Katolicki hejterze, weź wyłącz komputer
Drogi katolicki hejterze - ty nie istniejesz. Nie da się połączyć hejtowania z chrześcijaństwem. Co więcej, masz problem, bo nie tylko ja mam Cię serdecznie dość i uważam Cię za szkodnika.
Pierwszy raz napisałem do Ciebie półtora roku temu. To był najostrzejszy tekst, jaki kiedykolwiek opublikowałem. Zwróciłem się wtedy do Ciebie tymi słowami: "Całe zjawisko można byłoby zlekceważyć i powiedzieć, że zawsze znajdą się frustraci, którzy w ten sposób rozładowują swoje napięcie i polepszają sobie nastrój. Jednak, jeśli mówimy o działalności i zachowaniu katolików, to nie możemy pozwolić sobie na obniżanie poprzeczki. Trzeba robić dokładnie odwrotnie. Dlatego drogi katolicki hejterze powtarzam jeszcze raz: musisz wybrać - albo chcesz być na serio katolikiem, albo hejterem. Tego nie da się połączyć. I nie chodzi o to, że tego wymaga kultura. Poczytaj sobie Ewangelie. Problem jest o wiele poważniejszy, bo Twoje zachowanie może zrazić kogoś do Kościoła. A nie ma na tym świecie większego przewinienia".
Te słowa, niestety, nie straciły na aktualności. Przeciwnie - problem się pogłębia. Na szczęście (ale akurat dla Ciebie hejterze nie jest to wiadomość najlepsza) na problem zaczyna zwracać uwagę coraz więcej ludzi w Kościele.
Najpierw pytanie, czy hejterzy zostaną zbawieni, zadał na swoim wideo-blogu ks. Jacek WIOSNA Stryczek. - Myślę, że nie będą. Bo, kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. Jeśli ktoś sieje plewy, to z tego pola nie zbierze ziarna. Nie będzie miał się z czego utrzymać. Uważam, że takie negatywne oddziaływanie na innych ludzi, wpuszczanie tej trucizny jest początkiem staczania się po równi pochyłej do samounicestwienia, jest zatruwaniem świata i dla mnie jest to poważna rzecz (…) Uważam, że jest to wielkie zło - powiedział szef Szlachetnej Paczki.
Temat podjął również Szymon Hołownia. - Na DEON.pl odnalazłem kazanie ks. Jacka Stryczka, przekonującego, że hejterzy nie będą zbawieni. I chyba się z nim zgadzam. Nie będzie to wina Boga, ale ich samych: nie odnajdą się w świecie, w którym świeci się miłością, a nie wymiotuje słowną żółcią. Swoją drogą to aż nieprawdopodobne, jak we współczesnych moralnych debatach do granic obsesji przeakcentowuje się kwestie związane z seksualnością człowieka, o których ludzie potrafią opowiadać w konfesjonałach godzinami, a nie przychodzi im do głowy, że ciężko grzeszą, nastrzykując świat nienawiścią, jaka leje im się z ust czy spod palców. Że tym też sami sobie dziurawią drogę do raju - napisał na łamach "Rzeczpospolitej" Hołownia.
Te wypowiedzi wzmacnia jeszcze orędzie Franciszka na 48. Dzień Środków Społecznego Przekazu, w którym papież jednoznacznie wzywa wszystkich chrześcijan do pielęgnowania w przestrzeni medialnej kultury dialogu, wzajemnego szacunku i otwierania się na inaczej myślącego człowieka. - Dzielące nas mury można pokonać tylko wtedy, gdy jesteśmy gotowi, by słuchać siebie nawzajem i uczyć się jedni od drugich. Musimy godzić różnice poprzez formy dialogu pozwalające nam wzrastać w zrozumieniu i szacunku - napisał Franciszek.
Drogi hejterze, Twoja sytuacja zaczyna się komplikować, więc może lepiej, zanim wyrzucisz z siebie kolejne dawki żółci i bluzgów, zastanów się, czy naprawdę warto to robić. Bo kiedy wylewasz publiczne swoje frustracje, to świata nie zmieniasz, a świadczysz tylko i wyłącznie o sobie. I wiesz co, to nie ma nic wspólnego z chrześcijańskim świadectwem, więc może lepiej odejdź od komputera, wyłącz go i poświęć trochę czasu na spokojną refleksję, bo na razie tylko robisz krzywdę sobie i Kościołowi.
I na koniec proszę Cię, nie pisz, że moje słowa są dowodem na to, że ja sam nie chcę prowadzić dialogu. Sensowna rozmowa jest możliwa tylko wtedy, gdy obie strony chcą siebie wysłuchać. Dlatego, gdy na mnie plujesz, dodając kolejne anonimowe komentarze, udaję że Cię nie widzę. Mam naprawdę wiele ciekawszych i bardziej pożytecznych pomysłów na spędzenie wolnego czasu.
Piotr Żyłka - członek redakcji i publicysta DEON.pl, twórca Projektu faceBóg i papieskiego profilu Franciszek. Jego projekty można znaleźć na blogu autorskim
Skomentuj artykuł