Kościół to nie tylko "czarni"

Antychrześcijańska nagonka przybiera w Polsce na sile - alarmuje Tomasz P. Terlikowski w dzisiejszej "Rzeczpospolitej" w tekście "Antykościelny blitzkrieg". Trudno nie zgodzić się, że coś takiego ma miejsce. Ale przytakiwanie to za mało.

Redaktor naczelny "Frondy" jak zwykle celuje w tropieniu zewnętrznych wrogów i zagrożeń, nie proponując niczego więcej. Jego zdaniem, frontalny atak ze strony "wielu sił" dąży do podważenia wiarygodności instytucji Kościoła - wygodnego kozła ofiarnego, z którym można zrobić, co się komu podoba. Wiele w tym racji. Terlikowski dopuszcza się jednak przy tym dwóch uproszczeń.

Po pierwsze, nie różnicuje przyczyn krytyki Kościoła, podając głównie przykłady sfrustrowanej Magdaleny Środy czy Kazimierza Kutza, którzy rzeczywiście często rozsiewają absurdalne i infantylne zarzuty pod adresem Kościoła.

DEON.PL POLECA

Po drugie, Kościół postrzega głównie jako instytucję i tym samym powiela schematy, które sam piętnuje u osób widzących w Kościele jedynie strukturę społeczną.

Paradoksalnie, dziennikarz "Frondy" wyraża gorzką prawdę - Kościół w Polsce ciągle kojarzony jest niemal wyłącznie z duchowieństwem, strukturami i finansami. Ale - i w tym punkcie różnię się od Terlikowskiego, nie tylko przez media, które na okrągło trąbią o zwrocie majątku, którego domaga się "Kościół", o opłacaniu składek emerytalnych dla księży, czyli "Kościoła". Podobny model Kościoła promuje się także w kazaniach duchownych i w tekstach publicystów katolickich. Prawie w ogóle nie mówi się o tym, że Kościół składa się z milionów wiernych i że spora grupa polskich katolików czuje się, niestety, słabo związana z Kościołem - jako wspólnotą, a nie tylko instytucją. I to jest kluczowy problem, któremu należałoby się obecnie w Polsce bliżej przyjrzeć i zająć na poważnie.

Myślę, że o wiele trudniej byłoby atakować Kościół, gdyby wierni bardziej się z nim utożsamiali, a księża wyraźniej do takiej identyfikacji zachęcali, nie tylko w manifestacjach, ale też we włączeniu się w szeroką misję Kościoła. Wtedy oponenci musieliby ważyć słowa, chociażby z tego powodu, iż obawialiby się spadku politycznego poparcia. Tymczasem, jak na ironię, często bywa tak, że to sami ochrzczeni występują z krytyką przeciw Kościołowi, który rozumieją jako hierarchię, bo żyją "obok" tegoż Kościoła. Skąd się to bierze?

Postrzeganie Kościoła jako instytucji to w dużej mierze pokłosie klerykalizmu, zarówno po stronie duchownych jak i świeckich. Kościół sklerykalizowany dąży do utrzymania swoich pozycji, przywilejów i - jak by nie patrzeć - wygodnych dla obu stron podziałów "klasowych". Nie mam wątpliwości, że tak ubogie postrzeganie Kościoła to również spuścizna nauki przekazywanej podczas kazań, katechez i w licznych publikacjach przez dziesiątki lat, a może i wieków przez samych duchownych.

O notorycznym oddzielaniu hierarchii od wiernych pisał już Stefan Swieżawski w liście do Jana Pawła II (16.09.1989): "W Polsce zapomina się, że lud Boży to wszyscy wierni - nie tylko "świeccy", ponad którymi stoi władcze duchowieństwo. Zbyt często używa się przeciwstawienia: "duchowieństwo - lud Boży", tak jak gdyby kler stał poza ludem Bożym (jako element władczy i kierowniczy).

W odpowiedzi Papież nie ekskomunikował prof. Swieżawskiego, ale podziękował mu za te krytyczne uwagi, które jednakowoż nie wypływały z chęci planowego zniszczenia Kościoła.

Podtrzymywanie takiej jednostronnej wizji Kościoła prowadzi do tego, że księża sami wiążą sobie pętlę na szyi. Bo najpierw tworzą sztuczny podział, a potem płaczą, że ochrzczeni nie szczędzą im słów krytyki. Jeśli Kościół to hierarchia, nic dziwnego, że krytyczna uwaga "wrogów", jak i samych katolików, kiedy myślą o Kościele, koncentruje się na duchownych.

Zlokalizowanie wroga Kościoła, zwłaszcza że on często wcale się nie maskuje, to żadna sztuka. Ale co wobec tego robić? Czy chować się w okopach i zbierać amunicję?

Sądzę, że obecny kształt polskiego antyklerykalizmu bierze się po części z powolnego pękania klerykalizmu, który w nowej sytuacji społeczno-kulturowej już się "nie odnajduje". To zderzenie jest wezwaniem nie tylko do apologii Kościoła, ale przede wszystkim do pracy u podstaw.

Być może na dobry początek warto zadać kilka przykładowych pytań:

Dlaczego, pomimo wydawanych dokumentów i licznych zachęt, tylko w niektórych diecezjach (najprężniej chyba w diecezji opolskiej) rozwijają się rady duszpasterskie?

Dlaczego tylko w kilku diecezjach powołano dotychczas nadzwyczajnych szafarzy Eucharystii., chociaż Konferencja Episkopatu Polski już dawno się na to zgodziła? Owszem, wciąż mamy dużo księży. Ale przecież ci szafarze mogą rozdzielać Eucharystię nie tylko podczas mszy świętej, ale także poza nią. Na przykład, w mojej rodzinnej parafii świeccy szafarze od lat udają się z Komunią św. do chorych i starszych w niedzielę, czego ks. proboszcz, nawet gdyby bardzo chciał, nie byłby w stanie sam zrobić. Poza tym, szafarze czują się bardziej odpowiedzialni za Kościół. A pośród wiernych nie tylko ksiądz kojarzony jest z Panem Jezusem.

Dlaczego bez ustanku powtarza się na kazaniach i w katechezach, że głównym zadaniem katolików jest "chodzenie do kościoła", a więc pojawianie się tam jak w urzędzie, by coś załatwić, a potem wrócić do swoich zajęć?

Dlaczego, chociaż próżno w Nowym Testamencie szukać wzmianek na ten temat, więcej się mówi u nas o budowaniu kościołów z cegły i betonu, niż o wspólnocie z "żywych kamieni", której spoiwem jest osobiste świadectwo wiary i czynnej miłości? To o takim Kościele - jako żywym organizmie, budowli wznoszonej z ludzi piszą przecież apostołowie. A my ciągle myślimy o Kościele w kategoriach starotestamentalnych - ośrodkiem życia chrześcijańskiego jest głównie świątynia.

Jeśli więc chcemy twórczo odpowiedzieć na "antykościelny blitzkrieg", zacznijmy od zmiany we własnych szeregach, a nie na terytorium wroga, bo jego i tak wprost nie zmienimy. Biadolenie, jak to nas źle traktują, tylko powiększa bierność katolików. I podcina skrzydła.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kościół to nie tylko "czarni"
Komentarze (58)
K
ksiądz
14 marca 2012, 22:32
Alicjo, Twój wpis potwierdza raczej, że ks. Piórkowski ma rację. To właśnie świeccy są często bardzo klerykalni i nie chcą, aby bardziej się angażować w życie parafiii i liturgię. U nas ciężko doprosić się ludzi, żeby przynieśil dary, przeczytali coś, choć tu i ówdzie już się to zaczyna. Klerykalizm jest wygodny także dla świeckich. Nie chcą sobie zaburzać obrazu i przyzwyczajeń, które dotąd mieli. Bo i po co? 
PZ
polak zza granicy
14 marca 2012, 22:29
Do Alicji, przecież nie chodzi o skrajności. W Austriii tak jest, a w Stanach zupełnie przeciwnie. I świeccy są tam bardzo zaangażowani w życie parafii. I wcale nie chcą wyręczać księdza i za niego mszę odprawiać. Więc nie można tak uogólniać. Nigdy nie spotkałem tak oddanych szafarzy jak w Stanach.
A
Alicja
14 marca 2012, 22:21
W Austrii slychac juz glosy i to wsrod ksiezy, zeby msze wierni sprawowali sami bez kaplana w prawie tak i tak pustych kosciolach.  Rady parafialne, bez pozwolenia ktorych, ksiadz nie ma nic do gadania to eksperci w kazdej sprawie, nie wylaczajac wiary i Ewangeli. Wierni interpretujac Ewangelie  naginaja ja do siebie, a nie siebie do Ewangeli bo Bog jest miloscia i wszystko rozumie a tradycja, ta tylko przeszkadza. Szafarzy tu pod dostatkiem a ksieza stali sie " urzedasami" ciagle sie gdzies spiesza, msze sa coraz krotsze. Ze swieca szukac spokojnego rozmodlonego kaplana. Zamiast gromadzic owieczki, rozpraszaja je. Pytam, czy polscy Ksieza nie powinni wyciagac z tego wnioskow?
Ulka
14 marca 2012, 15:06
Może by tak Ojciec wyszedł zza tego biurka i pouczestniczył w róznorakich świetąch w różnych parafiach. Trochę bliżej ludzi i trochę dalej od gazet. A może by jakaś pustelnia bez prądu i samochodu...? Jedna propozycja przeczy drugiej. A swoją drogą, ja miałam styczność z wieloma parafiami, gdzie nie jest tak wspaniale. I nie siedzę za biurkiem.
S
szafarz
13 marca 2012, 09:23
Ale właśnie w wielu parafiach (patrz: diecezja opolska) szafarze mogą zanosić Komunię św. do chorych. Jeśli ksieża nie mają czasu, bo muszą być całą niedzielę w kościele, świeccy szafarze chętnie to zrobią.
13 marca 2012, 09:18
Nadzwyczajnych szafarzy nie ustanawia się po to by aktywizować wiernych, czy po to by wyróżniać zaslużonych. Ustanawia ich się wtedy gdy nie starcza księży do udzielania Komunii Sw. Jeśli u mnie wychodzi 5-6 księzy do udzielania komunii podaczas Mszy niedzielnej, to w mojej Parafii nie ma powodu by ustanawiać szafarzy.
Jadwiga Krywult
13 marca 2012, 07:29
Ann, mieszkasz za granicą, w innych realiach. Tam raczej nie ma wątpliwości, że Kościół to nie tylko księża, ilość szafarzy m.in. o tym świadczy. Twoje wypowiedź jest może dla Ciebie jasna w tamtych realiach, ale nie w tych.
Jadwiga Krywult
13 marca 2012, 07:29
Ann, mieszkasz za granicą, w innych realiach. Tam raczej nie ma wątpliwości, że Kościół to nie tylko księża, ilość szafarzy m.in. o tym świadczy. Twoje wypowiedź jest może dla Ciebie jasna w tamtych realiach, ale nie w tych.
A
ann
12 marca 2012, 14:49
Wiesz co Kinga, zawsze uważałam, że niesłusznie tak Tu na Ciebie naskakują, ale teraz to mnie zaskoczyłaś. Nie będę tłumaczyć bo mnie się wydaje moja wypowiedź zupełnie jasna. Rodzina chorego nie jest ani mniej, ani bardziej odpowiednia na tę funkcję. Obowiązują te same kryteria co do innych. Nie mam żadnych faworytów na te funkcje. Mieszkam za granicą, w innych realiach. "U siebie" mam wrażenie, że czasami za często angażuje się nadzwyczajnych szafarzy podczas Mszy, bo co do odwiedzin chorych, to nie mam orientacji jak ksiądz się wyrabia. Ale to inny temat.
12 marca 2012, 12:06
Ależ, oczywiście, osoby opiekujące się chorymi krewnymi z definicji nie mogą być wzorem dla innych i nie dają dobrego świadectwa :> Trzeba je odstawić na koniec kolejki, bo tak sobie Ann życzy. Bycie szafarzem to służba, a wg Ann - zaszczyt i nagroda. Nic dziwnego, że księdza na ołtarzu posadzicie. Uwielbiam takich bufonów, którzy z troską pochylają się i tłumaczą, że szafarzem nie zostaje się z automatu. Najśmieszniejsze jest to, że kandydaci wcale nie pchali się drzwiami i oknami, a Ann martwi się, że dla jej faworytów miejsc braknie. No i szczerze napisałas jaka jestes Kingo. Najlepiej kogoś zwyzywac. Bufoni... faworyci ann... Bycie szafarzem to słuzba i dlatego osoby, które już sa obciązone slużba - opieką nad niepełnosprawnym - nie powinny zostawać, dla wygody innych, szafarzami. Oczywiście wśród nich można szukac szafarzy, gdyz tacy opiekunowie widzą na co dzień pragnienie Chrystusa u swoich podopieczych i to może ich sklaniac do zostania szafarzem. Ale Kościół miał zasadę: obowiązki dzielić pomiędzy jak najwięcej osób... Bycie szafarzem to zaszczyt, wyraz zaufania i włączenia w posługe Kościoł.
Jadwiga Krywult
12 marca 2012, 11:46
Ależ, oczywiście, osoby opiekujące się chorymi krewnymi z definicji nie mogą być wzorem dla innych i nie dają dobrego świadectwa :> Trzeba je odstawić na koniec kolejki, bo tak sobie Ann życzy. Bycie szafarzem to służba, a wg Ann - zaszczyt i nagroda. Nic dziwnego, że księdza na ołtarzu posadzicie. Uwielbiam takich bufonów, którzy z troską pochylają się i tłumaczą, że szafarzem nie zostaje się z automatu. Najśmieszniejsze jest to, że kandydaci wcale nie pchali się drzwiami i oknami, a Ann martwi się, że dla jej faworytów miejsc braknie.
12 marca 2012, 11:36
Anonimie, dalsza część komentarza Ann potwierdza to, co napisałam. "na pewno są w parafii osoby, które swoją postawą mogą być wzorem dla innych, dają dobre świadectwo, wiec może trzeba by od nich zacząć" Jasne, pewnie to te, które należą do wszystkich pobożnych organizacji i mają wysokie mniemanie o sobie. No własnie :-) wycięłaś część wypowiedzi a następnie postawiłas pytanie, na które ta wycięta częśc odpowiadała... Jeśli hcesz to proponuję skierować pismo do episkopatu by inaczej napisali wytyczne jakimi ma kierować się Probosz proponując komuś bycie szafarze, w szczegoności należy nie zwracac się do osób: "które swoją postawą mogą być wzorem dla innych, dają dobre świadectwo" gdyz osoby takie mają wysokie mniemanie o sobie a co gorsza moga należeć do koła RM lub lubic Twojego Proboszcza ;-)
Jadwiga Krywult
12 marca 2012, 11:26
Anonimie, dalsza część komentarza Ann potwierdza to, co napisałam. "na pewno są w parafii osoby, które swoją postawą mogą być wzorem dla innych, dają dobre świadectwo, wiec może trzeba by od nich zacząć" Jasne, pewnie to te, które należą do wszystkich pobożnych organizacji i mają wysokie mniemanie o sobie.
12 marca 2012, 10:45
Kinga, co do tych nadzwyczajnych szafarzy, to powinny to być osoby szczególne. Są wobec nich okreslone wymogi. Zaproponowanie tej funkcji osobom, które mają w domach chorych jest zaskakujące. To jest oczywiste, że szafarze muszą spełniać określone wymogi. Piszesz tak, jakby wymogów tych nie mogły spełniać osoby, które mają w domach chorych. To je dyskwalifikuje ? Jak nie ma sporu warto go wywołać. Co Kingo? Wywalimy pół odpowiedzi i ~ann i dodamy złośliwy komoentarz...
Jadwiga Krywult
12 marca 2012, 10:16
Kinga, co do tych nadzwyczajnych szafarzy, to powinny to być osoby szczególne. Są wobec nich okreslone wymogi. Zaproponowanie tej funkcji osobom, które mają w domach chorych jest zaskakujące. To jest oczywiste, że szafarze muszą spełniać określone wymogi. Piszesz tak, jakby wymogów tych nie mogły spełniać osoby, które mają w domach chorych. To je dyskwalifikuje ?
A
ann
12 marca 2012, 09:24
Kinga, co do tych nadzwyczajnych szafarzy, to powinny to być osoby szczególne. Są wobec nich okreslone wymogi. Zaproponowanie tej funkcji osobom, które mają w domach chorych jest zaskakujące. Ale być może jest to tylko wstępna selekcja. Tyle, że na pewno są w parafii osoby, które swoją postawą mogą być wzorem dla innych, dają dobre świadectwo, wiec może trzeba by od nich zacząć. Przecież nie chodzi tylko o to, aby rodzina sama obsłużyła swojego chorego.
A
ann
12 marca 2012, 09:20
O. Kowalczyk:"Sprawe widze troche inaczej. Oczywiscie jest prawda, ze poprawe sytuacji trzeba zaczynac od siebie. Misja Kosciola moze byc podejmowana i realizowana lepiej, madrzej, piekniej... Tym niemniej z nieprzyjacielem, skoro on istnieje, tez trzeba sie nam konfrontowac". Tak, tyle, że proporcje tego tropienia wroga a z drugiej strony zauważania własnych błędów i problemów są niestety niekorzystne. Ze szkodą dla autorefleksji oczywiście. Nie wiem, czy faktycznie jest to szczere przekonanie, że jest tylu wrogów, a my tacy dobrzy dla innych, czy jest to po prostu wygodne, łatwiejsze pokazywać palcem na innych. No i jeszcze niektórym emocjonalnie odpowiada taka sytuacja biednego dyskryminowanego.
12 marca 2012, 09:12
Teoria jest słuszna, ale może ks. Kowalczyk poda przykład, na kogo miałby możliwość głosować katolik wyborca PO. Gdyby katolików głosujących na PO zainteresowało nauczanie Kościoła, mogliby np. głosowac na tych posłów PO którzy wbrew poleceniu Tuska zagłosowali w sprawach aborcji...
Jadwiga Krywult
12 marca 2012, 08:41
Jak w ogóle byłaby możliwa wspólnota z osobami tak agresywnymi jak Az ? Przeciez to jest poziom liceum i tekstow typu "ksieza tylko o pieniadzach mysla" Przepraszam bardzo, tez jestem odbiorca kazan i jakos nie slyszalem zeby kwestia byla podnoszona szczegolnie czesto i ze szczegolnem podkreslaniem jej roli. Mój proboszcz każde kazanie zaczyna nabożnie, a po kilku zdaniach płynnie przechodzi do pieniędzy i naprawdę podziwiam tę umiejętność płynnego przejścia :)) Inna sprawa, że zaproponował, aby mężczyźni mający w rodzinie lub sąsiedztwie obłożnie chorych zgłosili się na szafarzy i mogliby zanosić Komunię. Chętnych chyba za bardzo nie było.  Ciekawe dlaczego: z przekonania, że tylko ksiądz jest godzien czy z lenistwa ?
Jadwiga Krywult
12 marca 2012, 08:16
w przestrzeni spoleczno-politycznej mamy pewne narzedzie, a mianowicie wybory. Jako katolicy mozemy odmawiac naszego glosu tym, ktorzy stosuja antyklerykalna retoryke i i probuja cos ugrac na kanalizowaniu zlych emocji przeciwko Kosciolowi. Teoria jest słuszna, ale może ks. Kowalczyk poda przykład, na kogo miałby możliwość głosować katolik wyborca PO. PiS i odpryski instrumentalnie traktują Kościół i proszę mnie nawet nie próbować przekonywać, że to nieprawda. Na Marku Jurku świetnie sprawdzają się słowa Jezusa, że synowie światłości marnie radzą sobie w realiach tego świata (a polityka jest z tego świata). Wcale niewykluczone, że gdyby Jurek był premierem, to osiągnąłby efekty przeciwne do tych, które chciałby osiągnąć. Tak więc alternatywy nie ma i Tusk doskonale o tym wie.
M
mariusz
12 marca 2012, 08:14
Do az, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i od status quo:) Czy przeczytałeś tekst Terlikowskiego? Tam właśnie często powtarza o Kościele jako instytucji, a nawet jeśli o całym Kościele, to faktem jest, że rady duszpasterskie nie działają, że klerykalizm kwitnie jeszcze w Polsce, że przyzwyczailiśmy się do przywilejów, że Kościół w Polsce ma jeszcze formę bizantyńską i że w wielu parafiach główna troska to kult, sakramenty i dbałość o kościół z kamienia. Jak nie wierzysz, to sobie pojeździj po Polsce, to zobaczysz.
A
az
12 marca 2012, 07:26
Autor dyletancko, zgodnie z maniera Gazety Wyborczej, miesza pare zupelnie niezaleznych od siebie tematow, po to zeby wyprowadzic z tego bagna, ktore stworzyl wnioski, ktorymi znany wrog Kosciola powszechnego - Wyborcza, bylaby zachwycona. Przede wszystkim: Terlikowski pisze ze atakowany jest Kosciol jak calosc, nie dzieli na hierarchie i wiernych. Terlikowski pisze o tym ze Kosciol jest atakowany. I to jest fakt, natomiast autor prubuje z pogarda dla kultury logicznej dyskusji wprowadzac jakis poboczny temat. Po co? Mozna odpowiedziec: a czemu nie? Przeciez tzw "demokracja w Kosciele" jest dobra na wszystko! I zawsze mozna sobie o niej wspomniec i niej prypomniec. Mowimy o liturgii? Bec! "Demokracja!" Mowimy o dogmatyce? Bec! "Demokracj!" (Szkoda tylko ze nie wspomina jakie owoce dla Kosciola przyniosla ta "demokracja" w krajach zachodniej europy) Druga uwaga odnosnie kulury logicznej autora: jak mozna pisac "bez ustanku powtarza się na kazaniach i w katechezach"?? Co to da Jasnej Anieli znaczy? W ktorych kazaniach? Gdzie? W ilu kazaniach?Autor ma na mysli jakis konkretny procent, ktory wyliczyl? Czy poszedl uslyszal i sie zblwersowal, bo uslyszal co nie chcial uslyszec, i rozciagnal to na caly Kosciol polski??? Przeciez to jest poziom liceum i tekstow typu "ksieza tylko o pieniadzach mysla" Przepraszam bardzo, tez jestem odbiorca kazan i jakos nie slyszalem zeby kwestia byla podnoszona szczegolnie czesto i ze szczegolnem podkreslaniem jej roli. Owszem, jak budujemy nowy kosciol, to co musimy poprosic o datki. Przepraszam, to chyba normalne, jak inaczej to zalatwic? Przeciez jest konkretne zadanie: "budujemy swiatynie, prosimy o wsparcie" W czym autor ma problem?
D
Drabiniasty
11 marca 2012, 23:26
Mam niecałe 30 lat i od dobrych 4 próbuję jakoś zbliżyć się do Kościoła, z którym moje drogi rozeszły się przed liceum. Może mylę się, ale chyba nie tędy droga. Spróbuj zbliżyć się do Boga. Bez pośrednictwa Kościoła? Tak samodzielnie? Ale przecież poza Kościołem nie ma zbawienia. Chyba mamy do czynienia z ekwiwokacją. Pisząc "Kościół" mam na myśli, tak po augustiańsku, wspólnotę wiernych w drodze do Boga, a nie Kościół zinstytucjonalizowany. Jeżeli Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko pozostałe też jest na swoim miejscu. Przez wiele lat żyłem nie wierząc, że Bóg ma wpływ na moje życie. To było wygodne dla mnie. Pewnego dnia nastąpiła zmiana w moim życiu. Wybaczyłem Bogu, że nie jestem najmądrzejszy, najprzystojniejszy, najbogatszy itd. ... Pojednałem się z NIM. I to pojednanie stało się moją drogą do Kościoła. Jako deista lubiłem teoretyzować i zagadywać wiele problemów ale była to droga donikąd. Teraz wolę być praktykiem. Jeszcze raz powtórzę: Jeżeli Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko pozostałe też jest na swoim miejscu.
Ulka
11 marca 2012, 23:24
Jacek wątpisz, że ojciec ma Boga na pierwszym miejscu? Zaręczam ci, że nie każdy, kto wtrąca co drugie zdanie słowo Bóg, Jezus Chrystus, Duch Święty, ma Boga w sercu. Więc zanim napiszesz coś takiego, idź za swoją radą i pomódl się do Ducha Świętego.
J
Jacek
11 marca 2012, 15:47
Troszkę smutno mi się zrobiło po przeczytaniu artykułu. Ani razu nie padło słowo Bóg, Jezus Chrystus, Duch Św a raz tylko słowo zbawienie. O czym ksiądz pisze - tak można pisać o wspólnotach partyjnych, zawodowych czy o wspólnotach zainteresowań. Narodzie katolicki - Bóg na pierwszym miejscu, chwała Jezusowi, błagania o dary do Ducha Świętego a później dyskutujmy o zbawieniu. 
D
dra
11 marca 2012, 15:12
... Wydaje mi się, że zinstytucjonalizowany Kościół powinien pełnić rolę usługową wobec Kościoła ogółu wiernych. Niestety, mam wrażenie, że w Polsce księża próbują wejść w rolę fałszywych namiestników Chrystusa. Z drugiej jednak strony, ludzie zinstytucjonalizowanemu Kościołowi na to pozwolili i sami traktują księży jak osoby niemal święte. Może brakuje pracy wychowawczej? Może lekcje religii powinny służyć, paradoksalnie, wyrobieniu w wiernych postawy krytycznej wobec zinstytucjonalizowanego Kościoła? Wierni nie mogą być psychicznie i intelektualnie zależni od księży, a taka sytuacja ma miejsce w Polsce i to jest smutne. Chyba ktoś się Świadków Jehowy za dużo nasłuchał. Frondy naczytał! Tam ślepa wierność księżom jest probierzem prawdziwej wiary!
D
dra
11 marca 2012, 15:10
Mam niecałe 30 lat i od dobrych 4 próbuję jakoś zbliżyć się do Kościoła, z którym moje drogi rozeszły się przed liceum. Może mylę się, ale chyba nie tędy droga. Spróbuj zbliżyć się do Boga. Bez pośrednictwa Kościoła? Tak samodzielnie? Ale przecież poza Kościołem nie ma zbawienia. Chyba mamy do czynienia z ekwiwokacją. Pisząc "Kościół" mam na myśli, tak po augustiańsku, wspólnotę wiernych w drodze do Boga, a nie Kościół zinstytucjonalizowany.
D
dra
11 marca 2012, 15:05
[...] Z drugiej jednak strony, ludzie zinstytucjonalizowanemu Kościołowi na to pozwolili i sami traktują księży jak osoby niemal święte. Może brakuje pracy wychowawczej? Może lekcje religii powinny służyć, paradoksalnie, wyrobieniu w wiernych postawy krytycznej wobec zinstytucjonalizowanego Kościoła? Wierni nie mogą być psychicznie i intelektualnie zależni od księży, a taka sytuacja ma miejsce w Polsce i to jest smutne. Na jakim ty świecie żyjesz. Chyba w małej podkarpackiej wiosce zamieszkanej przez same słuchaczki Radia Maryja. Jak już z niej wyjdziesz to przekonasz się że najczęstszą postawą Polaków wobec księży to nieustanne ich krytykowanie i obarczanie wszystkimi winami świata. Nigdy wcześniej tak nimi nie pomiatano. Przeczytaj sobie komentarze na onecie pod dowolnym artykułem na temat spraw kościoła. Dziki antyklerykalizm, mieszanie duchownych z błotem przy użyciu najgorszych słów. Przejżyj sobie co o duchownych piszą w główych opiniotwórczych gazetach: w Przekroju, Newsweeku, Gazecie wyborczej czy w Polityce: nieustanie stawiani są pod pręgierzem. I ty jeszcze proponujesz żeby dzieci uczyć krytyki Kościoła... Groteskowe. Mam na myśli krytykę płynącą z wewnątrz Kościoła, a nie medialne nagonki. A mądrze krytykować trzeba umieć. Prowadzenia sporu, czy krytyka to pewna umiejętność, którą mało kto posiada. Zazwyczaj kończy się na zwykłej pyskówce. Zaglądam na Frondę, która w takiej sytuacji proponuje zewrzeć szeregi, uciszyć niepokornych i jednym frontem dać odpór tym, którzy Kościół atakują. I to jest groteskowe!
11 marca 2012, 13:40
Nie bardzo rozumiem o co chodzi w "prostocie" wiary (kilka komentarzy niżej). Z tego co widzę wokół siebie to ludzie szukający prostej wiary chcą opierać się na uczuciach i niewiedzy. Nie chcą znać trudnych fragmetnów nauczania Jezusa, "ciężkich" stron Biblii, wystarczy im pobożność i modlitwa. Tylko, często nie rozumieją, że nie wszyscy chcą się zatrzymywać w pół drogi i szukają Jezusa dalej.
Dariusz Piórkowski SJ
11 marca 2012, 12:30
No to jak może być wiara bez rozumu i myślenia? To niemożliwe. Prostota wiary nie wyklucza przecież myślenia. Ciekawe, bo ja wcale nie odnoszę wrażenia, że w Internecie debatuje tak wiele kapłanów. Na 30 tys duchownych w Polsce, to raczej niewielu pojawia się w mediach i internecie. Kapłani w konfesjonałach też sa, pewnie zależy, gdzie. Jeśli o mnie chodzi to ja w miarę regularnie spowiadam, a tuż obok mnie, w bazylice spowiedź jest cały dzień. Owszem, nie wszędzie tak jest. Ale to chyba nie jest argument za tym, aby nie pisać tekstów na temat Kościoła.
AC
Anna Cepeniuk
11 marca 2012, 12:25
~martulka10 - ja akurat uważam odwrotnie - dobrze, że się o tym pisze i nie wiem jakich ludzi masz na myśli pisząc, że "....mają dość artykułów, artykulików......." Przecież nikt nikogo nie zmusza do czytania czegoś, co mu nie odpowiada. Zgadzm się z Ojcem Dariuszem, co do szacunku świeckich szafarzy w traktowaniu swojej posługi. Pozdrawiam wszystkich
Marta Staniszewska
11 marca 2012, 12:21
Intelektualizowanie wiary. Kiedyś nie trzeba było wielu słów, wiara w domach była żywa, było to środowisko narodzin wielu powołań.. Chodzi mi zwyczajnie o tę prostotę wiary (nie prostactwo!). Rozumiem też, że internet daje możliwości dotarcia do ludzi, bardzo cieszę się, że jest taki portal jak Deon.pl. Chętnie zaglądam tu po informacje codzienne, ale i rozważania. Jednak to jest wstęp. Zwłaszcza dla tych, którzy szukają. Tu może otrzymają światło. Ale kiedy zechcą iść do spowiedzi - a kapłanów wiele (mamy w Polsce to szczęście) tylko że więcej dziś czasu spędza na (niewątpliwie ważnych) debatach w internecie - kogo zastaną w konfesjonale? Kiedy czytam artykuły wielu księży, naprawdę cieszę się, że tak pięknie piszą, są oczytani, z mądrością życiową,ale gdyby tak jeszcze była możliwość porozmawiania z tymi księżmi w "rzeczywistości" o tych sprawach, które nurtują ludzkie serce do Boga dążące...
Dariusz Piórkowski SJ
11 marca 2012, 11:59
Jak Pani rozumie w tym kontekście "odbijanie piłeczki"? I skąd Pani wie, że to nikomu nie pomoże zbliżyć się do Kościoła? Przecież ja dokładnie o tym piszę, żebyśmy nie koncentrowali się tylko na tropieniu wrogów, ale odkryli bardziej, kim sami jesteśmy, co otrzymaliśmy, co znaczy być chrześcijaninem, żeby było więcej radości, a nie smutku na naszych twarzach. Proszę napisać o tych "wątpliwościach co do kierunku debaty". Co Panią niepokoi? Bo z tego wpisu trudno mi cokolwiek się domyślić.
Marta Staniszewska
11 marca 2012, 11:51
Proszę... Ojcze Dariuszu, czemu ma służyć to odbijanie sobie piłeczki? Mam wrażenie, że teraz debata katolicka sprowadza się do tego, kto rzuci bardziej ciętą ripostę..? To nie pomoże nikomu przybliżyć się do Kościoła, do Jezusa (bo nie każdy to utożsamia). Ludzie mają dość artukułów, artykulików, tylko treść treść... Chcą raczej dowiedzieć się, że jest Ktoś, kto JEST, komu na nich zależy, kto jest ZYWY i PRAWDZIWY i o kim świadczą ci, którzy o nim tyle piszą... Cieszę się, że ojcowie się angażują w debatę publiczną, ale mam wątpliwości co do kierunku tej debaty. Z poważaniem, Marta
Ulka
10 marca 2012, 23:28
 I ty jeszcze proponujesz żeby dzieci uczyć krytyki Kościoła... Konstruktywna krytyka to nie krytykanckie stawianie pod pręgierzem.
S
Słaba
10 marca 2012, 22:52
W sytuacji z ostatnich dni jest bardzo konkretny problem, w którym POWINNI się wypowiedzieć wierni świeccy. Chodzi o katechezę. Czy chcę, żeby moje dziecko uczyło się religii w szkole? Jeśli tak, to: - czy chcę by te lekcje były opłacane z budżetu państwa, czyli (także moich) podatków? - czy chcę by były opłacane bezpośrednio przez rodziców uczących się dzieci (którzy wtedy płacą i wymagają)? Jeśli nie, tzn. jeśli chcę by moje dziecko uczyło się religii przy kościele, to: - czy chcę żeby te lekcje prowadzili pracujący w parafii księża (siostry)? - czy chcę płacić za te lekcje np. zatrudnionym katechetom świeckim? Młodzież ucząca się religii też mogłaby powiedzieć, co uważa za lepsze. Czy jako wierni świeccy mamy dosyć dojrzalości, żeby tak rozmawiać między sobą, z hierarchią, z ludźmi z zewnątrz i z decydentami?
Dariusz Piórkowski SJ
10 marca 2012, 22:06
Do Podwawelskiego A mnie się ten pomysł z Szafarzami zupełnie nie podoba. Ten kierunek prowadzi do tego, że można będzie (Boże zachowaj) komunię Sw. pobierać np. z automatu po spowiedzi odbytej przez telefon, internet, czy jeszcze w jakiejś elektronicznej formie. A proszę mi powiedzieć, jaki Pan widzi związek rozdawania komunii świętej przez świeckiego szafarza i podawania jej przez automat. Bo wygląda na to, że świecki szafarz to dla Pana jakaś maszyna. To nie jest żaden Kościół otwarty, ale taki jaki był na początku. Pan chyba nie widział, z jak wielką pieczołowitością i szacunkiem ci świeccy mężczyźni traktują tę posługę.
D
Drabiniasty
10 marca 2012, 21:49
Mam niecałe 30 lat i od dobrych 4 próbuję jakoś zbliżyć się do Kościoła, z którym moje drogi rozeszły się przed liceum. Może mylę się, ale chyba nie tędy droga. Spróbuj zbliżyć się do Boga.
L
leszek
10 marca 2012, 21:38
Mam niecałe 30 lat i od dobrych 4 próbuję jakoś zbliżyć się do Kościoła, z którym moje drogi rozeszły się przed liceum. Pomijając różne osobiste obawy, lęki i niepewność związaną z przełamaniem się i w, w pewnym sensie, nawróceniem się, od Kościoła odrzucają mnie właśnie księża i jego prymitywna Klerykalizacja. W Kościele fascynuje mnie jego uniwersalizm, wyjście poza wszelkie partykularyzmy (Kol 3, 11) i mnogość form i tradycji duchowych, gdzie każdy może znaleźć dla siebie miejsce. Wydaje mi się, że zinstytucjonalizowany Kościół powinien pełnić rolę usługową wobec Kościoła ogółu wiernych. Niestety, mam wrażenie, że w Polsce księża próbują wejść w rolę fałszywych namiestników Chrystusa. Z drugiej jednak strony, ludzie zinstytucjonalizowanemu Kościołowi na to pozwolili i sami traktują księży jak osoby niemal święte. Może brakuje pracy wychowawczej? Może lekcje religii powinny służyć, paradoksalnie, wyrobieniu w wiernych postawy krytycznej wobec zinstytucjonalizowanego Kościoła? Wierni nie mogą być psychicznie i intelektualnie zależni od księży, a taka sytuacja ma miejsce w Polsce i to jest smutne. Chyba ktoś się Świadków Jehowy za dużo nasłuchał.
10 marca 2012, 21:30
A mnie się ten pomysł z Szafarzami zupełnie nie podoba. Ten kierunek prowadzi do tego, że można będzie (Boże zachowaj) komunię Sw. pobierać np. z automatu po spowiedzi odbytej przez telefon, internet, czy jeszcze w jakiejś elektronicznej formie. Ojcze Dariuszu ! Kościół tzw. otwarty jakiemu Ojciec, tak mi się widzi, sprzyja musi zważać by Mu przeciąg, z tej otwartości, Ducha Świętego nie wywiał. Ja tam wolę Kościół Piotra Skargi. Szczęść Boże! Ktoś bardziej radykalny mógłby powiedzieć że Kościól powinien być taki jak w katakumbach i nie wolno nic zmieniać bo to może mu zaszkodzić
Ł
Łukasz
10 marca 2012, 21:01
Mam niecałe 30 lat i od dobrych 4 próbuję jakoś zbliżyć się do Kościoła, z którym moje drogi rozeszły się przed liceum. Pomijając różne osobiste obawy, lęki i niepewność związaną z przełamaniem się i w, w pewnym sensie, nawróceniem się, od Kościoła odrzucają mnie właśnie księża i jego prymitywna Klerykalizacja. W Kościele fascynuje mnie jego uniwersalizm, wyjście poza wszelkie partykularyzmy (Kol 3, 11) i mnogość form i tradycji duchowych, gdzie każdy może znaleźć dla siebie miejsce. Wydaje mi się, że zinstytucjonalizowany Kościół powinien pełnić rolę usługową wobec Kościoła ogółu wiernych. Niestety, mam wrażenie, że w Polsce księża próbują wejść w rolę fałszywych namiestników Chrystusa. Z drugiej jednak strony, ludzie zinstytucjonalizowanemu Kościołowi na to pozwolili i sami traktują księży jak osoby niemal święte. Może brakuje pracy wychowawczej? Może lekcje religii powinny służyć, paradoksalnie, wyrobieniu w wiernych postawy krytycznej wobec zinstytucjonalizowanego Kościoła? Wierni nie mogą być psychicznie i intelektualnie zależni od księży, a taka sytuacja ma miejsce w Polsce i to jest smutne. Na jakim ty świecie żyjesz. Chyba w małej podkarpackiej wiosce zamieszkanej przez same słuchaczki Radia Maryja. Jak już z niej wyjdziesz to przekonasz się że najczęstszą postawą Polaków wobec księży to nieustanne ich krytykowanie i obarczanie wszystkimi winami świata. Nigdy wcześniej tak nimi nie pomiatano. Przeczytaj sobie komentarze na onecie pod dowolnym artykułem na temat spraw kościoła. Dziki antyklerykalizm, mieszanie duchownych z błotem przy użyciu najgorszych słów. Przejżyj sobie co o duchownych piszą w główych opiniotwórczych gazetach: w Przekroju, Newsweeku, Gazecie wyborczej czy w Polityce: nieustanie stawiani są pod pręgierzem. I ty jeszcze proponujesz żeby dzieci uczyć krytyki Kościoła... Groteskowe.
Józef Więcek
10 marca 2012, 20:57
A mnie się ten pomysł z Szafarzami zupełnie nie podoba. Ten kierunek prowadzi do tego, że można będzie (Boże zachowaj) komunię Sw. pobierać np. z automatu po spowiedzi odbytej przez telefon, internet, czy jeszcze w jakiejś elektronicznej formie. Ojcze Dariuszu ! Kościół tzw.  otwarty jakiemu Ojciec, tak mi się widzi, sprzyja musi zważać by Mu przeciąg, z tej otwartości, Ducha Świętego nie wywiał. Ja tam wolę Kościół Piotra Skargi. Szczęść Boże!  
10 marca 2012, 20:28
Moim zdaniem diagnoza, dobrze  opisana. Dzięki ojcze Dariuszu i Szczęść Boże nie można tylko narzekać i wszędzie szukać wrogów , a już najgorzej gdy szuka się ich wśród przyjaciół ale to nieuchronne jeżeli ulega się syndromowi oblężonej twierdzy.
D
dra
10 marca 2012, 20:27
Mam niecałe 30 lat i od dobrych 4 próbuję jakoś zbliżyć się do Kościoła, z którym moje drogi rozeszły się przed liceum. Pomijając różne osobiste obawy, lęki i niepewność związaną z przełamaniem się i w, w pewnym sensie, nawróceniem się, od Kościoła odrzucają mnie właśnie księża i jego prymitywna Klerykalizacja. W Kościele fascynuje mnie jego uniwersalizm, wyjście poza wszelkie partykularyzmy (Kol 3, 11) i mnogość form i tradycji duchowych, gdzie każdy może znaleźć dla siebie miejsce. Wydaje mi się, że zinstytucjonalizowany Kościół powinien pełnić rolę usługową wobec Kościoła ogółu wiernych. Niestety, mam wrażenie, że w Polsce księża próbują wejść w rolę fałszywych namiestników Chrystusa. Z drugiej jednak strony, ludzie zinstytucjonalizowanemu Kościołowi na to pozwolili i sami traktują księży jak osoby niemal święte. Może brakuje pracy wychowawczej? Może lekcje religii powinny służyć, paradoksalnie,  wyrobieniu w wiernych postawy krytycznej wobec zinstytucjonalizowanego Kościoła? Wierni nie mogą być psychicznie i intelektualnie zależni od księży, a taka sytuacja ma miejsce w Polsce i to jest smutne.
Ł
Łukasz
10 marca 2012, 20:20
W tej chwili na BBC3 nadają Don Giovanniego na żywo. Można słuchać przez internet - trzeba wyklepać w googla BBC3 i kliknąć "Listen" w prawy górny róg. Tam jest scena, która mi się bardzo podoba (śpiewają La ci darem la mano). Don Giovanni chce uwieść wieśniaczkę Zerlinę obiecując jej małżeństwo, zaś gdy ta wyraża obawy, że szlachetni panowie to czasami lubią składać i łamać takie obietnice, ten odpowiada z oburzeniem, że to podłe plotki rozsiewane przez niegodziwców. Wraz ze szlachetnym urodzeniem idą szlachetne maniery i szlachetne uczynki. Obawiam się, że podobnie reaguję niektórzy katoliccy publicyści i członkowie kleru. Kościół jest szlachetnie urodzony i wszystko co czyni jest piękne i szlachetne, wiec wszyscy którzy coś tam wytykają, to na pewni niegodziwcy, a gdy jest ich więcej niz jeden, to są na pewno w zmowie i jest to elemementem szerszej i zorganizowanej kampanii antykościelnej. W III Rzeszy też mógłby ktoś tak napisać: "niektórzy żydowscy publicyści i rabini uważają że są szlachetnie urodzeni i wszystko co czynią jest piękne i szlachetne, więc wszyscy którzy coś tam wytykają, to na pewno niegodziwcy itp". Nie chcę rzecz jasna porównywać sytuacji Żydów w Rzeszy do sytuacji katolików w Polsce (lata świetlne różnicy) - chcę tylko uświadomić ci Leszku, że coś takiego jak NIENAWIŚĆ w stosunku do katolików naprawdę w przyrodzie występuje.
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
10 marca 2012, 19:56
@Łukasz Problemem polskiego katolicyzmu nie jest zamknięcie i lęk przed obcym (to tyczy tylko starszych osób) tylko zobojętnienie, letniość, smutactwo, ewangelizacyjna bierność i traktowanie religii jako szacownej tradycji a nie jako realnej więzi z Bogiem. A pobłażliwe traktowanie antykatolickich ekscesów i udawanie że deszcz pada gdy na nas plują nic nie pomoże. Mamy prawo do szacunku i należy go egzekwować. Kutz czy Środa nigdy nie odważyliby się mówić o innych mniejszościach tak jak mówią o katolikach. Dlaczego? Bo istnieje przyzwolenie na podwójne standardy. A jak się na to nie godzę. Tez tak to widze. Jednak co do starszych i mlodszych, to powiedzialbym, ze mlodszych czesto duzo latwiej czyms/kims nastraszyc niz starszych. Tyle ze w przypadku mlodych to straszenie ma bardziej przebiegla forme. Chodzi mianowicie o strach przed byciem nie-trendy. To, ze tylu mlodych glosowalo na Palikota swiadczy o tym, ze latwo ich zmanipulowac i przestraszyc. 
L
leszek
10 marca 2012, 19:52
 ZERLINA I would not in my love be deceiv'd. I know how seldom you great lords With us simple country maidens court with loyal intention. DON GIOVANNI That's a vile slander, a malicious invention; With noble birth, noble manners Go always hand in hand; I'll shew you an example; This very instant I will make you my wife.
L
leszek
10 marca 2012, 19:49
 W tej chwili na BBC3 nadają Don Giovanniego na żywo. Można słuchać przez internet - trzeba wyklepać w googla BBC3 i kliknąć "Listen" w prawy górny róg. Tam jest scena, która mi się bardzo podoba (śpiewają La ci darem la mano).  Don Giovanni chce uwieść wieśniaczkę Zerlinę obiecując jej małżeństwo, zaś gdy ta wyraża obawy, że szlachetni panowie to czasami lubią składać i łamać takie obietnice, ten odpowiada z oburzeniem, że to podłe plotki rozsiewane przez niegodziwców. Wraz ze szlachetnym urodzeniem idą szlachetne maniery i szlachetne uczynki. Obawiam się, że podobnie reaguję niektórzy katoliccy publicyści i członkowie kleru. Kościół jest szlachetnie urodzony i wszystko co czyni jest piękne i szlachetne, wiec wszyscy którzy coś tam wytykają, to na pewni niegodziwcy, a gdy jest ich więcej niz jeden, to są na pewno w zmowie i jest to elemementem szerszej i zorganizowanej kampanii antykościelnej.
P
parafianin
10 marca 2012, 19:11
Do Drabiniastego, Antyklerykalizm ochrzczonych rodzi się na poziomie parafii. U mnie jest podobnie. Księża w parafii boją się, że stracą kontrolę nad parafią. Sam nawet słyszałem zdanie proboszcza, co mi tu będą świeccy doradzać. Na czym oni się znają? Więc jest trochę tej klerykalnej buty i to odstrasza ludzi. Sprawia, że traktują Kościół podobnie jak urząd, gdzie trzeba coś załatwić, bo sie przyszło z potrzebą. Po drugie, niektórzy sie tłumaczą, że u nas to sie tak nie da jak w innych krajach. Bo my jesteśmy inni, to znaczy wybrani. Powołujemy sie na historyczne doświadczenia, różne przeszkody, wymówki. A problem polega na tym, że klerykalizm ma sie jeszcze całkiem nieźle. Chociaż są wyjątki. To prawda.
D
Drabiniasty
10 marca 2012, 18:43
Zgadzam się z Autorem w wielu sprawach. Podział na duchownych i świeckich jest bardzo silny. Najsilniej daje się to odczuć na poziomie parafii, praktycznie nie istnieje na poziomie działania różnych ruchów (np. Ruch Światło- Życie ale także pielgrzymka do Częstochowy). Są więc zarówno duchowni jak i świeccy, którzy starają się o zmianę sposobu działania Kościoła. Według mnie najważniejsza jednak jest parafia, i tutaj jest najgorzej. Uważam, że żadna parafia nie jest żywa bez rady parafialnej. Nie musi to zaraz być tak jak w Parafii pw. Chrystusa Króla w Jarosławiu (proponuję zapoznać się <a href="http://www.chrystuskrol.com/">http://www.chrystuskrol.com/</a> ). Niemniej jednak jest to cel do jakiego powinniśmy wszyscy dążyć. A jakie są fakty? W diecezji warszawsko-praskiej opór proboszczów jest tak duży, że lekceważą sobie całkowicie zalecenia biskupa odnośnie powołania rad parfialnych. W swojej parafii nie czuję się współgospodarzem. Zupełnie inaczej czuję się w ruchu w którym przechodzę formację. Czuję się współodpowiedzialny za niego. Antyklerykalizm ochrzczonych rodzi się na poziomie parafii.
Dariusz Piórkowski SJ
10 marca 2012, 18:14
Do Łukasza, no to w tej sprawie się różnimy, bo Amerykanie są tego nauczeni niemal od kołyski. Od początku tego narodu była tam taka różnorodność. U nas nie. Dlatego gdyby nagle pojawiło się u nas tyle religii i narodowości co tam, my byśmy się tego wystraszyli. Rzeczywiście, wiele młodych ludzi już inaczej podchodzi do sprawy, ale wciąż tendencje integrystyczne są silne. Tak, właśnie o to chodzi, że za dużo u nas bierności, bo takiej a nie  innej formy katolicyzmu jesteśmy ciągle uczeni. Przed Pierwszą Komunią św. wystarczy wykuć regułki, chociaż wiele dzieci niewiele z tego pojmuje. W domach nie ma kontynuacji wychowania (oczywiście nie we wszystkich). No i często mam wrażenie, że ograniczamy sie do proponowania pewnego minimalizmu. Sam słyszałem, jak niejeden ksiądz radził żonie lub matce, żeby zajmowała się dziećmi i garami, a nie jakąś społeczną działalnością, rozwijaniem duchowym, działaniem w obrębie Kościoła (poza uczestnictwem we mszy św.)
AC
Anna Cepeniuk
10 marca 2012, 18:13
Zgadzam się z autorem tekstu w całej rozciagłości............. A szczególnie z tym, że zmIanę należy rozpocząć w swoich szeregach...... Czas najwyższy...... Tym bardziej, że zmienaić można tylko siebie, a nie innych..... Warto więc zmierzyć się z prawdą o NAS SAMYCH i wreszcie podnieść "dywany" pod które zamiata się każdą niewygodną sprawę, tylko po to by się z nią nie zmierzyć. A potem winić "wrogów"....... No cóż - stare systemy niestety już się nie sprawdzają, czas na nowe..... nie tylko w ewangelizacji. Pozdrawiam wszystkich
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
10 marca 2012, 17:55
@Dariusz Piórkowski SJ I zgadzam się, że musimy się bronić, ale rozsądnie. Mnie się jednak wydaje, że takie ciągłe narzekanie, że nas atakują, że niszczy się chrześcijaństwo jest często przejawem tego, że sami jesteśmy niepewni siłą, jaką czerpiemy z Chrystusa. Niewatpliwie istnieje takie koscielne narzekanie , z ktorego nic nie wynika. Ale uwazam, ze glowny problem polskich (i nie tylko polskich) katolikow, to wcale nie narzekanie, ale wycofanie, biernosc, brak aktywnej obrony okreslonych wartosci w przestrzeni publicznej. Przypominaja mi sie slowa JPII z ksiazki "Pamiec i tozsamosc": "Istnieja dzisiaj partie, ktore choc maja charakter demokratyczny, wykazuja narastajaca sklonnosc do interpretacji zasady rozdzialu Kosciola od panstwa zgodnie z rozumieniem, jakie stosowaly rzady komunistyczne. Oczywiscie, dzis spoleczenstwo dysponuje odpowiednimi srodkami samoobrony. Musi tylko chciec je stosowac. Wlasnie w tej dziedzinie budzi obawy pewna biernosc, jaka mozna dostrzec w zachowaniu wierzacych obywateli. Odnosi sie wrazenie, ze niegdys bylo bardziej zywe ich przekonanie o prawach w dziedzinie religii, a co za tym idzie, wieksza gotowosc do ich obrony z zastosowaniem istniejacych srodkow demokratycznych. Dzisiaj to wszystko wydaje sie w jakis sposob oslabione...". Sadze, ze dzis ta biernosc jest jeszcze wieksza niz wtedy, gdy JPII pisal te slowa. Osobiscie wole juz kogos, kto dostrzega problem atakow na Kosciol i sie tym oburza, niz tego, kto w ogole problemu nie widzi.
Ł
Łukasz
10 marca 2012, 17:54
Mnie się wydaje, że u nas wzrost religijnego pluralizmu zwiększyłby tendencję "oblężonej twierdzy". Dobrze, że nie mamy u nas Stanów, bo byśmy sobie z tym nie poradzili. Nie chodzi mi o taką tożsamość katolików, którzy będą się zamykać w sobie, co sie też dzieje w niektórych katolickich kręgach z lęku przed innymi. Nie sądzę. Przyglądam się od pewnego czasu amerykańskiemu katolicyzmowi i w ogóle nie widzę tam "oblężonej twierdzy" - wprost przeciwnie - nieustanne debaty, dyskusje, apologetyka na wysokim poziomie, aktywność w ewangelizacji itd. Konkurencja zawsze wzmacnia (Alit aemulatio ingenia). Problemem polskiego katolicyzmu nie jest zamknięcie i lęk przed obcym (to tyczy tylko starszych osób) tylko zobojętnienie, letniość, smutactwo, ewangelizacyjna bierność i traktowanie religii jako szacownej tradycji a nie jako realnej więzi z Bogiem. A pobłażliwe traktowanie antykatolickich ekscesów i udawanie że deszcz pada gdy na nas plują nic nie pomoże. Mamy prawo do szacunku i należy go egzekwować. Kutz czy Środa nigdy nie odważyliby się mówić o innych mniejszościach tak jak mówią o katolikach. Dlaczego? Bo istnieje przyzwolenie na podwójne standardy. A jak się na to nie godzę.
Dariusz Piórkowski SJ
10 marca 2012, 17:28
Ja bym nie obwiniał wyłącznie księży za to że świeccy katolicy nie mają wyostrzonego poczucia tożsamości. Taka sytuacja wynika przede wszystkim z faktu że Kościół katolicki nie ma w Polsce konkurencji - inne wspólnoty są w porównaniu z katolikami malutkimi mniejszościami Owszem, to nie jedyny powód. I nie twierdzę, że księża są wszystkiemu winni. To bardziej skomplikowane. Mnie się wydaje, że u nas wzrost religijnego pluralizmu zwiększyłby tendencję "oblężonej twierdzy". Dobrze, że nie mamy u nas Stanów, bo byśmy sobie z tym nie poradzili. Nie chodzi mi o taką tożsamość katolików, którzy będą się zamykać w sobie, co sie też dzieje w niektórych katolickich kręgach z lęku przed innymi. To nie jest wyjście. To zachowanie uczniów z Wieczernika po śmierci Chrystusa. Potem Chrystus wyprowadza ich i rozsyła na cały świat i mówi, żeby się nie lękali.
Dariusz Piórkowski SJ
10 marca 2012, 17:24
Do o. Dariusza, owszem, nieprzyjaciół zawsze będziemy mieć. To nieuniknione. I zgadzam się, że musimy się bronić, ale rozsądnie. Mnie się jednak wydaje, że takie ciągłe narzekanie, że nas atakują, że niszczy się chrześcijaństwo jest często przejawem tego, że sami jesteśmy niepewni siłą, jaką czerpiemy z Chrystusa. Biadoleniem nazywam to specyficzne nastawienie na każdy odruch wrogości, żeby się potwierdzać, że rzeczywiście jest źle. I co z tego? Owszem, Jezus konfrontował się z faryzeuszami, ale równie chciał ich nawrócenia co i  tzw. celników i grzeszników. Nawet jeśli faryzeusze przychodzili z podstępem, traktował ich jak ludzi i nie obrażał, ale zręcznie wskazywał im na błędy. Przede wszystkim, nie należy wszystkich antyklerykałów wrzucać do jednego worka. Bo wśród nich są różni ludzie. Często nie chodzi o racjonalne argumenty, lecz o emocje. Bywają tam ludzie poranieni, po różnych bolesnych doświadczeniach ze strony księży i innnych wierzących. Tomek Terlikowski za bardzo uogólnia. Uważam, że czasem to nawet nie warto drzeć kotów, bo co odpowiedzieć Panu Kutzowi, który głupoty wygaduje? Wśród tzw. wrogów jest wbrew pozorom wiele ludzi ochrzczonych, zagubionych, albo "tylko" ochrzczonych bez żadnego wychowania i religijnego wsparcia. Jeśli będziemy w nich uderzać zbyt agresywnie, to tylko będziemy powiększać falę niezadowolenia. Zgadzam sie też, że kłamstwa i kalumnie należy demaskować. I tego, mam wrażenie, nie potrafimy. Jak to jest, że tyle mamy w Polsce katolików, a tak mało wśród nich potrafi coś publicznie powiedzieć, napisać, zaświadczyć o swej wierze?
Ł
Łukasz
10 marca 2012, 17:13
Ja bym nie obwiniał wyłącznie księży za to że świeccy katolicy nie mają wyostrzonego poczucia tożsamości. Taka sytuacja wynika przede wszystkim z faktu że Kościół katolicki nie ma w Polsce konkurencji - inne wspólnoty są w porównaniu z katolikami malutkimi mniejszościami. Zupełnie inaczej sytuacja wygląda np. w USA - u tamtejszych katolików świadomość własnej tożsamości jest o wiele większa. Wynika to z prostego mechanizmu psychologicznego: swoją tożsamość zawsze określamy w opozycji do innych: kiedy jestem pośród swoich - nie myślę o sobie jak o Polaku, ale jak znajdę się pośród np. Francuzów - to wtedy już tak. Kiedy jestem wśród kolegów nie postrzegam siebie jako mężczyznę, ale gdy znajdę się w towarzystwie samych kobiet - natychmiast postrzegam się jako mężczyzna. Podobnie jest z religią - pośród samych katolików trudno czuć się "katolikiem" - sytuacja zmienia się dopiero jak nas osaczą świadkowie jehowy czy inni tacy.
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
10 marca 2012, 16:43
Jeśli więc chcemy twórczo odpowiedzieć na "antykościelny blitzkrieg", zacznijmy od zmiany we własnych szeregach, a nie na terytorium wroga, bo jego i tak wprost nie zmienimy. Biadolenie, jak to nas źle traktują, tylko powiększa bierność katolików. I podcina skrzydła. Sprawe widze troche inaczej. Oczywiscie jest prawda, ze poprawe sytuacji trzeba zaczynac od siebie. Misja Kosciola moze byc podejmowana i realizowana lepiej, madrzej, piekniej... Tym niemniej z nieprzyjacielem, skoro on istnieje, tez trzeba sie nam konfrontowac. Ewangelie pelne sa sporow Jezusa z jego nieprzyjaciolmi. Mistrz z Nazaretu kierowal do nich mocne slowa. Nie koncentrowal sie wcale na narzekaniu na swoich uczniow, ze tacy malo pojetni... W konfrontacji z wrogiem wcale nie chodzi o biadolenie. Po pierwsze chodzi o spor - jesli ktos na przyklad klamie sugerujac, ze jednym z glownych problemow w Polsce jest rzekome bogactwo Kosciola, to nalezy na to merytorycznie odpowiedziec. Po drugie, w przestrzeni spoleczno-politycznej mamy pewne narzedzie, a mianowicie wybory. Jako katolicy mozemy odmawiac naszego glosu tym, ktorzy stosuja antyklerykalna retoryke i i probuja cos ugrac na kanalizowaniu zlych emocji przeciwko Kosciolowi. Po trzecie, last but not least, mozemy sie za nieprzyjaciol modlic. Jezus spieral sie ze swoimi wrogami, ale ostatecznie oddal za nich zycie i wstawial sie za nimi u Ojca. Nie nalezy natomiast udawac, ze nieprzyjaciel nie jest nieprzyjacielem. I jeszcze bardziej nie nalezy przymilac sie nieprzyjacielowi sadzac, ze on w rewanzu tez bedzie dla nas bardziej mily.