Miłosierdzie to nie-sprawiedliwość
Miłosierdzie ma się nijak do naszego ludzkiego poczucia sprawiedliwości. Inaczej nie byłoby miłosierdziem, a słuszną zapłatą.
Pan Zbyszek przybył do nas z daleka. Wiele lat był na ulicy w stolicy obcego kraju. Podjął decyzję powrotu. Dobrzy ludzie pomogli. Pan Zbyszek zdrówko ma w ruinie. I zdziwiony jest wielce, że nie śmiga jak młody jeleń, czyli tak, jak było, zanim zaczął pić. Jeździ więc Agnieszka i inni do lekarzy, szpitali, bo tu boli, tam strzyka. Na szczęście wszelkie możliwe badania wykazały, że boli i strzyka niegroźnie. Zaprzestajemy więc jazd i Pan Zbyszek musi się pogodzić z tym, co ma i szanować resztki zdrowia.
Własne złe wybory zrujnowały mu zdrowie. Pretensje może mieć tylko do siebie. Zamiast jednak pretensji, lepsza jest wdzięczność. Bożemu i ludzkiemu miłosierdziu. Po ludzku przecież zmarnował kawał życia. Po ludzku "się nie należy". Po Bożemu się należy, bo Panu Bogu zależy na panu Zbyszku dokładnie tak samo, jak zależało na świętym Franciszku czy Matce Teresie. I pan Zbyszek ciągle ma szansę zostać świętym. Z tym słabiutkim zdrowiem, resztką co mu została może dostać się do Nieba, jeśli ofiaruje Mu malutki gest dobroci, na jaki jeszcze go stać.
Miłosierdzie ma się nijak do naszego ludzkiego poczucia sprawiedliwości. Inaczej nie byłoby miłosierdziem, a słuszną zapłatą.
W ubiegłą niedzielę byłam w Krakowie. Na spotkaniu przez Deon organizowanym. Ludzi przyszło wielu, młodych. I to wbrew wszelkim pesymizmom-cieszy, że wspólnie szukamy, a nie stoimy w miejscu. Potrafimy się słuchać, pytać i nie-zgadzać - z elegancją. Piotr Żyłka pytał, a czasem też odpowiadał zamiast mnie. Głowę miałam w grypie, a że jakimś cudem głupstw nie plotłam, to Inżynier orzekł, że trzeba mnie przed każdą konferencją grypą zarażać, to mi dobrze pójdzie. A jest w tym przecież logika: jak masz pustą głowę, to jest w niej miejsce dla Ducha Św.
Piotrek opowiedział o uchodźcach, których spotkał w Taizé. Chłopakach, którzy uciekając przed porwaniem, torturami i wcieleniem do zbrojnych grup cudem przepłynęli morze i umierają z tęsknoty i niepokoju o swoich bliskich, żyjących nadzieją, że uda się ich ściągnąć do Europy.
A dzisiaj zmiana habitów - z czarnego jezuitów na biały dominikanów. Rzeszowski Klub Tygodnika Powszechnego przy tychże klasztorze w Rzeszowie objął niejako patronatem nasz tworzący się dom w Medyni Głogowskiej. Dom pilnie remontujemy, kaskę Klub zebrał niemałą - będzie na instalację CO.
Tak to łańcuch ludzi dobrych wydłuża się coraz bardziej i łatanie brzydkich dziur na świecie postępuje.
Nad-obowiązkowo
Św.Bertilla Boscardin - prawie nie umiała czytać i pisać, uważana za głupka, nazywana "gęsią", powolna we wszystkim, co robiła, obiekt złośliwych żartów w rodzinnej wiosce, córka alkoholika, który zastraszał rodzinę.
Wstąpiła do zgromadzenia Sióstr Świętej Doroty Córek Najświętszych Serc. Po latach pracy w zakonnej pralni i kuchni przeszkolono ją w opiece nad chorymi. Pracowała na zakaźnym oddziale dziecięcym, a po wybuchu wojny-w szpitalu wojskowym, pozostając z pacjentami, którzy nie mogli chodzić, w czasie bombardowań i ostrzałów, żeby ich podtrzymywać na duchu.
Jej anielską dobroć, pracowitość i rzetelność doceniali bardziej pacjenci i personel szpitala niż władze zakonne. Zmarła na raka.
Była świadoma swoich ułomności i braków, ale postanowiła zostać świętą. "Jestem gęsią, ale nauczcie mnie być świętą"- prosiła siostry w nowicjacie zakonnym.
***
Chcesz wesprzeć działalność siostry Małgorzaty Chmielewskiej i Wspólnoty Chleb Życia? Wszystkie potrzebne informacje znajdziesz na stronie: chlebzycia.org
s. Małgorzata Chmielewska - przełożona Wspólnoty Chleb Życia w Polsce. Tekst pierwotnie ukazał się na blogu: siostramalgorzata.chlebzycia.org
Skomentuj artykuł