Jezus u Moniki Olejnik?
To prawda, że sam nigdy nie kreował się na celebrytę. Uzdrowionym kazał często milczeć i nie roznosić po okolicach, że zostali przez Niego uleczeni. Wbrew pozorom nie szukał rozgłosu. W tym sensie nie sądzę, aby z tego powodu chciał się "wypromować" i parłby na szkło. Natomiast, na pewno liczyłby się z faktem, że dzięki mediom (nie tylko katolickim), mógłby dotrzeć do wielu osób, także dzisiejszych celników i grzeszników. Zwłaszcza, że często przebywał tam, gdzie ludzie się gromadzili. W ogóle wydaje się mi się mało prawdopodobne, aby w naszych czasach mógł schować się przed mediami za amboną czy w zaciszu świątynnych murów.
Wiemy również, że wchodził w dyskusję z każdym, kto tylko do Niego przyszedł. Nie odwracał się plecami, ani nie obrażał nawet na tych rozmówców, którzy chcieli zagiąć mu haka lub mieli wrogie i podstępne intencje. Dlatego sądzę, że gdyby Monika Olejnik poprosiła Jezusa o udział w programie "Kropka nad i", to pewnie pojawiłby się w studio. Nie z takimi dylematami Chrystus radził sobie w Ewangelii, więc i sprytnemu dziennikarzowi też by sprostał.
Skomentuj artykuł