Tak może wyglądać modlitwa małżeńska
Bez dobrej modlitwy osobistej nie będzie dobrej modlitwy małżeńskiej czy rodzinnej. To na osobistej relacji z Bogiem buduje się bycie razem z Nim w małżeństwie i rodzinie - z Barbarą i Romanem Kosakowskimi, moderatorami Kręgów Domowego Kościoła Ruchu "Światło-Życie", rozmawia Jacek Siepsiak SJ
Zanim rozpoczniemy rozmowę, pomodlimy się, bo z Barbarą i Romanem inaczej nie można.
Roman: Duchu Święty, prosimy, napełnij nasze serca, by to, co powiemy, rzeczywiście wypływało z ich głębi. Przyjdź Duchu Święty.
Barbara: Prosimy, spraw, by stało się to pożytkiem dla innych. Przyjdź Duchu Święty.
Prosimy Cię, by nasza rozmowa budowała, dawała do myślenia i zachęcała do kroczenia Twoimi drogami. Przyjdź Duchu Święty.
Barbara i Roman: Przyjdź Duchu Święty. Amen.
Nieprzypadkowo zaczęliśmy od modlitwy, bo modlitwa jest w Waszym życiu osobistym, małżeńskim i rodzinnym bardzo ważna.
Barbara: Wypływa z potrzeby serca. Modlimy się codziennie, jest tyle intencji...
Jesteście zaangażowani w Ruchu Światło-Życie, Oazie Rodzin i Kręgu Domowego Kościoła. Jak wygląda modlitwa, do której zachęcają te wspólnoty? Bo nie jest to tylko modlitwa indywidualna.
Roman: W Ruchu Światło-Życie mówi się o trzech rodzajach modlitwy. Najpierw mamy modlitwę osobistą, która nazywana jest namiotem spotkania. To ważny czas osobistego kontaktu z Panem Bogiem. Jest też modlitwa małżonków, w czasie której żona i mąż stają przed Bogiem właśnie jako małżonkowie, a nie indywidualnie. I wreszcie modlitwa rodzinna, kiedy z małżonkami modlą się ich dzieci.
W Ruchu Światło-Życie i Kręgach Domowego Kościoła bardzo ważne jest, by cała rodzina wspólnie oddawała cześć Bogu. Nie ma natomiast jakichś formalnych przepisów, które określałyby sposób praktykowania wspomnianych trzech rodzajów modlitwy.
Barbara: To raczej sprawa indywidualna.
Roman: Założenie jest takie, by modlić się codziennie każdym z tych rodzajów modlitwy. Bez dobrej modlitwy osobistej nie będzie dobrej modlitwy małżeńskiej czy rodzinnej. To na osobistej relacji z Bogiem buduje się bycie razem z Nim w małżeństwie i rodzinie. Każdy typ modlitwy jest więc potrzebny do tego, by zbliżać się do Boga. Nieraz jednak modlitwa małżeńska czy indywidualna ustępuje miejsca modlitwie rodzinnej. W rodzinie jest tyle spraw do ogarnięcia, że małżonkowie modlą się ze swoimi dziećmi, a na modlitwę małżeńską i indywidualną brakuje już po prostu czasu.
Barbara: Trudno też modlić się codziennie modlitwą małżeńską osobom początkującym, które dopiero uczą się wspólnej modlitwy małżeńskiej.
Roman: Znamy małżeństwa, które nie mogą się przełamać. Nieraz jest to strach przed otwarciem, przed pokazaniem swojego wnętrza nawet wobec kogoś tak bliskiego jak współmałżonek.
Jak było w Waszym przypadku?
Barbara: Obydwoje wyrośliśmy w Ruchu Światło-Życie, więc było nam łatwiej modlić się razem i to już od początku małżeństwa. Wtedy pewnie nawet nie wiedzieliśmy, że praktykujemy modlitwę małżeńską, że tak się to nazywa. Jeszcze jako narzeczeni razem się modliliśmy. Szliśmy na spacer i wspólnie na głos się modliliśmy.
Nam było łatwiej, ale wielu małżonków z Kręgu Domowego Kościoła, w którym, nawiasem mówiąc, jesteśmy już trzydzieści lat, w czasie spotkań mówi o swoich problemach z modlitwą małżeńską.
Roman: Było nam łatwiej, ale nie obyło się bez trudności. Pamiętam, jak lata temu modliliśmy się z Basią przede wszystkim razem z dziećmi modlitwą rodzinną. Modlitwa małżeńska czy indywidualna schodziła na plan dalszy. Po wielu zajęciach i obowiązkach domowych, kiedy odmówiliśmy już modlitwę z dziećmi, ciężko było jeszcze znaleźć czas na modlitwę małżeńską. Zastanawiałem się, jak sobie radzą z tym inni. Pomogło mi wówczas świadectwo małżonków, którzy na jednym ze spotkań mówili, jak ważne jest, by małżonkowie stawali przed Bogiem nie tylko indywidualnie i z całą rodziną, ale także jako mąż i żona, jako ci, którzy stoją na czele rodziny, ci, w których Bóg wlał łaski pozwalające prowadzić im całą rodzinę.
To było dla nas dużym umocnieniem, bo w pewnym momencie modlitwa małżeńska stała się trochę takim kwiatkiem do kożucha - skoro modlimy się z dziećmi, to po co jeszcze modlić się modlitwą małżeńską. A jednak to ma sens i mimo trudności warto modlitwę małżeńską pielęgnować. Kiedy modlimy się razem, Bóg mówi do nas jak do małżonków tworzących małżeństwo i rodzinę, a nie do każdego z osobna.
Jak w praktyce wygląda Wasza modlitwa małżeńska?
Barbara: Nasza modlitwa się zmienia. Czasem jest spontaniczna, czasem modlimy się na różańcu, w okresie Świąt Bożego Narodzenia śpiewamy kolędy przy żłóbku. Rano odmawiamy skróconą modlitwę brewiarzową. Modlimy się też za wstawiennictwem Sługi Bożego Franciszka Blachnickiego. W porannej modlitwie polecamy różne sprawy i intencje osób, które prosiły nas o modlitwę.
Roman: Rano modlimy się psalmami z jutrzni, które później w jakiś sposób oddziałują na nas przez cały dzień: psalmy błagalne, dziękczynne, pochwalne. To mądrość, po którą warto sięgać i otwierać na nią swoje serce.
Barbara: Wieczorem natomiast modlimy się przede wszystkim w intencji naszej rodziny: za nasze dorosłe już dzieci, ich współmałżonków, nasze wnuczki.
Roman: Z perspektywy lat widzimy, że ważne w naszej modlitwie są zmiany i jeśli przez dłuższy czas modlimy się na różańcu, to przychodzi moment, że zaczynamy tęsknić za modlitwą bardziej spontaniczną, i odwrotnie. Teraz na przykład najpierw modlimy się spontanicznie, starając się stanąć w otwartości przed Bogiem, a potem odmawiamy cząstkę różańca.
Barbara: Modlitwa spontaniczna jest dla nas dużą wartością, ponieważ dzięki niej widzimy, co w danym momencie przeżywa druga osoba. Słyszymy, za co dziękuje i o co prosi. Poznajemy wtedy nasze myśli. W spontanicznej modlitwie znajduje odzwierciedlenie to, czym żyjemy.
Roman: Jak mówi Jezus: "z obfitości serca mówią usta" (por. Mt 12, 34). Jeżeli człowiek coś przeżywa, to wtedy też to wypowiada. I kiedy modlimy się razem, jest szansa, że usłyszymy swoje troski. Dlatego dla mnie ważne jest, byśmy się wzajemnie mobilizowali do prowadzenia modlitwy, do jej inicjowania. To znak naszego duchowego zaangażowania w nią, a poza tym przy takim wzajemnym inicjowaniu modlitwy poznajemy drugą osobę w jej relacji do Boga. Kiedy Basia zaczyna modlitwę, to swoją relację do Boga ubiera w konkretne słowa. Wtedy mogę zobaczyć swoją żonę stojącą przed Panem, a nasza modlitwa nie jest monologiem, staje się dwugłosem. Wspólnie dziękujemy i wspólnie prosimy.
Barbara: Rzeczywiście był czas, że mniej angażowałam się w prowadzenie modlitwy. Nie robiłam tego, ponieważ wydawało mi się, że to mąż jest osobą, która zbiera wszystkie rodzinne modlitwy i zanosi je do Boga, że to on przede wszystkim wie, co dzieje się w rodzinie i o co trzeba prosić. Takie poczucie miałam przez długi czas. Omówiliśmy jednak tę sprawę w ramach dialogu małżeńskiego i nauczyłam się już inaczej modlić.
Wspólne prowadzenie modlitwy i wypowiadanie intencji wzajemnie nas inspiruje do dalszej modlitwy. Nieraz jest tak, że intencja Romana staje się dla mnie impulsem do dalszych próśb: "A rzeczywiście, to powierzmy Bogu jeszcze ten problem... jeszcze taką troskę...".
Czy jednak o trudnych sprawach nie jest łatwiej powiedzieć Bogu na osobności, a nie wobec świadka?
Barbara: To prawda, że nieraz, kiedy jestem podenerwowana czy zła, zamykam się i wtedy na wspólnej modlitwie milczę. Mam wówczas problem z inicjowaniem modlitwy.
Roman: Kiedy przeżywamy jakieś trudności, dużą pomocą jest dla nas wspomniany przez Basię dialog małżeński. To okazja, żeby zapytać: Co cię dręczy? Co teraz przeżywasz? Z czym sobie nie radzisz? W modlitwie małżeńskiej nie zawsze wypowiadamy wszystkie nasze troski, ale zawsze możemy porozmawiać o nich poza modlitwą. Dialog małżeński daje szansę na otwarcie i to jest dla nas bardzo cenna praktyka.
By jednak dialog małżeński był naprawdę dobry i owocny, potrzeba wspólnej modlitwy.
Roman: Pan Bóg kieruje naszym życiem i stając przed Nim, codziennie sobie o tym przypominamy. Często w kontekście modlitwy rodzinnej przywołuje się wspomnienie Jana Pawła II, który jako dziecko widział klęczącego i modlącego się ojca. Myślę, że w dziecku, które widzi klęczących rodziców, rodzi się przekonanie, że Bóg jest kimś wielkim i ważnym, skoro mama i tata wspólnie się do Niego modlą. Przykład rodziców buduje w dzieciach szacunek do Boga i kształtuje ich relacje z Nim. Wspólna modlitwa wyrabia też pewne nawyki. Dzięki nim modlitwa staje się dla dziecka czymś naturalnym i kiedy dorośnie, nie "zmusza się" do niej, bo traktuje ją jak coś oczywistego.
Barbara: Poza tym "gdzie dwaj albo trzej zebrani są w imię Boże, tam Pan Bóg jest pośród nich" (por. Mt 18, 20). Te słowa są dla nas ogromną zachętą do modlitwy.
Czy udało się Wam "zarazić" swoim modlitewnym zaangażowaniem ludzi spoza kręgu najbliższej rodziny i wspólnoty Ruchu Światło-Życie?
Roman: Modlimy się na przykład razem z naszymi gośćmi przed posiłkiem. Jeśli ktoś u nas nocuje, rano zapraszamy go do wspólnej modlitwy brewiarzowej. Modlitwa wieczorna nie ma u nas ustalonej godziny. Zazwyczaj stajemy przed Bogiem przed pójściem spać. Znamy jednak takie rodziny, w których na przykład o dziewiątej wieczorem zawsze jest modlitwa połączona z Apelem Jasnogórskim i do odmówienia jej zapraszani są wszyscy, którzy akurat przebywają w domu.
Barbara: Jakiś czas temu zorganizowaliśmy też dla naszych sąsiadów wyjazd do Cierlicka niedaleko Cieszyna, gdzie zginęli Franciszek Żwirko i Stanisław Wigura, patroni naszej ulicy. Wycieczka była całodniowa. Rano, jadąc busem, odmawialiśmy przygotowaną przez Romana jutrznię, a w drodze powrotnej - nieszpory. Taką modlitwę zainicjowaliśmy z sąsiadami. Wszyscy byli zadowoleni i jeszcze długo po wycieczce wspominali ją, jak to się wtedy wymodlili.
Czy wyobrażacie sobie Wasze życie małżeńskie bez modlitwy?
Barbara: Nie.
Roman: Źródłem miłości jest Bóg. Jeśli nie odnosilibyśmy do Niego naszego życia, czy byłoby ono w ogóle możliwe? Oddaliśmy nasze życie Jezusowi, zaprosiliśmy Go do naszych serc i wiem, że On nimi kieruje. Nie mógłby tego robić, gdybyśmy chcieli żyć bez Niego, po swojemu.
Modlitwa jest bardzo wielką siłą. Czytając codziennie słowo Boże, czujemy, jak ono nas napełnia i umacnia. Każdego dnia odnosimy je do swojego życia i próbujemy zrozumieć, co Bóg chce nam powiedzieć. I to właśnie chyba najbardziej mnie fascynuje w modlitwie: że to Bóg mówi do nas. Co my możemy powiedzieć Bogu? Najlepiej byłoby po prostu słuchać. Pan Bóg najlepiej wie, czego nam potrzeba. Dlatego coraz bardziej przekonuje mnie myśl o tym, że na modlitwie powinniśmy stanąć przed Bogiem i zapytać: "Co chcesz nam dzisiaj powiedzieć?". Czasem mam wrażenie, że trochę zagadujemy nasza modlitwę, przedstawiając Bogu wszystkie nasze codzienne intencje.
Barbara: Wartość modlitwy poznałam dzięki wstawiennictwu mojej prababci, która - jestem o tym głęboko przekonana - wymodliła dla mnie Boże błogosławieństwo. Odczuwam je każdego dnia. Dlatego ja na wzór mojej prababci cały czas chcę powierzać Bogu moją rodzinę. Jak każda matka martwię się o swoje dzieci i chciałabym wymodlić dla nich Bożą łaskę, by miały siłę. Chciałabym im pomagać swoją modlitwą.
Czy wymodliliście sobie siebie nawzajem?
Barbara: Modliłam się o dobrego męża i kiedyś w kościele zobaczyłam chłopaka, który grał na gitarze i śpiewał dla Pana Boga. To bardzo mi odpowiadało. Pomyślałam wtedy: "Panie Boże, takiego męża jak ten chłopak mogłabym mieć". Dziś śmiejemy się, że dostałam oryginał, bo wtedy w kościele na gitarze grał właśnie Roman.
Roman: Ja natomiast kiedyś byłem z kolegą u ojca Basi zaprosić go do kręgu rodzin. Podobała mi się atmosfera panująca w domu, no i oczywiście Basia. Po wyjściu powiedziałem do tego kolegi: "Wiesz co, ja to mógłbym się tutaj nawet jutro ożenić". Wpadliśmy sobie z Barbarą w oko, a nasz wzrok był również religijnie wyostrzony.
Skomentuj artykuł