. Tak było z książką o odnowie życia w Kościele, czy też treścią rekolekcji „Znak, któremu sprzeciwiać się będą”, które wygłosił dla Pawła VI i Kurii Rzymskiej. Jestem przekonany, że Polacy nie poznali do końca tego człowieka, nie poznali głębi jego ducha, jego osobowości i jego darów.
Co zatem powinniśmy zrobić?
Moim pragnieniem jest, by w kontekście beatyfikacji Jana Pawła sięgnąć do tego, co Papież pisał, chociażby po książkę „Mężczyzną i niewiastą stworzył ich”. Tam jest kapitał wiedzy na temat życia małżeńskiego, życia rodzinnego. Dzięki tej lekturze można ubogacić swoje myślenie: co to znaczy mężczyzna i niewiasta, co to znaczy związek małżeński, co to znaczy współdziałanie w dziele stworzenia poprzez wydanie na świat potomstwa. Ojciec Święty o tych rzeczach mówi w sposób przejrzysty, bez skrępowania, ale z zachowaniem kultury języka. Znam pewnego ministra z pierwszego okresu przemian w Polsce, który mówił: „Przeczytałem książkę Wojtyły. Było dla mnie czymś zadziwiającym, że ksiądz taką książkę mógł napisać. Jest to bardzo trudna rzecz, ale ją zgłębiłem. Podziwiam, że ksiądz mógł o sprawach rodzinnych, małżeńskich tak wspaniałą rzecz napisać”. Kolejna obowiązkowa lektura to „Osoba i czyn”. Znajdziemy tam bogactwo treści, które pozwolą nam być ludźmi bardziej szanującymi zarówno własną godność, jak i godność innych, które pomogą nam spojrzeć na mężczyznę i niewiastę w innym świetle niż to, które promuje współczesny świat.
Polacy nie znają Jana Pawła II, którego skądinąd uwielbiają, a przecież tak mu wiele zawdzięczają, zwłaszcza w sferze publicznej. Ksiądz Arcybiskup przez długie lata był nuncjuszem apostolskim w Polsce, działając w sferze publicznej. Czy istnieje wpływ Jana Pawła II w sferze polityki, gospodarki, czy też zapomnieliśmy o nim? Może i tu go nie znamy?
Trzeba pamiętać, że zmiana systemu politycznego to nie jest taka trudna rzecz. Natomiast zmiana świadomości i tego wszystkiego, co ze zmianą systemu politycznego się wiąże, to jest praca na kilka pokoleń. Jan Paweł II był tego świadom, ale wiedział też, że kiedyś w końcu musimy zacząć. Myślę, że ta zainicjowana przez niego przemiana pewnej świadomości społecznej dokonała się nie tylko w Polsce, ale w całej Europy Środkowo-Wschodniej i jest to wielkim darem Bożym. Oczywiście darem okupionym cierpieniem, różnego rodzaju wyrzeczeniami i często negatywnymi konsekwencjami, jak ubożenie ludzi. Ale odbyło się to bez rozlewu krwi. Ten proces dokonuje się ustawicznie.
Myślę, że czynnikiem ogromnie ważnym na tej drodze były kolejne podróże Jana Pawła II do Ojczyzny. Warto tu chociażby wspomnieć odwiedziny polskiego parlamentu. Wypowiedzi Papieża, jego świadectwo i bezinteresowna troska o dobro człowieka były i nadal są współczynnikiem ogromnie ważnym, aby ten proces przemian i praktykowania sprawiedliwości społecznej, dochodzenia do obiektywnej prawdy w życiu społecznym mógł zaistnieć w miarę, jak urastamy w naszej świadomości państwa demokratycznego do rangi zbliżonej do pewnego ideału.
W Polsce wciąż jest wiele społecznych niesprawiedliwości, ale nie tego nas uczył Jan Paweł II. To przełożenie katolickiej nauki społecznej na codzienne życie jest wciąż przed nami. Jeszcze raz chcę podkreślić, że jeśli ktoś myśli, iż istnieje jakiś geniusz, który przez przyciśnięcie guzika wprowadzi w Polsce poczucie prawdy, sprawiedliwości, równości i wielu innych ważnych spraw, to jest w błędzie. To jest proces, który będzie trwał długo, a jego skuteczność będzie zależała od naszej formacji wewnętrznej, od naszej uczciwości, od prawego sumienia, do czego tak bardzo odwoływał się Jan Paweł II. Nie ma cudotwórcy w przemianach społecznych. Jest ustawiczna, konsekwentna, uczciwa praca, na co dzień. Wówczas możemy się spodziewać, że zbliżymy się do takiego wymiaru państwa demokratycznego, jaki był w zamierzeniach, w modlitwie i w pragnieniach Jana Pawła II.
Skomentuj artykuł