dziennikarz. Interesuje się dogmatyką, liturgią, tradycyjną muzyką oraz sztuką
Ks. prof. Tadeusz Guz szerzy zamęt. Odpowiedź na błędne teorie
W sytuacji, kiedy wszyscy doświadczamy trudności związanych z próbami zaradzenia pandemii, odbijającymi się również na praktykach religijnych, nie można pozwolić sobie na jakąkolwiek dezinformację czy szerzenie zamętu. Tymczasem ks. Guz, na szczęście zaznaczając wprost konieczność ścisłej współpracy państwa i Kościoła w walce z pandemią, snuje teorie rozbiegające się z katolicką doktryną i mogące podważać u słuchaczy stanowisko polskiego episkopatu.
Ks. prof. Tadeusz Guz, aktualnie pracownik Wydziału Nauk Ścisłych i Nauk o Zdrowiu na KUL, który był już upominany za błądzenie w tematach protestantyzmu czy relacji chrześcijańsko-żydowskich, mimo że naukowo zajmuje się raczej kwestiami filozoficznymi, 25 marca był gościem „Rozmów niedokończonych” Radia Maryja i TV Trwam poświęconych teologii przypadającej uroczystości – „Zwiastowanie Pańskie – cud przychodzącego Boga”. Już od początku wypowiedzi jednak gość programu nawiązywał do pandemii koronawirusa - „patogenomu, który panuje w różnych krajach i który przyprawia wiele istnień ludzkich o wielkie cierpienie”.
W sytuacji, kiedy wszyscy doświadczamy trudności związanych z próbami zaradzenia pandemii, odbijającymi się również na praktykach religijnych, nie można pozwolić sobie na jakąkolwiek dezinformację czy szerzenie zamętu. Tymczasem ks. Guz, na szczęście zaznaczając wprost konieczność ścisłej współpracy państwa i Kościoła w walce z pandemią, snuje teorie rozbiegające się z katolicką doktryną i mogące podważać u słuchaczy stanowisko polskiego episkopatu.
W odpowiedzi na pełen emocji telefon słuchaczki, zamiast ją uspokoić i wyjaśnić rozporządzenia rządu i Kościoła, co próbował robić prowadzący spotkanie, ks. Guz zaprezentował dziwną, wątpliwą doktrynalnie teorię klerykalizmu i sakramentologii.
Powiedział, że na liturgii czy „spotkaniu sakramentalnym”, „Pan Bóg żadnych wirusów nie rozprzestrzenia, bo jest święty, jego bytowość jest święta, zarówno w wymiarze Jego boskości jak też w wymiarze Jego człowieczeństwa. Podobnie, proszę pamiętać, że każdy akt np. w czasie Mszy świętej - bo niektórzy się obawiali, że kapłan, który celebruje i jest komunia święta do ust, że kapłan może zarażać – kapłan ma po pierwsze konsekrowane dłonie, kapłan po drugie jako jedyna osoba w zgromadzeniu liturgicznym ma umywane dłonie przy lavabo, czyli przy ofiarowaniu darów dla Boga przez naród wierzący. Więc kapłan ma nie tylko umyte ręce w sensie takim jakiego oczekuje pan minister zdrowia RP, lecz także kapłan ma umyte ręce w sensie nadprzyrodzonym, czyli łaski. A zatem żadne udzielanie komunii świętej nie zagraża ani jednemu Polakowi obywatelowi RP roznoszeniem jakichkolwiek wirusów, bo to jest akt święty. W akcie świętym – i on jest sprawowany w trakcie Mszy świętej – a Msza święta jest świętym aktem. A zatem nie jest miejscem, przestrzenią i czasem rozprzestrzeniania wirusów, tylko przychodzenia Pana Boga, tak jak ponad 2000 lat [temu] w tej cudownej scenie Zwiastowania Pańskiego. I jak Polska będzie bogata Bogiem, to będzie też zwyciężczynią nad tym śmiertelnie niebezpiecznym patogenomem”.
Nie ma tu oczywiście nawoływania do bojkotowania rządowych i kościelnych zarządzeń, jednak jakie wnioski mogą wyciągnąć pobożni słuchacze? Albo osoby, które sfrustrowane aktualną sytuacją i nie rozumiejące jej, na różne sposoby protestują, np. wieszając na kościołach kartki, na których nazywają biskupów i kapłanów zdrajcami wiary, już nie wspominając o atmosferze wypowiedzi w mediach społecznościowych…
Zanim pokrótce skomentuję niektóre błędy w zacytowanej wypowiedzi ks. Guza, warto odnotować, że na stronie Radia Maryja dostępna jest rozmowa o. Tadeusza Rydzyka, dyrektora rozgłośni, z ministrem zdrowia, prof. Łukaszem Szumowskim, który jasno wyjaśnia, dlaczego np. komunia do ust stanowi większe zagrożenie, albo dlaczego w nabożeństwie może uczestniczyć tylko pięć osób, a w autobusie może być i 36.
Teoria wygłoszona przez ks. Guza sprzyja nie tylko niekatolickiemu rozumieniu sakramentów, ale i patologicznemu klerykalizmowi, który m. in. jest związany ze skandalem wykorzystywania seksualnego nieletnich przez osoby duchowne. Bo czy te kapłańskie, konsekrowane ręce, których boją się wirusy, mogłyby dokonać jakiegokolwiek grzesznego aktu? Czy w świętej, sakramentalnej przestrzeni, jaką jest np. spowiedź, ta kapłańska ręka mogłaby dokonać aktu radykalnie złego i grzesznego? Niestety historia uczy, że święcenia i konsekracja nie chronią przed złymi wyborami i ich realizacją.
Źródeł błędów w rozumowaniu ks. prof. Guza można szukać już w herezjach potępionych przez Kościół w starożytności. Przyjrzyjmy się jednak sprawie zdroworozsądkowo, bez uciekania się do tajemniczych teologicznych pojęć. Wiemy już, że dłonie kapłana „umyte w sensie nadprzyrodzonym” nie sprawiają, że jest on wolny od możliwości grzechu, ani z pewnością, że jest odporny na wirusy. W przeciwnym razie czy kapelani szpitalni obawialiby się posługiwać na zakażonych oddziałach? Czy kapłani do tej pory zakażeni koronawirusem byli konsekrowani niedokładnie? Czy kapłani umieraliby na choroby, jak świeccy? Czy sens miałaby dawna papieska praktyka liturgiczna sprawdzania, czy mszalne wino nie jest zatrute (praegustatio)? Czy konsekrowane postacie psułyby się?
Ks. Guz przywołuje świętość wcielenia Pana Jezusa, której nikt nie neguje. Dopowiedzieć jednak trzeba, że wcielenie oznacza, iż Słowo stało się w pełni człowiekiem. Czyli tak samo jak każdy człowiek podatnym na wirusy, choroby, cierpienie. Podobnie konsekrowana hostia zachowuje w sobie wszystkie cechy chleba – również brak odporności na drobnoustroje.
Lavabo podczas liturgii nie chroni przed wirusami, bo to akt symboliczny dokonywany odrobiną zimnej wody, a nie strumieniem spirytusu.
Dobrze by było, gdyby teologicznej analizy wypowiedzi ks. prof. Tadeusza Guza dokonała Komisja Nauki Wiary KEP, konieczne wydaje się też ustosunkowanie się do niej jego przełożonych.
Jednak mamy tu do czynienia nie tylko ze szkodliwymi dla wiary i życia naukami księdza – ale również z tym, że nie sprostowano ich ani podczas trwania audycji, ani podczas kolejnej, wieczornej rozmowy z ks. Guzem. To już nie pierwszy raz, kiedy w mediach o. Tadeusza Rydzyka porusza się tematy w sposób rozmijający się chociażby z dokumentami wydawanymi przez polski episkopat, np. w sprawie pedofilii i wykorzystywania niepełnoletnich przez duchownych - tu mam na myśli np. audycje ze Stanisławem Karczewskim.
Skomentuj artykuł