Komunia rodzi komunię
Nie wszystko leży w ludzkiej mocy. Jeśli chcemy budować jedność w naszym Kościele, to nie tylko dzięki własnej sile. Bo nie jest to - jak przypomina Benedykt XVI - nasz Kościół, lecz Kościół Chrystusa.
Bardzo cieszą mnie tego typu inicjatywy, bo przed propozycją portalu DEON.pl, zaproszenie takie - do comiesięcznego wspólnego przeżywania Eucharystii, a później dyskutowania - sformułował Magazyn Dywiz (kolejna już Msza w Warszawie: 20 listopada o godz. 19.00 w kościele św. Marcina). A jeszcze wcześniej, bo z okazji Bożego Ciała, pisałem o takim sposobie budowania jedności na łamach "Tygodnika Powszechnego". Wskazywałem wówczas na fundament katolickiej jedności, jakim jest Eucharystia.
Proponowałem, by wspólnie dyskutować o najważniejszych sprawach Kościoła po to, by w tych dziedzinach działać razem na znak jedności i aby w ten sposób ograniczać zgorszenie, jakie wywołujemy podziałami. Postulowałem, aby takie dyskusje poprzedzał wspólny udział w Najświętszej Ofierze. Dlaczego - zaraz to wyjaśnię. Z tego bowiem względu jedna teza Błażeja Strzelczyka domaga się rozwinięcia, ponieważ w obecnej formie może mieć niepożądane konsekwencje dla postrzegania owych prób budowania jedności.
"Jeśli rzeczywiście chcemy się zjednoczyć, powinniśmy pokonać pewne przeszkody - wskazuje słusznie autor tekstu. - Jeśli zrobimy to wspólnie, bez wzajemnej nienawiści, osiągniemy historyczny sukces. To my mamy moc zmieniania siebie" (podkreślenie moje). No właśnie: czy rzeczywiście to my mamy tę moc? Gotów jestem się z tym do pewnego stopnia zgodzić, ale jeśli za tymi słowami stać będzie określony sposób myślenia, który - czego Błażej Strzelczyk nie zrobił - trzeba artykułować dla jasności całej inicjatywy. Nie od nas ta moc pochodzi, to po pierwsze, a od Boga. Dlatego najlepszym możliwym sposobem budowania jedności Kościoła jest gromadzenie się razem na Eucharystii. Moc ta, to po drugie, nie pcha się nam sama w ręce. Ponieważ nie jest nasza, lecz stanowi dar, musimy umieć ją przyjąć. Przyjęcie jej wymaga zaś nieco zapomnianej, a pięknej twarzy wiary, jaką jest zawierzenie Bogu. Zawierzenie jako uznanie, że świat i nasze sprawy - także sprawa jedności - są w Bożych rękach. Wszystkie te aspekty, to po trzecie, wymagają wielkiej pokory. Niekoniecznie zaś działania w perspektywie osiągania "historycznych sukcesów", gdyż można przez to mylnie odnieść wrażenie jakoby Msza była tu środkiem do celu, tymczasem jest odwrotnie - Eucharystia jest źródłem i zarazem zwieńczeniem działań na rzecz jedności. To nie my nadajemy Mszy znaczenie.
Dlaczego więc najpierw Eucharystia? "Czyż Chrystus jest podzielony?" - pyta św. Paweł. "Czy kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, nie jest jednoczeniem się z Krwią Chrystusa? Czy chleb, który łamiemy, nie jest jednoczeniem się z Ciałem Chrystusa? Jeden bowiem jest chleb i nas wielu tworzy jedno ciało, bo wszyscy bierzemy z tego samego Chleba" (por. 1 Kor 1,13;16-17). Jan Paweł II w "Christifideles laici" pisał, że "komunia rodzi komunię" - komunia sakramentalna jest fundamentem pod komunię międzyludzką. "Kościół zdaje sobie sprawę z tego, że komunia, którą otrzymał w darze, ma przeznaczenie powszechne. Czuje się więc dłużnikiem wobec całej ludzkości i każdego człowieka (...). Misja Kościoła wynika z samej jego natury, otrzymanej od Chrystusa, który ustanowił go »znakiem i narzędziem (...) jedności całego rodzaju ludzkiego«".
Ten cytat w cytacie to nawiązanie do jednego z najbardziej inspirujących zdań, jakie padają w dokumentach Soboru Watykańskiego II. "Kościół jest w Chrystusie jakby sakramentem, czyli znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego" - czytamy w pierwszym punkcie Lumen gentium. Wnikliwie analizując te słowa ks. Grzegorz Strzelczyk zaproponował w ostatnim numerze "Więzi" inspirująca formułę: Kościół sakramentalnie otwarty. Bo tym, co nas łączy i co buduje naszą jedność, jest obecny wśród katolików Jezus Chrystus. To nie poprzez uzgadnianie stanowisk i stępianie pazurów osiągamy jedność, gdyż nie jest ona jednomyślnością. Teolog ks. Robert J. Woźniak tłumaczy to dość obrazowo: nasza jedność oznacza to, że każdy z nas pozostaje w relacji z Jezusem. To Chrystus jest tym centrum, wokół którego się gromadzimy i poprzez relację do Niego, budujemy nasze odniesienia do innych. Ale to On jest w centrum. Jeśli oba elementy będą pielęgnowane ze świadomością, jakie jest ich źródło, tak rozumiana jedność może się spełniać jako pojednana różnorodność. Komunia rodzi bowiem komunię.
Skomentuj artykuł