Może politycy odważą się być ludźmi
Może te łzy i trud i cierpienie dzielnych ludzi trwających w Sejmie wzruszą serca? Może politycy odważą się być ludźmi, porzuciwszy maski politycznych wyrachowań? Nie uwierzę, że są obojętni czy źli. Zakładają maski, w których nie jest im do twarzy. Zresztą nikomu.
Zebranie warszawskich organizacji pomagających ludziom bezdomnym. Główny temat: jak ich obronić przed skutkami ustawy o pomocy społecznej.
Smutek z powodu ludzi koczujących w Sejmie i tego, co się wokół nich dzieje, spędza mi sen z oczu.
Piękna uroczystość przyznania medalu im.I.Sendlerowej w szkole jej imienia w Warszawie. Wspaniali nauczyciele, świetna młodzież. Jest siła. No i wspaniali ludzie, których mogłam poznać przy tej okazji.
Remont domu dla starszej pani pod Rzeszowem. Resztka naszych "zdolnych do noszenia broni" czyli do pomocy przy remoncie zakasuje rękawy. Jankowice rozkopane - budowa luks bieda domu dla starszych i niepełnosprawnych.
Inżynier z Mikim co i raz w Krakowie. Ja za to muszę do stolicy co chwila. Na ostatni wypad załapał się Artur, Pipi jako wsparcie i dwa psy. Felek zwykle nie jeździ, bo ma chorobę lokomocyjną, ale tak się uczepił tylnego siedzenia i łzy w oczkach miał, że pękło nam serce i wzięliśmy sierściucha. Pipi z torebką foliową i ręcznikami ratowała biedaka w czasie jazdy. "No bo jak, ten głupi mops jedzie, a ja zostaję?"
Jedno popołudnie było dla Artura. Rehabilitacja (sponsorowana, rzecz jasna) polegała jak zwykle na zwiększaniu obrotów księgarniom i lodziarniom. Do kina nie zdążyliśmy tym razem. I nadziwić się nie mogę, że synek wśród tysięcy tytułów znalazł przyjaciół i ich właśnie wybrał. Oczywiście w pakiecie po dwa.
Trzech dżentelmenów opuściło Jankowice w trybie pilnym po nalocie alkomatem. Lato, więc chłopcy sobie pozwalają na więcej. Jeden młody w Warszawie zdecydował się na terapię, choć bez przekonania. Jak wytrwa do poniedziałku, to Jarek będzie miał kurs aż na Pomorze. Tam jest świetny ośrodek, który uratował już niejednego przez nas wysłanego. Eko-Szkoła Życia w Wandzinie. Zawsze dostarczamy na miejsce kandydatów do terapii, chcąc mieć pewność, że zrobiliśmy wszystko, żeby pomóc. Nie, nie - system za takie wycieczki nie płaci. Płacą dobrzy ludzie. Przecież paliwo i samochód kosztuje.
Udało się odzyskać większość naszych samochodów z warsztatu. Czyli przez chwilę jest czym jeździć. Sytuacja była już taka, że chorych woziło się dostawczakiem, bo wszystko było popsute. Co więcej - dołączyła do nas nowa Pani Pielęgniarka. Na razie na trochę, ale jest wsparcie. Nasz personel medyczny robi co może, a może dużo, jednak są granice. Przychodzą do nas ludzie coraz bardziej chorzy i niepełnosprawni.
Pewnego dnia, chyba niezbyt pięknego, podjechał samochód i wyrzucił starego człowieka z licznymi tobołkami na podwórko. Na szczęście Renia była czujna i zapytała, co jest grane. Okazało się, że do jeden z warszawskich DPS-ów (domy pomocy społecznej, gdzie za pobyt dopłaca gmina pochodzenia) wyrzucił mieszkańca, bo się owemu skończyła... decyzja administracyjna na pobyt. Renia kazała pana zapakować i zabrać. Człowiek to nie worek ze śmieciami, który się wyrzuca. Dzielni wykonawcy wyroku podjechali pod inne schronisko i, nauczeni doświadczeniem, porzucili go z bagażami 100 m od domu. Kłopotliwy pensjonariusz, pewnie jeszcze z małymi dochodami, więc wywałka... do schroniska dla bezdomnych. Paradoks polega na tym, że naszym zadaniem jest umieszczać naszych mieszkańców w DPS-ach. Oczywiście trwa to bardzo długo, czasem kilka lat, ale nasze domy są przejściowe, przynajmniej w założeniu. To my musimy przechodzić całą papierologiczną procedurę, zanim ktoś dostanie przydział w DPS i miejsce się zwolni. Ale przecież zawsze można odwrotnie. Powyrzucać wszystkich kłopotliwych, a przede wszystkim biednych - bez rodziny, z niską rentą z powrotem do schronisk dla bezdomnych. Miodzio pomysł, który po cichu przewidywałam, ale nigdy głośno o tym nie mówiłam, żeby ktoś nie zastosował. Bo jak się stawia niebotyczne, często niepotrzebne standardy, to kosztuje. A jako, że ludzi starych, chorych i wymagających opieki coraz więcej, to koszta rosną. Przed nami kolejne pomysły. Też o nich nie powiem. Choć niektóre kraje już stosują.
Zesłanie Ducha Św. przynosi nadzieję. Duch mądrości, miłości i rozumu. Duch życzliwości, pojednania, przebaczenia. Duch radości z bycia razem różnych ludzi. Otrzymaliśmy Go na chrzcie, kolejną dawkę w sakramencie bierzmowania. Jestem z pokolenia, które pamięta słowa JPII na Placu Zwycięstwa. Słowa, a właściwie krzyk, który musimy, szczególnie ludzie wierzący, wznosić także dzisiaj. O odnowienie oblicza tej ziemi. Bo wymaga nasz kraj remontu. Sam jednak krzyk nie wystarczy. Trza się za robotę zabrać. Tomasz z Mikim jeżdżą kilometrami zbierając dokumenty od ludzi niepełnosprawnych, którym, dzięki ofiarności wielu, możemy przyznać stypendia. Kropla w morzu, ale jakże ważna. Łzy radości matki, która ma dwie niepełnosprawne córki, na wieść o stypendium - bezcenne. Może te łzy i trud i cierpienie dzielnych ludzi trwających w Sejmie wzruszą serca? Może politycy odważą się być ludźmi, porzuciwszy maski politycznych wyrachowań? Nie uwierzę, że są obojętni czy źli. Zakładają maski, w których nie jest im do twarzy. Zresztą nikomu.
Może doczekamy się zwykłego: "Rzeczywiście te pieniądze są wam niezbędne do godziwego życia. Sorry, zapędziliśmy się i trochę pogubili. Ludzka rzecz. Pomożemy, tu przesuniemy, tam zrezygnujemy z jakiegoś planu i będziecie je mieli". Jakżebym szanowała takich ludzi.
Nad-obowiązkowo
I wołam, ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja: Jan Paweł II papież, wołam z całej głębi tego tysiąclecia, wołam w przeddzień święta Zesłania, wołam wraz z wami wszystkimi:
Niech zstąpi Duch Twój!
Niech zstąpi Duch Twój!
I odnowi oblicze ziemi.
Tej Ziemi! /JPII/
Czy odwaga i dzielność ludzi tkwiących na sejmowych korytarzach spowoduje taki w nas przełom, jak niegdyś skok przez mur pewnego robotnika? Każdy czas ma swoich bohaterów.
Powiedziałem Bogu, że Jego Pięćdziesiątnica niewiele znaczy
i że Jego Duch Święty nie był zbytnio skuteczny
z tymi wszystkimi wojnami, ludźmi umierającymi z głodu
ze wszystkimi tymi narkotykami i morderstwami.
A Bóg mi odpowiedział:
To w tobie złożyłem Mojego Ducha.
Co zrobiłeś?
Kto zaprowadzi sprawiedliwość
jeśli ty nie zaczniesz być sprawiedliwy?
Kto zaprowadzi prawdę
jeśli nie ty sam będziesz prawdziwy?
Kto wprowadzi pokój
jeśli nie będziesz w zgodzie ze sobą i z twoimi braćmi?
To ciebie wysłałem aby nieść Dobrą Nowinę. /ks.Jean Debruynne/
I specjalne życzenia dla koczujących w Sejmie i tych, od których zależy, kiedy będą mogli wrócić do domu. Dla tych, którzy ich poniżają i dla tych, którzy ich wspierają. Życzenia dla mnie i każdego z nas.
Życzę ci, abyś żył
Inaczej niż chce świat.
Życzę ci abyś żył
z podniesioną głową i sercem w Niebie,
stopami w marzeniach i oczyma by je widzieć.
Życzę ci, abyś żył
nie dając się kupić za pieniądze.
Życzę ci, abyś żył
stojąc prosto i zamieszkały.
Życzę ci, abyś żył
w tchnieniem ognia, płonący z miłości.
Życzę, abyś żył
bez tytułów,
bez etykiet,
bez odznak,
nosząc jedyne imię-człowiek.
Życzę ci abyś żył
w poczuciu, że nikogo nie skrzywdziłeś.
Życzę ci abyś żył
bez podejrzeń i potępiania kogokolwiek.
Życzę ci abyś żył
bez ironii
nawet wobec siebie samego.
Życzę ci, abyś żył
w świecie bez wykluczonych,
bez odrzuconych,
bez pogardzonych,
bez poniżanych
ani pokazywanych palcem
czy ekskomunikowanych.
Życzę ci, abyś żył
w świecie, gdzie każdy ma prawo stać się twoim bratem i zostać twoim bliźnim,
w świecie, w którym nikt nie jest pozbawiony głosu,
pozbawiony prawa do nauczenia się czytania i pisania.
Życzę ci, abyś żył
w świecie bez krucjat i polowań na czarownice.
Życzę ci, abyś żył
w wolnym świecie,
wolny
w przychodzeniu i odchodzeniu,
wejściu i wyjściu,
wolny w swobodnym mówieniu.
We wszystkich kościołach,
we wszystkich partiach,
we wszystkich gazetach,
w każdej radiowej stacji,
w każdej telewizji,
na wszystkich trybunach,
na wszystkich spotkaniach,
na wszystkich kongresach,
we wszystkich fabrykach,
we wszystkich biurach,
we wszystkich urzędach.
Życzę ci, abyś mówił
nie by zostać usłyszanym,
ale by zostać zrozumianym.
Życzę ci życia nieoczekiwanym.
To znaczy życzę ci życia, po ludzku, zmarnowanego. /ks.Jean Debruynne/
* * *
Skomentuj artykuł