Katolicy i polityka

Katolicy i polityka
(fot. shutterstock.com)

Dobry katolik miesza się do polityki - słowa Franciszka nie pozostawiają złudzeń: strach przed politycznością jest niekatolicki.

W gorącym politycznym okresie, jaki wiązał się z zakończeniem kadencji prezydenta Bronisława Komorowskiego i zaprzysiężeniem Andrzeja Dudy, pojawiło się wiele pytań o relacje między Kościołem a polityką, o polityczne zaangażowanie polityków. Sądzę, że te kwestie będą budziły coraz większe wyzwanie dla wierzących kobiet i mężczyzn.

Polityka - brudna gra?

Coraz częściej w Polsce udział katolików w życiu politycznym (oraz obecność polityki w kościołach) traktowane są jako rzecz nieczysta, interesowna, wikłająca Kościół i ludzi wierzących w pragmatyczne gry polityczne. Zwykle też nie tylko zdecydowani antyklerykałowie, ale także część katolickiej opinii publicznej krzywo patrzą na zjawisko opisywane jako "sojusz ołtarza i tronu", czyli różne formy współobecności Kościoła i polityki w ich "autonomicznych przestrzeniach".

W pewnych sytuacjach ma to sens: kazaniom źle służy, gdy zamieniają się w partyjne agitki, a bywają też politycy płci obojga świętsi od papieża, którzy okazują się cynikami.

Ale czy rzeczywiście Kościół i polis (by posłużyć się tym pięknym starożytnym terminem) stanowią rzeczywistości kompletnie od siebie odrębne? Nie, taki pogląd nie ma nic wspólnego z tradycyjnym nauczaniem Kościoła. W polskich realiach stereotypowa niechęć wobec polityki, która miewa również swoje "katolickie" uzasadnienia, wiąże się z o wiele szerszym zagadnieniem, czyli niechęcią i nieufnością Polaków do wszelkich zaangażowań w sferze publicznej.

Jesteśmy na szarym końcu statystyk dotyczących wolontariatu, nasze zaangażowania obywatelskie (od spółdzielczych po okołosąsiedzkie aktywności lokalne) są marne. Chowamy się przed światem po domach i w rodzinach, angażując co najwyżej - a i to często tylko werbalnie - w wielkie wojny ideowe toczone w mediach, w tym w internecie.

A politykę już dawno oddaliśmy "profesjonalistom", czyli partiom, które czasem dla swego pożytku korzystają z katolickich szyldów, a czasem rzeczywiście chcą reprezentować katolików na politycznej scenie.

Wielkie karty katolickiej polityki

Czy to sytuacja bez alternatywy? Instytucją gromadzącą laikat, która działa dziś w Polsce (choć dość rachitycznie), a ma wielkie karty w swej historii, jest Akcja Katolicka. Pierwsze impulsy do jej powstania dał Leon XIII, a prawdziwe życie dał jej Pius XI, którego zresztą nazywa się "papieżem Akcji Katolickiej".

Organizacja ta - działająca w  wielu częściach świata i zachowując przy tym lokalną różnorodność - pomagała katolikom odnaleźć się w życiu publicznym, w polityce rozumianej szerzej niż gry partyjne i zabieganie o władzę i urzędy. Akcja Katolicka była zarówno dziełem obywatelskim, społecznym, politycznym i eklezjalnym.

Przy okazji: w początkach III Rzeczypospolitej Jan Paweł II, świadom jakie wyzwania stoją przed katolikami w demokratycznym państwie, zwracał się do biskupów: "Niezastąpionym środkiem formacji apostolskiej świeckich są organizacje, stowarzyszenia i ruchy katolickie. Wśród nich szczególne miejsce zajmuje Akcja Katolicka, która kiedyś w Polsce żyła i przyniosła tyle wspaniałych owoców. Trzeba więc, aby na nowo odżyła. Bez niej bowiem infrastruktura zrzeszeń katolickich w Polsce byłaby niepełna".

Realizacja tego wskazania papieża wciąż jeszcze jest przed lokalnym, polskim Kościołem. A szkoda, bo brak tego typu wspólnoty, gromadzącej szeroko laikat, zaangażowanej w sferze publicznej, skazuje katolików często jedynie na "pośrednictwo" partii politycznych, które z kościelnego nauczania wybierają sobie często co chcą, kiedy chcą i jak chcą.

Jak dziś robić politykę?

Czy znaczy to, że dziś sytuacja jest beznadziejna? Nic z tych rzeczy. W naszych realiach wiele nadziei dają mniejsze, różnorodne inicjatywy okołokatolickie zaangażowane w życie publiczne.

W czasach moich studiów jedną z nią był Instytut Tertio Millennio, przyciągający do siebie także młodych katolików poczuwających się do odpowiedzialności za kształt naszej sfery publicznej. Co prawda nie zgadzałem się z nigdy z ich mocno liberalną wizją społeczno-gospodarczą, ale nie sposób odmówić im zasług w formacji kolejnych pokoleń młodych katolików.

Wiele osób związanych z Instytutem Tertio Millennio związało się później z bardzo dziś aktywnym konserwatywnym Klubem Jagiellońskim, który tworzy choćby skierowaną do uczniów Akademię Nowoczesnego Patriotyzmu, Akademię Dobrego Państwa, wydaje pismo "Pressje", prowadzi ekspercki Ośrodek Studiów o Mieście.

Istnieją starsze instytucje gromadzące aktywny publicznie laikat, wśród których warto wymienić warszawski Klub Inteligencji Katolickiej, współtworzący np. takie inicjatywy jak skierowana do gimnazjalistów i licealistów akcja "Mam Pomysł", aktywizującą ich do obywatelskich zaangażowań, np. na rzecz własnego miasta, swojego środowiska.

Warszawski KIK dysponuje też własnym Funduszem Stypendialnym, współtworzy projekt Polska dla Polonii, działający na rzecz Polaków na Wschodzie. Wreszcie, to środowisko warszawskiego KIK dało impuls do powstania katolewicowego pisma "Kontakt", którego redakcja - wprost odwołując się do Katolickiej Nauki Społecznej - dużo i mądrze pisze o ekologii, sprawiedliwości społecznej, polskiej prowincji, wyzwaniach globalizacji, odpowiedzialności chrześcijan za przestrzeń publiczną.

"Dobry katolik miesza się do polityki. Nikt nie może powiedzieć: «Ja nie mam z tym nic wspólnego, to oni rządzą». Przeciwnie, każdy jest odpowiedzialny za rządy i musi dołożyć starań, aby oni rządzili dobrze i musi uczestniczyć w życiu politycznym" - to słowa papieża Franciszka, wypowiedziane w trakcie jednego ze spotkań z wiernymi w 2013 r.

Polityka po katolicku to nie politycy w kościele. To my, odpowiedzialni za otaczającą nas wspólnotę.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Katolicy i polityka
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.