Mam dość. I oczekuję żelaznej konsekwencji państwa
Ja mówię - mam dość. I oczekuję żelaznej konsekwencji państwa, które odbierając nam prawo do pomocy ofiarom przemocy, ludziom bezdomnym bez względu na wiek i stan zdrowia musi przejąć odpowiedzialność za nich
W Brwinowie było jak w mrowisku. Ponad setka wolontariuszy z ogromnej korporacji odeszła od biurek. Pracowali dwa dni i zrobili kawał dobrej roboty. Przedtem dali kasę na niezbędne zakupy: roślinki, farby i narzędzia. Pełny serwis. W imieniu dzieciaków i ich matek - dziękujemy! Ten dom zresztą ma szczęście do dobrych ludzi. To kolejna ekspedycja tych, którym się powodzi do tych, którym pod górkę. Dzięki temu możemy ciągnąć mimo braku oficjalnej pomocy. Aż nas w końcu wsadzą za wspieranie ludzi bezdomnych i bezdomnych matek z dziećmi, jako że przyjmowanie ich do schronisk stanie się wkrótce nielegalne.
Minęły bowiem czasy, kiedy lepiej lub gorzej, chętniej lub mniej, ale Państwo wspierało ludzi dobrej woli, którzy łatają dziury w systemach wsparcia słabszych obywateli. Nie ma kraju, w którym system byłby na tyle doskonały, żeby pomóc każdemu. Nie tylko w pieniądzach bowiem jest rzecz. Także w podejściu do człowieka, spotkaniu, elastyczności, konkretnej odpowiedzi na konkretny problem. Zduszenie inicjatyw ludzi okazujących solidarność, poświęcających czas, często życie, odrzucających kariery i dobre zarobki w innych sektorach, po to, żeby pomagać innym to po prostu pozostawienie tysięcy ludzi na bruku. Tak - tysięcy. Tylko my przyjęliśmy w ub. roku pod nasze dachy ok. 900 osób. A inne organizacje?
Z roku na rok coraz mniej. Dlaczego? Dlatego, że mimo tego, iż zawsze mamy mieszkańców ponad stan, to ich usamodzielnienie jest coraz trudniejsze i dłużej muszą u nas pozostać. Są bowiem w większości starzy, chorzy, niepełnosprawni. Rotacja jest mniejsza.
Zamiast nam w tym pomóc zmusza się do ustawicznej walki o sprawy oczywiste, traktując jak potencjalnych łajdaków czyhających na przekręcenie kasy, której zresztą albo nie ma, albo jest malutko. Tylko trzy z ośmiu naszych domów korzysta z dotacji samorządowych pokrywających 45 % kosztów ich utrzymania. A robotę odwalamy w 100%. Podobnie inni koledzy i koleżanki z dziesiątek organizacji.
Ja mówię: mam dość. I oczekuję żelaznej konsekwencji państwa, które odbierając nam prawo do pomocy ofiarom przemocy, ludziom bezdomnym bez względu na wiek i stan zdrowia musi przejąć odpowiedzialność za nich i stworzyć im co najmniej porównywalne do naszych warunki. Nie żadne ogrzewalnie - bo tanio! - w których ludzie mają siedzieć całą noc na krzesełku. To było w XIX wieku!
I trzeba to zrobić natychmiast, całodobowo, bo oprawcy nie biją tylko wtedy, kiedy pracują urzędy - czyli do 15 tej. Człowiek bezdomny może się przyczołgać resztką sił i o godzinie 22. Niemożliwe? No to się od nas odczepcie i przestańcie majstrować przy tym, co dobre. Skupmy się na budowaniu jeszcze lepszego - na zapobieganiu bezdomności, przemocy domowej, zwiększeniu dostępności mieszkań socjalnych i budowaniu sieci opieki nad ludźmi starymi i chorymi. Dostępnej zwłaszcza dla ubogich. Z pustego i Salomon nie naleje, jak mawiała moja mama, kiedy brakowało na chleb.
I zapewniam, że póki dobry Pan Bóg zostawi mi nieco rozumu i zdrowia - nie odmówimy przyjęcia człowieka w potrzebie tylko dlatego, że zabrania tego prawo stanowione. Bo jest też inne prawo: zgodnie z art. 162 § 1 k.k.; kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nie udziela pomocy, mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. No i jest też po prostu sumienie. Nawiasem mówiąc - art. 162 k.k. mówi tu "człowiekowi", a nie Polakowi, katolikowi, blondynowi, bogatemu, dorosłemu, piegowatemu, mającemu dom itd.
A w piątek bywałam w pałacach. Konkretnie w jednym, ale okropnie dalekim od mojej wioski. Pognaliśmy z Inżynierem do Rydzyny koło Leszna, gdzie król Stanisław Leszczyński sobie mieszkał. "Pałaczysko" ogromne, jak na króla przez Fundację Orła Białego. Uroczystość bardzo elegancka, Inżynier musiał się mordować w luks-butach i marynarce. Ja mam mundur, więc strój wieczorowy zapewniony.
Wielu było laureatów z różnych działek. Bo i Andrzej Sikorowski z zespołu Pod Budą, i Adam Małysz, i generał Hermaszewski (dla młodych jedyny Polak w Kosmosie - za komuny to było, w rosyjskim statku, bo takie to były czasy i na amerykański nie mieliśmy szans), sportowcy i przedsiębiorcy, którzy zbudowali świetne firmy oraz prezydent Nowej Soli jako samorządowiec do naśladowania. I to jest coś: ludzie z różnych horyzontów, a nawet epok, którzy co dla Polski zrobili i robią, bez względu na pogodę. Bo Polska to ciągłość. Zawsze, w każdych okolicznościach trzeba budować, nie burzyć, łączyć nie dzielić. Będzie trwało to co dobre, reszta, choć czasem krzykliwa i bolesna-przeminie. Nawet rydzyński pałac o tym mówi. Spalony przez Rosjan w 1945 r. jest odbudowany i służy jako hotel. I toczy się w nim może nie królewskie, ale jednak życie. W tym samym czasie była tam grupa… miłośników Porsche! Fajne rodziny z dziećmi. Jeśli marka samochodu łączy ludzi, to świetnie.
Inżynier nie wróciwszy do domu przesiadł się w Kielcach do samochodu zmierzającego do Krakowa. Pojechali z Mikim i Tamarą na kiermasz. Biznes jest biznes i musimy nasz popychać, żeby ludziska pracę mieli. My nie korporacja i siła przebicia u nas malutka, bo naprawiamy świat detalicznie, nie hurtowo.
Nad-obowiązkowo:
Tak długo, jak oddzielają nas od siebie mury, a relacje z innymi nawiązujemy dla powodów innych niż komunia, żyjemy w udręce.
Udręka, ogromna samotność napędza naszą potrzebę wygrywania, bycia na szczycie.
/J.Vanier
* * *
Tekst pierwotnie ukazał się na blogu: siostramalgorzata.chlebzycia.org
Skomentuj artykuł