List do JPII
Czasami myślę, że brakuje nam tu kogoś takiego jak Ty. Pewnie byś wiedział, jak to wszystko poskładać do kupy. Już raz udało Ci się Go namówić, na "odnowienie oblicza tej ziemi". Może przyszedł czas, żeby ponownie nami wstrząsnął?
Błogosławiony Janie Pawle,
To już siedem lat od Twojego odejścia. Już siedem lat żyjesz po tej lepszej stronie. Muszę przyznać, że mimo tego, że lubię swoje życie, to czasem Ci zazdroszczę. Ty już wiesz, co to znaczy pełnia szczęścia (od roku - czyli od momentu Twojej beatyfikacji wiemy to już na pewno). Ty już nie musisz o nic walczyć. Nie musisz się też mierzyć z wątpliwościami. Ty już wszystko wiesz, bo siedzisz teraz gdzieś tam twarzą w twarz z Tym, który jest Stwórcą tego całego zamieszania - z Tym, co dał nam wszystkim wolną wolę i szanuje ją nawet wtedy, gdy robimy głupstwa. Możesz z Nim rozmawiać i już wiesz, co to znaczy niczego nie pragnąć, bo wszystkie Twoje pragnienia są już całkowicie i nieskończenie zaspokojone. Ale to musi być wspaniałe!
Chciałbym Ci za kilka rzeczy podziękować.
Po pierwsze, za to, że mogę żyć w wolnym kraju. No bo przecież, gdyby nie Twoje wsparcie dla "Solidarności", gdyby nie Twoje pielgrzymki do ojczyzny, gdyby nie Twoje słowa skierowane do Polaków, słowa, którymi dodawałeś walczącym odwagi, nie wiadomo, jak potoczyłaby się historia.
Po drugie, chciałbym Ci podziękować za to, co zrobiłeś dla nas młodych, za to, jak nas wychowywałeś, jak tłumaczyłeś, o co chodzi w życiu, jak uświadamiałeś nam, co to znaczy, być naprawdę wolnym. Za wszystkie Światowe Dni Młodzieży. Za to, że traktowałeś nas poważnie i wiele od nas wymagałeś - dla naszego dobra. Za słowa o tym, że każdy z nas ma swoje Westerplatte - niektórzy mówią, że są one tak często powtarzane, że już tracą na sile, ale do mnie one zawsze wracają, gdy jest trudno, gdy o coś muszę walczyć ze samym sobą, gdy mam wątpliwości i brak mi siły. Wtedy one bardzo pomagają, dają pozytywnego kopa i zachęcają do tego, by się nie poddawać, choćby wszystko na około się waliło.
Przede wszystkim chcę Ci jednak podziękować za słowa, które wypowiedziałeś zaraz po wyborze na Stolicę Piotrową. Powiedziałeś, żebyśmy nie bali się otworzyć swoich serc przed Chrystusem, żebyśmy Go zaprosili do wszystkiego, co robimy i czym żyjemy. Gdy ich znaczenie w końcu do mnie dotarło, całkowicie zmieniły moje życie. I mimo tego, że często robię coś zupełnie odwrotnego, egoistycznego, to jednak wciąż do nich wracam i staram się zaczynać od nowa. Zastanawiam się, czy podejrzewałeś wtedy, jak wielki wpływ na wielu ludzi na całym świecie, będzie mieć to jedno zdanie, ale trzeba Ci to przyznać - udało Ci się w kilku słowach nakreślić kompletny i uniwersalny program dla każdego z nas.
Swój krótki list chciałbym zakończyć prośbą. Trochę się ostatnio pogubiliśmy. Nawarstwiło się dużo podziałów. Często nawet nie potrafimy ze sobą rozmawiać. Wiele razy mówiłeś o jedności, o szanowaniu każdego człowieka, nawet jeśli się z nim nie zgadzamy. Zresztą nie tylko mówiłeś, ale każdym swoim gestem i zachowaniem dawałeś przykład, jak to robić. Ty teraz masz tam bliżej do Szefa, więc może szepnij mu jakieś słówko i poproś Go, żeby nam jakoś pomógł. Już raz udało Ci się Go namówić na "odnowienie oblicza tej ziemi". Może przyszedł czas, by ponownie nami wstrząsnął?
PS: Przeglądając dziś różne materiały dokumentalne o Janie Pawle, natknąłem się na to przemówienie do młodzieży w Chile z 1987 roku. Całe papieskie przesłanie w 3 minuty:
Skomentuj artykuł