„Moja osoba” biskup Janiak przerywa milczenie biskupów
I to przerwanie milczenia – choć w gorszącym stylu – jest paradoksalnie czymś, za co możemy być wdzięczni kaliskiemu hierarsze. Milczenie polskich biskupów z ostatnich miesięcy było raniące dla zagubionych i zdezorientowanych wiernych.
W Kościele katolickim w Polsce wybuchła bomba, której nikt się nie spodziewał. Konsekwencje tego wybuchu mogą być niezwykle poważne i doprowadzić do radykalnej zmiany funkcjonowania naszej wspólnoty. Co takiego wydarzyło się wczoraj i jakie mogą być konsekwencje ujawnionego przez media listu kaliskiego biskupa?
1) Informacja o tym, że biskup Janiak napisał list do wszystkich polskich hierarchów, w którym atakuje prymasa Wojciecha Polaka, krążyła między dziennikarzami w poniedziałek od rana. Pierwszą reakcją było niedowierzanie. Przecież to niemożliwe, żeby jeden biskup – i to taki, na którym ciążą poważne oskarżenia – zaatakował drugiego biskupa. I to jeszcze w naszych polskich warunkach, w których brak publicznych dyskusji między hierarchami wydaje się być jedną z największych świętości, niepisaną i niepodważalną zasadą, przestrzeganą przez nich wszystkich.
2) Przez tę zasadę w ostatnim czasie cierpieli świeccy zaangażowani w życie Kościoła. Od tygodni, każdego dnia moja skrzynka była zalewana mailami od czytelników i od znajomych, którzy patrząc na to, co dzieje się, byli coraz bardziej rozgoryczeni. Wszyscy zadawali te same pytania. Dlaczego biskupi milczą? Dlaczego w tak trudnym czasie pasterze zostawili nas samych? Czy ktoś w końcu odważy się zabrać głos?
3) Nikt nie oczekiwał, żeby hierarchowie publicznie orzekali winę biskupa Janiaka. Od orzekania jego winy bądź niewinności są sądy i Stolica Apostolska. Oczywistym jest też, że każdy człowiek, również biskup, na którym ciążą tak poważne oskarżenia, ma prawo do obrony.
4) Tym, co najbardziej gorszyło i wciąż gorszy, jest zachowanie kaliskiego hierarchy po premierze „Zabawy w chowanego”. Gdyby biskup Janiak powiedział, że nie zgadza się z zarzutami kierowanymi pod jego adresem, że będzie dochodzić prawdy w sądzie, ale dla dobra Kościoła i ze względu na szacunek dla osób skrzywdzonych, do zakończenia procesu usunie się w cień i zawiesi swoje publiczne działanie, sytuacja byłaby zupełnie inna. Mógłby na przykład wyjechać na kilka miesięcy do któregoś z klasztorów kontemplacyjnych, oddać się modlitwie i pogłębianiu życia duchowego. I wrócić do życia publicznego, kiedy wszystko będzie jasne. Niestety zamiast tego biskup wybrał drogę ostrej konfrontacji. Najpierw próby wymuszania podpisywania lojalek przez księży w diecezji, później słowa o diabelskich metodach, którymi rzekomo chce się go zniszczyć i rozesłany do wszystkich parafii list, z poleceniem przeczytania go na mszach, zakończony apelem „o modlitwę w tym czasie medialnej nagonki na moją osobę", a teraz list atakujący prymasa i inicjatywy walczące o dobro skrzywdzonych w Kościele.
5) I to właśnie milczenie biskupów w reakcji na tego typu zachowania biskupa Janiaka boli najbardziej. Wspomnianą zasadę braku publicznych dyskusji między hierarchami da się zrozumieć, jeśli dotyczy ona zachowania jedności w sprawach naprawdę ważnych i fundamentalnych dla naszej wiary, ale nie da się jej obronić, kiedy mamy do czynienia z publicznym zgorszeniem wynikającym z zachowania jednego z nich.
6) Kaliski biskup broni się w fatalnym stylu. Myślę, że opublikowany wczoraj list - z tym co chwila wracającym pisaniem o samym sobie per "moja osoba" - przejdzie do historii jako językowy przykład obrazujący kompletne oderwanie hierarchii kościelnej od rzeczywistości zwykłego człowieka. Jednak – paradoksalnie – jego owoce mogą być dobre dla naszej wspólnoty. Biskup Janiak oskarża w nim nie tylko prymasa, ale też – być może zupełnie nieświadomie – atakuje prawie cały episkopat, pisząc, że zdecydowana większość biskupów miała być przeciwna powołaniu instytucji troszczącej się o los osób skrzywdzonych w Kościele.
Tak poważnych zarzutów nie da się zbyć milczeniem. Nie wystarczy też krótki komunikat sekretarza KEP, w którym enigmatycznie i w prawniczym stylu podważa on część zarzutów wysuniętych przez kaliskiego biskupa.
To, jak teraz zachowają się polscy hierarchowie, co będą albo nie będą mówić i robić, będzie mieć ogromny wpływ na to, czy uda im się odzyskać zaufanie świeckich oraz – przede wszystkim – osób skrzywdzonych. Od tego, jak zareagują zależy przyszłość naszej wspólnoty.
Nie chodzi tylko o wydanie kilku oświadczeń, ale o otwartą rozmowę, w której znajdzie się podmiotowe miejsce dla świeckich, o problemach i zaniedbaniach w Kościele oraz o tym, jak sobie z tym wszystkim poradzić, jak w tej trudnej sytuacji odnaleźć drogę nawrócenia. Żeby to zrobić, trzeba za punkt odniesienia brać Ewangelię, a nie prawniczo-korporacyjne listy.
Skomentuj artykuł