Miłość znana na pamięć
Znamy na pamięć słowa kochających nas osób. Pamiętamy, co powiedzieli nam, gdy potrzebowaliśmy wsparcia. Czy jednak pamiętamy, co powiedział kochający nas Bóg? Czy troszczymy się o to, by nasze dzieci znały na pamięć słowa, w których Jezus zapewnia o swojej bezwarunkowej miłości?
Wiara nie sprowadza się do niedzielnej Mszy Świętej i kościelnych uroczystości. Aby nauczyć nasze dzieci, że chrześcijaństwo jest żywą relacją z Bogiem, nie tylko od święta, ale przez cały tydzień, powinniśmy wziąć sobie do serca starotestamentową wskazówkę, wciąż aktualną: "Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci dziś nakazuję. Wpoisz je twoim synom, będziesz o nich mówił przebywając w domu, w czasie podróży, kładąc się spać i wstając ze snu" (Pwt 6, 6-7).
Zadajmy sobie pytanie: Jak wygląda nasza wiara w domu i w czym przejawia się nasza relacja z Bogiem podczas podróży i gdy zmorzeni snem nastawiamy budzik? Czy pamiętamy, co w podobnych sytuacjach powiedział Bóg do Abrahama, Jakuba, Mojżesza? Czy jesteśmy w stanie przypomnieć sobie osiem błogosławieństw lub choćby jedno zdanie z modlitwy acykapłańskiej Jezusa?
Przykład rodziców znających dobrze Biblię i posłusznych Bożemu słowu jest niezastąpioną metodą wychowawczą. Nie wystarczy jednak być przykładnym rodzicem i wprowadzać słowo w czyn. Każdą postawę powinni rodzice dziecku uzasadnić, wytłumaczyć, z jakiego Słowa ona wynika i dlaczego jest tak ważna. Dlatego warto uczyć dzieci wersetów z Pisma świętego, które będą lampą dla ich stóp i światłem na ich ścieżce (por. Ps 119, 105).
Nauczanie poprzez uczenie się na pamięć zostało zastąpione w szkolnej edukacji nauką myślenia. Czy jednak nie wylaliśmy dziecka z kąpielą? Myślenie bez pamięci jest jak dom bez fundamentów. Zwalniając nasze dzieci z uczenia się na pamięć budujących tekstów, tak bardzo potrzebnych w chwilach zwątpienia i dezorientacji, pozbawiamy je religijnego punktu odniesienia i czynimy bezbronnymi wobec manipulacji fałszywych proroków.
Któż z dorosłych nie chciałby pamiętać z dzieciństwa słów swoich rodziców zapewniających o trosce i bezinteresownej miłości? Przypominając sobie fragmenty Pisma, powracamy pamięcią do momentów, gdy w sposób szczególny doświadczaliśmy Bożej obecności, do chwil, w których rozumieliśmy jak nigdy prawdę o miłości, która przejawia się w tym, "że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował" (1 J 4, 10).
Nie jesteśmy w stanie uchronić dziecka przed widokiem skorumpowanego świata, pełnego niepewności i niemoralnych postaw. Możemy je jednak nauczyć patrzenia na ludzi w świetle Słowa Bożego, które jest niezmienne. Świat wokół nich będzie się zmieniał, lecz mając w pamięci słowa Jezusa, będą one znały różnicę między tym, co jest, a tym, co powinno być. Będzie im łatwiej odpowiedzieć na pojawiające się wyzwania i pokusy. Wiemy z Ewangelii, że Jezus odpowiadał kusicielowi słowami Pisma świętego, czyli znał je na pamięć. "Nie samym chlebem żyje człowiek, ale człowiek żyje wszystkim, co pochodzi z ust Pana" (Pwt 8, 3) - recytował w obliczu głodu i pokusy.
Współczesna kultura daje prymat uczuciom, a nie słowu. Nie polegamy już na słowie, lecz na naszych subiektywnych odczuciach. To nas często gubi. "Uwierz mi na słowo - mówi ojciec do dziecka - to, że czujesz się z tym źle, nie oznacza, że to, co się stało jest złe". I odwrotnie, to co może wydawać się dobre, bo przyjemne, nie zawsze takie jest i nieraz trzeba uwierzyć mądrzejszej osobie na słowo. Każdy, kto przeżył w dzieciństwie okres buntu, wie, jakie to trudne.
"Pamiętasz, co mi wtedy powiedziałeś nad rzeką? - mówi córka do umierającego ojca. - Byłam zbyt mała, by zdawać sobie sprawę, jakie to będzie dla mnie ważne. Nigdy nie zapomnę tamtych słów, chowam je w sercu jako jeden z największych skarbów".
Nawrócony mężczyzna, wspominając studenckie lata, opowiada, jak kiedyś o północy spotkał przed dyskoteką swoją matkę. Siedziała milcząco na jednej z ławeczek. "Co tu robisz, mamo?" - spytał. "Modlę się za ciebie, abyś był dzielnym i uczciwym człowiekiem" - odpowiedziała. To były pierwsze słowa, jakie przypomniał sobie po nawróceniu.
"Kiedyś ojciec dał mi słowo, że nigdy nie zostawi mnie samego w trudnej sytuacji. Zawsze mogłem na niego liczyć" - wspomina Grzegorz.
"Choćbym szedł ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną" (Ps 23, 4). Ciemna dolina uczuć, burze zmysłów i pustynie zniechęcenia nie są straszne, gdy pamiętamy, że ktoś, kto nas kocha, dał nam słowo.
Bóg dał nam Słowo żywe i skuteczne, Słowo niezawodne, które rozbiło namiot pośród nas. To Słowo pragnie zamieszkać w umysłach i sercach naszych dzieci, chce ożyć w czynach i ożywić codzienność. Prawdziwej miłości się nie zapomina. Nawet gdy ukochany nie nadchodzi, żyje ona w pamięci, przywołuje wypowiedziane słowa, pozwala dostrzec niepowtarzalne gesty. Wiara daje nam pewność, że słowo dane nam przez Boga nigdy nie pozostanie bezowocne, bo "podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego, tak słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa" (Iz 55, 10-11).
Wojciech Żmudziński SJ - dyrektor Centrum Kształcenia Liderów i Wychowawców im. Pedro Arrupe, redaktor naczelny kwartalnika o wychowaniu i przywództwie "Być dla innych"
Skomentuj artykuł