Ksiądz-hejter
Aktywność duchownych katolickich w mediach społecznościowych nie jest sprawą marginalną. Ksiądz w globalnej sieci nie przestaje być duszpasterzem i reprezentantem Kościoła. A co, gdy hejtuje?
Na marginesie dramatycznego i spektakularnego morderstwa prezydenta Gdańska pojawiła się sprawa pewnego księdza diecezji warszawsko-praskiej i jego aktywności w mediach społecznościowych. Duchowny ten jeszcze przed zgonem zaatakowanego samorządowca ogłosił w jednym z portali społecznościowych, że nie zamierza się za niego modlić. "Nie widzę żadnego powodu, żebym się za niego modlił. Wy, jak chcecie. Czy Jezus modlił się za Heroda?" - napisał.
Cytowany internetowy wpis kapłana został szeroko nagłośniony, wywołał szok i oburzenie wielu osób.
Wywołał też reakcję ze strony diecezji warszawsko-praskiej. Na jej stronie internetowej pojawił się komunikat dyrektora Biura Prasowego, a dwa dni później w serwisie KAI można było przeczytać komentarz warszawsko-praskiego ordynariusza.
W komunikacie przypomniano, że wspomniany duchowny nie po raz pierwszy "w sposób niegodny zachowuje się w przestrzeni Internetu" i że otrzymał już za tego typu działania dwa upomnienia kanoniczne. Zapowiedziano też nałożenie na niego środków karnych, przewidzianych prawem kościelnym. Nie sprecyzowano, o jakie środki chodzi.
Warszawsko-praski biskup Romuald Kamiński, odnosząc się do sprawy stwierdził, że ksiądz "otrzyma przygotowane dokumenty, z których wynika, że musi zastanowić się nad korzystaniem ze zdobyczy techniki".
Zauważył też, że za sprawą mediów społecznościowych to, "co przez dziesiątki wieków było osobistym problemem danego człowieka, obecnie jest przedmiotem wiedzy całego świata" i dodał, że z tą kwestią będzie musiało uporać się całe społeczeństwo.
Chociaż opisane wydarzenia były jedynie odpryskiem dotykającej ogromną część polskiego społeczeństwa tragedii w Gdańsku, to jednak sam problem aktywności duchownych w internecie, a zwłaszcza w mediach społecznościowych, marginalny nie jest.
Ma znaczenie nie tylko dla sposobu, w jaki postrzegany jest Kościół katolicki w Polsce, nie tylko kształtuje wizerunek księży, ale również realnie wpływa na możliwości i skuteczność wypełniania podstawowej misji ewangelizacyjnej. Hejtujący i siejący zamęt w sieci kapłani utrudniają ją bardziej, niż może się wydawać.
Bp Kamiński powiedział, że postępowanie podjęte wobec księdza "niegodnie" zachowującego się w przestrzeni Internetu będzie jednym z pierwszych kroków realizacji "Dyrektorium dotyczącego zasad funkcjonowania w Internecie kościelnych podmiotów publicznych oraz osób duchownych diecezji warszawsko-praskiej", które weszło w życie w listopadzie ubiegłego roku.
Ten krótki dokument przeszedł kompletnie bez echa, wręcz pozostał niezauważony, a nie powinien. Zawiera szereg istotnych stwierdzeń i zasad, wartych wprowadzenia w życie przez wszystkich polskich księży korzystających z globalnej sieci, a w szczególności z mediów społecznościowych.
Już w pierwszym punkcie zwraca uwagę na bardzo istotną kwestię. Nie pozostawia wątpliwości, że duchowny obecny w serwisach społecznościowych jest zawsze postrzegany jako duszpasterz i przedstawiciel Kościoła rzymskokatolickiego.
Po drugie, stwierdza jednoznacznie, że media społecznościowe nie są sferą prywatną aktywności duchownego. "Są współczesną amboną, na której nauczanie Kościoła powinno być obecne w sposób analogiczny do świata realnego. Media społecznościowe powinny zatem służyć do nauczania o Bogu i głoszenia Ewangelii: dawania świadectwa wiary i nadziei, pogłębiania wiary".
Dalsze punkty "Dyrektorium" są konsekwencją tych dwóch fundamentalnych ustaleń. Można w nim znaleźć szereg bardzo życiowych wskazań, dotyczących funkcjonowania polskiego katolickiego księdza w mediach społecznościowych (łącznie z sugestiami dotyczącymi podstawowych informacji na profilu, blokowania innych uczestników, komunikacji na privach itp.).
W całej sprawie księdza z diecezji warszawsko-praskiej na szczególne podkreślenie zasługuje fakt, że jego przełożeni zareagowali na niewłaściwe wykorzystanie przez niego globalnej sieci i poinformowali o tym. To nie jest powszechna praktyka.
Niejednokrotnie zgłoszenia gorszącej i szkodliwej, czasami wręcz antychrześcijańskiej sieciowej aktywności polskich duchownych pozostają bez odpowiedzi, są lekceważone lub po prostu ignorowane, jakby rzecz nie była godna uwagi. Skutki takiego podejścia okazują się fatalne.
ks. Artur Stopka - dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI.
Cytowane w tekście "Dyrektorium" można znaleźć tutaj >>
Skomentuj artykuł