Kuria Plus Minus

(fot. Grzegorz Gałązka / galazka.deon.pl)

Niestety papież Franciszek nie zna polskiego, a tymczasem "Plus Minus" opublikował na jego powitanie teksty, które niechybnie uratują Kościół. Jaka szkoda, że redakcja nie przygotowała wersji włoskiej!

Tomasz Terlikowski postawił się na miejscu prefekta Kongregacji ds. Biskupów. Uświadamia Franciszka, że Kościół jest w zagrożeniu, bo z tylnego siedzenia sterują nim niemieccy hierarchowie, którzy zniszczyli już swój Kościół lokalny, robiąc "wyrób kościołopodobny" - a przecież są sposoby, żeby się ich pozbyć! (Na marginesie: nie wiedziałem, że ten sam tekst można pisać na okrągło).

Filip Memches wczuł się z kolei w prefekta Kongregacji Nauki Wiary. O dziwo, pochwalił Franciszka za głoszenie zdrowej nauki. Memches zrecenzował zbiór środowych katechez papieża poświęconych rodzinie i ucieszył się krytyką wymierzoną w "inżynierię społeczną genderyzmu".

Jednak najbardziej zaangażowana okazała się (czy to nie przesłanka do większego docenienia roli kobiet w Kościele?) Ewa Polak-Pałkiewicz, która wcieliła się w rolę Sekretarza Stanu tej swoistej "Plus Minus" Kurii Polskiej. To artykuł "niezależnej publicystyki" i autorki rozmów z byłym premierem Janem Olszewskim jest rdzeniem materiałów odnoszących się w tym numerze pisma do papieża Franciszka. Choć przy okazji razy dostają dominikanie, Lednica i w ogóle Kościół po Soborze Watykańskim II, to Ewa Polak-Pałkiewicz świetnie wie, jak ten Kościół poprowadzić należy.

Złośliwy ton zostawiam już na boku. Miałem wątpliwości, czy w ogóle odnosić się do tych tekstów. Dałem się sprowokować przebijającej z tych głosów pewności siebie co do diagnoz, które stawiają autorzy, i recept, które na łamach wypisują (te, oczywiście, są głównie aluzjami). Ale jeśli mają to być słowa płynące z wewnątrz wspólnoty Kościoła, to nie można się zgodzić na obecny w nich ton pychy i pogardy.

O postawie autorów "Plusa Minusa" do papieża Franciszka pisałem już jesienią, gdy po raz pierwszy bezpardonowo potraktowali papieża. Niestety podtrzymuję wyrażoną wtedy opinię, że wiara we własną wiarę jest dla nich wystarczająca i nawet papieża mogą odbierać jako zagrożenie dla niej, jeśli ten nie pasuje do ich wyobrażeń.

Niedawno - po kolejnej fali redakcyjnej niechęci do papieża - zaproponowałem pogłębienie pytania: jaka wizja Kościoła stoi za publicystyką pisma? Podtrzymuję również to przeświadczenie, że jest to wizja Kościoła jako wieży Babel: zamiast iść na cały świat i głosić, ludzie zamykają się w jednym miejscu i tworzą bastion. Widzę teraz, że redakcja i autorzy są konsekwentni w swoim stanowisku.

Próbuję szukać dalej. Niektórzy z nas, tak samo jak uczniowie Jezusa po Jego śmierci, utknęli w Wieczerniku. Poznali Boga, ale celebrują chrześcijaństwo żałoby, a nie chrześcijaństwo radości. Zatrzymali się na grzechu i śmierci, ciężko im, dopóki nie spotkają Zmartwychwstałego, zobaczyć faktycznego Zwycięzcę. Po Golgocie nie chcą nigdzie iść - z obawy. Wolą się zamknąć we własnym gronie, bo wtedy zyskują poczucie bezpieczeństwa, budowane paradoksalnie na przekonaniu o złu poza nimi, choć ich otaczającym. Chrześcijaństwo żałoby żyje w przekonaniu, że Bóg jest i ludzie Go spotkali, ale teraz już odszedł, Boga nie ma między nami, więc sami musimy zaprowadzać porządek.

Jezus konfrontował uczniów i apostołów, ich wyobrażenia i rozumienie, z własnymi działaniami. Nieraz uczniowie mieli dla Jezusa lepszy plan, sugerowali Mu dobrą zmianę. Tak było, kiedy zapowiadał swoją mękę, dopytywał o swoją tożsamość czy zapowiadał zaparcie się Piotra. Często Jezus był też prowokowany, żeby na pokaz, pod oczekiwania innych, dowodzić kim jest: tak kusił Go na pustyni szatan, tak przed śmiercią kusili Go ludzie.

Chętnie przekonujemy Pana Boga do tego, co powinien zrobić! Pana Boga, a co dopiero papieża. Ale jakim jesteśmy w tym Kościołem? Chcemy wiele, ale chcemy sami. Autorzy przywołanych tekstów nie tylko chcą sami, ale są wręcz przekonani o swojej samowystarczalności. Nie tylko bez papieża byłoby im łatwiej zaprowadzić porządek, ale bez nieobliczalnego Boga tym bardziej. Sami sobie!

W chrześcijaństwie - zawsze chcemy razem. Bóg i człowiek, człowiek i Bóg. Tam, gdzie w Kościele brakuje miejsca dla Ducha Świętego, tam pojawia się lęk. Potrzebne jest więc zaufanie. Przede wszystkim zaufanie do Pana Boga. Po ludzku nieraz sprawy zdają się wyglądać kiepsko. Ale ten, kto chce ratować Kościół, nie może tego robić sam, tylko musi nauczyć się działać "razem". Dlatego jest sens zacząć od przywołania Ducha Świętego, zamiast wywyższania się, pouczania i, niestety niekiedy również, pychy i pogardy. Pycha i pogarda zamykają na Ducha Świętego, a jak widać Kościół bez Boga wciąż jest pokusą.

Następnego dnia po napisaniu tego tekstu, dzień w pracy rozpocząłem od lektury homilii Benedykta XVI, jeszcze po polsku niepublikowanych: "…musimy na nowo uwierzyć, że Pan rzeczywiście jest obecny i działa w naszym świecie. U początku Kościoła stoi zawsze akt wiary. Jeśli nam jej zabraknie, jeśli nie ma w nas odwagi wiary w Jezusa i Jego żywą moc w świecie, wtedy wszystko inne okazuje się niewystarczające. Może wówczas powstać tylko nasz Kościół, będący naszym własnym dziełem, i każdy będzie mógł słusznie wytknąć jakiś feler w tym, co wymyślił ktoś inny. Ważne, żeby Kościół nie był nasz, tylko Chrystusowy. Tylko Jego Kościół, którego nie stworzyliśmy my sami, który pochodzi od Niego, i który przerasta nasze pomysły, może przetrwać. Potrzeba nam pokory i wiary, aby się na Niego otworzyć".

Tomasz Ponikło - zastępca redaktora naczelnego wydawnictwa WAM. Tekst ukazał się pierwotnie na jego stronie autorskiej

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kuria Plus Minus
Komentarze (14)
M
Maciek
29 lipca 2016, 06:50
Trolle, wszędzie opłacane trolle, nawet na Deonie:( Panie Tomaszu, świetny artykuł trafnie diagnozujący naturę problemu. Szkoda, że tak często mylimy pseudointelektualny cynizm i pychę, którymi pposługujemy się, aby przykryć własny strach z mądrością.
Tomasz Ponikło
2 sierpnia 2016, 20:29
Dziękuję za dobre słowo, pozdrawiam -
MR
Maciej Roszkowski
27 lipca 2016, 09:09
Każdą najpiękniejszą nawet okazję potrafimy zniszczyć pyskówkami, obelgami i blotem, przenieść na ten teren nasze polsklie piekiełko.
26 lipca 2016, 21:09
Ja z kolei bym autora nie przeceniał.Zwyczajnie ,wyczuł chłop koniunkturę i próbuje Papie w d... wchodzić.Ot i cała filozofia, ot prawda o cuchnącym fetorku ludzkiej natury. Mam tylko taką skrywaną nadzieję ,iż Franciszek pewnego pięknego dnia potraktuje z czarnego buta tych swoich łżepochlebców, pożal się Boże kościelnych naprawiaczy. Korzyść z nich żadna, a powietrze przynajmniej zdrowsze się stanie. 
26 lipca 2016, 19:16
Jaka szkoda że ponikło nie zauważył co pisze Kuria Gazety Wyborczej... ale to przecież jedna redakcja na dwóch różnych adresach...:) A swoja droga zero odniesienia do meritum. Tylko typow dla deonu prostacka,antychrześcijńska nienawiść.. Dzieci ojca kłamstwa..
Tomasz Ponikło
27 lipca 2016, 15:43
Istotnie, Gazeta Wyborcza również mogłaby być zainteresowana własną kurią. Kluczowa jest jednak dla mnie różnica miejsca, z którego się mówi. GW zazwyczaj nie sugeruje, by mówiła z wnętrza Kościoła, z kolei PM - tak. Dlatego zabierając głos piszę w liczbie mnogiej, bo zarówno przywołani Autorzy, jak i ja, tworzymy jeden Kościół, co do czego nie mam wątpliwości i wiem, że zasada wzajemności - zarówno pozytywnie, jak i negatywnie - działa.
abraham akeda
26 lipca 2016, 17:53
To jest klasyczny przykład mowy nienawiści. Jak Pan śmie!? Rozumiem Terlikowski, Pałkiewicz ale Pan!? Nie wie Pan skąd się wywodzi i co reprezentuje!? Tolerancja, tolerancja, jeszcze raz tolerancja! A Pan tu z mową nienawiści!?
JJ
Jacek Jezierski
26 lipca 2016, 17:52
W tekście Pani Ewy Polak-Pałkiewicz znamienny jest brak św.Jana Pawła II. W końcu w relacji młodzież-Kościół to właśnie ten papież zrobił niewiarygodnie dużo i odważnie. A w tekście cichutko o tym. No, ale trzeba by przypomnieć, że wychodził często poza ramy, by znaleźć sposób na porozumienie z młodzieżą. I okazałoby się, że "nasz" papież popierał z całych sił Lednicę, tańce itd. itp.
Tomasz Ponikło
27 lipca 2016, 15:33
Pani Ewa Polak-Pałkiewicz - przynajmniej w przywołanym tekście - nie jawi się jako zwolenniczka dowartościowania relacji młodzież-Kościół. Stąd też pewnie brak, o którym Ksiądz wspomina. Rozumiem obawy Autorki związane z przeakcentowaniem na rzecz młodzieży, które może się wówczas łączyć z zaniechaniem wobec innych grup. Jednak - dodaję to już na marginesie dyskusji - całkiem nie rozumiem kwestionowania pewnego priorytetu młodzieży, który jest kamieniem węgielnym tekstu. Zarówno na poziomie nauk humanistycznych, jak i racjonalnego myślenia o Kościele, młodzież jest grupą uprzywilejowaną, ponieważ najbardziej kreatywną, rozwijającą się, zakładającą rodziny itd., a wszystko to stanowi o jej istotności dla ewangelizacji - od poziomu domu, przez poziom pracy, towarzystwa, wspólnot itd.
QQ
q q
26 lipca 2016, 17:07
Polacy coraz bardziej poznają się na wilku w owczej skórze więc dominikańscy pomagierzy Michnika dostają szału :)
QQ
q q
26 lipca 2016, 12:36
Ciągle ten sam schemat, czyli kolejna fala redakcyjnej alergii do przedfranciszkowego Kk z otwarcie wykluczającą wrogością do Kościoła sprzed SWII (jakaś posoborowa sekta?). Do tego, klasyczne przeciwstawianie Golgocie - radości, no bo przecież teraz cały Kościół do kupy z Herodem, Sanhedrynem i Piłatem ma się cieszyć, aby nie dać się zamknąć w Wierzy Babel. Chrystus umarł na Krzyżu i już wszystko za nas pozamiatał i załatwił, a teraz pozostało nam się tylko beztrosko integrować poza dobrem i złem, prawdą i kłamstwem (różne duchy "niosące światło" są tutaj b. pomocne). Przy takim ustawieniu sprawy przez pana Ponikło, Bóg nie ma już innej możliwości, jak tylko wykonać rozkaz bezwarunkowego miłosierdzia z bezwarunkowym happy endem powszechnego zbawienia. PS Od siebie dołożę jeszcze jeden ton "pychy i pogardy" z  dnia wczorajszego. ks. prof. dr Dariusz Oko w Klubie Ronina o gender: [url]https://www.youtube.com/watch?v=0S5sPxYotTw[/url]
Tomasz Ponikło
27 lipca 2016, 15:07
Oczywiście nie ma mowy o żadnym przeciwstawianiu Golgoty chrześcijańskiej radości. (Mam nadzieję, że nie wywołałem takiego wrażenia wśród wszystkich Czytelników). Jak mówi abp Alfons Nossol: na Golgotę trzeba wejść, ale na Golgocie się nie mieszka. Chodzi więc o pewną etapowość. Ani Golgota bez radości odkupienia nie jest prawdziwa, ani radość chrześcijańska nie jest prawdziwa, jeśli nie dostrzega czy wręcz wyklucza Golgotę jako etap chrześcijańskiej drogi. Proszę więc o dobrą wolę i taką szansę dla mojej wypowiedzi: na Golgocie nie można zamieszkać. Jezus Chrystus wyszedł z grobu. Spotkajmy Go. Wcale nie musimy być naiwni, nie musimy być też relatywistami - spójrzmy na wiarę jak na drogę.
FF
Franciszek2 Franciszek2
26 lipca 2016, 09:51
Odnoszę wrażenie, ze przed ŚDM w niektórych środowiskach mejnstrimu KK nastapiło gorączkowe poszukiwanie wroga przed ŚDM. I kto tu tworzy syndrom oblężonej twierdzy radości ? Bardzo cenię sobie Ewę Polak-Pałkiewicz - i przykro mi czytać takie epitety, pogardliwe cudzysłowy, szczególnie wobec kobiety. Ci ludzie których wytyka Pan palcem nie mają aspiracji tworzenia równoległego Magisterium, raczej zwracają uwagę na płytkość ,a czasami wręcz na tezy sprzeczne z nauczaniem Chrystusa. Ciekawe czy starczy Panu epitetów dla każdego z 45 teologów, którzy zwrócili sie z apelem do Franciszka o korektę AL. Ci o których pisze Pan, ze "utknęli w Wieczerniku"  wyrastają z Kościoła, który przez wieki pracą misjonarzy dotarł na krańce Ziemi. Dzisiejsza zaś "misyjność" Kościoła pozbawiona waloru Jedynej Prawdy (vide "ziarna Prawdy") oznacza miałkość tego przesłania. Juz dzisiaj nawracanie kogokolwiek z błędów fałszywch bóstw nazywane jest prozelityzmem, a za chwilę, zgodnie z ONZ-owską nowomową stanie się mową nienawiści. Skończy się to wszystko synkretyzmem, sztucznie animowaną "wiarą w Coś", którego wyzwnawcy, tacy jak Pan  , staną się gorliwymi "misjonarzami". Co nie daj Bóg. 
Tomasz Ponikło
27 lipca 2016, 14:49
Szanowny Panie, dziękuję za uczciwą lekturę mojego tekstu. Proszę przyjąć moją odpowiedź odnośnie do kilku punktów. Zacznę od przywołania p. Ewy Polak-Pałkiewicz. Nie używam wobec Autorki żadnego epitetu. Przedstawiam ją wyłącznie w sposób, w który w nocie opisała ją redakcja PM; stąd też zastosowanie cudzysłowia - jako dosłownego przywołania użytej przez redakcję etykiety. ​Co do aspiracji tworzenia równoległego Magisterium - mam nadzieję, że tak nnie jest, ani ze strony przywołanych Autorów, ani, powiedzmy, np. Deonu czy też mojej. Rozumiem, że ta uwaga odnosi się do konwencji, którą przyjąłem w pierwszej części tekstu (być może zresztą niepotrzebnie). Zwracanie uwagi na istotę spraw zawsze jest słuszne, pozostaje jednak też pytanie o styl, w jakim się to robi (oczywiście tę uwagę adresuję również do samego siebie). ​Co do listu teologów adresowanego do papieża Franciszka - takie inicjatywy pokazują, że dyskusja w Kościele jest normalna i potrzebna. Z polemikami ze stronu osób z autorytetem/osiągnięciami spotykali się również poprzedni papieże: Benedykt XVI i Jan Paweł II. ​Kiedy pisałem o utknięciu w Wieczerniku, starałem się dalszym tekstem pokazać jednak, że: po pierwsze, nie piszę o innych, lecz o nas, bo jako wspólnota jesteśmy Kościołem; po drugie, że konieczne jest przed podjęciem działalności misyjnej właściwe rozeznanie - zarówno własnej, jak i wspólnotowej wiary i misja prowadzona z natchnieniem Ducha Świętego, nigdy zaś inaczej. ​Liczę, że Pańskie życzenia - byśmy, w tym ja, nie stali się popularyzatorami synkretyzmu - spełnią się i świat poznawać będzie Kościół Jezusa Chrystusa.