Karmienie piersią nie jest manifestacją ani wyuzdaniem
Nakarmienie dziecka w Sejmie przez posłankę Zawiszę dość szybko zyskało w internecie rangę skandalu miesiąca. Liczni komentatorzy uznali, że akt odsłonięcia przez matkę kawałka ciała w celu nakarmienia niemowlęcia jest ciosem wymierzonych w ich (jak widać bardzo wrażliwą) moralność i poczucie estetyki.
Z mojego punktu widzenia niepokojące i zasmucające jest to, że naturalny i nieseksualny gest, jakim jest karmienie dziecka przez matkę, budzi w części moich rodaków negatywne skojarzenia i wywołuje więcej dyskomfortu, niż zdjęcia kobiecych piersi reklamujących samochody lub perfumy.
Sex sells, breast sells
Szczerze wątpię w to, by osoby oburzone faktem karmienia piersią przez posłankę nie były wcześniej „narażone” na widok tej części kobiecego ciała. Piersi kobiet są obecne właściwie wszędzie - w świecie marketingu pierś sprzedaje (zarówno cegły i samochody, jak i perfumy czy biżuterię), zaś w świecie popkultury - odsłonięte piersi symbolizują młodość i atrakcyjność. Jednak to właśnie pierś wykorzystana zgodnie z jej najbardziej podstawowym, biologicznym przeznaczeniem, wywołuje święte oburzenie i staje się przyczynkiem do dyskusji o „rozbieraniu się” w miejscach publicznych. Posłance Zawiszy zarzucano z jednej strony to, że „gorszy” pozostałych posłów, zaś z drugiej - że naraża innych ludzi na „nieprzyjemny” widok (znaleźli się nawet tacy komentujący, którzy dopatrzyli się podobieństwa między karmieniem piersią w Sejmie do… publicznego wydalania).
Części „obrońców moralności” przyszło do głowy wiele obelg pod adresem posłanki (i innych kobiet karmiących piersią poza domem) - ale nie wzięli pod uwagę pewnej bardzo, ale to bardzo prawdopodobnej wersji wydarzeń. Polega ona na tym, że celem posłanki Zawiszy ani innych karmiących matek nie jest ani uwodzenie kogokolwiek, ani wywoływanie u kogoś niesmaku czy trudności z koncentracją - karmiąca piersią kobieta chce jedynie dostarczyć swojemu dziecku odpowiednie dla niego pożywienie. Nasza patriarchalna kultura wpoiła w nas przekonanie, że to, co robi kobieta, zawsze musi być „adresowane” do mężczyzny, zaś seksualizacja kobiecego ciała doprowadziła do rozwoju sposobu myślenia, zgodnie z którym część ciała, która biologicznie jest przystosowana przede wszystkim do karmienia dziecka, jest postrzegana i akceptowana wyłącznie jako symbol seksualnej dostępności kobiety. Pewien naukowiec pracujący na Uniwersytecie Szczecińskim komentując sytuację posunął się nawet do stwierdzenia, że „pierś służy do seksu” - co jest wyrazem maksymalnie instrumentalnego traktowania kobiet i ich ciał.
Wiem, że świat, w którym doskonale ma się zasada sex sells (a także breast sells), od najmłodszych lat uczy nas, że rolą kobiet jest przede wszystkim sprawianie innym ludziom wizualnej przyjemności - jednak pozwolę sobie postawić „rewolucyjną” tezę - to kobieta decyduje o tym, do czego wykorzystuje swoje ciało - także piersi. Mogą one służyć - zgodnie z biologicznym przeznaczeniem - do karmienia dziecka. Kobieta karmiąca natomiast nie jest odpowiedzialna za to, jakie emocje wywoła u obserwatora - to, czy karmienie zostanie odczytane jako piękny, rozczulający symbol macierzyństwa, czy tez wyda się komuś nieestetyczne lub wzbudzi seksualne skojarzenia, zależne jest przecież nie od niej samej, ale od nastawienia, wychowania i dojrzałości osoby obserwującej ten proces. Osoba, której ta - zupełnie normalna, przypomnijmy - czynność się nie podoba, może zawsze skorzystać z możliwości odwrócenia wzroku lub skupienia się nie na obserwowaniu jedzącego niemowlęcia (które zresztą zazwyczaj zasłania niemal całą pierś mamy!), ale na przykład na słowach wypowiadanych przez kobietę. Pamiętajmy, że posłanka nie tylko „nakarmiła dziecko w Sejmie” - ale również w ramach wykonywanej pracy zadała kilka merytorycznych pytań.
Karmienie piersią jest pro life
Pozytywny klimat wokół karmienia piersią - także publicznego - jest również jednym z tych czynników, które zwiększają szansę matek na sukces laktacyjny (czyli karmienie piersią tak długo, jak tego pragną). Mleko matki jest zaś w większości przypadków najlepszym pokarmem, jaki człowiek może zaoferować niemowlęciu i małemu dziecku - stąd też takie karmienie nazywa się „złotym standardem” w żywieniu niemowląt i małych dzieci. Kobiecy pokarm jest substancją żywą, która - cóż za niesamowity pomysł Stwórcy! - powstaje z krwi matki i zmienia swój skład wraz z rozwojem dziecka. Badania wskazują, że dzieci karmione mlekiem matki mają lepszą odporność, są lepiej chronione przed zespołem nagłej śmierci łóżeczkowej (SIDS), a w dorosłym życiu są w mniejszym stopniu narażone na przykład na cukrzycę. U kobiet karmienie piersią stanowi z kolei czynnik obniżający ryzyko między innymi depresji poporodowej oraz zachowania na nowotwory jajnika i piersi. Karmienie piersią jest zatem pod wieloma względami działaniem pro life - i skoro zależy nam na dobru przyszłych pokoleń, powinniśmy ten rodzaj żywienia dzieci wspierać (co oczywiście nie znaczy, że kobiety, które karmią mlekiem sztucznym, są gorszymi matkami!). Doradzanie karmiącym piersią matkom, aby w miejscu publicznym „podawały butelkę” jest zaś nie tylko nie na miejscu, ale także potencjalnie szkodliwe dla laktacji - jej efektywność opiera się bowiem na popycie i podaży. Regularne przystawianie dziecka do piersi jest najskuteczniejszym sposobem na to, aby produkcja mleka utrzymywała się na odpowiednim poziomie, a dziecko chętnie ssało pierś.
Matka, która chce karmić dziecko wyłącznie piersią (co jest zalecane przez WHO przez pierwsze pół roku jego życia), ma zatem do wyboru dwie opcje: albo zamknąć się z dzieckiem w domu, albo karmić wszędzie tam, gdzie aktualnie się znajduje, kiedy dziecko zaczyna odczuwać głód lub pragnienie. Pierwsza opcja wiąże się ze społeczną izolacją matek i dzieci, co sprzyja depresji, utrudnia socjalizację maluchów oraz przyczynia się do wykluczenia kobiet opiekujących się małymi dziećmi - w tym układzie to matki „znikają” ze społeczeństwa dla „komfortu” części jego członków. Opcja numer dwa sprzyja socjalizacji młodych matek i nie wymusza na nich rezygnacji z aktywności. Jednym z warunków, aby móc to rozwiązanie skutecznie „implementować” w życiu społecznym, jest zaakceptowanie faktu, że ludzie na najwcześniejszym etapie rozwoju odżywiają się tak, jak pozostałe ssaki - ssąc pierś matki (i nie ma racjonalnych przesłanek, by musieli jeść w odosobnieniu). Innymi słowy, konieczne jest zaakceptowanie obecności w społeczeństwie matek - nie abstrakcyjnego archetypu matki, ale matek prawdziwych, mających swoje ambicje, potrzeby oraz wydzielające mleko piersi.
Jezus nie był karmiony butelką
Kto jak kto, ale Polacy będący katolikami zdecydowanie nie powinni być faktem karmienia dziecka piersią oburzeni. Nasza kultura ikonę Matki Polki od wieków stawia przecież na piedestale - zaś laktacja jest nierozerwalnie związana ze wczesnym etapem macierzyństwa. Katolicyzm również afirmuje macierzyństwo - Matka Boża jest przecież Kimś, kto w „hierarchii” świętych zajmuje absolutnie najwyższe miejsce. Skupiając się na modlitwach kierowanych do „Królowej Aniołów”, nie możemy zapominać, że ziemskie macierzyństwo Maryi było prawdziwą, głęboką relacją Matki z Dzieckiem, która również podlegała prawom fizjologii. Jezus nie był przecież karmiony butelką - a fakt przystawiania przez Maryję małego Jezusa do piersi został zobrazowany bez fałszywej pruderii przez wielu malarzy - jednym z najbardziej znanych wizerunków tego typu jest „Matka Boska karmiąca” Memlinga. Ci z nas, którzy mieli możliwość wsłuchać się w opowieści przedstawicieli starszych pokoleń, być może słyszeli o tym, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu w niektórych rodzinach wierzono, iż obecność w domu obrazu karmiącej Maryi sprawia, że danym gospodarstwie nigdy nie zabraknie jedzenia. Pewnie, że jest to magiczne podejście do religijności - jednak ten rodzaj myślenia pokazuje, że wizerunek Maryi z Jezusem przy piersi nie był dla żyjących przed laty katolików niczym gorszącym. Fizjologia młodych matek nie szokuje także co bardziej otwartych ludzi Kościoła.
Parę lat temu o. Grzegorz Kramer podzielił się w swoich social mediach zdjęciem ze ślubu, podczas którego panna młoda karmiła piersią swoje dziecko - znany duchowny opatrzył zdjęcie podpisem „Kocham takie życie”. Z kolei papież Franciszek, który nie bez przyczyny cieszy się opinią papieża bliskiego prawdziwym ludziom, wprost zachęcał do karmienia kobiety zgromadzone w Kaplicy Sykstyńskiej podczas chrztu dzieci. Biskup Rzymu w „odpowiedzi” na płacz niemowląt stwierdził, że matki mają się nie bać i mogą karmić swoje dzieci piersią - „tak jak Maria karmiła Jezusa”. Papież karmienie piersią określił również mianem języka miłości.
Wspierajmy zatem matki „przemawiające” w tym języku zawsze wtedy, gdy one i ich dzieci tego potrzebują.
Skomentuj artykuł