Misja specjalna arcybiskupa
Myślę, że jest już najwyższy czas na tego rodzaju działanie Kościoła w Medjugorje. Mamy przecież do czynienia z trwającym od kilkudziesięciu lat fenomenem, który nie tylko się utrzymuje, ale zatacza coraz szersze kręgi.
Gdy 11 lutego br. ogłoszono, że abp Henryk Hoser został mianowany specjalnym wysłannikiem papieża Franciszka do Medjugorje, prowincjał franciszkanów w Mostarze o. Miljenko Šteko OFM, wydał oświadczenie, w którym napisał: "W imieniu Hercegowińskiej Prowincji Franciszkańskiej, której powierzona jest duszpasterska opieka nad parafią Medjugorje, wyrażam synowską wdzięczność rzymskiemu biskupowi, Ojcu Świętemu Franciszkowi za prawdziwą pasterską troskę i uwagę, która wyraża się w tym mianowaniu". Dodał, że franciszkanie, którzy działają jako duszpasterze w tym miejscu, "z szacunkiem i oddaniem przyjmują mianowanego specjalnego wysłannika Stolicy Apostolskiej, potwierdzając szczerą i całkowitą współpracę oraz swoje modlitwy w intencji owocnej i błogosławionej pracy przy wykonywaniu powierzonej misji".
To znaczące słowa, ponieważ misja abp. Hosera dotyczy właśnie kwestii duszpasterskich, a nie doktrynalnych, związanych z wydarzeniami w Medjugorje. Zostało to dokładnie sprecyzowane w nominacji, którą otrzymał arcybiskup warszawsko-praski. Jego zadanie dotyczy dwóch wymiarów. Z jednej strony chodzi o dokładniejsze poznanie tamtejszej aktualnej sytuacji duszpasterskiej, ze szczególnym uwzględnieniem potrzeb wiernych, którzy tam pielgrzymują. Z drugiej strony misja abp. Hosera dotyczy przyszłości. Zbadawszy sytuację na miejscu ma zasugerować ewentualne inicjatywy duszpasterskie na nadchodzące lata. W papieskiej nominacji bardzo mocno został podkreślony wyłącznie duszpasterski charakter misji polskiego arcybiskupa.
Myślę, że jest już najwyższy czas na tego rodzaju działanie Kościoła w Medjugorje. Mamy przecież do czynienia z trwającym od kilkudziesięciu lat fenomenem, który nie tylko się utrzymuje, ale zatacza coraz szersze kręgi. Do niewielkiej miejscowości w Bośni i Hercegowinie przybywa rocznie - według różnych źródeł - od 1,5 do 2,5 miliona ludzi z całego świata. Chociaż oficjalnie nie mówi się o pielgrzymkach (np. w przynajmniej niektórych mediach kościelnych zwraca się uwagę, aby w ogłoszeniach zapraszających do wyjazdu unikać słowa "pielgrzymka"), to jednak zdecydowana większość tam przybywających uważa się za pątników, a nie za turystów. Z dostępnych danych i wypowiedzi wynika, że ludzie z całego świata wędrują do Medjugorje przede wszystkim z motywacji religijnych. Od dłuższego czasu dokonują się tam ważne wydarzenia dotyczące wiary i sfery duchowej odwiedzających. To są sprawy i zjawiska, wobec których Kościół nie może przechodzić obojętnie. To byłby poważny grzech zaniedbania. Nie można dopuścić do sytuacji, w której miliony ludzi dobrej woli, poszukujących duchowych przeżyć, poczułyby się jak "owce nie mając pasterza".
Jest to tym ważniejsze, że oprócz ewidentnego dobra, miały tam również miejsce fakty budzące kontrowersje, a dla niektórych nawet gorszące. Zresztą wokół misji papieskiego wysłannika również bardzo szybko pojawiły się niezgodne z prawdą spekulacje, które musiał on publicznie dementować.
Abp Hoser podkreśla, że jego misja ma charakter pomocniczy wobec działań komisji doktrynalnej, działającej pod przewodnictwem kard. Camillo Ruiniego. Nie będzie miała decydującego wpływu na orzeczenie w kwestii prawdziwości objawień. Miesiąc temu prefekt Kongregacji Nauki Wiary, kard. Gerhard Ludwig Müller, rozwiał nadzieję na szybkie decyzje w tej sprawie. Stwierdził, że na rozstrzygnięcia potrzeba jeszcze sporo czasu i zaznaczył (wyraźnie nawiązując do misji powierzonej polskiemu arcybiskupowi), że ważniejsze jest obecnie uregulowanie kwestii duszpasterskich, w tym spowiedzi. Nie omieszkał też podkreślić: "Nawet kiedy Kościół wypowiada się za autentycznością takich zdarzeń, żaden katolik nie jest zobowiązany, aby się tam udać, czy żeby w to uwierzyć".
Komentując swoją misję do Medjugorje abp Henryk Hoser powiedział: "Faktu, że to miejsce jest tak nawiedzane, a ludzie doznają tam wielkiego pożytku duchowego, nie można pominąć". Dokładnie o to chodzi. O dobro ludzi, którzy kierowani nieraz bardzo wielkimi potrzebami duchowymi przybywają do małej miejscowości Bośni i Hercegowinie.
ks. Artur Stopka - dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI
Skomentuj artykuł