Prawda nie jest Bogiem
Koniec roku to czas podsumowań, rachunków sumienia i nowych postanowień. Wierna tej tradycji, po bilansie "prywatnym" przeszłam do ogólnospołecznego. Jestem wszak członkiem wspólnoty religijnej, narodu, społeczeństwa. Wyszło mi na to, że żadna wartość nie była w tym roku tak eksponowana, jak prawda. Wołanie o prawdę przeplatało się z medialnym kreowaniem "enklaw prawdy", dryfujących po oceanie dowiedzionych lub sugerowanych: kłamstw, oszustw, manipulacji, układów, spisków, propagandy i... relatywizmu.
Niezwykłe jest to, że prawda, która stanęła w centrum coraz głębszego podziału między Polakami, staje się słowem - wytrychem. W jednym "worku prawdy" są dziś często treści światopoglądowe, polityczne, patriotyczne i religijne zarazem. Nic dziwnego. Spory ma w tym udział (choć wcale nie wyłączny!) obóz prawicowo- konserwatywny, który skupia wielu aktywnych katolików - w tym księży. Ci sami autorzy na jednym oddechu piętnują zakłamaną władzę, otępiające umysły tzw. lemingów media oraz wrogów ideowych, a na drugim - cytując naukę Kościoła - ateistyczny relatywizm.
Najostrzej rysuje się jednak podział na katolików-patriotów prawdziwych w kontrze do katolików-patriotów zakłamanych. Ci drudzy są gorsi od ateistów, bo hipokryci, a w dodatku kłamią celowo. Jak dodamy nowe ruchy społeczne (np. kobiet, mniejszości seksualnych) i ich poglądy, to kłamstwo wydaje się nas zalewać jak tsunami!. To ostatni dzwonek by stanąć do heroicznej wojny.
Czyż ojcem kłamstwa nie jest szatan? Czyż walka z nim nie jest pierwszym celem katolików?
Proces sekularyzacji, indywidualizacji, subiektywizacji i relatywizacji w naszym kregu kulturowym jest realnym zagrożeniem dla religii. Problem w tym, że polscy katolicy zamiast jednoczyć siły, celebrują gorszące podziały, wykrwawiając się w bratobójczych konfliktach o podłożu... politycznym. A Kościół? Przestał być siłą jednoczącą, autorytetem w kwestii pokoju. Szczyciliśmy się tym, że Jan Paweł II nie miał dywizji, a stał się liderem ruchu na rzecz obalenia totalitarnego reżimu. Ekscytuje nas myśl, że w 2013 r. ma być ogłoszony świętym. Tylko, że Jan Paweł II, nasza Narodowa Duma, uczył:
Kapłan, który naśladuje Chrystusa, jest bezpośrednio zaangażowany w szerzenie królestwa Bożego. Podobnie jak Jezus, powinien zrezygnować z włączania się w aktywne uprawianie polityki - zwłaszcza wtedy, gdy wyraża ona interesy jednej grupy, co jest niemal nieuchronne - by pozostać człowiekiem wszystkich w duchu braterstwa oraz - o ile jest to akceptowane - człowiekiem ojcostwa duchowego.
Dalej czytamy o ustaleniach Synodu Biskupów w 1971 r. dotyczących stosunku kapłana do życia politycznego:
Z pewnością zachowuje on prawo do osobistych poglądów politycznych oraz do korzystania zgodnie z sumieniem z prawa głosu. Jak mówi Synod: "w okolicznościach, w których uprawnione są różne opcje polityczne lub społeczne, prezbiterzy podobnie jak wszyscy obywatele - mają prawo do własnych wyborów. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że opcje polityczne jako takie mają ograniczony zakres i nie interpretują nigdy Ewangelii w formie całkowicie adekwatnej i trwałej, prezbiter jako świadek przyszłej rzeczywistości powinien zachować pewien dystans wobec jakiejkolwiek funkcji czy pasji politycznej". W szczególności powinien pamiętać o tym, że partii politycznej nie można nigdy utożsamiać z prawdą Ewangelii, dlatego też żadna partia, w odróżnieniu od Ewangelii, nie może stać się nigdy przedmiotem absolutnego wyboru. [...].
Prawo prezbitera do ujawniania własnych wyborów ograniczają wymogi jego posługi kapłąńskiej. Również i to ograniczenie może stać się wymiarem ubóstwa, do praktykowania którego jest wezwany na wzór Chrystusa. Czasem bowiem musi bowiem powstrzymać się od korzystania ze swego prawa, by móc być skutecznym znakiem jedności i głosić Ewangelię w całej jej pełni (Jan Paweł II, "Konferencja o Kościele", nr 67, 28 lipca 1993 r.).
Ksiądz ma zadanie - formować świeckich. Polityka to ich domena.
Warto przypomnieć ten dokument w kontekście prac prof. Jose Casanovy, autora m.in. książki "Religie publiczne w nowoczesnym świecie". Twierdzi, że religii źle służy bliski związek instytucji Kościoła z państwem. Sojusz tronu i ołtarza fatalnie się kończy dla tego, co boskie... Kościół w Polsce był przez wieki w opozycji do państwa. Nie miał takich pokus. To się zmienia. Prywatyzacja religii nie jest nieuchronna - lecz utrzyma się ona w sferze publicznej wtedy, gdy Kościół sam odrzuci przywileje; przeorientuje się z państwa na społeczeństwo. Może m.in. o to chodziło papieżowi, gdy pisał o samoograniczeniu księży w polityce?
Jest jeszcze inna ważna kwestia. Jednoznaczny wybór prawdy nie może oznaczać zwrotu w stronę radykalnego fundamentalizmu i agresywnej obrony. Papież Polak "ubolewał nad słabością licznych synów Kościoła", którzy bronili prawdy przy pomocy niechrześcijańskich środków:
Bolesnym zjawiskiem, nad którym synowie Kościoła muszą się pochylić z sercem pełnym skruchy, jest przyzwolenie - okazywane zwłaszcza w niektórych stuleciach - na stosowanie w obronie prawdy metod nacechowanych nietolerancją, a nawet przemocą. Jest to fragment Listu Apostolskiego "Tertio Millennio Adveniente" (1994), który powstał w związku z przygotowaniem do jubileuszu 2000 roku. "Podsycanie namiętności" doprowadziło wielu katolików do zachowań, za które Kościół musiał się wstydzić. Bo "Prawda nie inaczej się narzuca, jak tylko siłą samej prawdy, która wnika umysły jednocześnie łagodnie i silnie" (TMA , 35). Chrystus był wcieleniem siły, łagodności. Nie używał słów jak broni.
Prawda obiektywna, sposoby jej poznania były też przedmiotem papieskich rozważań w encyklikach: "Fides et Ratio" i "Veritatis Splendor". Każdy z nas potrzebuje prawdy. Ma obowiązek jej szukania i trwania przy niej, gdy ją odnajdzie (VS, 34). Jeśli człowiek wierzący to ten, który poznał prawdę o Bogu i w pokorze widzi siebie w jej świetle, kluczowe jest pytanie, jak prawdę przekazać innym? Według Jana Pawła II niezbędne jest zaufanie. Prawdę poznaje się bowiem poprzez zawierzenie wiedzy innych (FR, 32). Ich świadectwu - przekazanemu z miłością.
Czy ja jako katolik/katoliczka budzę zaufanie innych? Czy jestem wiarygodny (-a) jako świadek szalonej miłości Boga do grzesznego stworzenia? Czy można mi ufać, że ta prawda wyzwala, a nie dzieli, rujnuje?
Motto na 2013: Bóg jest Prawdą - ale to nie znaczy, że prawda jest Bogiem.
Skomentuj artykuł