Kard. Dziwisz o podróżach Jana Pawła II
O pierwszej podróży zagranicznej Jana Pawła II i łamaniu przezeń ustalonych przez lata i wieki zwyczajów oraz o jego spotkaniach ze zwykłymi ludźmi pisze kard. Stanisław Dziwisz w książce „Towarzysze podróży. Wywiady w locie z Janem Pawłem II” włoskiej watykanistki Angeli Ambrogetti. Publikacja ta opowiada o dziennikarzach, którzy towarzyszyli polskiemu papieżowi w jego podróżach apostolskich po świecie, a metropolita krakowski jest autorem jednego z 23 zebranych tam świadectw.
Książka, która ukazała się nakładem watykańskiego wydawnictwa Libreria Editrice Vaticana, zaprezentowana zostanie 23 bm. w siedzibie rozgłośni papieskiej w Rzymie. Wstęp do niej napisał jej dyrektor i rzecznik prasowy Stolicy Apostolskiej ks. Federico Lombardi.
Tekst kard. Dziwisza zamieścił katolicki dziennik „Avvenire”.
„Kiedy 25 stycznia 1979 roku nowy papież wyruszał w swoją pierwszą podróż, wiele było niewiadomych. Wielu, także w Watykanie, odradzało papieżowi wyjazd. On jednak postanowił, że było to jego obowiązkiem. Dlatego, gdy zapadła decyzja o podróży, wszystko było nowe i działo się po raz pierwszy. Także spotkanie z dziennikarzami. Ojciec Święty myślał, że to coś najzwyklejszego w świecie wejść do kabiny dziennikarzy, by ich pozdrowić, podziękować im za pracę, która ich czekała. Kiedy jednak szedł w stronę klasy ekonomicznej, myślał, że na tym się skończy, na pozdrowieniu i podziękowaniu. Nigdy, ale to przenigdy nie wyobraziłby sobie, co się wydarzy. Tymczasem jeden z dziennikarzy, łamiąc umowę, zadał mu pytanie.
A on [papież], jak gdyby było to coś najzwyklejszego w świecie, odpowiedział mu wprost. Coś całkowicie niesłychanego: głowa Kościoła, która udzielała wywiadu na wysokości 10 tysięcy metrów. Jan Paweł II pozostaje do dziś papieżem, który odwiedził największą liczbę krajów. Z jego strony była to odpowiedź na zaproszenia. Nie tylko Kościoła meksykańskiego, ale wszystkich Kościołów i wspólnot, które chciały «zobaczyć Piotra».
Jan Paweł II szukał człowieka, gdziekolwiek by był. Z czasem podróże papieża nabrały jedynego w swoim rodzaju i szczególnego znaczenia, stały się częścią posługi Piotrowej do tego stopnia, że nie można sobie dziś wyobrazić papieża, który nie składałby wizyt w różnych stronach świata. Rok po roku zarysowywał się głęboki sens papieskich podróży, którym towarzyszyły wielkie celebracje i spotkania z głowami państw bądź przywódcami religijnymi. Wydarzenia o zasadniczym znaczeniu dla lokalnych Kościołów, które pozostałyby jednak nieznane, gdyby w orszaku papieskim nie było dziennikarzy. Stosunki z rasą nie zawsze były łatwe. Na pewno jednak zawsze były one szczere i owocne. Dziennikarze, którzy towarzyszyli papieżowi w jego podróżach, niekoniecznie byli ludźmi wierzącymi czy przyjaciółmi papieża i Kościoła.
Wymagano od nich, aby byli profesjonalistami, papież zaś oczekiwał, że będą mówić prawdę, to, co widzieli, towarzysząc mu w wielkich miastach czy w najbardziej zagubionych wioskach. Byli towarzyszami podróży. Wielu z nich z upływem lat zżyło się z Janem Pawłem II, dzielili chwile szczęśliwe i trudne. Dla wszystkich papież znajdował czas, by coś powiedzieć, odpowiedzieć na pytanie, wysłuchać refleksji. Od pierwszych chwil swego pontyfikatu papież postanowił nawiązać pakt z mediami.
W pakcie tym były te wizyty w sektorze dla prasy w samolocie, który wiózł Biskupa Rzymu, aby był proboszczem świata. W odpowiedziach, jakich udzielał dziennikarzom z wszystkich krajów, we wszystkich językach, zawarty był zawsze sens podróży, którą podejmował bądź pierwszy bilans wizyty, która zbliżała się do końca. Coś, czego nigdy wcześniej nie można by sobie wyobrazić”.
Skomentuj artykuł