Księża i praca na czarno
Czy ksiądz jej płaci? Czasem dam jej jakąś ofiarę w kopercie. Inny znajomy ksiądz tłumaczy mi, że "zatrudnia" dwie osoby na umowę wolontariacką - cokolwiek miałoby to znaczyć. Sprzątanie plebanii - wyjaśnia jeden z proboszczów - nie jest może dziełem, ale przecież nie będę płacił wszystkich składek.
Czy po niedawnej, ostrej wypowiedzi Franciszka na temat zatrudniania na czarno i niesprawiedliwych umów (19.05.2016), nie warto byłoby tego uporządkować?
Nie robimy przecież tego dla zysku, chodzi o posługę ludowi Bożemu, nie jesteśmy krwiopijcami. Ludzie służą tu z dobrej woli, a że czasem dostaną na życie, to są nam jedynie wdzięczni. Wielu z nich nawet nie chciałoby zatrudnienia na etat.
Słuchając tych wypowiedzi, przypomina mi się dyskusja jaką przed laty odbyłem z jezuitą pracującym w nowojorskiej uczelni. Był zgorszony słysząc ode mnie, że ściąganie na sprawdzianie nie jest w Polsce tak piętnowane jak w Stanach Zjednoczonych. Czyżby tylko różnice kulturowe? A może jednak wciąż drzemie w nas "homo sovieticus", jak przekonywał. Kopiowanie książek, ściąganie z Internetu utworów muzycznych, płacenie za usługę z ręki do ręki - cóż jest w tym złego? Co komu do tego, czego słucham lub jak i komu płacę.
Jeśli chcemy słuchać papieża, to mamy w Polskim Kościele poważny problem do rozwiązania - problem społecznej sprawiedliwości, w której złe jest nie tylko to, że ktoś nas okrada twierdząc, że robi nam przysługę. Czasem to my jesteśmy tymi złymi, choć może nie krwiopijcami, jak dosadnie nazywa Franciszek bogacących się cudzym kosztem.
Sam zatrudniam etatowych pracowników i wiem, ile to kosztuje, a jednocześnie nikt nie zarabia kokosów w prowadzonej przeze mnie placówce edukacyjnej. Wielokrotnie robię sobie rachunek sumienia jako pracodawca i przyznam, że miewam wątpliwości, czy system podatkowy jest uczciwy i czy ZUS zapewni kiedyś moim współpracownikom godną emeryturę, czy w ogóle będzie miał za kilkanaście lat jakieś pieniądze. Ale czy to nie od nas wszystkich zależy?
Słowa papieża Franciszka, wypowiedziane w 19 maja w Domu Świętej Marty podczas porannej Eucharystii, dotyczyły wykorzystywania innych ludzi dla chęci zysku. Jako księża możemy więc spać spokojnie - mówimy - bo w tej kwestii aż tak śmiertelnie nie grzeszymy. Od własnych dochodów płacimy podatki i może tylko w niektórych sytuacjach jesteśmy trochę na bakier z prawem, ale przecież chodzi nam o dobro Królestwa Bożego. Czy aby słyszymy, co mówimy?
A może praca na czarno nie jest niczym złym?
Mimo, że Katechizm Kościoła Katolickiego wymienia "niesprawiedliwość względem pracownika" pośród grzechów wołających o pomstę do nieba (KKK 1867), to jednak wielu nie widzi w zatrudnianiu na czarno żadnej niesprawiedliwości lecz jedynie desperacką ucieczkę przed nieuczciwością ze strony rządzących państwem. Ojciec Jacek Gniadek SVD na portalu areopag21.pl pisze, że "nie wszystko co jest nielegalne, jest samo w sobie złe i niemoralne", a system podatkowy może być sam w sobie nieuczciwy i stać się po prostu "legalnym rabunkiem".
Nie zamierzam wchodzić w polemikę na temat nieuczciwości rządzących Polską. Moją moralną wątpliwość budzi postawa ludzi, w tym księży, którzy nieuczciwością nazywają to, co komplikuje im życie i ogranicza niczym nie skrępowaną wolność: Nikt mi nie będzie do kieszeni zaglądał! Uczciwe jest to, co mi sprzyja i nie krzywdzi nikogo tu i teraz, a że za 20 lat, ktoś zostanie na lodzie, to już wina nieuczciwego państwa. Czy nie jest to krótkowzroczność, uleganie pokusie brania pod uwagę tylko tego, co "tu i teraz". Czy to nie egoizm?
Konieczność dbania o przyszłość pracowników oraz płacenie podatków to nie tylko posłuszeństwo względem stanowionego prawa lecz troska o konkretnych ludzi i o dobro wspólne kraju, w którym żyjemy. To wzajemna solidarność, do której nawołuje społeczna nauka Kościoła.
W Kompendium Nauki Społecznej Kościoła, opublikowanym przez Papieską Radę Iustitia et Pax (2005), czytamy, że płacenie podatków jest wyrazem obowiązku solidarności (por. 355). "Zasada solidarności pociąga za sobą pielęgnowanie przez współczesnych ludzi większej świadomości długu zaciągniętego wobec społeczeństwa, w które są włączeni. Są oni dłużnikami społeczeństwa za stworzenie im tych warunków, które umożliwiają przeżywanie ludzkiej egzystencji..." (195).
Nie płacąc podatków, nie spłacam długu, jaki mam wobec społeczeństwa, a płacąc pracownikom bez odprowadzania składek, oszczędzam kosztem ich przyszłości. Czy jednak papież Franciszek nie miał racji mówiąc, że czyniąc tak, postępujemy jak pijawki, ze jesteśmy krwiopijcami?
Proszę wybaczyć mi dosadność w końcowej puencie. Wielu katolików spowiada się z jedzenia mięsa w piątek, a masturbację uważa za grzech śmiertelny. Natomiast grzech nielegalnego zatrudniania pracowników rzadko trafia do konfesjonału. Tym bardziej, że siedzący po drugiej stronie ksiądz nie widzi nic złego w kopercie wręczanej na boku zakrystiance, która oficjalnie zarabia najniższą krajową.
Wojciech Żmudziński SJ - dyrektor Centrum Kształcenia Liderów i Wychowawców im. Pedro Arrupe, redaktor naczelny kwartalnika o wychowaniu i przywództwie "Być dla innych"
Skomentuj artykuł