Na przekór "autorytetom moralnym"

br. Damian Wojciechowski SJ

Naprzeciw moich rodziców mieszkają Pani Zosia i Pan Jan. Są obecnie jednym z najstarszych małżeństw w parafii. Pan Jan był krawcem, a Pani Zosia salową w szpitalu. Pochodzili ze wsi i dopiero po dwudziestu latach małżeństwa udało mi się dostać mieszkanie w mieście - wcześniej musieli codziennie dojeżdżać do pracy z rodzinnej wioski. Wychowali 3 synów, mają wnuki i prawnuki. Nigdy o nich nie napisano artykułu, ani nie występowali w telewizji.

Ich życie było pełne pracy i różnych trosk związanych z rodziną. Nikomu się nie napraszali ze swoimi opiniami. A jednak to oni są dla mnie autorytetami moralnymi i zawsze chętnie słucham tego, co mają do powiedzenia o otaczającym nas świecie. Dlaczego? Dlatego, że widzę zgodność między ich życiem, a tym, co mówią. Życie potwierdziło też trafność ich poglądów i przekonań.

Zobacz także: Jak Wojewódzki wygrał z Papieżem >>

DEON.PL POLECA

Mam kolegę szkolnego, który pracuje w słynnym instytucie fizyki nuklearnej w Los Alamos w Stanach Zjednoczonych. Zajmuje się pewnymi cząstkami elementarnymi. Kiedyś zapytałem go, ilu ludzi na świecie rozumie to, o czym pisze on w swoich artykułach: - Około pięćdziesięciu - odpowiedział mi. Dla mnie jest on niewątpliwie autorytetem naukowym w tej dziedzinie. Inny znajomy jest bardzo dobrym lekarzem i zawsze się go radzę w sprawach zdrowia. Ten lekarz bardzo lubi rozprawiać na temat samochodów. Czyta jakieś czasopisma motoryzacyjne i uważa się za fachowca w tej dziedzinie. Dużo jeździłem po bezdrożach i górach różnymi samochodami - średnio rocznie powyżej 50.000 km i jego opinie raczej puszczam mimo uszu. Tak więc jako lekarz jest on dla mnie autorytetem, ale już nim nie jest w sprawach motoryzacyjnych.

Co to jest autorytet moralny? To człowiek, który całym swoim życiem dowiódł, że umie rozróżnić dobro i zło oraz potrafi w swoim życiu dokonane wybory realizować. Czy szewc lub rzeźnik jest z racji wykonywanego zawodu autorytetem moralnym? Oczywiście nie! I dokładnie tak samo ma się rzecz z dziennikarzem, kompozytorem, poetą i noblistą. Czy pani dyrektor teatru, obrażająca głowę Kościoła Katolickiego, powinna być ze względu na swoją artystyczna działalność traktowana inaczej niż np. taksówkarz, który by się tymi samymi słowami odezwał o naczelnym rabinie Izraela lub o Dalajlamie? Otóż między dyrektorem teatru a rzeźnikiem nie ma w tej kwestii żadnej różnicy, a nawet jest, bo ze względu na wykonywaną pracę i zasięg oddziaływania dyrektorowi powinno się stawiać wyższe wymagania co do odpowiedzialności za swoje słowa, szczególnie jeśli jego pensja jest w dużej mierze finansowana przez katolików.

Część życia przepracowałem w mediach i w różnych dziedzinach związanych z różnoraką twórczością. Zawsze zastanawiało mnie, jak dużo ludzi w tym środowisku ma rozwalone życie: rozwody, uzależnienia, nerwice, samobójstwa - to nie wyjątki, lecz niemal reguła. W mojej grupie podczas studiów filmowych wszyscy panowie oprócz mnie byli alkoholikami. Ludzie często totalnie zagubieni w swoim życiu, niedojrzali i nie będący w stanie wziąć odpowiedzialności za swoje czyny. W pewnym sensie jest tak, że do mediów i sztuki ciągną często ludzie, którzy już mają różne życiowe "garby" oraz problemy i praca w telewizji, na estradzie czy w filmie nie tylko nie pomaga im rozwiązać swoje problemy, lecz na odwrót jeszcze je pogłębia. Oczywiście nie zmienia to faktu, że to ludzie zdolni, a często wręcz genialni i dla mnie wielu, których spotkałem, jest autorytetami w swoim rzemiośle. Równocześnie nie będę ich uważał za doradców w kwestiach odnoszących się do tego, jak żyć i gdzie szukać szczęścia, ponieważ biografie wielu z nich dowodzą niezbicie, że nie mają w tych sprawach wielkich sukcesów.

Podobnie jest w pewnej mierze w środowisku intelektualistów i naukowców: wielkie głowy, lecz małe zagubione serca. Wspaniale pokazał to Paul Johnson w swojej książce "Intelektualiści", za co oczywiście zostały przez to środowisko ostro skrytykowany. Środowiska twórcze i intelektualiści często starają się spuścić zasłonę milczenia na moralne i życiowe klęski wielu wielkich z "salonu". Albo wręcz odwrotnie: próbują przedstawić upadki i klęski jako sukcesy oraz sprawy godne podziwu. W środowisku jednak te tematy nie giną. Z czasem wychodzi to na wierzch i gorszy naiwnych wielbicieli. Przykłady można mnożyć w nieskończoność: romanse Stachury z Iwaszkiewiczem, Hłaski z Andrzejewskim, zakręty życiowe Kapuścińskiego, ect. W tym temacie polecam też rozdziały o Picasso (członek partii komunistycznej) i Hugo w książce "Twórcy" Paul Johnsona.

Zadziwiające są jednak nie słabości pisarzy czy aktorów (są grzesznikami jak i my szaraczki), lecz to, jak wciska się tych ludzi przeciętnym zjadaczom chleba jako "autorytety moralne". Jeszcze nie tak dawno "samobójcy, innowiercy, nieochrzczeni, wyklęci, skazani przestępcy, zatwardziali grzesznicy, aktorzy i kuglarze, żebracy nie mogli być pochowani w poświęconej ziemi". Moliera ze względu na jego życie i teatralne zajęcie chowano na cmentarzu w tajemnicy przed duchowieństwem, które kategorycznie nie wyraziło na to zgody. Nie chodziło tutaj jednak o sprawy religijne, lecz o bardzo niski prestiż tego typu zawodów jeszcze do początku XX wieku. Caravaggio był genialnym artystą, ale niezbyt cnotliwym człowiekiem. Czy jego talent usprawiedliwia jego słabości? Jestem przekonany, że nie. I dlatego współcześni cenili jego obrazy, ale już mniej zachwycali się jego życiem.

Kiedy pojawiły się "autorytety moralne"? Otóż w czasach stalinowskich w epoce "walki o kulturę". Potrzebni byli ludzie o znanych nazwiskach i twarzach, żeby usprawiedliwić nowe porządki. W świecie, w którym nie ma Boga i ustanowionego przez niego prawa naturalnego, potrzebny jest jakiś autorytet, na którym można oprzeć nowe prawa i zasady. To dlatego trzeba było zganiać na trybuny i mównice pisarzy i poetów. Artyści byli wygodni dla władzy z kilku powodów: lubili występować, łatwo ich było przestraszyć, ich własne zasady życiowe były zmienne i często-gęsto znacznie odbiegały od poglądów zwykłego zjadacza chleba. Kiedy kina, teatry i wydawnictwa było w ręku komunistów, wtedy ludzie, którzy tam występowali lub pisali książki, byli bardzo podatni na argumenty politruków. "Solidarność" przejęła ten system pod koniec komunizmu w dobie Komitetu Obywatelskiego, a potem już "GW" i pozostałe media. System idoli jest systemem idoli, czyli bożków, które trzeba czcić i słuchać bez sprzeciwu. Bóstwo będzie miało tylko inne wcielenia dla 17sto latka, a inne dla osoby z wyższym wykształceniem. Natura ludzka jest taka, że potrzebujemy kogoś, komu podporządkujemy swoje życie. I to dlatego pierwsze przykazanie mówi: "Nie będziesz miał Bogów cudzych przede mną" - ale nie dlatego, że Pan Bóg jest zazdrosny o swoją pozycję, lecz dlatego, iż wie, że jeśli nie będziemy czcić Jego, to będziemy padać plackiem przed kimś lub czymś, co niekoniecznie pragnie naszego dobra. I dlatego Żydzi mają przysłowie: "Kiedy Pan Bóg jest na swoim miejscu, wszystko jest na swoim miejscu".

Dlaczego aktor, piosenkarka czy reżyser ma być dla innych wyrocznią o tym, jak żyć i być wzorem do wykonywania wyborów moralnych? Otóż nie ma do tego żadnych podstaw! Bycie pisarzem lub poetą i posiadanie talentu w tej dziedzinie nie oznacza w żadne sposób, że mamy słuchać tego człowiek w momentach podejmowania ważnych decyzji życiowych. Dlaczego prezenter telewizyjny ma mieć jakiś szczególny autorytet w kwestiach aborcji lub adopcji dzieci przez homoseksualistów? Dlaczego mam na kolanach słuchać tego, co mówi na temat dopuszczalności in vitro i wychowania seksualnego dzieci profesor, który znęca się nad swoją żoną i jest uzależniony od alkoholu? Wypowiadają się? To ich prawo. Ja jednak najpierw się zapytam o dobro lub zło, którego dokonali w swoim życiu, jakimi byli rodzicami, czy wysługiwali się komunistom i jak się z tego rozliczyli?

Dlaczego my sami skłonni jesteśmy bezkrytycznie z otwartymi ustami wysłuchiwać i przyjmować jako swoje dyrdymały wypowiadane przez celebrytów (niegdyś by ich nazwano kuglarzami)? W każdym z nas tkwi pragnienie bycia kochanym. Jednym z wyrazów tego pragnienia jest marzenie o "byciu Kimś". Celebryta wydaje się nam się właśnie takim "Kimś", kto ma w sobie coś, co zasługuje na podziw i miłość innych. Ponieważ mają ten drogocenny klejnot, który wzbudza u innych podziw i uwielbienie, to wydaje się nam, że są od nas lepsi i bardziej godni kochania, a przez to i ich słowa godne wiary. Niezbyt przy tym zwracamy uwagę, że oni sami poprzez sławę nie zdobyli tej tak upragnionej miłości.

Jest talent, jest inteligencja i jest mądrość. Pan Bóg obdarza dwoma pierwszymi według swojego uznania. Mądrość jest teoretycznie osiągalna dla każdego, lecz w praktyce nie zawsze idzie w parze z talentem lub inteligencją. Trzeba nam uczyć się odróżniać wiedzę od mądrości. Dlatego też ja sam w sprawie fizyki zwrócę się do kolegi z Los Alamos, w sprawie zdrowia do znajomego lekarza, w sprawie samochodu do mechaniki, a w kwestiach życiowych i moralnych do Pani Zosi i Pana Jana.

A w sprawie oświadczeń "autorytetów moralnych" proponuję pewną racjonalizację: Po co trudzić ich ciągłym podpisywaniem, przecież można ich poprosić o to, by podpisali kartki in blanco, a potem już drukować, drukować, drukować … oświadczenia według bieżącej potrzeby.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Na przekór "autorytetom moralnym"
Komentarze (101)
1 maja 2013, 18:12
Na marginesie dyskusji. Wielki ludzki umysł, myślenie abstrakcyjne, to wszystko tak chwalone przez zwolenników naukowego rozumienia świata to tylko prosty proces bioelektryczny. Dziś jeszcze nie do końca opisany, ale za kilka lat zapewne zostanie dokładnie poznany. Ba, istnieje wielkie prawdopodobieństwo, iż za kilkanaście lat proces myślenia abstrakcyjnego zostanie w pełni zasymulowany w postaci tzw. SI Warto tez pamiętać, ze wielu uznanych przez ludzkość geniuszy to ludzie, którzy z punktu widzenia naukowego rozumienia świata zostaliby dziś sklasyfikowani, jako cierpiący na często poważne choroby (schizofrenia, zespół Aspargera, epilepsja etc.).
D
DPMS
1 maja 2013, 16:29
tak, Ja oczywiście rozumiem, że przez religijne i metafizyczne sentymenty możesz odrzucać znaczną część wyjaśnień dostarczanych przez nauki ścisłe nt. ludzkich emocji, uczuć. Stekiem bzdur jest to co Ty piszesz: "...Genetyka nie wyjaśni a tego o czym piszesz, gdyby tak było to można by hodować geniuszy , doskonałych niewolników, stolarzy , żołnierzy, polityków , awanturników  itd..." - do uzyskania m.in. takich możliwości zmierza nauka. Dziś jeszcze nie, ale za kilkadziesiąt lat prawdopodobnie technicznie możliwe będzie "hodowanie ludzi, na zamówienie" o określonych cechach, choć czy się na to ludzkość zdecyduje - to już kwestia odrębna. Śmieszy mnie, że kwestionujesz zdolność materialistycznego wyjąśniania takich uczuć jak: miłość, odpowiedzialność, żal, patriotyzm - od dawna już jesteśmy w stanie wyjaśnić i zrozumieć mechanizm powstawania takich uczuć i odpowiadających im zachowań, odwołując się do korzyści ewolucyjnych jakie one dostarczają. Być może to burzy Twoje metafizyczne wyobrażenie świata, ale to prawda, potwierdzona empirycznymi obserwacjami. No i wrócę do poprzedniego pytania - co z Twoim stwierdzeniem, że Bóg to energia wypełniająca przestrzeń? Wolisz nie wracać do tej wypowiedzi, żeby nie obnażać swojej ignorancji?
D
DPMS
1 maja 2013, 16:28
tak, cieszę się, że znasz wyjaśnienia zjawisk takich jak uczucia, emocje, wiara oferowane przez nauki społeczne, szkoda tylko że nie dostrzegasz, że od 20-30 lat za wyjaśnianie tych zagadnień zabrali się przedstawiciele nauk ścisłych i rezultaty ich badań są uznawane w nauce za dużo bardziej przekonywujące i spójne niż wcześniejsze teorie fenomenologiczne stosowane w naukach społecznych. Dorobek nauk społecznych jest bezdysuksyjny dla rozwoju ludzkiej wiedzy, ale obecnie zaczyna z wolna przechodzić do historii nauki i ustępuje wiedzy z zakresu ścisłym, przyrodniczych, które wchodzą na pola badawcze zjawisk społecznych. Ponad 30 lat temu E.O. Willson napisał książkę w której stwierdził, że z upływem lat w nauce dokona się zmiana polegająca na tym, że takie dziedziny nauk społecznych jak socjologia i ekonomia zintegrują się z naukami przyrodniczymi - z wysosce wyspecjaliowanymi dziedzinami biologii człowieka. Ten proces już widać. I nikt nie kwestionuje osiągnięć tych dziedzin wiedzy, które wymieniłem.
30 kwietnia 2013, 13:43
@TomaszL Nie chce mi się tego ciągnąc Tomaszu. To jest ten sam Bóg. Ale Objawienia Boga dokonujące się w Jezusie Chrystusie polega właśnie na tym by powiedzieć nam, jak mocno naprawdę Bóg nas kocha. Od czasu wcielenia nie możemy już Boga postrzegać tak samo, jak przed nim. Pozdrawiam i kończę.
30 kwietnia 2013, 11:46
Obraz Boga opisywanego w  ST i NT jest różny, zasadniczy wpływ na możliwość pełniejszego opisu miało wcielenie. Obraz Boga jest ten sam w ST i NT. Inaczej rozłożone sa akcenty, ale nie ma dwóch róznych obrazów. Czaym innym jest rózne postrzeganie Boga w religiach.  
30 kwietnia 2013, 11:10
@TomaszL Obraz Boga opisywanego w  ST i NT jest różny, zasadniczy wpływ na możliwość pełniejszego opisu miało wcielenie. Oczywiście bardziej podoba mi się" obraz Boga w ST i NT niż: Bóg starotestamentalny i nowotestamentalny. Ale w obu przypadkach mówimy o chrzescijańkim postrzeganie tego Boga. Bo jednak postrzeganie judaistyczne Bpga opisanego w ST będzie nieco inne.
30 kwietnia 2013, 11:02
@T7HRR - Bóg jest jeden i ten sam objawiający sie w ST i NT. Oczywiscie niechrześcijanie często starają sie z niewiedzy lub celowo budować dwa przeciwstawne wizurenki Boga i później je sobie jakoś nazywają. Dla chrześcijanina w ST i NT zawsze jest jeden i ten sam Bóg, stąd razi mnie wprowadzanie tych pojęć do chrześcijaństwa.
30 kwietnia 2013, 10:35
Na marginesie - nie ma pojecia Boga staro czy nowo testamentalnego. @TomaszL Jest i to dosyć szeroko używane :-) i w różnych wersjach. Problem co ono oznacza...
30 kwietnia 2013, 10:26
Np. jak odczytywać Biblię z perspektywy Zmartwychwstania tak jak piszesz i w jaki sposób wyjaśnia to okrucieństwo Boga starotestamentowego (prawdziwe lub pozorne)? Bez wątpienia okrucieństwo człowieka wobec Boga nie ma umiaru. Na marginesie - nie ma pojecia Boga staro czy nowo testamentalnego.
30 kwietnia 2013, 09:47
@Paweł Zachowanie Ahmeda, które opisałeś, to przykład religijności naturalnej - zaszczepionej w człowieku - która w tym przypadku odwołuje się do tego co przekazała mu kultura. Dal ludzi religijnych (czy wierzących), niechrześcijan odkryciem prowadzącym do Jezusa jest spostrzeżenie jego odmienności: Bóg zbawia i usprawiedliwia człowieka bez jego zasługi. A człowiek ma się starać postępowac zgodnie z wola bożą lecz nie sukces jego starań jest najważniejsze dla zbawienia.
30 kwietnia 2013, 09:42
@Paweł Popatrz na cał historię wyjścia z Egiptu. Przedstawia ona, jesli popatrzeć na faraona, prostą prawdę: sprzeciwianie się bożym nakazom prowadzi krok po kroku do coraz większej tragedi. Człowiek wie, że za wybór zła czeka go kara, kara doczesna, którą nakłada sam na siebie jako konsekwencje swoich czynów. Np. nałóg choć początko przyjemny prowadzi do śmierci... W wymiarze duchowym odpowiedzią Boga jest miłosierdzie ale w wymierze doczesnym konsekwencji częstro nie da sie uniknąć.
P
Paweł
30 kwietnia 2013, 09:38
@TomaszL "Współczesny człowiek zabija swoje niewinne potomstwo w imię własnej wygody i pożądania – szokuje to Ciebie, czy też jak wielu znajdujesz miliony usprawiedliwień?" Szokuje i nie szukam usprawiedliwień. "odczytywanie zamysłu Boga metodą szukania sensacji nie ma sensu. Dopiero całość Biblii i to odczytywana z perspektywy Zmartwychwstania ukazuje Boga." Nie szukam sensacji. Nie rozumiem więc pytam. Gdybym szukał sensacji to czytałbym Fakty i Mity czy tam inne "Nie", a nie Deona. Czuję jednak, że trochę "zmęczyłem" temat, więc nie proszę o odpowiedzi.  Zamiast tego może ktoś poleci mi jakiś artykuł czy inny materiał, który to wyjaśnia? Np. jak odczytywać Biblię z perspektywy Zmartwychwstania tak jak piszesz i w jaki sposób wyjaśnia to okrucieństwo Boga starotestamentowego (prawdziwe lub pozorne)?
30 kwietnia 2013, 09:22
Bóg zabija pierworodne dzieci Egipcjan, których jedyną winą było to, że urodziły się Egipcjanami. I narrator zupełnie naturalnie przechodzi nad tym do porządku dziennego: okej, zginęły dzieci, może teraz faraon się przestraszy. Jakby nic się nie stało. Szokujące z punktu widzenia współczesnego człowieka Współczesny człowiek zabija swoje niewinne potomstwo w imię własnej wygody i pożądania – szokuje to Ciebie, czy też jak wielu znajdujesz miliony usprawiedliwień? Co do fragmentów z Biblii – odczytywanie zamysłu Boga metodą szukania sensacji nie ma sensu. Dopiero całość Biblii i to odczytywana z perspektywy Zmartwychwstania ukazuje Boga.
P
Paweł
30 kwietnia 2013, 06:17
Jeszcze jeden mam problem z Objawieniem, dość często poruszany przez krytyków religii, które skłania mnie ku myśleniu, że to człowiek stworzył sobie Boga na swój obraz i podobieństwo.Weźmy taką Księgę Wyjścia na przykład. Bóg zabija pierworodne dzieci Egipcjan, których jedyną winą było to, że urodziły się Egipcjanami. I narrator zupełnie naturalnie przechodzi nad tym do porządku dziennego: okej, zginęły dzieci, może teraz faraon się przestraszy. Jakby nic się nie stało. Szokujące z punktu widzenia współczesnego człowieka. Natomiast osadzone w kontekście historycznym staje się zupełnie zrozumiałe: moralność odnosiła się tylko do członków własnego plemienia. Dla tamtejszego człowieka śmierć niewinnych dzieci z obcego plemienia nie robiła większego wrażenia. Taka mentalność, moralność, takie czasy. Nie mi to oceniać - gdybym żył w takich czasach to byłbym taki sam. Natomiast ponadczasowy Bóg powinien chyba wykazać się dojrzalszą niż plemienna moralnością? Rozumiem, że księgi Pisma Świętego pełne są symboli i przenośni, np. nikt przy zdrowych zmysłach nie interpretuje dosłownie Księgi Rodzaju. Ale trudno doszukiwać się przenośni i symbolu tam gdzie go nie ma. Jedyne proste i eleganckie wytłumaczenie tego barbarzyństwa z Księgi Wyjścia, bez konstruowania jakichś skomplikowanych wehikułów teologicznych jest takie, że to człowiek tworzy Boga na swój obraz i podobieństwo, takiego jaki pasuje do danych czasów, okoliczności i potrzeb. W kwestii formalnej: przypominam, że Księga Wyjścia należy do ksiąg natchnionych, jest elementem Objawienia na równi z Ewangeliami i dogmatem o Trójcy Świętej, a więc katolik, który w nią nie wierzy stawia się poza wspólnotą wierzących.
P
Paweł
30 kwietnia 2013, 06:15
@tak doświadczenie Boga, które opisujesz wydaje mi się trochę zbieżne z tym, co prezentowali mistycy wielu religii: czuję jakąś wdzięczność, np. za to że otrzymałem życie, albo nie potrafię wytłumaczyć jakiegoś zdarzenia, uważam że to "sprawka" kogoś nadprzyrodzonego. Albo doświadczam lub widzę miłość i mam poczucie, że "ktoś" za tym stoi. Zwracam się wtedy do Boga, takiego jakiego akurat mam pod ręką (czyli takiego, jaki został mi pokazany i wpojony w dzieciństwie). No i nie mam podstaw ci nie wierzyć: jak mówisz że odczuwasz obecność Boga to odczuwasz i kropka. Wymyśliłem sobie taką historyjkę: Ahmed obudził się w swoim mieszkaniu w Kairze. Nawoływanie muezina przypomniało mu o modlitwie, którą starannie odprawił. Następnie usiadł w fotelu i popadł w zadumę. Przepełniało go wewnętrzne szczęście, czuł w swoim życiu obecność Boga. Sam fakt, że został powołany do życia świadczy o tym, że jest dla Boga kimś wyjątkowym. Niedawno urodziło mu się dziecko, prawdziwy cud, starał się o nie z żoną przez 5 lat, lekarze nie dawali żadnych szans, a tu proszę: 44 dni po  pielgrzymce do Mekki na teście ciążowym pojawiły się dwie jakże oczekiwane kreseczki. Nawet w godzinach smutku, jak po utracie brata w zamachu bombowym, Allach jest dla Ahmeda słodyczą i pocieszeniem. Poza tym spotka się przecież z bratem w raju. Allah towarzyszy Ahmedowi na każdym kroku. Biedny Ahmed, nie wie jeszcze, że i on i jego rodzina nie dostąpią zbawienia. Wszak tylko Kościół Katolicki dysponuje pełnią środków do zbawienia. Poza tym jedna jest tylko droga do Boga: Jezus Chrystus. Nie ma innej. Ostatnio przypomniał i sprecyzował to papież: kto nie modli się do Chrystusa, modli się do szatana. Co więcej, powiedział papież, nie da rady wierzyć w Chrystusa a odrzucać Kościół. Poza Kościołem nie ma zbawienia... Oczywiście z punktu widzenia Ahmeda jest zupełnie inaczej: to ty odczuwasz w swoim życiu "niewłaściwego" boga i zostaniesz potępiony, a Ahmed z rodziną zbawiony. Jakoś mnie to niepokoi...
A
Andrzej
30 kwietnia 2013, 02:10
powinno być raczej: Gdy Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko jest na swoim miejscu  (św. Augusryn)
T
tak
30 kwietnia 2013, 00:07
Paweł, wydaje mi się, że popełniasz pewien znaczący błąd w rozumowaniu.  Gdy porównujesz Biblię z  Enuma Elisz podświadomie , ale niestety automatycznie stawiasz ich stosunek do prawdy na tym samym poziomie. Tymczasem mogą wystąpić co najmniej 4 sytuacje: 1. obie są prawdziwe  ( co odrzucam, bo logicznie rzecz biorąc nie mogą być obie księgi całkowicie prawdziwe) , 2 i 3. jedna jest całkowicie prawdziwa a druga nie, 4. obie są fałszywe.  Ponieważ nie da się udowodnić prawdziwości żadnej z nich bo nie moglibyśmy mówić o wierze pozostaje nam zawierzenie sobie lub Bogu. Ja aż taki zarozumiały nie jestem, aby uważać, że jestem w stanie dobrze pokierować swoim życie, że wszystko na temat życia wiem, wybieram więc Boga , ponieważ całe moje doświadczenie życiwe podpowiada mi, że raczej Bóg w Trójcy Jedyny istnieje niż nie istnieje. A skoro tak, to Jego naukę daną w objawieniu w pełni akceptuję. Dałby Bóg , żebym zawsze był mu wierny.
29 kwietnia 2013, 21:58
@tak, T7HRR dzięki za szczere dzielenie się poglądami. Spróbuję podsumować (dla siebie) to, czego się od was dowiedziałem, a właściwie jak to zrozumiałem: (...) @Paweł No to fatalnie tłumaczymy :-) zawsze zobaczyłeś tylko połowę - To zależy od dary łaski i temparamentu czy przemówi do Ciebie świadectwo drugiego człowieka spotkanego w życiu czy świadectwo spisane w Ewangeliach. Jest natomiast mała szansa, że przekona Cię wiedza religina.  - Da się sensownie udowodnić, że Biblia jest prawdziwsza od innych ksiąg :-) Nie da się udowodnić, ze pochodzi od Boga - to kwestia łaski wiary - Brak rozumowego podejścia do prawd i przedmiotu wiary, odpowiedniego do własnego rozwoju, jest powaznym błędem i prowadzi do infantylizacji wiary a dalej na manowce... Poczucie obecności Boga jest zazwyczaj chwilowe i po nim następuje poczucie oddalenia. Z mojego religijnego punktu widzenia zakazane jest obrażanie ludzi - w tym niewierzących Co nie znaczy, że nie powinienem im zwracać uwagi.  Każda rozmowa obciążona jest niezrozumiem :-)
Ryszard Dezor
29 kwietnia 2013, 20:16
@DPMS 2013-04-29 01:28:18 „Nauka, przynajmniej współczesna, … formułuje hipotezy badawcze i testuje je odnośnie obiektów, zjawisk, rzeczy, procesów, o których zakłada się że istnieją.” Nie tylko. – Nauka zarówno dowodzi istnienia niektórych obiektów (np. wody na Marsie – http://pl.wikipedia.org/wiki/Phoenix_(sonda_kosmiczna)), jak i nieistnienia niektórych innych (np. zbioru wszystkich zbiorów – w matematycznej teorii mnogości – http://www.deltami.edu.pl/temat/matematyka/teoria_mnogosci/2011/03/15/O_kilku_zbiorach_ktorych_nie_ma/).
29 kwietnia 2013, 17:04
Po prostu staram się zrozumieć, dlaczego innych ludzi przekonuje coś co mnie nie przekonuje. I jestem wdzięczny za wszystkie odpowiedzi. Wiara jest w dużej mierze osobistą relacją z Bogiem, stąd trudno jest ją zrozumieć komuś, kto takiej relacji nie doświadczył. Przyznaj, że pewnie podejrzewałeś z mojej strony jakiś perfidny, ateistyczny atak, co? ;) Nie. człowiek wierzący powinien poszukiwać Boga w sobie, w drugim człowieku, w zdarzeniach dnia codziennego, znajdować w nim pociechę itp. Osobista relacja człowiek – Bóg. Szukanie jakichś uzasadnień racjonalnych, zbyteczne wnikanie do niczego dobrego nie prowadzi:[..] Wręcz przeciwnie, często dopiero nieznalezienie przesłanek racjonalnych do pewnych wydarzeń w życiu prowadzi do zrozumienia, iż doświadczyło się obecności Boga.
P
Paweł
29 kwietnia 2013, 16:44
@TomaszL Tomaszu, nie chciałem, aby ktoś mnie przekonał, chciałem tylko poznać poglądy innych. Sam też nie chciałem nikogo przekonywać. To, że się z kimś nie zgadzam nie znaczy, że nie szanuję czyichś poglądów. Po prostu staram się zrozumieć, dlaczego innych ludzi przekonuje coś co mnie nie przekonuje. I jestem wdzięczny za wszystkie odpowiedzi. Przyznaj, że pewnie podejrzewałeś z mojej strony jakiś perfidny, ateistyczny atak, co? ;)
P
Paweł
29 kwietnia 2013, 16:40
@tak, T7HRR dzięki za szczere dzielenie się poglądami. Spróbuję podsumować (dla siebie) to, czego się od was dowiedziałem, a właściwie jak to zrozumiałem: - wiara polega na wierzeniu. Najpierw należy uwierzyć, a później np. czytać Pismo Św w kontekście wiary, żeby tą wiarę umocnić. Czytanie Pisma bez wiary albo analiza historyczna raczej wiary nie wzbudzi. - nie da rady jakoś sensownie wykazać, że Biblia jest prawdziwsza niż np. Koran, ani na odwrót. Nie da się tego ani udowodnić naukowo, ani pokazać jakichś racjonalnych przesłanek. Wierzymy w "Boga biblijnego" bo taką wiarę odziedziczyliśmy od rodziców i w takim kontekście kulturowym się obracamy. - człowiek wierzący powinien poszukiwać Boga w sobie, w drugim człowieku, w zdarzeniach dnia codziennego, znajdować w nim pociechę itp. Szukanie jakichś uzasadnień racjonalnych, zbyteczne wnikanie do niczego dobrego nie prowadzi: jeśli czujemy obecność Boga i to nam pomaga to jest git, więc nie ma co wnikać i mędrkować. Uwaga dodatkowa: rozmowy wierzących z niewierzącymi to materia bardzo delikatna, trzeba bardzo uważać żeby się wzajemnie nie poobrażać i nie zacząć obrzucać epitetami. Niestety mamy tego bardzo dużo w mediach, z obu stron. To tyle na razie moich wniosków, z czasem przyjdą pewnie następne.
29 kwietnia 2013, 16:33
Pawle, dlaczego uważasz, że słowa kogokolwiek piszącego na tym czy innym portalu mogą Cię przekonać, skoro nie przekonują Cię słowa zawarte w Biblii? Dlaczego masz uwierzyć komuś tutaj piszącemu, jeżeli nie uwierzyłeś w to, co już przeczytałeś? Czy dowód wyższosci PS nad innymi ksiegami Cię naprawdę przekona do wiary?
29 kwietnia 2013, 14:30
@Paweł A czy wiara jest wiarą? Możesz skorzystać z zasobów wiedzy nt. przedmiotu wiary... ale i tak decydować będzie wiara... Pewność wiary... Co bym nie napisął i tak Cie nie przekonam mądrością mojej nauki... Pozdrawiam
P
Paweł
29 kwietnia 2013, 14:23
@T7HRR Osobista wiara zazwyczaj nie jest bezpośrednim skutkiem objawienia a raczej świadectwa życia innych ludzi. Z tej wiary wynika przyjęcie Objawiania. Zgadzam się, może działać i to całkiem skutecznie. Natomiast każdy kij ma 2 końce: osobisty przykład życia podłego osoby należącej do Kościoła abo nawet duchownego może od wiary skutecznie odstręczyć. Ale wtedy mówi się: no ale to przecież tylko człowiek, przecież grzech jednej osoby nie świadczy o fałszu Kościoła itp. Pisze o tym Młody Zakonnik w swoim wpisie o księdzu jako o smartfonie czy jakoś tak (http://mlodyzakonnik.blog.deon.pl/). No i generalnie się z tym zgadzam. Więc dlatego chciałbym, żeby podstawą wiary było coś solidniejszego niż osobisty przykład. Bo jeżeli poszedłem za przykładem kogoś, a ten ktoś okaże się później oszustem i zbójem, to znaczy że swoje życie zbudowałem na fałszu? Chciałoby się myśleć, że nie i nie opierać się na żadnych przykładach ani świadectwach, ani dobrych ani złych, tylko czymś co pochodzi wprost od Boga. Ale czy rzeczywiście Objawienie naprawdę od Boga pochodzi?...
T
tak
29 kwietnia 2013, 14:18
Paweł cd., Oczywiście jeżeli tak Ci się przytrafiło, że nie jesteś w stanie zauważyć obecności Boga w swoim życiu, to niestety nie zobaczysz. Bo różne „przypadki” można w różny , mający pozory racjonalności ,sposób tłumaczyć. To tak jak w tym pięknym opowiadaniu: człowiek patrzy na swoje życie jak na ślady na piasku, Zauważa , że zawsze ktoś szedł obok niego. Był to Jezus Chrystus. Jednakże w okresach największych trudności w życiu na piasku były ślady tylko jednego człowieka. Człowiek ten zwrócił się z pretensjami do Jezusa: dlaczego wtedy kiedy było mi najciężej mnie opuszczałeś. Chrystus mu odpowiedział: nie opuszczałem tylko niosłem  na swoich ramionach.” To jest kwestia wiary i nic na to nie poradzimy.  Ja wierzę, że jest ktoś lepszy ode mnie, kto uczy mnie miłości do ludzi, do przyrody, kto jest moim nauczycielem życia i mądrości. Można też ufać, że z jakichś powodów ja sam jestem najmądrzejszy, najlepiej pojąłem o co w życiu chodzi, nie potrzebuję pomocy innych. Tylko tak naprawdę nikt nigdy nie był niezależny.  W mniejszym czy większym stopniu wzoruje się na innych. Ja wybrałem Boga w Trójcy Jedynego. Możesz powiedzieć, że przecież mógłby wybrać Mahometa. Mógłbym, ale nie wybrałem.
T
tak
29 kwietnia 2013, 14:17
Paweł, Zadajesz trudne, ale też i podstawowe pytania.  W dodatku chcąc Ci odpowiedzieć, muszę jakoś sam się odsłonić, bo skąd mam wziąć przykłady, które najlepiej znam? W moim życiu miałem/ mam  dwa etapy wiary: 1. W którym starałem się z dużym powodzenie być „ w porządku” do Boga: chodziłem na msze św. wtedy kiedy należało, spowiadałem się ab y być w porządku przed  Bogiem, w dyskusjach starałem się argumentować za moją religią itd. Oczywiście też grzeszyłem, ale kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamieniem,   2 etap to zrozumienie roli miłości w mojej wierze. Miłości Boga do mnie , ale też miłości mojej do Boga a w Nim do ludzi, którzy stali się wtedy prawdziwie moimi  bliźnimi. Bóg przestał być surowym sędzią, stał się nauczycielem miłości, troski o innych o najbliższych,  o przyjaciół , o współrodaków, o wszystkich ludzi itd. Dar miłości spowodował, że mój ciasny świat stał się szeroki, serce mi się otworzyło.  Zrozumiałem też, że skupiony na swoich powinnościach i „byciu w porządku” nie zauważałem zauważalnych znaków Bożej obecności. Wtedy gdy „puściłem film z mojego życia” zobaczyłem jak zadziwiająco Bóg prowadził mnie i wyciągał z idiotyzmów w które sam się pakowałem.
29 kwietnia 2013, 13:25
@~Paweł Nie można mówić że przyjmujemy Objawienie z wiarą bo tak wynika z naszej wiary. Jak mawiał proboszcz w Królowego Mostu, może i nie można ale u nas tak się mówi... (albo coś koło tego ;-) ). Osobista wiara zazwyczaj nie jest bezpośrednim skutkiem objawienia a raczej świadectwa życia innych ludzi. Z tej wiary wynika przyjęcie Objawiania. Tak więc bułeczki sa słodkie i tanie, bo je ktos posłodził i dał darmo. :-) I mniej chodzi o to by wierzyć w dogmaty a bardziej o to by wierzyc, że Jezus Cię zbawił... gdybym sadził, że mam wyłaczną i absolutna rację to bym nie rozmawiał ;-)
T
tak
29 kwietnia 2013, 13:25
DPMS, Co do tego cytatu:” Mniej więcej od 20-30 lat biologia ewolucyjna, socjobiologia, psychologia ewolucyjna,” pragnę Cię poinformować , gdybyś o tym nie wiedział, że w naukach społecznych istnieją obok siebie liczne teorie wyjaśniające, których nie da się obalić, a więc wszystkie są albo prawdziwe albo fałszywe np.: w psychologii jeśli chodzi o osobowość i zachowania ludzkie teoria behawioralna, Freudyzm ( czyli psychoanaliza) teoria struktur poznawczych itd., w socjologii teoria strukturalno-funkcjonalna, teoria wymiany, teoria konfliktowa społeczeństwa …W naukach społecznych możesz znaleźć 260definicji kultury, blisko 400 definicji wolności i tak dalej, wszystko dlatego, że mamy w tych naukach przede wszystkim definicje nominalne a nie realne . Właściwie już nie chce mi się więcej pisać bo pisanie znanych rzeczy mnie nuży. W końcu jeżeli zabierasz głos to powinieneś te rzeczy wiedzieć, albo pisać o nich w trybie przypuszczającym a nie kategorycznym. Złudna jest też twoja nadzieją, że człowiek jest zdolny poznać wszystko No cóż skoro mój poziom już sobie zdefiniowałeś cytuję  Twoje stwierdzenie: "...Miłość, żal, radość , poświęcenia, patriotyzm, nienawiść,  satysfakcja itd. są niematerialne..." - jest godne dziecka z podstawówki i jeżeli nim jesteś - to rozumiem że możesz pewnych rzeczy nie rozumieć” to z pokora przyjmuję, że nie  jestem partnerem dla Twojej wiedzy i umysłu i proszę Cię o zaakceptowanie tego, że ten mój wpis jeśli chodzi o dyskusję z Tobą jest wpisem ostatnim.
T
tak
29 kwietnia 2013, 13:24
DPMS, Właściwie miałem już nie odpisywać, ale może jeszcze ostatni raz . Cytuję:” znamy jak najbardziej naturalne, materialistyczne, biologiczne wyjaśnienie tych wymienionych przez Ciebie cech ludzkich i wielu innych też z resztą.” To zdanie jest stekiem bzdur. Nie ma materialnych wyjaśnień takich ludzkich  emocji , które wymieniłem. Genetyka nie wyjaśni a tego o czym piszesz, gdyby tak było to można by hodować geniuszy , doskonałych niewolników, stolarzy , żołnierzy, polityków , awanturników  itd. Z faktu, że przy zapamiętywaniu obserwuje się ruch elektronów w mózgu nie wynika, o czym świadczą najświeższe badania, że znasz treść myśli i znasz mechanizm powstawania idei np.: teorii Einsteina . Równie trafne są inne Twoje wypowiedzi na temat takich emocji jak miłość, odpowiedzialność, żal, patriotyzm itp. Obserwacja nie oznacza zrozumienia.
P
Paweł
29 kwietnia 2013, 13:10
@T7HRR nie powiedziałem, że analogia z aksjomatami jest zła - przeciwnie, jest dobra, daje do myślenia i prowokuje bardziej lub mniej trafne porównania, np. to między aksjomatami a dogmatami. Np. aksjomatom czy twierdzeniom z nauk przyrodniczych też wierzymy i ufamy: lecąc samolotem wierzymy, że nie spadniemy, bo twierdzenia fizyczne i aparat matematyczny dzięki któremu go zbudowano jest poprawny. I latający samolot jest tego niejako dowodem. Czasem spadają i wtedy szukamy, czym to jest spowodowane: może błędem lub niedbałością ludzką, a może błędnie założyliśmy, że dany aksjomat czy twierdzenie jest prawdziwe zawsze, a okazuje się że nie jest (np. dynamika Newtonowska nie działa przy wielkich prędkościach). Niejako można powiedzieć, że od prawdziwości aksjomatów zależy nasze życie. Podobnie z dogmatami: zależy od nich życie, ale wieczne. Niestety jest to nieweryfikowalne zupełnie: dowiemy się (albo i nie) jak umrzemy. Natomiast myślę, że jedna z różnic w naszym rozumowaniu jest taka: piszesz, że przyjmujemy z wiarą Księgę Rodzaju, bo wynika to z naszej wiary. Natomiast ja mówię coś takiego: wiara wynika z Objawienia, jak naucza Kościół. Nie można mówić że przyjmujemy Objawienie z wiarą bo tak wynika z naszej wiary. Nie obraź się za to porównanie, ale zabrzmiało to trochę tak jak "Słodkie bułki są dobre i tanie, bo są tanie i dobre". Natomiast podkreslam raz jeszcze, że nie przypisuję sobie licencji na wyłączną rację, po prostu staram się zweryfikować moje przekonania.
29 kwietnia 2013, 12:42
@~Paweł Ad PS. Nie ma doskonałych analogi :-) Ta tez nie jest ułomna. Ale chyba ta nie jest taka zła jak Ci sie wydaje. Porownanie dogmatu do aksjomatu jest nieprawdziwe. Aksjomat definiuje się a'priori. Dogmaty się wywodzi z Pisma Świętego i Tradycji a więc niejako a posteriori. Tak jak nie dowodzimy aksjomatu - bo obracamy sie w obszarze danej nauki, tak przyjmujemy z wiarą Księge Rodzaju bo wynika to z naszej wiary. Co nie znaczy, ze nie zastanawiamy się nad sensem aksjomatów i sensem Księgi Rodzaju.
P
Paweł
29 kwietnia 2013, 12:36
@tak, to dodam coś jeszcze: i wśród wierzących różnych wyznań i wśród niewierzących istnieją ludzie dobrzy i szlachetni, ale także łajdacy. Wspominał o tym ostatnio papież, coś o zbójach w Kościele. Chodzi o to, że nie w tym rzecz: czy złapanie księdza-pedofila podważa doktrynę Kościoła? Chyba nie bardzo. A złapanie niewierzącego mordercy implikuje, że wszyscy niewierzący to potencjalni mordercy? No też nie. Znasz pewnie tego typu dyskusje: chrześcijaństwo jest złe, bo Inkwizycja mordowała, a właśnie że dobre, bo matka Teresa pomagała biednym, a właśnie że złe, bo abp Paetz, a właśnie że dobre, bo ojciec Kolbe. Jaki to ma sens? Natomiast pytanie: co jest prawdziwe Enuma Elisz czy Księga Rodzaju, to tak naprawdę pytanie "dlaczego wierzę w to co wierzę? Dlaczego uważam, że Objawienie (pismo św + Tradycja) to prawda przez duże P. Dlaczego chcę wg tego żyć, mało tego: wychować w tym duchu dzieci i wziąć za to odpowiedzialnośc? Czy przypadkiem nie dzieje się tak z rozpędu, bo tak zostałem wychowany? Bo inni powiedzieli, że tak własnie działa świat? Bo umierali za wiarę? Ok, chylę czoła przed ludźmi którzy umierali za swoje przekonania, ale przecież nie tylko chrześcijanie umierali za swoją wiarę? Wiem, że nie da się udowodnić naukowo prawdziwości Objawienia. Ale chociaż jakaś przesłanka. Na przykład wykazanie, że święte księgi innych religii są diametralnie inne od Biblii, różni je jakiś mega istotny szczegół? Po to własnie wchodze na Deon, żeby dowiedzieć się, dlaczego ludzie wierzący wierzą w to co wierzą? Na czym polega ta głebia ich wiary, której ja jakoś nie mogłem odnaleźć, mimo że przez wiele lat byłem wzorowym członkiem KK, nie opuszczającym mszy, pielgrzymującym, korzystającym z sakramentów.
C
czuwać bo wilki nie śpią
29 kwietnia 2013, 12:31
  Boże owieczki zawsze rozpoznają wilków w owczej skórze. św. Wincenty z Lerynu: „Na szczęście powierzone mu owieczki Chrystusowe, bardzo około wiary katolickiej czujne i ostrożne, przypomniały sobie zawczasu przestrogi Mojżesza i mimo podziwu dla wymowy swego proroka i pasterza poznały się na pokusie. Przedtem szły za nim, jak owczarnia za barankiem, teraz zaczęły przed nim umykać, jak przed wilkiem”.
T
tak
29 kwietnia 2013, 12:21
Paweł, Twoja odpowiedź dla T7HRR jest fantastyczna.  Rzeczywiście wszyscy stajemy przed  tym problemem, komu i w co wierzyć. Ale zwróć uwagę WIERZYĆ.  Nie jest prawdą, że my wierzący mamy fajnie bo wierzymy bezrefleksyjnie i koniec.  Musiał byś uważać wierzących za bezmózgowców. Mam nadzieję, że tego nie czynisz. Przecież codziennie czytamy Pismo Święte , modlimy się, czytamy książki. Czy sądzisz, że wielu z nas nie zastanawiają  i nie niepokoją pewne treści naszej wiary? Nawet wielu wielkich świętych przed śmiercią nękały wątpliwości, obawy, że Ten , którego ukochali nie istnieje, był mrzonką. Przeciwnicy wierzących nie dostrzegają tych, powiedziałbym,   dramatycznych aspektów  wiary.  Tak więc wielu ma wątpliwości, po prostu, po ludzku i jedni z pokorą przyzna ją, że nie rozumieją wielu rzeczy, ale wierzą Bogu, wierzą Jego kapłanom, którzy są swojego rodzaju „specjalistami”  w tej dziedzinie. Możesz im  nie ufać, ale co to zmienia jeśli chodzi o dojście do prawdy? Nie wierzysz im,  wierzysz sobie. Czy jesteś bardziej kompetentny?
T
tak
29 kwietnia 2013, 12:02
Paweł, Po Twoich wyjaśnieniach czuję się znacznie lepiej, bo już się martwiłem , że zszedłeś na poziom insynuacji , a na tym poziomie dyskusja przestaje być interesująca.  Myślę, że zgodzisz się ze mną, że pytanie , które zadałeś Tomaszowi L jest trochę nie fair. Nie wierzę, że nie zdajesz sobie sprawy jak żmudnych badań, w tym  porządnej analizy treści , wymaga wypowiedzenie się , które z tych dzieł jest „prawdziwe’, któremu masz wierzyć, zwłaszcza jeżeli nie ustalicie wcześniej jakie, w tym przypadku, przyjąć rozumienie prawdy, czy ma to być rozumienie filozoficzne, literackie, przyrodnicze , antropologiczne itd.  Jak wiesz w nauce istnieje wiele definicji prawdy. Jednakże  sam problem jaki postawiłeś jest naukowo i poznawczo bardzo ciekawy, niewykonalny wszakże bez współpracy ogromnego zespołu specjalistów z różnych dziedzin nauki
BD
brat Damian
29 kwietnia 2013, 12:02
dla T7HRR "Ja bym szybko dodał braci do księży i biskupów ;-)" - braci ja bym jednak oszczędził, oni i tak mają ciężkie życie i wiele się w nim muszą pokory nauczyć :-)
P
Paweł
29 kwietnia 2013, 11:59
@T7HRR Dzieki za mądrą odpowiedź. "chodzi o to by życ zgodnie z przekonaniami - to jedyny sposób w jaki moge Cie przekonać" - zgadzam się w 100% Dodałbym jeszcze żeby nie bać się zmiany przekonań, w żadną stronę. przyznanie się do błędów i zmiana życia to żadna ujma. odnośnie PS: taki kamyczek mały trochę złośliwy - sorry: aksjomaty powstały po to między innymi, żeby możliwe było dowodzenie twierdzeń, które modelują świat w stopniu wystarczającym obecnemu rozwojowi nauki i techniki. Proste tak naprawdę nie istnieją, ani całki, ani transformata Fouriera. To abstrakcja, czysty wymysł. A dogmaty?
BD
brat Damian
29 kwietnia 2013, 11:57
dla ~Amen "Kiedy kina, teatry i wydawnictwa było w ręku komunistów,  wtedy ludzie, którzy tam występowali lub pisali książki, byli bardzo podatni na argumenty politruków. "Solidarność" przejęła ten system pod koniec komunizmu w dobie Komitetu Obywatelskiego, a potem już "GW" i pozostałe media. " " Oj, młodyś bracie Damianie, to i niezbyt mądry. Nie wiem, kto Ci te głupoty do głowy włożył, jaki "politruk", ale wystawił Cię nieżle. " - stalinizmu oczywiści nie pamiętam osobiście, ale jest ogromna literatura wspomnieniowa i historyczna na ten temat, która ukazuje jak bardzo ludzie kultury dawali się uwieść komunizmowi, choć nie wszyscy oczywiście (np. Herbert, choc to nie znaczy, że był aniołem). Sądzić nie chcę, bo w tych trudnach czasach żyć mi dane nie było, więc nie wiem co bym zrobił. A pycha aż kapie prawie z każdego akapitu, a wymądrzasz się, jakbyś był jezuitą po trzeciej probacji..., - trzecią probacje zakończyłem w 1997 roku, pychy oczywiście jest niemało, na razie dążymy do doskonałości :-) Komitet Obywatelski - to były zaczątki "aurytetów moralnych". Wzięto znane nazwiska i twarze, żeby pokazać ludziom kto popiera "Solidarność" i myślę, że w tym momencie miało to uzasadnienie. A już potem to GW zaczęła istne bachanalia z "autorytetami moralnymi", których sama mianowała. Zresztą to właśnie GW tak rozpropagowała to określenie to granic śmieszności. Teraz to już jest dekadencja: żeby zostać am wystarczy "wypiać d... by pokażać, gdzie masz system" jak śpiewa Łona. 
29 kwietnia 2013, 11:44
@~Paweł Po pierwsze, szukaj. Po drugie, jak szukasz uczciwie to z szukania będziesz rozliczony. (to mój pogląd religijny ;-)) Po trzecie ja Cie nie przekonam słowami. Po czwarte i najważniejsze - jak napisał brat Damian - chodzi o to by życ zgodnie z przekonaniami - to jedyny sposób w jaki moge Cie przekonać... -------------- PS Aksjomantów nie dowodzimy (to o równoleglych w geometrii euklidesowej) PS 2 Ja wierzę Bogu. To nie Żydzi mieli rację, to Bóg ma rację.
29 kwietnia 2013, 11:36
dla  Nohur " zawartaw tekście sugestia, że autorytetem moralnym nie może być aktor, pisarz czy uczony (sprzeczna z zacytowanym wyżej zdaniem)." - wydaje mi się, że nie ma w tekście takiej sugestii. Aktor, pisarz czy uczony może być autorytetem moralnym tak samo jak rzeźnik i taksówkarz, ale nie dlatego, że jest aktorem lub pisarzem. Tak samo nie wszyscy rzeźnicy stają się z urzędu autorytetami moralnymi. I to jest główna teza artykułu. "Są różni aktorzy, pisarze, uczeni, dziennikarze. Tak jak różni księża, biskupi czy wreszcie panie Zosie czy panowie Janowie. To nie zawody stanowią o prawości moralnej ludzi. " - zgadzam się 100%! Również ksiądz i biskup musi zasłużyć na ten szczytny tytuł jak każdy inny człowiek. W przypadku księży i biskupów stoi jednak za nimi autorytet Kościoła, co zresztą bardzo ładnie ujął Jezus: "Czyńcie więc i  zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie" @brat Damian Ja bym szybko dodał braci do księży i biskupów ;-)
P
Paweł
29 kwietnia 2013, 11:34
@T7HRR Wciąż nie widzę, ale może kiedyś łuski spadną z moich oczu :) Może spróbuję wyjaśnić o co mi chodzi: Przychodzi człowiek do Kościoła Katolickiego i pyta: o co chodzi w życiu? po co zyjemy? A Kościół odpowiada: "synu, trafiłeś we właściwe miejsce: na te wszystkie pytania odpowiedzią jest Bóg i Jezus, Bóg który cię stworzył i odkupił i chce zbawić. Jedyne co musisz zrobić to uwierzyć i żyć wg naszych wytycznych" No to człowiek pyta dalej: super, brzmi atrakcyjnie, ale skąd to wszystko wiecie? Na to Kościół: "Ano wiemy, bo Bóg objawił nam swą wolę w Piśmie Świętym i Tradycji. Zachęcamy do lektury Katechizmu KK". I tu okazuje się, że człowiek to taki trochę podstępny chytrusek był, bo wcześniej odwiedził meczet, gdzie powiedziano mu, że to Allach jest panem a Mahomet jego prorokiem, a wiara że Jezus jest Bogiem prowadzi wprost do piekła. I mułłowie też byli na 10000% przekonani o swojej racji, a wyznawcy gotowi na śmierć męczeńską, zupełnie tak samo jak w chrześcijaństwie. I teraz skołowany człowiek stoi i zapytuje: no to w końcu co jest prawdziwe? Jak się o tym przekonać? Bo pomyłka w tej materii ma kolosalne konsekwencje: wieczne potępienie. A tak na poważnie: zaglądam na Deon nie po to żeby kogoś obrażać czy podważać wiarę, po prostu do pewnego momentu byłem człowiekiem wierzącym, a później zacząłem mieć pewne wątpliwości. A gdzie mógłbym spotkać kogoś kto mi to rozjaśni jak nie na portalu katolickim prowadzonym przez jezuitów?
BD
brat Damian
29 kwietnia 2013, 11:33
dla  Nohur " zawartaw tekście sugestia, że autorytetem moralnym nie może być aktor, pisarz czy uczony (sprzeczna z zacytowanym wyżej zdaniem)." - wydaje mi się, że nie ma w tekście takiej sugestii. Aktor, pisarz czy uczony może być autorytetem moralnym tak samo jak rzeźnik i taksówkarz, ale nie dlatego, że jest aktorem lub pisarzem. Tak samo nie wszyscy rzeźnicy stają się z urzędu autorytetami moralnymi. I to jest główna teza artykułu. "Są różni aktorzy, pisarze, uczeni, dziennikarze. Tak jak różni księża, biskupi czy wreszcie panie Zosie czy panowie Janowie. To nie zawody stanowią o prawości moralnej ludzi. " - zgadzam się 100%! Również ksiądz i biskup musi zasłużyć na ten szczytny tytuł jak każdy inny człowiek. W przypadku księży i biskupów stoi jednak za nimi autorytet Kościoła, co zresztą bardzo ładnie ujął Jezus: "Czyńcie więc i  zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie"
29 kwietnia 2013, 11:17
@Paweł Chodzi o to, że tak postawione pytanie, (i moje I Twoje zacytowane przez Tomasza),  jest bez sensu :-) Dlaczego Pawle?
P
Paweł
29 kwietnia 2013, 11:08
@T7HRR "Udowodnij, że dwie proste równoległe sie nie przecinają.     Wbrew pozorom ta próba pozwoli Ci zobaczyć we właściwym swietle Twoją prośbę dotyczącą Księgi Rodzaju." Hmm... trochę nie rozumiem, mógłbyś wyjaśnić proszę, bo zaintrygowałeś mnie. Chodzi o to, że każda z tych ksiąg to mit, tak jak proste, które przecież są pojęciem istniejącym u umyśle, a nie czymś konkretnym? Czy o to, że obie księgi przedstawiają to samo, ale w inny sposób? W każdym razie uprzejmie proszę o wyjaśnienie.
29 kwietnia 2013, 11:02
I teraz przychodzę do ciebie, bo obie opowieści wydają mi się prowdopodobne (lub nieprawdopodobne, jak kto woli). Przekonaj mnie proszę, że to Żydzi mieli rację, a nie Babilończycy Jest pewne nieporozumienie w Twoim przykładzie bowiem nie będe Cię przekonywał.
29 kwietnia 2013, 10:09
@Paweł Odpowiem Ci po tak: Udowodnij, że dwie proste równoległe sie nie przecinają. ---- Wbrew pozorom ta próba pozwoli Ci zobaczyć we właściwym swietle Twoją prośbę dotyczącą Księgi Rodzaju.
P
Paweł
29 kwietnia 2013, 10:02
@TomaszL Tomaszu, zakładam, że jesteś katolikiem, jesteś przekonany o słuszności swojej wiary i wiara ta nakazuje ci głoszenie wszystkim, nawet takim sceptykom jak ja dobrej nowiny. Proponuję więc taki eksperyment: załóżmy, że urodziłem się wczoraj, jakoś magicznie stałem się dorosły w stopniu umożliwiającym użycie rozumu, ale nie zdążyłem poznać żadnej religii. W międzyczasie dowiedziałem się, że jest Bóg i zapragnąłem go poznac. Przychodzę więc do ciebie z dwoma księgami: pierwsza z nich to Księga Rodzaju, opisująca stworzenie świata - wszyscy znamy. Druga to Enuma Elisz, babiloński epos o stworzeniu świata, powstał mniej więcej wtedy co Biblia, wg którego świat stworzył Marduk (intryga jest bardziej złożona, pełną opowieść można znaleźć w Internecie i się zapoznać). I teraz przychodzę do ciebie, bo obie opowieści wydają mi się prowdopodobne (lub nieprawdopodobne, jak kto woli). Przekonaj mnie proszę, że to Żydzi mieli rację, a nie Babilończycy. Tylko tyle. Bez żadnego naukowego udowadniania, czy dowodów na istnienie Boga. Zakładamy że Bóg jest, a nawet stworzył świat. Dlaczego mam myśleć, że to był Bóg Żydów a nie bóg babilończyków?
29 kwietnia 2013, 09:05
@Paweł – z punktu widzenia katolika nie ma sprzeczności pomiędzy wiarą i nauką, ponieważ nauka spoósb dosyć nieudolny opisuje świat stworzony przez Boga. To ze strony wyznawców „religii naukowej” budujących swoje wyznanie na zaprzeczniu  istnienia Boga, podnoszona jest nieustannie ta sprzeczność nauki i wiary w Boga.
29 kwietnia 2013, 08:51
@TomaszL: ja widzę to tak: człowiek nie jest religijny z natury, tylko dociekliwy. Religie to pewne systemy filozoficzne, które opisują swiat. Z tym że religii musisz wierzyć i nie możesz tak łatwo jej zmienić, bo "idziesz do piekła" Nauka to nie religia. Teorie naukowe próbują opisać świat. Jeśli znajdzie się jakaś lepsza to zastępuje gorszą i tyle. Nikt piekłem nie straszy, ołtarzów nie stawia. Nauka nie jest konkurencją dla religii, poczytaj dokumenty Kościoła na ten temat. @Paweł - badanie socjologiczne wskazują, że ludzie sa bardziej religijni niż dociekliwi (lenistwo) - opisując religię redukujesz opis do pozycji antychrześcijańskiego "chrześcijańskiego ateisty" (antychrześcijańki - nastwiony bojowo w stosunku do chrześcijaństwa, "chrześcijański ateista - kulturowy chrześcijanin bez głębszej wiedzy na temat samego chrześcijaństwa a i innych religi też) , bez szerszego kontekstu innych religi - pogląd, że nauka nie jest konkurencją dla religii, jest poglądem religijnym - problem zaczyna się wtedy gdy naukowcy zaczynają twierdzić przeciwnie, tworząc "pewne systemy filozoficzne, które opisują swiat" w sposób religiny ;-)
P
Paweł
29 kwietnia 2013, 08:12
@TomaszL: ja widzę to tak: człowiek nie jest religijny z natury, tylko dociekliwy. Religie to pewne systemy filozoficzne, które opisują swiat. Z tym że religii musisz wierzyć i nie możesz tak łatwo jej zmienić, bo "idziesz do piekła" Nauka to nie religia. Teorie naukowe próbują opisać świat. Jeśli znajdzie się jakaś lepsza to zastępuje gorszą i tyle. Nikt piekłem nie straszy, ołtarzów nie stawia. Nauka nie jest konkurencją dla religii, poczytaj dokumenty Kościoła na ten temat.
P
Paweł
29 kwietnia 2013, 08:07
@tak, nie ma co się obrażać, wydaje mi się, że źle mnie zrozumiałeś. Ani ja ani nikt przy zdrowych zmysłach nie twierdzi, że Hitler robił to co robił czy w imię Kościoła czy przy jakimkolwiek Kościoła współudziale. Natomiast nie da się zaprzeczyć, że w początkowym okresie swej kariery powoływał się na wolę boga, szczególnie jeśli chodzi o niechęć do Żydów. Oczywiście robił to instrumentalnie, żeby zmanipulować tłumy. Tak że bez obaw, nie winię wierzących za zbrodnie nazizmu, to byłaby jakaś piramidalna bzdura. Przypominam też, że chrześcijaninem człowiek staje się w momencie chrztu. Jeśli Hitler został ochrzczony to był chrześcijaninem. Ale przecież to nie znaczy, że to wiara popchnęła go do zbrodni! Zarówno Hitler, jak i Stalin nie walczyli głównie z Kościołem i wiarą, ale z każdym, kto nie pasował do ich chorych doktryn. Zaliczał się do tego Kościół, ale i Żydzi, Cyganie, homoseksualiści, generalnie myślący inaczej. W każdym razie jeśli uraziłem to przepraszam, wynikało to nie ze złej woli, ale z braku prezyzji w poim poprzednim poście. W ogóle nie lubię bawić się w takie licytowanie: chrześcijanie źli, bo Inkwizycja, niewierzący to bestie, nie uznają Dekalogu, najchętniej mordowaliby i kradli. Nie wydaje ci się, że Kościół zbyt łatwo stawia znak równości pomiędzy osobą niewierzącą a osobą złą, niemoralną, zdeprawowaną? Co miałoby niby znaczyć, że gdyby nie wiara w boga to świat przestałby istnieć? Bo niewierzący to zwierzęta, które rzuciłyby się sobie do gardeł? Zdecydowanie bardziej wolę dociekania na temat pism świętych różnych religii, jak powstały, dlaczego są uznawane za głos boga itp.
29 kwietnia 2013, 08:01
Człowiek z natury jest religijny. Kwestia tylko wyboru religii Dla wielu jest nią nauka. Nie rozumiejąc opisu naukowego z natury rzeczy zaczynają wierzyć naukowym autorytetom. Skoro jakiś „kapłan” coś odkrył i opisał „mądrym językiem”, to znaczy, ze tak jest. Wielu naukowców z roli kapłanów staje się uznanymi przez świat bóstwami. Ktoś stworzy jakaś teorię naukową i często znajdzie wielu jej wyznawców. Ochy i achy, tyle tylko, ze teorie naukowa szczególnie w naukach miękkich szybko ulegają dewaluacji. Ale to nic, zmiana się książkę, publikacje naukową na swoim ołtarzyku. I wierzy się kolejnemu kapłanowi - bóstwu naukowemu.
D
DPMS
29 kwietnia 2013, 01:28
Wyjaśnij mi też skąd czerpiesz swoją wiedzę o "metodologii nauk", bo pierwsze słyszę, żeby nauka zajmowała się badaniem "nieistnienia", niestniejących rzeczy lub obiektów? Nauka, przynjamniej współczesna (może Ty reprezentujesz jakieś starsze poglądy? ;-) formułuje hipotezy badawcze i testuje je odnośnie obiektów, zjawisk, rzeczy, procesów, o których zakłada się że istnieją. Formułowanie i testowanie hipotez w odniesieniu do bytów/ zjawisk/ rzeczy, o których z góry zakłada się, że nieistnieją jest absurdalne, bo nie da się ich falsyfikować. Użyłeś w swojej wypowiedzi słów "metodologia nauk", żeby mądrzej zabrzmiało? I co z tą energią przepełniającą Wszechświat, o której twierdziłeś że jest Bogiem, czy tez dowodem na istnienie boga, a którą konkretnie Cię zapytałem poniżej? Już nic więcej nie masz do dodania? Brak fantazji, co by tu jeszcze wymyśleć dla poparcia własnej ignorancji?
D
DPMS
29 kwietnia 2013, 01:24
miało być: "...z XVIII/ XIX wieku..."
D
DPMS
29 kwietnia 2013, 01:22
(I) tak, zaczynasz powoli objawiać swoją ignorancję i niewiedzę, ale - brnij dalej. Te przykłady zjawisk ze świata niematerialnego, które wymieniłaś - mają - tu Cię może zaskoczę - jak najbardziej materialne podłoże, to żadna metafizyka. Twoje stwierdzenie "...Miłość, żal, radość , poświęcenia, patriotyzm, nienawiść,  satysfakcja itd. są niematerialne..." - jest godne dziecka z podstawówki i jeżeli niem jesteś - to rozumiem że możesz pewnych rzeczy nie rozumieć i zwracam honor. Ale jeżeli masz nieco więcej lat, to może powinieneś wiedzieć, że Nauki Przyrodnicze (napiszę to celowo z dużych liter), zajmują się badaniem uczuć ludzkich takich jak żal, miłość, skłonność do poświęcenia, patriotyzmu, nienawiści i znajdują - ewolucyjne, biologiczne i jak najbardziej materialistyczne wyjaśnienie tych zjawisk, które wyjaśniłeś. Mniej więcej od 20-30 lat biologia ewolucyjna, socjobiologia, psychologia ewolucyjna, neurobiologia badąja te zachowania człowieka, które nazwałaś "niematerialnymi", a które mają genetyczne podłoże i są uwarunkowane środowiskowo - reasumując - znamy jak najbardziej naturalne, materialistyczne, biologiczne wyjaśnieie tych wymienionych przez Ciebie cech ludzkich i wielu innych też z resztą. A poza "mikroskopem" i "linijką" do badania świata materialnego stosuje się wiele innych narzędzi i metod, np. obserwuje się zachowania ludzi w określonych warunkach środowiska posiadających taki lub inny gen. Twoja uwaga na temat narzędzi pomiarowych jest cokolwiek infantylna, to raczej Ty kompletnie nie rozumiesz o czym piszesz. Pewnie wierzysz, że uczucia ludzkie to jakaś metafizyka? Jeżeli tak to prezentujesz stan wiedzy z XXVIII/ XIX wieku w tym zakresie.
T
tak
29 kwietnia 2013, 00:45
DPMS, Z faktu, że coś Ci się w głowie nie mieści nie wynika, że tego czegoś nie ma. Z faktu, że nie wyobrażasz sobie istnienia świata niematerialnego nie wynika, że go nie ma. Miłość, żal, radość , poświęcenia, patriotyzm, nienawiść,  satysfakcja itd. są niematerialne a jednak istnieją.  I do badania ich nie stosuje się mikroskopu, linijki, i innych narzędzi pomiarowych stosowanych do badania świata materialnego. Dziwne , że tego nie rozumiesz. Ale akurat to jest Twój problem a nie mój. Twój twierdzenie, że nauka i hipotezy naukowe dotyczą tylko istnienia a nie nieistnienia nie ma żadnego oparcia w metodologii nauk.
T
tak
29 kwietnia 2013, 00:37
Paweł, Dyskusja przyjemnie się toczyła, ale się skończyła. Gdy ktoś powołuje się na fakt, że żołnierze niemieccy mieli sentencje na sobie  „Gott mit uns”  i że to ma znaczyć, że walczyli w imię Boga i byli wierzący , to nie mam już ochoty z nim dyskutować. Jestem wyraźnie zawiedziony: ile różnych celebrytów  prowokacyjnie nosi wielkie krzyże na szyi, ale przecież to ich nie czyni wierzącymi. Jeżeli pomijasz ogólnie znany fakt, że jedna z najbardziej tępionych grup przez Niemców w czasie II wojny byli księża, jeżeli wbrew wszelkim faktom  ośmielasz się kłamliwie twierdzić, że Hitler był chrześcijaninem ( wszak w moim poście napisałem wyraźnie, że chodzi o chrześcijaństwo pisząc , że z faktu, że istnieje wiele religii nie wynika, że żadna z nich  nie jest prawdziwa) , a więc  z chwilą gdy takimi metodami zacząłeś się posługiwać nie mamy o czym  rozmawiać. Pa
D
DPMS
28 kwietnia 2013, 22:58
Napisałeś jeszcze że Wszechświat wypełnia energia i można tę energię policzyć - rzeczywiście - kosmologowie postulują obecnie istnienie tzw. "ciemnej energii "- hipotetycznej formy energii wypełnijącej przestrzeń pozbawioną jakichkolwiek znanych nam cząstek elementarnych; szacuje się, że stanowi ona ok 68% masy Wszechświata i jest odpowiedzialna za zjawisko przyśpieszania jego ekspansji. Jak dotychczas nie odkryto czym jest i z czego wynika istnienie "ciemnej energii", fizyka tego nie zbadała. Możesz mi powiedzieć jak doszedłeś do tego, że ciemna energia to - Bóg? Sam to wymyśliłeś? Na poczekaniu? Z faktu, iż czegoś nie wiem, nie oznacza, że Bóg za tym stoi. W przyrodzie wielu zjawisk nie potrafiono wyjaśnić, tłumacząc to Bogiem, ale postęp nauki cały czas prowadzi do odkrywania naturalnych przyczyn, rzekomo mistycznych zjawisk.
D
DPMS
28 kwietnia 2013, 22:57
c.d. Tak, Jeżeli twierdzisz, że istnieje świat fizyczny, materialny, który można badać empirycznie oraz świat niematerialny - metafizyczny w którym istnieje Bóg, to ja zadam Ci pytanie - skąd wiesz że tylko takie dwa światy istnieją? Może istnieje również trzeci świat, rodzaj rzeczywistości np. ultrafizyczna, w której istnieją super-siły ultrafizyczne, które sterują zachowaniem Twojego boga jak marionetką. Jeżeli twierdzisz, że się mylę i piszę brednie mówiąc o siłach w świecie ultrafizycznym, który kontroluje Twojego boga w świecie metfizycznym, który stworzył świat fizyczny - to udowodnij mi, że się mylę? Niestety nie udowodnisz mi tego, ponieważ dostępne Tobie metody i narzędzia poznawania świat nie nadają się do badania świata ultrafizycznego, o którego istnieniu ja piszę. Wiesz jaki z tego wniosek? Możemy sobie fantazjować na temat światów metafizycznych, ultrafizycznych, transfizycznych, superfizycznych itp. itd., ale nie będzie to niczym innym niż grą słów, zabawą słowami, ignorancją wobec faktycznej wiedzy o rzeaczywistości. To co wiemy o rzeczywistości, wiemy z nauki badającej świat fizyczny. Reszta to fantazja i ignorancja.
D
DPMS
28 kwietnia 2013, 22:56
Tak, Tobie się coś kompletnie pomyliło. Logika wymaga, żeby cieżar dowodzenia spoczywał na tym kto twierdzi, że coś istnieje, a nie na tym, kto wymaga dowodu. Ty twierdzisz że bóg istnieje - a ja wymagam dowodu - dostarcz mi tego dowodu. Ja nie powiedziałem, że bóg na pewno nie istnieje. Twierdzę, że skoro na istnienie jakiegokolwiek boga nic nie wskazuje, to nie ma powodu, żeby życie, w tym sprawy publiczne, podporządkowywać czyimś wyobrażeniom boga. Dostarczenia dowodów ode mnie mógłbyś wymagać wówczas gdy ja zacznę twierdzieć, że istnieją smoki, krasnoludki, elfy, pokemony itd. itp. Twoje stwierdzenie że boga nie możemy badać metodami stosowanymi w naukach empirycznych, bo bóg jest istotą metafizyczną, niematerialną, jest stwierdzeniem tak samo gołosłownym i pozbawionym znaczenia jak twierdzenie, że bóg istnieje. Innymi słowy - udowodnij mi w ogóle, że istnieje coś poza światem materialnym, fizycznym, że istnieje jakiś "świat metafizyczny".
A
Amen
28 kwietnia 2013, 21:57
"Kiedy kina, teatry i wydawnictwa było w ręku komunistów,  wtedy ludzie, którzy tam występowali lub pisali książki, byli bardzo podatni na argumenty politruków. "Solidarność" przejęła ten system pod koniec komunizmu w dobie Komitetu Obywatelskiego, a potem już "GW" i pozostałe media. " Oj, młodyś bracie Damianie, to i niezbyt mądry. Nie wiem, kto Ci te głupoty do głowy włożył, jaki "politruk", ale wystawił Cię nieżle. A pycha aż kapie prawie z każdego akapitu, a wymądrzasz się, jakbyś był jezuitą po trzeciej probacji..., no nie, po trzeciej to być może masz szansę nabrać trochę ogłady i spuścić z tonu zarozumialstwa i przemądrzalstwa. Amen
P
Paweł
28 kwietnia 2013, 20:32
Drogi ~tak, żartujesz z tymi tragediami sprowadzonymi przez niewierzących, prawda? Naprawdę zachęcam do poszukiwań... Pooglądaj zdjęcia żołnierzy niemieckich. Co mieli na mundurach? Nie przypadkiem "Got mit uns?" Dotrzyj do wczesnych przemówień Hitlera. Albo cofnij się głębiej, w czasy wypraw krzyżowych. Albo przymusowej chrystianizacji. Nawet ostatnie zamachy bombowe były w imię boga. Bardzo wielu ludzi cierpiało i zginęło, bo rzekomo taka była wola takiego czy innego boga. Natomiast z tymi wymaganiami nakładanymi przez religie: Dekalog to pestka przy ilości energii i zaangażowania, które wymaga posiadanie dzieci. Człowiek dobrowolnie staje się niewolnikiem, dostępnym na każde skinienie w dzień i w nocy, wydaje fortunę i w dodatku nie powinien liczyć na jakąś wielką wdzięczność, bo przecież chodzi o to, żeby dzieci miały swoje udane, szczęśliwe życie. A więc mega-poświęcenie. A decydują się na nie i wierzący i ateiści. Jak śpiewał Sting, "Sowieci kochają swoje dzieci również". Natomiast zdanie JPII, które cytujesz, jest bardzo mądre. Ja rozumiem je tak: nie każdy jest na tyle odważny, żeby przyznać, że po śmierci niczego nie ma. Zasypiasz i się nie budzisz, koniec. Nie spotkasz swoich bliskich, nie dołączysz do nich ani oni do ciebie. Nawiasem mówiąc nie wiem dlaczego wierzący tak się obawiają ofensywy ateizmu: niezbyt atrakcyjne niesie on przesłanie: umierasz i koniec. Trzeba dużo odwagi żeby to zaakceptować. Pozdrawiam i życzę owocnych poszukiwań. Albo wzmocnią twoją wiarę i uczynią ją bardziej świadomą, albo... W każdym razie nieźle zaspamowaliśmy wątek, sorry bracie Damianie!
T
tak
28 kwietnia 2013, 19:42
Paweł, podzwiam Twoją delikatność i kompetencje w omawianiu spraw co do których mamy odmienne zdanie. Oczywiście tam gdzie jest wiara nie ma pewności. To jasne.   Nie bardzo mi pasuje wiara w to, że religie wymyślili ludzie, chociażby z tego powodu, że one są zbyt wymagające ( przynajmniej niektóre). Gdyby ludzie je wymyślili to wymysliliby je na swoją miarę. Po co cierpieć , tracić życie dla wymyślonej fikcji. Cokolwiek przeciwstawisz temu rozumowaniu będzie to tylko Twoje przekonanie i nic więcej. Z faktu, że istnieje kilka religii nie wynika w żaden sposób, że po pierwsze wszystkie są kłamstwem, wymysłem, po drugie, że wymyślili je ludzie. Wydaje mi się zadziwiająco prawdziwe to co powiedział Jan Paweł II, że ludzkość bez Boga ( albo koncepcji Boga, jeżeli wolisz) nie może przeżyć. Wszystkie tragedie , chciażby te najstraszniejsze w historii (XX wiek) spowodowali ludzie, którzy nie tylko nie wierzyli w Boga, ale jednocześnie ostro zwalczali wiarę w Niego. Skoro ludzkość bez Boga (bogów) nie może istnieć to jest to niebagatelny argument, bo to znaczy, że musi istnieć. To też niebagatelny argument. Pozdrawiam
P
Paweł
28 kwietnia 2013, 19:02
@tak, DPMS (cz. 2 komentarza i ostatnia ;) Ktoś kiedyś napisał, że polski katolicyzm jest płaski jak naleśnik. Dziedziczymy go od rodziców i generalnie nie wnikamy. Gdyby spytać ludzi wychodzącym po mszy niedzielnej z kościoła to pewnie nie raz i nie dwa usłyszelibyśmy, że Trójca Św to Maryja, Józef i Dzieciątko, w Częstochowie modlimy się do obrazu Matki Boskiej, a dogmat o niepokalanym poczęciu dotyczy urodzenia Jezusa. Mi jak na razie z tego wszystkiego wychodzi, że wszystki religie zbudowane zostały przez ludzi, a Bóg stworzony na obraz i podobieństwo człowieka. Nie mam zamiaru przekonywać nikogo, że mam rację, nie jestem żadnym autorytetem. Ale zachęcam do samodzielnych, szczerych poszukiwań.
P
Paweł
28 kwietnia 2013, 19:01
@tak, DPMS Istnienie boga i zrozumienie czym on jest to fascynujący temat, którym filozofowie zajmowali się już od starożytności. Gorąco polecam zapoznanie się z różnymi poglądami na filozofów greckich, żydowskich, arabskich, chrześcijańskich. Jest to naprawdę bardzo ciekawe i daje do myślenia. Natomiast przypominam, że Bóg chrześcijański to nie jest jakiś np. doskonały Rozum, zajęty kontemplacją samego siebie, ale konkretna osoba, która bierze czynny udział w życiu plemienia izraelskiego, po czym zstępuje na Ziemię pod postacią Jezusa i przez śmierć na krzyżu rozciąga swoje przymierze na całą ludzkość. Tak bardzo z grubsza. No więc bardzo ciekawe jest pytanie skąd my o tym wszystkim wiemy? Otóż jak naucza Kościół w swoim Katechiźmie wiemy to z ksiąg starożytnych napisanych pod bożym natchnieniem (kanon Pisma Świętego) plus Tradycja, czyli to czego nie ma w Piśmie Świętym, ale co Kościół "po drodze" wymyślił i podaje do wierzenia, np. dogmat o Trójcy Świętej czy o Niepokalanym Poczęciu NMP. No i teraz może warto zadać sobie pytanie - ale bez żadnych założeń, że udowadniam prawdziwość czy nieprawdziwość wiary - skąd wiemy, że Pismo i Tradycja to Prawda? Dlaczego np. Koran nie? Albo Wedy? Albo Księga Mormona? Warto też może jak zmieniało się przedstawianie Boga na przestrzeni wieków i dlaczego? I setki innych pytań. Przy czym nie chodzi tu nawet o znalezienie mocnych dowodów, ale choćby prawdopodobnych przesłanek.
28 kwietnia 2013, 14:53
Zgadzam się z Nohurem.
AC
Anna Cepeniuk
28 kwietnia 2013, 14:49
Świetnie ujęty problem i wart zatrzymania się.... Bardzo podobnie postępuję: w sprawie zdrowia - lekarz, samochód do dobrego mechanika, itp.......... w sprawie duchowej i sumiena... dużo trudniej..... ale tez możliwe by znaleźć takiego spowiednika, którego życie nie odbiega zbytnio od tego co głosi......
N
Nohur
28 kwietnia 2013, 13:28
@ Autor "Co to jest autorytet moralny? To człowiek, który całym swoim życiem dowiódł, że umie rozróżnić dobro i zło oraz potrafi w swoim życiu dokonane wybory realizować. Czy szewc lub rzeźnik jest z racji wykonywanego zawodu autorytetem moralnym? Oczywiście nie! I dokładnie tak samo ma się rzecz z dziennikarzem, kompozytorem, poetą i  noblistą". A czy dokładnie tak samo ma się rzecz z księdzem czy biskupem? Czy też może autor uważa, że z "racji wykonywanego zawodu" ten tytul należy im się bezdyskusyjnie? Demagogiczne wydaje mi się zestawienie szewca i rzeźnika z dziennikarzem, kompozytorem i noblistą i zawartaw tekście sugestia, że autorytetem moralnym nie może być aktor, pisarz czy uczony (sprzeczna z zacytowanym wyżej zdaniem). Są różni aktorzy, pisarze, uczeni, dziennikarze. Tak jak różni księża, biskupi czy wreszcie panie Zosie czy panowie Janowie. To nie zawody stanowią o prawości moralnej ludzi. 
T
tak
28 kwietnia 2013, 01:21
DPMS, TY żądasz ode mnie abym Ci udowodnił, że Bóg jest. Rzeczywiście nie mogę udowodnić tego posługując się metodami nauk empirycznych z bardzo prostego powodu - ich metody i narzędzia nie służą do badania istot niematerialnych, a taką istotą jest Bóg. Bóg natomiast jest energią, ,którą wypełniony jest cały Wszechświat. Tę energię można zmierzyć, ale to dla Ciebie zaden argument. Ale skoro wzywasz mnie do udowodnienia, że Bóg jest , ja mam prawo zażądać od Ciebie abyś mi udowodnił, że Boga nie ma. Jeżeli  nie jesteś w stanie tego zrobić to zgodnie z logiką nie możesz tweirdzić, że go nie ma. Nie masz prawa twierdzić, że czegoś nie ma gdy nie jesteś w stanie tego udowodnić. To chyba jasne.
L
Legion
27 kwietnia 2013, 22:48
Dan, Wybacz, ale za księży pedofilów nie będziemy się modlić. Ich będziemy wsadzać do pierdla żeby koledzy z celi wydymali ich tak jak oni wydymali wcześniej dzieci.
D
Dan
27 kwietnia 2013, 20:18
Zamiast ciągle narzekać i wytykać palcem proponuje żebyś zajrzał w swoje życie. To, że ktoś jest księdzem nie znaczy, że nie jest grzesznikiem. Jeśli coś Ci się w ich zachowaniu nie podoba to zrób coś by to się zmieniło na lepsze,módl się za nich, ale na początek podziękuj Bogu (bo wnioskuje, że jeśli ich grzechy tak Cię rażą to wierzysz w Boga,jesteś praktykiem a nie teoretykiem w wierze, i wiesz jak powinny wyglądać autorytety) za to żeś Ty jest tak mądrym i prawym (oby) człowiekiem.  Cytat z powyższego artykułu: "wielkie głowy, lecz małe zagubione serca" - to tyczy się Was drodzy mili, którzy macie dużo na języku a mało w sercach.
K
KL
27 kwietnia 2013, 19:51
 Mieszkaniec Inowrocławia (woj. kujawsko-pomorskie) został aresztowany przez sąd, jako podejrzany o posiadanie i rozpowszechnianie pornografii z udziałem dzieci. Mężczyzna jest duchownym, wikariuszem w jednej z inowrocławskich parafii. "Na wniosek prokuratora, sąd aresztował 40-letniego mężczyznę na trzy miesiące pod zarzutem posiadania i rozpowszechniania pornografii dziecięcej. Do zatrzymania go doszło dzięki informacjom zdobytym przez funkcjonariuszy zajmujących się ściganiem przestępstw o charakterze obyczajowym" - poinformował w sobotę Piotr Duziak z zespołu prasowego kujawsko-pomorskiej policji. Podczas przeszukania pomieszczeń, które zajmował Marek M., funkcjonariusze kryminalni znaleźli elektroniczne nośniki pamięci, dwa laptopy i telefony komórkowe. "Po dokładnym sprawdzeniu okazało się, że znajdują się tam treści pornograficzne z udziałem dzieci poniżej 15 roku życia" - dodał Duziak. Z nieoficjalnych źródeł zbliżonych do prokuratury wiadomo, że Marek M. to ksiądz od dwóch lat posługujący w jednej z parafii na terenie Inowrocławia. Do obowiązków duchownego należało m.in. nauczanie religii w gimnazjum; wcześniej cieszył się on dobrą opinią jako organizator różnorodnych przedsięwzięć religijnych dla dzieci i młodzieży. Za posiadanie i rozpowszechnianie materiałów pornograficznych z udziałem dzieci grozi kara od pół roku do ośmiu lat więzienia.
L
Legion
27 kwietnia 2013, 19:37
Najgorsze to jest to, że ludzie biorą przykład z księzy i potem mamy pedofilie, seks przedmałżeński, gejów, chciwość i pazerność pieniędzy - wszytko to znajdziesz wśród kleru.
I
india
27 kwietnia 2013, 19:31
Bardzo dobry artykuł. Teraz każdy celebryta to specjalista od wszystkiego. Opowiadają głupoty w wywiadach, wypowiadają się na tematy, których nie mają zielonego pojęcie, a najgorsze jest to, że ludzie to czytają i biorą z nich przykład.
D
DPMS
27 kwietnia 2013, 19:29
tak, możesz sobie uwarzać cokolwiek chcesz odnośnie powstania wszechświata, np. że stworzyła go inteligentna istota w jakimś celu. Problem w tym, że obserwacja Wszechświata od struktur na poziomie kwantowym, do poziomu makroskopowego - całego widzialnego Wszechświata, nie potwierdza, by ktokolwiek stworzył celowo to co widzimy. Możesz sobie wymyśleć, że tak bylo angażując w top swoją fantazję, ale nie znajdziesz obiektywnego potwierdzenia. I tym jest Twoja wiara - subiektywnym przeświadczeniem. W odróżnieniu od Ciebie, wielu naukowców zajmujących się fizyką teoretyczną próbuje modelować powstanie wszechświata z pustej przestzeni - pozbawionej jakichkolwiek cząstek elementarnych i na popracie tej hipotezy ma cos więcej niż wewnetrzne przekonanie o słuszności swoich poglądów. Obejrzyj sobie chociażby wykłady Lawrence'a Krauss'a, czy Leonarda Suskind'a na kanałach YT.
T
tak
27 kwietnia 2013, 17:04
Paweł, kto zostanie zbawiony nikt nie wie oprócz Boga osobowego:-).  Jestem naprawdę ciekawy w jakiego boga wierzysz i co miałby on robić. Ja wierzę w Boga na podstawie ksiąg objawionych Starego i Nowego Testamentu. Jest oczywiste , że Wszechswiat sam z siebie nie powstał . W to może wierzyć tylko DPMS, nawet byli ateisci zmienili swój ateizm na twierdzenie, że co prawda bóg istnieje, ale się stworzonym przez siebie światem nie zajmuje. Uważam, że Istota, która stworzyła to wszystko nie zrobiła tego dla zabawy tylko z jakims planem. Niewątpliwie była to istota inteligentna. Ty nie wierzysz w Boga osobowego a ja wierzę, bo wierzę, że Bóg stworzył nas na podobieństwo swoje, dając nam cechy Stwórcy, cechy, których żadno stworzenie nie posiada. Między ludźmi a najbliższymi nam stworzeniami jest przepaść. Skoro więc Bóg stworzył nas na swoje podobieństwo to jest osobowy bo i my jesteśmy osobami. Nie jest dla mnie żadną trudnoscią wiara w Jezusa Chrystusa. Wprost przeciwnie pokazuje On swoją ofiarą do czego może być zdolny człowiek, uczy nas miłości. Nie da się zachęcac ludzi do miłości nie dając swojego przykładu.  Oczywiście pozostaje problem co to znaczy Bóg osobowy, wszak Bóg Ojciec jest duchem a nie człowiekiem, zatem duch może być osobą.
P
Paweł
27 kwietnia 2013, 16:35
@tak dziękuję za Twoją odpowiedź, doceniam jej szczerość, prostotę i pewną elegancję. Jak pewnie się domyślasz nie wierzę w Boga osobowego, takiego o jakim naucza Kościół, czy Islam. Uważam też, podobnie jak wielu chrześcijańskich i niechrześcijańskich filozofów, że istnienia Boga nie da się naukowo udowodnić. Z grubsza to byłoby tak, jakby bakteria zamieszkująca na mojej skórze wiedziała kim jestem i o co mi chodzi. Z tego samego powodu nie można udowodnić nieistnienia Boga. Szanuję ludzi wierzących, którzy wciąż poszukują i starają dowiedzieć się więcej o Bogu, w którego wierzą. Natomiast mniej szanuję ludzi przekonanych, że znają w 100% wolę bożą, a w dodatku z dużym prawdopodobieństwem potrafią wskazać, kto zostanie zbawiony, a kto nie.
Ż
żyła
27 kwietnia 2013, 16:33
to sa specjaliści a nie autorytety.autorytetów teraz brak.chyba tylko nowy Papież nim jest.nie ma autorytetów bo się okazuje że mało jest takich ludzi którzy powiedza akurat tobie co jest dla ciebie dobre. powstało setki ksiażek amerykanskich jak żyć,i komu pomogły? każdy sysytem sie kompromituje,nawet demokracja. tytułów naukowych teraz masa,a co z nich wynika?itd.itd itd.
D
DPMS
27 kwietnia 2013, 15:36
jazmig, A Ty kim jesteś? Albo zadam pytanie inaczej - skoro lekarz może wypowiadać się o leczeniu bo ma wiedzę i doświadczenie w tym zakresie, fizyk o zjawiskach przyrodniczych itd. bo badał odpowiednie procesy naturalne, to kto kompetentnie może wypowiadać się o jakimkolwiek bogu? Ktoś ma jakieś kompetencje w tym zakresie? Jakiekolwiek? Czy może jest jednak tak, że ci wszyscy religijni mądrale przybierający aktorskie pozy, stylizujący się na zadumanych mędrców, tak naprawdę są kompletnymi dymetantami, ignorantami, którzy nie tylko nie maja kompletnie żadneo pojęcia o najprawdopodobniej nieistniejącym bogu, ale też w ogóel mają ograniczone pojęcie o świecie, żyjąc we własnych urojeniach?
D
DPMS
27 kwietnia 2013, 15:31
tak, to wskaż mi które wyniki badań naukowych wskazumją na istnienie jakiegoś boga? Jak dotychczas żadne. Powtarzasz religijne frazesy, że nauka i wiara w boga sobie nie przeczą, tak nie przeczą, tyle, że nauka kompletnie nigdzie nigdy nie wskazała, że może za przyczyną jakichkolwiek zjawisk naturalnych stać bóg. Taki jest stan wiedzy na dziś. Mozna sobie oczywiście we własnym umyśleć mieszać nauke i wiarę, ale bynajmniej nie wynika to z przesłanek naukowych, tylko osobistych i subiektywnych ludzi którzy tak robią. Nie wynika z tego nic ponad to, że niektórym ludziom taka mieszanka wiary i wiedzy naukowej pomaga w życiu, co nie znaczy, że bóg jest realny. Jedynie że wygodnie się op nim myśli niektórym ludziom.
T
tak
27 kwietnia 2013, 11:31
Paweł, bardzo dobre Twoje pytania. Zmuszajace do myślenia, a to już jest blisko nauki. Otóż oczywiście można założyć, że jakiemuś   bogu zachciała się stworzyć to wszystko,a potem się znudził i to wszystko zostawił. Zimny , bez uczuć, niektórzy uważają nawet , że złośliwy kreator. Nie wierzę w tę i jej podolbne koncepcje, dlatego, że uważam, że Bóg, który stworzył człowieka, stworzył u nas zdolność do miłości, bo sam jest miłością. Czy zastanowiłeś się przez chwilę skąd u nas wzięła się miłość? Nie interesowność, że jak ja komuś to on mnie, ale miłość- zdolność do oddania nawet życia dla innych, poświęcania się.Pzrecież zdolność do miłości nie była konieczna do przeżycia. Oczywiście znane mi są teorie socjobiologii, ale dlaczego niby one mają być bardziej prawdopodobne niż teoria, że nasza zdolność do miłości pochodzi od Boga, który sam jest miłością? Tak więc  krok po kroku na drodze rozumowej można dojść do katolicyzmu. To nie jest tylko bezmyślna wiara.
jazmig jazmig
27 kwietnia 2013, 11:23
@DPMS     No i znowu wyszło, jaki to parszywy los, moralna nędza, zostać wykształciuchem...     Jakie to szczęscie zarazem być prostym, bogobojnym człowiekiem. ... Najwyraźniej jesteś wykształciuchem, ponieważ nie potrafisz przeczytać ze zrozumieniem prostego tekstu. Autor po prostu pisze o tym, że autorytetem można być jedynie w tej dziedzinie, którą się dobrze zna. Zatem lekarz nie jest fachowcem w motoryzacji, nawet, jeżeli się tym interesuje, natomiast artyści nie nadają się na autorytety moralne, ponieważ wielu z nich ma problemy z samymi sobą. Celebryci natomiast, poza tym, że są znani, nie są w niczym specjalistami, więc nie są oni żadnymi autorytetami.
J
jacek
27 kwietnia 2013, 09:30
@!!! i inne takie Jest jeden Bóg. Żaden inny "bóg" nie przyszedł na Ziemię i nie objawił się ludziom, tylko Chrystus. Więc czemu wierzyć w boga muzułmanów, czy Zeusa, których nikt nigdy nie widział i którzy nic szczególnego nikomu nie objawili? Jak czytałem i słyszałem u wielu ludzi, Chrystus wciąż daje znaki tym, którzy chcą je dostrzec. Jestem prostym, choć nieźle wykształconym człowiekiem, dla mnie takim znakiem była Sokółka - chociaż nie tylko sama Sokółka, lecz jej kontekst i to, co wiedziałem wcześniej. To bardzo osobiste i niewiele ma wspólnego z nauką, która nie uznaje żadnych doświadczeń "osobistych". Dla innych takim znakiem może być coś innego. Jeśli szukasz tego Boga, który istnieje, to Go znajdziesz, ale nie dla całej ludzkości, tylko dla samego siebie.
!
!!!
27 kwietnia 2013, 08:04
Skąd pewność, że ten naukowo odkryty Bóg byłby akurat Bogiem katolików? ... Bo to portal katolicki, a nie muzułmański, albo wieloreligijny?
P
Paweł
27 kwietnia 2013, 06:32
"~tak" pisze: "Oni boją się nauki , bo a nuż się okaże dzięki badaniom naukowym , że jednak istnieniu Boga nie da się zaprzeczyć." Załóżmy przez chwilę, że nauka udowadnia istnienie Boga. Skąd przekonanie, że będzie to Bóg katolików właśnie? Przypominam, że katolicyzm nie opiera się na istnieniu "jakiegoś" Boga, tylko bardzo konkretnego: który prowadził Izraelitów do ziemi obiecanej, pomógł im wyciąć kilka plemion, które tam mieszkały, potem wcielił się w Jezusa i umarł na krzyżu i zmartwychwstał. A może ten naukowo odkryty Bóg okaże się Allahem, bogiem muzułmanów? Jest ich już 1,3 miliarda na świecie, co prawda mniej niż chrześcijan, ale więcej niż katolików? Chyba nie mogą się mylić?  A może bóg to "Tian", absolutny byt sterujący losami świata, jak podaje konfucjanizm? A może rację mają hinduiści, jest ich prawie miliard?  Jeśli tak to czeka nas reinkarnacja. Skąd pewność, że ten naukowo odkryty Bóg byłby akurat Bogiem katolików?
P
Paweł
27 kwietnia 2013, 06:25
Autorytety i "autorytety" z mediów czy ze sceny politycznej to mały pikuś z prawdziwym autorytetem, który rządzi życiem i postępowaniem ogromnej większości Polaków. A autorytet ten nazywa się "co-ludzie-powiedzą".
27 kwietnia 2013, 00:46
"Modelki nie straciłyby swojego autorytetu, gdyby nie otwierały ust."
T
tak
27 kwietnia 2013, 00:41
DPMS, niestety , przykro pisać, ale bzdury pleciesz w dodatku nielogiczne. Jak na piewcę naukowego podejścia kompromitujesz i siebie i to podejście. Ja jestem osobą wierzącą. Wierzę , że Bóg stworzył Świat. Skoro tak, to aby poznać, chciaż trochę tego wspaniałego  Stwórcę , popieram wszystkie badania naukowego , bo one mogą poszerzyć moją wiedzę o tym co stworzone przez Boga. Więc nie bzdurz tutaj, że religia jest przeciwko nauce, wprost przeciwnie nauka porzybliża do  Boga, jest narzędziem poznania Boga  Nie zakładaj , że wierzący chcą żyć w kłamstwie, w kłamstwie chcą żyć ateiści. Oni boją się nauki , bo a nuż się okaże dzięki badaniom naukowym , że jednak istnieniu Boga nie da się zaprzeczyć.
D
DPMS
26 kwietnia 2013, 23:54
A może prawda jest banalna? Mało wiesz, to nie masz wątpliwości, zdolności krytycyzmu, jesteś w stanie uwierzyć w cokolwiek, co brzmi sympatycznie - np. bóg, który wybacza? Wiedza, być może, niestety odziera ze złudzeń. Budzi wątpliwości. Nauka, proces uczenia się, to tak naprawdę proces powątpiewania, krytycznego myślenia, kwestionowania dogamtów, odrzucania starych paradygmatów. W tym sesnie jest dokładnym zaprzeczeniem religii. Chcesz rozwijać naukę, to naucz się krytycznie myśleć i kwestionować to co wiesz ty i co wiedzą inni. Jest to jednak przywilej nielicznych. P.S. Ja też muszę powiedzieć, że zdecydowanie podoba mi się stwierdzenie "duże mózgi, a małe "serca". Nigdy nie zamieniłbym się, żeby było odwrotnie.
K
krzysztof
26 kwietnia 2013, 22:24
Duże mózgi a małe serca... Podoba mi się to określenie z artykułu. Dla mnie tez moja Matka i mój Ojciec są autorytetami moralnymi, choć oboje skonczyli po kilka klas podstawówki. Takie były czasy. Moi znajomi i ja (z wyższym wykształceniem) nie mamy tak wielkiej wiary i takiej prostej wierności Ewangelii jako oni! My wykształceni ciągle coś "kombinujemy" z Ewangelią. Wielki święty to dla mnie człowiek łączący mądrość i pokorę. 
26 kwietnia 2013, 21:51
Czyzby bunt "prawdziwków"? Panie/Pani impostor?
M
mhpaw
26 kwietnia 2013, 20:58
skoro ja pozuje, to uwazam, ze wszyscy pozuja... czy nie tak...
&
<>
26 kwietnia 2013, 20:53
ciekawy artykuł; choć wymaga pewnej reflekcji. zwrócę uwagę, że to chyba po ostatniej audiencji naszego Papieża Franciszka, zaczęły być także tutaj  "doceniane talenty" - te różnorodne, szczególnie te duchowe o których chce nam powiedzieć ewangelia. Dobra transformacja, po "nachalnej biznesowej" interpretacji-rekolekcji innego redaktora, który przed Bożym Narodzeniem, choć nie tylko on, głosił swoje poglądy na odpowiednio widzianą rzeczywistość. Cóż znowu nic się nie stało... Zresztą po części niektórzy będą musieli nawet "zaprzeczyć" temu wcześniejszemu, bo Papież Franciszek wyraźnie solidaryzuje się z ubogimi i porusza tymi "duchowymi talentami", - zresztą tamten też był skromny ukazując to nas swój sposób - tylko po to by jaśniej ukazać blaski wielopoziomowego, szczególnie duchowego, tego przemieniającego serce wymiaru ewangelii. To co mówi Ewangelia rzeczywiście powinno być rozumiane we właściwym kontekście tego czym jest - zbawienia człowieka. Bardzo podoba mi się stwierdzenie autora:"Dlatego, że widzę zgodność między ich życiem, a tym, co mówią. Życie potwierdziło też trafność ich poglądów i przekonań".  Niezwykle celne stwierdzenie i tego sobie i WAm szczegónie życzę.
T
tak
26 kwietnia 2013, 20:46
Bardzo trafne spostrzeżenia. Nawiasem mówiąc zgodne z Ewangelią: " Wysławiam Cię Ojcze, Panie Nieba i  ziemi , że zakryłeś te rzeczy  przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom" (Mt 11,25)
M
mhpaw
26 kwietnia 2013, 19:45
Zastanawia mnie czy księża, w szczególności jezuici są takimi "autorytetami moralnymi" na jakich pozują. Może to też ich taka maniera jak samobójcy, innowiercy, nieochrzczeni, wyklęci, skazani przestępcy, zatwardziali grzesznicy, aktorzy i  kuglarze, żebracy.
26 kwietnia 2013, 19:35
do DPMS Tak, to jest szczęście być prostym i bogobojnym człowiekiem! i jest szczęściem to być prostym i bogobojnym człowiekiem pomimo olbrzymiej wiedzy...
P
Pustelnik
26 kwietnia 2013, 19:29
do DPMS Tak, to jest szczęście być prostym i bogobojnym człowiekiem!
D
DPMS
26 kwietnia 2013, 19:11
No i znowu wyszło, jaki to parszywy los, moralna nędza, zostać wykształciuchem... Jakie to szczęscie zarazem być prostym, bogobojnym człowiekiem.
A
alu
26 kwietnia 2013, 19:01
Genialnie ujeta prawda, w prosty sposob przekazana! Dziekuje br.Damianowi
:
:)
26 kwietnia 2013, 18:29
Brawo, znów mnie zachwycił Brata artykuł. Dziekuję.