Miłość ci się nie przydarza?
Marzysz, pragniesz, nie możesz się doczekać i nic. Kogoś, kto by po prostu BYŁ. Z kim dałoby się rozumieć bez słów i przyjaźnić na śmierć i życie. Co, jeśli takiego kogoś uporczywie nie ma?
Dr Joanna Heidtman mówi, że z psychologicznego punktu widzenia, miłość raczej nam się nie przydarza, to my przywołujemy ją przez potrzeby emocjonalne, biologiczne, a nawet duchowe. Kiedy jesteśmy zakochani, czujemy, że coś przytrafiło się nam zupełnie niespodziewanie - jak grom z jasnego nieba.
A co, jeśli marzysz, pragniesz, nie możesz się doczekać i nic? Już nawet nie kogoś, kto byłby wizualizacją bajek o rycerzu na białym koniu, albo księżniczce, która jak Roszpunka zrobi z nici drabinę, żeby zejść do ciebie ze swojej wieży, ale kogoś, kto by po prostu BYŁ.
Z kim dałoby się rozumieć bez słów i przyjaźnić na śmierć i życie, bo życie bez tej osoby stałoby się niepełnowartościowe. Co, jeśli takiego kogoś dotkliwie nie ma?
Święty Józef ma załamkę?
Jest za to powód do rozpaczy i godziny rozczarowań przeplatane modlitwami do św. Józefa, który wydaje się najbardziej obleganym ostatnio świętym! Litanie, nowenny, a nawet listy. Jeśli w niebie mają coś w rodzaju pocztowej skrzynki albo skrzynki mailowej, to jego musi pękać w szwach albo świecić się flagami z napisami - "pilne", "natychmiast", "ratuj".
Może ma anielską cierpliwość, a może chciałby odesłać proszącym wiadomość z listą rzeczy "to do", albo z żartem o odpowiedzi Boga na modlitwę w sprawie wygrania w totka: a czy ty kiedyś w ogóle grałeś? Kup los, kup los, kup los!
Arek poprosił szefową urszulanek, żeby jedna z zakonnic odmówiła pompejankę w jego intencji. Sam ma za sobą już nie jedną i nie dwie nowenny. Zrobił nawet specjalny post, ale kandydatki na żonę ciągle brak. Nie wiem co u Arka, ale kibicuję! Może poza szturmowaniem nieba, działa?
Na randce o frezarce
Za to Monika i Marta mogłyby i Arkowi, i wszystkim tęskniącym za miłością (nie tylko tą damsko-męską!) trochę pomóc.
Pierwsza rozmowa Moniki i Marcina była o różnicy między tokarką a frezarką, konkretnie o tym, w której z maszyn ważna część się obraca i co można tymi urządzeniami robić. Choć temat ani trochę jej nie obchodził, słuchała, dopytywała i patrzyła w oczy. Teraz umie wytłymaczyć, że tokarka po włożeniu do niej drewna je toczy, a frezarka wycina wzorek…
Na pierwszą randkę zaprosił ją do restauracji "Krokodyle", był czerwiec, piątek, a obok festiwal żydowski. Obydwoje trochę przestraszeni i niepewni - i siebie, i siebie nawzajem. Marcin tym razem mówił o żniwach i jeżdżeniu kombajnem, bo akurat pomagał rodzicom w gospodarstwie. Ona robiła to, co wcześniej - patrzyła w oczy i słuchała. Słuchała na serio - bez przerywania i myślenia o czymś innym. Marcin i tak zrobił na niej wrażenie. Nie poznała wcześniej nikogo, kto mówiłby z taką pasją.
Dlatego nie mogła doczekać się randki numer dwa. Pamięta z niej szczegóły, nawet to, że była w mocno rozkloszowanej, niebieskiej sukience w czarne kwiatki, a Marcin uczył ją "czegoś w czym jest najlepszy na świecie", czyli bycia bramkarzem.
Dziś mają randki przy wspólnym, kuchennym stole. Są małżeństwem i żeby zobaczyć miłość, wystarczy na nich popatrzeć.
Jest romantyczny i dużo ćwiczy
Marta to tylko trochę inna historia. Beata (koleżanka Marty), zanim poznała jej męża, dużo o nim słyszała. Że przystojny, romantyczny, że wysportowany, bo dużo ćwiczy, że nie dość, że opiekuńczy i czuły, to jeszcze szybko podejmuje decyzje, bo w życiu prawie wcale się nie waha.
Wyobrażała go sobie "jak jakieś siódme bóstwo". Czar prysł po pierwszym spotkaniu, okazał się normalnym facetem, do tego prawie nic nie mówił i zwiał po kilku minutach do innego pokoju.
Sposób na miłość
Nie opiszę teraz pięciu albo piętnastu warunków poznania męża/ żony i nie zacytuję recept na dobre małżeństwo. To wszystko pewnie już wiecie, a w razie braku pomysłów łatwo je wygooglać albo zapytać przyjaciół, co im pomaga. I dowiedzieć się na przykład, że nie warto wpaść w pułapkę zniewalającego pragnienia małżeństwa, a lepiej zadbać o duszę i ciało i ucieszyć się tą sobotą (wbrew temu co za oknem, jeśli u was akurat leje deszcz). Że modlitwy, a nawet listy do świętych nie zastąpią wychodzenia z domu, odważenia się na spotkanie lub założenia konta na portalu randkowym. Że cierpliwość się opłaca, że trzeba przestać rozpaczliwie szukać albo przestać bać się miłości. I tak dalej!
(fot. fragment instalacji z Ustki, www.tokfm.pl)
Historie Moniki i Marty podpowiadają, że to sposób patrzenia zamienia niby zwyczajnych ludzi w całkiem niezwykłych i że to sposób na miłość, który działa. Bo to od nas zależy, czy w drugiej osobie zauważymy piękno, czasem niewidoczne na pierwszy rzut oka. Czy uda nam się dostrzec w kimś coś naprawdę świetlistego. Czy wystarczy nam argumentów, żeby ten ktoś uwierzył w osobistą wyjątkowość. Może między innymi po to jesteśmy dla siebie nawzajem?
Od nas również zależy, czy dzisiaj miłość nam się przydarzy. Bo miłość to też powiedziane z uśmiechem "dzień dobry" do niemiłego sąsiada spotkanego nięchcący w windzie i pomidory z działki wysłane pocztą z Białegostoku do Krakowa. To słuchanie, kiedy bardziej chce się mówić i danie komuś, kto zawiódł kolejnej szansy. To wstawanie w nocy do dziecka, mimo, że nie twoja kolej, SMS z propozycją od wieków odkładanej kawy z kimś, kto jeszcze niedawno był bliski. To dbanie o siebie i chwile na myślenie tylko o sobie. Kogoś, kto kocha, łatwiej znaleźć.
*
A tak patrzy Jezus. Teraz, na ciebie.
PS: Zapytałam kilka osób o prywatne sposoby na miłość. Napiszę o nich w kolejnym tekście. A może wy znacie taki, który działa?
Przeczytaj też: Miłość się przydarza, zaskakuje bez naszego wpływu? [ROZMOWA] >>
Edyta Drozdowska - redaktorka DEON.pl, prowadzi dział Inteligentne Życie
Skomentuj artykuł