Latający Kościół Spaghetti - bać się, czy śmiać?

Latający Kościół Spaghetti - bać się, czy śmiać?
Wyznawczyni Latającego Potwora Spaghetti, Mediolan 2012, (fot. Wikimedia Commons)

We wtorek (08 IV 2014) Sąd Administracyjny podejmie decyzję, czy "Polski Kościół Latającego Potwora Spaghetti" (pastafarianie) zostanie uznany za legalnie działający związek wyznaniowy. W ubiegłym roku legalizacji pastafarianom odmówiło Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji, powołując się na argumenty biegłych religioznawców, którzy uznali, że Kościół Potwora Spaghetti należy do tzw. joke religions, posiłkującą się w swojej działalności parodią religijną. Mimo to, jak widać, sprawa traktowana jest bardzo poważnie.

Latający Potwór Spaghetti to postać z kreskówki. Jego nagła kariera w Stanach Zjednoczonych w pierwszej dekadzie XXI w. jest właściwie odpryskiem tamtejszych gorących sporów między ewolucjonistami a kreacjonistami (zwolennikami inteligentnego projektu), czyli poniekąd między amerykańskimi agnostykami/ateistami a protestanckimi, radykalnymi konfesjami. W 2005 r. fizyk Bobby Henderson zażądał, by Rada Edukacji w stanie Kansas zagwarantowała dla nauczania o Latającym Potworze Spaghetti jako stwórcy Wszechświata identycznego czasu lekcyjnego jak dla pozostałych wersji teorii inteligentnego projektu oraz ewolucji.

Latający Potwór Spaghetti stał się szybko kolejnym amerykańskim kulturowym produktem eksportowym. Nie bez znaczenia jest jego antychrześcijańskie ostrze.  Gromadzący pastafarian portal venganza.org (należący do  Hendersona) latem 2005 r. ogłosił, że zapłaci 250.000 dolarów każdemu, kto udowodni, że Jezus nie był synem Latającego Potwora Spaghetti. Pastafarianie, z zasady zdeklarowani i świadomi agnostycy i ateiści, bardzo wyraźnie wykorzystują wątki wzięte z największych religii monoteistycznych, by przedstawić religijność ich wyznawców w jak najbardziej krzywym zwierciadle. Najczęściej jednak na ich celowniku jest chrześcijaństwo. Nie bez powodu "religijna" księga pastafarian "Luźny Kanon" rozpoczyna się od słów: "Jam jest Latający Potwór Spaghetti. Nie będziesz miał innych potworów przede Mną. (OK; tylko zabezpiecz się). Jedynym Potworem, który zasługuje na pisanie jego imienia wielką literą, jestem Ja! Inne potwory są fałszywymi potworami i na to nie zasługują".

DEON.PL POLECA

"Wyznawcy" Latającego Potwora Spaghetti z całą świadomością grają na dwuznacznej sytuacji religii w świeckim świecie Zachodu. Z jednej strony wyraźnie podkreślają absurdalność wiary w Absolut w świecie, którego przyczyny jako agnostycy wyjaśniają czysto materialnie. Z drugiej korzystają z norm prawnych określający status związków wyznaniowych w poszczególnych państwach. Są wymowny świadectwem przenoszenia na Stary Kontynent amerykańskich sporów kulturowych, a równocześnie dostosowują swoje postępowanie do lokalnych warunków. 

Bo - jak wspomniałem - amerykańscy pastafarianie dość szybko rozpoczęli swoją działalność "misyjną" także w Europie. W pewnym sensie można traktować ich jako dalekie echo, parodię okołoprotestanckich związków religijnych, powstałych w USA w XIX w. i od dawna prowadzących swoje misje w Europie. Na naszym kontynencie pastafarianie wsławili się w Austrii czy w Czechach, walcząc o prawo do... oficjalnego zdjęcia z durszalkiem na głowie.

I tak w 2011 r. Austriak Niko Alm uznał za niesprawiedliwy przepis austriackiego prawa zakazujący pozowania do oficjalnych fotografii w nakryciu głowy. Przepis wyłączał przypadki, w których nakrycie głowy jest związane z wyznawaną religią. Odpowiednia instytucja odrzuciła wniosek, jednak po trwającym trzy lata procesie sąd przyznał Almowi rację. Z pozoru rzecz błaha, ale ukazuje najdziwaczniejsze konsekwencje współczesnych form relacji między świecką a religijną rzeczywistością. Bo austriacki sąd swoim wyrokiem de facto zrównał "joke religion" z innymi religiami.

Czego domagają się pastafarianie w naszym kraju? Ich postulaty odzwierciedlają typowe dla Polski spory i dyskusje. Chcą zatem likwidacji Funduszu Kościelnego oraz zniesienia przepisu o obrazie uczuć religijnych. Chcą też, by Latający Potwór Spaghetti zawisł w Sejmie i rzecz jasna lekcji z religii pastafariańskiej w szkołach. Choć wedle mojej wiedzy sympatycy tego ruchu także w Polsce to w większości zdeklarowani agnostycy/ateiści, nie przeszkadza to ich przedstawicielom w rozmowach z mediami deklarować wiary w Latającego Potwora Spaghetti, który za sprawą makaronowej macki kieruje losami świata i ich życiem. Nazwę to po imieniu: to cynizm, nastawiony z jednej strony na poklask części społeczeństwa, z drugiej metoda na przekonanie opinii publicznej, że między "joke religion" a choćby chrześcijaństwem nie ma żadnej różnicy, lub są one czysto  społeczne. To wreszcie dość typowa postawa dla "postmodernistycznej ironii" w jej wersji zwulgaryzowanej,  gdy nic nie jest do końca serio.

Choć spór wokół Kościoła Latającego Potwora Spaghetti wydaje się bardzo komiksowy, nieźle oddaje tendencje kulturowe zachodzące na naszych oczach. Także dlatego, że sprowadza religijność do swoistego "stylu życia" i bardzo mocno stara się przekonać, że boskość jest po prostu produktem ludzkiego umysłu, ludzkich, zwykle archaicznych kultur, a ludzka duchowość to jeszcze jedna sfera konsumpcji do zapełnienia. Pastafarianizm w tym kontekście to masowa, popularna wiedza/postawa niby-religioznawcza. Jest podawana w atrakcyjnej, bo skandalizującej formie, a tłumaczy religię i religijność ludzką w przystępny dla masowego odbiorcy sposób. To metoda atrakcyjna w epoce, gdy wielu katolików nie wie nawet właściwie, w co i dlaczego wierzy, a ludzie obojętni religijnie z kolei często uznają, że "każda religia to to samo".

Stąd banalne, wewnętrznie niespójne i żerujące na cynicznym podejściu do zagadnień wiary argumenty pastafarian dość powszechnie spotykają się ze zrozumieniem wśród komentujących internautów, bo przecież "wszystko jedno w co kto wierzy", a pastafarianizm "jest fajny". W dodatku antykatolicki wydźwięk ich opinii brzmi dla wielu bardzo dobrze. Nazwijmy rzecz po imieniu. Pastafarianizm jest klasycznym zabobonem, tyle że właściwym dla świata globalnej wioski. Nie traktowanym do końca serio, służącym równocześnie jako rozrywka i narzędzie kulturowej/politycznej/legislacyjnej rozgrywki.

Nie twierdzę, że pastafarianizm jest wielkim wyzwaniem dla katolicyzmu. Jednak postawa, którą ze sobą niesie - i owszem.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Latający Kościół Spaghetti - bać się, czy śmiać?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.