My nie jesteśmy "Panami Bogami"
Jesteśmy tylko sługami. Jeśli idziemy w Jego imieniu. On patrzy inaczej niż ludzkie oko na naszych uwikłanych w nałogi, zakręconych i poranionych przez własne lub cudze złe wybory.
Podobno najgorsze mrozy za nami. Jak Polska długa i szeroka ludziska o sercu dobrym pomagali nie-zamarznąć ludziom bezdomnym. Przyjdzie ocieplenie, temat solidarności z nimi zniknie z mediów. Ludzie bez-domu pozostaną. Na miejsce tych, którzy jakoś odnajdą się w domach, do których trafili w czasie mrozu i już na ulicę nie wrócą, pojawią się inni. Niestety! Ale pozostanie też dobro już dokonane. Ono rozjaśnia świat.
“Zup na…" rozmnożyło się sporo w różnych miejscach. Ostatnio powstała w Lesznie. Inne pomysły też są realizowane. Od kawy zawieszanej, ubrań na wieszakach na ulicy, po autobusy wspierające, patrole itd. Służby publiczne: miejskie straże i policja też są “do odznaczenia". Jest siła w narodzie. Jasne, że mogłoby zawsze być więcej. Wszak nie tylko ludziom bezdomnym okazuje się solidarność. Wielu wśród nas takich, którzy sobie nie radzą, bo radzić sobie bez pomocy silniejszych nie mogą. Albo na zawsze, albo przynajmniej na starcie.
Nasi mieszkańcy są czasem w takim stanie, że nigdy nie będą już samodzielni. Wszelkie mrzonki o mieszkaniach i życiu samodzielnym musimy zostawić. Choć oczywiście są i tacy, którzy stają na własne nogi. Ostatnio znów kilka osób doczekało się mieszkań socjalnych. Po akcji “zima" pozostaje nam całoroczna akcja być razem, wspierać, walczyć i nigdy się nie zniechęcać. To ostatnie często bywa trudne, zwłaszcza dla młodych, niedoświadczonych “pomagaczy".
Pamiętajcie: my nie jesteśmy "Panami Bogami". My jesteśmy tylko sługami. Jeśli idziemy w Jego imieniu. On patrzy inaczej niż ludzkie oko na naszych uwikłanych w nałogi, zakręconych i poranionych przez własne lub cudze złe wybory. Nigdy nie wiemy, czy jeden nasz dobry gest nie będzie iskrą, która zapali nadzieję nawet w najbardziej zaburzonej głowie, która już nie pracuje należycie. A zawsze będzie kroplą budującą nasze człowieczeństwo.
U Reni, w domu dla chorych kilku panów wyszło w najgorszy mróz, w tym jeden w piżamie. Chowanie im kurtek nie ma sensu, bo i tak wychodzą, w cudzych, branych z wieszaka jak leci. Tego w piżamce przywiozła policja, bo nasi go nie znaleźli. Innych czasem uda się złapać, lub wracają sami po kilku dniach. Bogu dzięki, idzie wiosna i jedno ryzyko odpadnie-zamarznięcia. Powrotów zresztą mamy wiele. Po miesiącach, a nawet latach. Dobrze, że jest gdzie wrócić. Po to musimy trwać. To trwanie czasem jest nużące, szare i bez fajerwerków. Miłość tak na prawdę szara jest i monotonna, jak codzienne lekcje z dziećmi, mycie garnków i jazda do pracy.
Nad-obowiązkowo:
(mail od Zupy na Monciaku)
Sopot melduje wykonanie zadania ! Wszyscy falę mrozów przeżyli.
5 najmroźniejszych wieczorów tej zimy- 5 wieczorów spędzonych razem z naszymi bezdomnymi i ubogimi na sopockim Monciaku.
75 litrów gorącej herbaty.
500 kanapek.
7 blach ciasta.
Ponad 20 osób zaangażowanych ze strony Zupy i Harcerzy.
Rozgrzanych i sytych naszych bezdomnych i ubogich nie liczyliśmy…Dziś gotujemy, jutro Zupa, w poniedziałek odwilż, oby do wiosny !
Serdeczności, Ola
Jeszcze o św. Ryszardzie - tym z poprzedniego wpisu:
Kiedy już odzyskał dobra biskupie miał okazję poszaleć! Kiedy zarządca majątku skarżył się, że jałmużny przewyższają dochody lekkim tonem nakazał sprzedawać luksusowe wyposażenie - złote półmiski i inne kosztowności, a na koniec pozwolił sprzedać własnego konia, co dla Anglika było wyrazem najwyższego wyrzeczenia.
***
Skomentuj artykuł