Modlitwa małżeńska to jedna z najtrudniejszych przestrzeni w relacji

Depositphotos.com (55947983)

Gdy spotykam się z narzeczonymi podczas kursów przedmałżeńskich, by mówić o zasadach dobrej komunikacji i pokonywaniu kryzysów, wspominam im o tym jak ważna jest modlitwa małżeńska. Kilka dni temu poruszyłam ten temat na swoim Instagramie i zobaczyłam, jak w wielu katolickich związkach ta przestrzeń budzi poczucie braku i niespełnienia…

Gdy wychodzę do narzeczonych i mówię im o tym, że wspólna modlitwa to jedna z najtrudniejszych przestrzeni w relacji, patrzą na mnie jak na kosmitę. Kiedy zaczynam opowiadać, co mam na myśli używając słowa „modlitwa”, ich wzrok powoli się zmienia. Nie mam nic przeciwko modlitwie jakąś litanią ani żadnej innej. Jednak nie o takiej rozmowie z Bogiem mówię narzeczonym. Opowiadam im o swoim doświadczeniu, gdy umierała moja mama i moją jedyną modlitwą były słowa „Jezu, stań w naszej obronie”, gdy mnie coś wyrywało w nocy ze snu, a ja spocona ze strachu, łapałam szybko za telefon by sprawdzić, czy nie dzwonił tata z informacją, że mama odeszła… Taka modlitwa nijak się ma do bezmyślnego recytowania wierszyków, które często mylnie traktujemy jak rozmowę z Bogiem. Owszem, znane nam słowa modlitw mogą być modlitwą głębi, ale jeśli wypowiadamy je świadomie i z przekonaniem, a nie na odczepnego, byle by zaliczyć paciorek. Wtedy, gdy przeżywamy duchowe ciemności, warto wracać do znanych nam modlitw, które w jakiś sposób utrzymują nas na powierzchni. Gdy stajemy przed Bogiem tacy jacy jesteśmy, bardzo szczerzy, bez masek i poczucia, że muszę pokazać się z jak najlepszej strony, okazuje się, że modlitwa z drugą osobą może stać się niezwykle intymnym spotkaniem.

W biegu codzienności, w zmęczeniu, zniechęceniu, w sytuacji konfliktowej – wtedy modlitwa jest szczególnie trudna. Kogo jednak takie sytuacje nie spotykają? To część naszego życia, a im bliżsi sobie jesteśmy, tym trudniej się czasem przełamać, by pokazać siebie prawdziwym. Czasem z lęku przed niezrozumieniem, innym razem dlatego, że współmałżonek np. modli się inaczej niż ja, albo nie robi tego wcale. Na początek zachęcam narzeczonych (albo małżonków…) by odmawiali wspólnie modlitwy, które znają, choćby Ojcze nasz, ale zwracając uwagę na to, co i do Kogo mówią. Z czasem, by dołączyli podziękowania, prośby, przeprosiny – wobec Boga i swojego partnera. Ta modlitwa otwiera na głębszy poziom relacji i z tego, co opowiadają później moi współrozmówcy – na początku bardzo krępuje, ale gdy obie strony szanują swoje uczucia, myśli, tęsknoty – ta modlitwa na nowo uczy ich siebie, pokazuje, jak są dla siebie ważni, uczy głębszego spojrzenia na to, co wydaje nam się oczywiste.

Nie twierdzę, że wszystkie małżeństwa, które się modlą, będą żyły długo i szczęśliwie. Znam wiele par, które się modliły i mimo to nie ominęły ich głębokie kryzysy. Modlitwa to nie magiczne zaklęcie, ale uczenie się miłości, otwartości, głębi relacji. Jeśli tylko jest ona szczera i prawdziwa…

Co, jeśli jedna strona nie chce się modlić? Trwać… W życie małżeńskie wpisany jest krzyż. Cierpienie, od którego chciałoby się uciec. Jednak to właśnie mój mąż jest tym, którego Pan Bóg powierzył mi w zaufaniu, bym pomogła mu w jego drodze do świętości. Jeśli mój mąż się nie modli czy jest daleko od Kościoła, mnie to z niczego nie zwalnia, wręcz przeciwnie. Odwołując się do sakramentu małżeństwa, mogę prosić Boga o łaskę, siłę, o mądrość by być towarzyszem w wierze dla najbliższej mi osoby, która w tej przestrzeni naszej codzienności może się wydawać być na drugim biegunie. To mnie Pan Bóg daje zadanie, by zapraszać Go do naszej codzienności, do rodziny, do każdej sytuacji. To jest niezwykle trudna i bolesna droga, ale Bóg nie zostawił nas w dniu ślubu samym sobie ze słowami „takiego go sobie wzięłaś, to sobie teraz z nim radź”. Bóg jest bardzo blisko, a sakrament małżeństwa to nie chwila w kościele ileś lat temu. To łaska płynąca tu i teraz, warto się na nią otwierać i o nią prosić.

Czy mój współmałżonek wie czego się dziś boję, co jest dla mnie ważne, cenne, jakie są moje marzenia? Czy on wie o co proszę Boga w sytuacjach trudnych? Może warto zacząć od nowa, być może kolejny już raz, stawać wspólnie przed Bogiem? W szczerości, otwartości i zaufaniu – zaczynając od wspólnego różańca, albo innej znanej modlitwy, otwierając się na to, gdzie poprowadzi nas Duch Święty, który przecież modli się w nas, gdy my sami już nie mamy nic… Boisz się? To dobry znak. Znaczy to, że ci zależy, że warto. Niech modlitwa staje się realnym spotkaniem. Nie tylko z Bogiem i samym sobą, ale również z naszymi bliskimi. Czy nie tego dziś potrzebujemy?

Z wykształcenia pedagog i doradca rodzinny. Z wyboru żona, matka dwóch synów. Nie potrafi żyć bez kawy i dobrej książki. Autorka książki "Doskonała. Przewodnik dla nieperfekcyjnych kobiet". Prowadzi bloga oraz Instagram.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Modlitwa małżeńska to jedna z najtrudniejszych przestrzeni w relacji
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.