Nawróćmy się na skrzywdzonych

(fot. Kristina Flour / Unsplash)

Zamykając się na transparentne mówienie o złu, zamykamy się na przejrzyste mówienie o dobru w Kościele. A to właśnie w Kościelnych instytucjach i procedurach jest często ostatnia nadzieja skrzywdzonych na ukojenie i sprawiedliwość, i skrzywdzeni powinni mieć szansę dowiedzieć się o tych ścieżkach.

2020 rok był kolejnym rokiem katharsis Kościoła w Polsce. Reportaże, filmy dokumentalne i śledztwa, takie jak chociażby to Zbigniewa Nosowskiego w "Więzi", nie pozostawiają złudzeń – znajdujemy się w momencie krytycznym, w którym wciąż wypływają stare sprawy z przeszłości, nie tylko przestępstw seksualnych, ale i nadużyć władzy i będzie tak z pewnością także w roku 2021 i – nie mam złudzeń - przez kolejnych kilkanaście lat. Nie jest to unikatowa zresztą specyfika Polski, tak wyglądało to w Stanach Zjednoczonych czy Irlandii. Kościół w Niemczech chociażby dziś, po 11 latach od pierwszego głośnego odkrycia kryzysu u jezuitów, wciąż nie radzi sobie z zasadami transparencji i odpowiedzialności za krzywdę.

Z dziennikarskiego i medialnego punktu widzenia - jest to wyzwanie numer jeden dla Kościoła w Polsce, wyzwanie które kładzie cień na zaufanie wiernych do instytucji, której jeszcze 20 lat temu, jak czytamy w raporcie rocznym KAI, ufało 76 % wiernych - dziś ta liczba to 42%.

DEON.PL POLECA

Oczywiście część katolików, księży, hierarchów w Polsce powie – to wina mediów. Ja odpowiem słowami Benedykta XVI, który w rozmowie z Peterem Seewaldem mówił: „W końcu media nie mogłyby donieść w ten sposób, gdyby zło nie było obecne w samym Kościele. Tylko dlatego, że zło było w Kościele, mogło być użyte przez innych przeciwko niemu.” (P. Seewald, „Światłość Świata”, Kraków 2011, s. 39).

Kardynał Sean O’Malley, następca kard. Law na biskupiej stolicy w Bostonie, po premierze filmu ukazującego śledztwo „Spotlight” powiedział: „Dziennikarskie śledztwa w mediach dotyczące kryzysu wykorzystania seksualnego były dla nas wezwaniem, aby Kościół wziął na siebie odpowiedzialność za swoje niepowodzenia i zreformował się; aby zmierzył się z tym, co było haniebne i ukryte i zobowiązał do ochrony dziecka w pierwszej kolejności, wyprzedzając wszystkie inne sprawy”.

Warto wspomnieć także słowa Valentiny Alazraki, meksykańskiej dziennikarki, która siedząc u boku Papieża podczas szczytu w 2019 roku mówiła w Watykanie do biskupów: „Jeśli jesteście przeciw tym, którzy dopuszczają się nadużyć, lub je ukrywają, jesteśmy po tej samej stronie. Możemy być sojusznikami, nie wrogami. Pomożemy wam znaleźć zgniłe jabłka. Ale jeśli nie zdecydujecie się na radykalną drogę i nie staniecie jednoznacznie po stronie dzieci, matek, rodzin, społeczeństwa, macie rację, że się nas boicie, ponieważ my dziennikarze, którzy chcą dobra wspólnego, będziemy waszymi najgorszymi wrogami”.

Myślę, że dziennikarze w Polsce - zarówno świeccy, którym na Kościele zależy, jak i katoliccy - mają obowiązek podpisać się pod słowami Valentiny, bo służy to Kościołowi i służy to jego oczyszczeniu. Stanięcie po stronie skrzywdzonych, odartych z godności i dzieciństwa przynosi realne owoce - osoby skrzywdzone po wielu latach od wykorzystania zgłaszają się do instytucji Kościelnych po obejrzeniu wywiadów emitowanych choćby w naszym programie, w „Między Ziemią a Niebem” (TVP1) - o nich mam wiedzę. Co ważne, zgłaszają się po emisji wywiadów nie tylko ze skrzywdzonymi, ale i hierarchami, którzy otwarcie komunikują ten kryzys i są blisko osób, które tej krzywdy doznały. Poprzez przekazy medialne ci poranieni w dzieciństwie ludzie widzą nadzieję, zgłaszają krzywdę i idą na drogę ku uzdrowieniu. Dla mnie taki efekt tego co robimy, to jest sens naszej pracy. W 2018 roku, po emisji „Tylko nie mówi nikomu” fala zgłoszeń zdecydowanie przyspieszyła. I jest to przysługa dla całej wspólnoty - tylko świadectwa skrzywdzonych są często jedyną drogą, by odkryć seksualnego drapieżcę, który niejednokrotnie jawi się jako oddany dzieciom kapłan z cukierkami w kieszeni, oszukując wszystkich naokoło, łącznie z rodzicami kolejnych krzywdzonych dzieci.

Jest dramat, są słupki

„Ma być kino” słyszałam wiele razy w różnych redakcjach. Krew, pot i łzy, słowem – ludzki dramat - zapewniają najwyższą oglądalność. Media na całym świecie budują swoją narrację na napięciu, bólu, dramacie, skrzywdzeniu i patrzeniu władzy na ręce. Wszystkie te elementy w odcinkach zapewniają nam kolejne diecezje.

Transparencja, odpowiedzialność i rozliczenie spraw wykorzystania seksualnego i nadużyć władzy ( trzy filary lutowego szczytu w 2019 roku w Watykanie), to są trzy sprawy, których BRAK leży u podstaw zainteresowania medialnego kryzysem wykorzystywania seksualnego w Kościele. Jeszcze jedną sprawę należy tu dodać: brak ‘bycia ze skrzywdzonym’.

Recepta? Towarzyszenie Skrzywdzonym, otoczenie opieką, pomoc, z równoległą komunikacją i porozumiewaniem się ze wspólnotą Kościoła. Kiedy te sprawy są dobrze załatwione, medialny szum jest mniejszy, mały, albo nie ma go wcale.

Poprzez przekazy medialne ci poranieni w dzieciństwie ludzie widzą nadzieję, zgłaszają krzywdę i idą na drogę ku uzdrowieniu. Dla mnie taki efekt tego co robimy, to jest sens naszej pracy.

Dowód? Proszę bardzo. Rozmowa z Adamem, skrzywdzonym 20 lat temu przez księdza w Wieliczce. Gdy zgłosił krzywdę, kuria krakowska wtedy pod kierownictwem kardynała Dziwisza załatwiła sprawę natychmiast i z dużą empatią wobec Adama. Co dało to Adamowi: „Świadomość tego, że sprawca krzywd został ukarany dała spokój i jest to spokój wewnętrzny, który daje moc mówienia o tym (…) ale mogę też mówić o tym, że znaleźli się ludzie, którzy rozumieli to zło, rozumieli to, co się działo i umieli to naprawić, bardzo się przy tym starając, żeby mnie dodatkowo nie obciążało to wszystko. (…) I to wszystko, to zaopiekowanie pomogło też wybaczyć. Ja się modlę za tego człowieka, który jest tam w odosobnieniu”.

Nie było skandalu, odmowy reakcji, i nie było z czego robić dokumentów czy reportaży. Tak, to jest naprawdę takie proste. W mediach najbardziej nośny jest dramat człowieka i nadużycie władzy. Wystarczy spojrzeć na Szczecin i reportaż „Najdłuższy proces kościoła” by przekonać się, jak bardzo wybuchowa to mieszanka.

W poszukiwaniu dobra

Zamykając się na transparentne mówienie o złu, zamykamy się na przejrzyste mówienie o dobru w Kościele. Strategia milczenia o błędach i niewygodnych problemach to droga donikąd. Bo to właśnie w Kościelnych instytucjach i procedurach jest często ostatnia nadzieja skrzywdzonych na ukojenie i sprawiedliwość , a skrzywdzeni powinni mieć szansę dowiedzieć się o tych ścieżkach.

Problem polega na tym, że w wielu diecezjach nawet dziennikarz katolicki nie ma co liczyć na odpowiedź biura prasowego w sprawach związanych z wykorzystaniem seksualnym.

W takiej strategii milczące i zatopione pod wodą pozostają także piękne inicjatywy. Na przykład w Archidiecezji Krakowskiej działa aż dwóch delegatów diecezjalnych. Ks. Marcin Cholewa, i s. Anna Szubrycht, jedna z kilku w Polsce kobiet – delegatek. W tej samej diecezji pod okiem ks. Artura Chłopka działa wspólnota „Anastazis” towarzysząca duchowo zranionym w Kościele oraz grupa wsparcia psychologicznego „Ku uzdrowieniu” powstała przy Fundacji Towarzyszenia Rodzinie, która w ramach duszpasterstwa rodzin wspiera osoby skrzywdzone. W Sanktuarium św. Jana Pawła II przy osobistym udziale kustosza, ks. Tomasza Szopy, odbywają się regularne modlitwy za skrzywdzonych. Nota bene zarówno wspólnotę „Anastazis”, jak i modlitwy za skrzywdzonych rozpoczęli w Archidiecezji świeccy – co jest pięknym przykładem, jak inicjatywa świeckich może być podjęta przez duchownych. Smutniejszą konkluzją akapitu jest to, że w strategii „nie mówimy o nadużyciach” mieści się także niestety „niemówienie”, albo mówienie bardzo niewiele, o inicjatywach o których napisałam powyżej.

Powiem też coś, co może będzie niepopularne – ale zauważenie tego w mediach jest ogromnym wyzwaniem, szczególnie dla mediów katolickich – a umyka gdzieś w całej rzece krytyki wobec Kościoła - że właśnie w Kościele są instytucje, do których skrzywdzeni mogą zapukać, i którym można zaufać. Jest Fundacja Świętego Józefa, Biuro księdza Prymasa, Delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży, jest Centrum Ochrony Dziecka i człowiek instytucja o. Adam Żak SJ, są delegaci i duszpasterze w diecezjach oraz męskich zgromadzeniach zakonnych.

Wszyscy widzimy, ile dobra wyniknęło z ujawnienia spraw przez media, że także dzięki nim Kościół nie bez oporów, ale jednak staje się miejscem coraz bardziej bezpiecznym.

Oczywiście – w wymienionych kościelnych instytucjach pracują tylko ludzie. Czasem popełniają błędy, o których dowiaduje się cała Polska. Czy cała Polska wie, w jak wielu sprawach pomogli? Ilu ludzi wyciągnęli z życiowego dołu? Tylko Fundacja Świętego Józefa w 2020 roku, w pierwszym roku swojej działalności opłacała terapię 13 osobom z 9 diecezji, wydając ponad 700 tys. złotych zarówno bezpośrednio na pomoc pokrzywdzonym, jak i projekty związane z prewencją nadużyć.

Musimy też wziąć pod uwagę, i to także jest spora lekcja do odrobienia przez dziennikarzy, że najlepsza pomoc tych instytucji czasem polega na pomocy skrzywdzonemu w napisaniu zawiadomienia do Watykanu. Warto o tym pamiętać w medialnych przekazach, że zgłoszenie przez osobę skrzywdzoną jest najbardziej wiarygodne. Ojciec Adam Żak osobiście pomógł kilku osobom w napisaniu zawiadomienia w ramach Vos Estis Lux Mundi (także po spotkaniach, które ze skrzywdzonymi odbył z abp Gądeckim), kolejnym 11 już pomogło Biuro Prymasa. Wiem, nie wszystkim pomogły instytucje Kościoła, i wiele osób jest ich działaniem rozgoryczonych. Ale jeszcze 8, 10 lat temu, a w przypadku Fundacji – 2 lata temu – nie było nawet gdzie zapukać. I nie mam wątpliwości, że to dziennikarskie śledztwa pomogły w przyspieszeniu procesu „mam do kogo zapukać”.

Nadzieję daje też kościelne prawo. W Kościele, w przeciwieństwie do prawa państwowego, prawo pozwala na uchylenie przedawnienia, mówiąc ludzkim językiem – na nie stosowanie go w praktyce (warto pamiętać, że przedawnienie może zostać uchylone tylko w przypadku przestępstw seksualnych względem małoletnich a nie, np. nadużycia władzy. Jeśli natomiast sprawa do przedawnienia kościelnego się kwalifikuje, to ważne jest, że przedawnienie w prawie kanonicznym następuje później niż w prawie państwowym – 20 lat po uzyskaniu przez pokrzywdzonego pełnoletności. Oczywiście, jak podkreślają kanoniści, nad każdą sprawą należy się pochylić bardzo indywidualnie i nie zawsze to „zaniechanie przedawnienia” będzie możliwe).

Wreszcie to w Kościele jest pomoc duchowa, niezbędna do ukojenia i pocieszenia osoby skrzywdzonej, oczywiście oprócz profesjonalnej psychologicznej terapii. Bo jak mówił mi o. Hans Zollner, wykorzystanie seksualne przez duchownych to „morderstwo duszy”.

Podsumowując więc rolę mediów w tym procesie ujawniania spraw, który obserwowaliśmy przecież przez cały 2020 rok i we wcześniejszych latach: wszyscy widzimy, ile dobra wyniknęło z ujawnienia spraw przez media, że także dzięki nim Kościół nie bez oporów, ale jednak staje się miejscem coraz bardziej bezpiecznym. Jednocześnie warto pamiętać i mieć na uwadze, aby nie wylewać dziecka z kąpielą. Media zniechęcając do Kościoła szkodzą osobom pokrzywdzonym, bo to właśnie kościelne dochodzenie jest często ostatnim możliwym, i to Kościół daje możliwość dotarcia ze sprawą bezpośrednio „na samą górę”, do Watykanu, za pomocą motu proprio Vos Estis Lux Mundi, dzięki któremu można ominąć wszystkich - delegata, biskupa, kardynała. Wystarczy wysłać zawiadomienie do Nuncjatury. Nie trzeba też wydawać na prawników – zawiadomienie takie, o czym już pisałam, pomoże napisać Biuro Delegata KEP, którym kieruje ks. Piotr Studnicki.

Najważniejsza praca domowa

Kiedy dziecko zapomni odrobić pracy domowej, w dzienniku elektronicznym od razu świeci się BZ – brak zadania. Gdyby wierni mieli taki nauczycielski dziennik, to kolejny rok kryzysu można by określić mianem BZ. A nawet kilku, z których wymienię tu tylko dwa.

Pierwsze to zadanie nawrócenia się na skrzywdzonych – jeśli oni będą na pierwszym miejscu, to my w mediach nie będziemy mieli się o czym rozpisywać. Z tego nie trzeba robić doktoratów na Gregorianie, bo umiejętność do tego potrzebna to zwykła ludzka empatia.

Po drugie – zadanie nauczenia się transparentnego, otwartego komunikowania spraw trudnych i bolesnych przez diecezje, a mówiąc komunikacja mam na myśli nie tylko media, mówię tu o skrzywdzonych, którzy mają prawo wiedzieć, co dzieje się z ich sprawą, a społeczność Kościoła ma prawo wiedzieć, czy ich dzieci są bezpieczne.

Idąc głębiej w zadanie komunikacyjne - gdy poruszamy sprawy tak osobiste i wrażliwe, nie można w kółko powtarzać o wytycznych i zasadach, czy operować medialnymi oświadczeniami na poziomie instytucjonalnej siekierki. Tutaj potrzeba wrażliwości, spojrzenia ludzkiego, a we wprowadzeniu takiego języka mogą chociażby pomóc w Kościele matki. To jest kolejne wielkie zadanie Kościoła - przyjęcie pomocy osób świeckich w tej sprawie. Przykład jak taki język powinien wyglądać daje Papież Franciszek: jeden z najważniejszych dokumentów na temat wykorzystywania i nadużycia władzy nazwał „Come una madre amarevole” – „Jak kochająca matka”.

Wierni, szczególnie ci, którzy natychmiast po obejrzeniu trudnych reportaży i dokumentów biegną dokonać apostazji, też mają z jednej sprawy BZ. Z uczynków miłosierdzia. Warto pamiętać we wspólnocie wiernych, że chore ciało nie jest kandydatem na cmentarz. Nad chorym należy się pochylić, pomóc, być przy nim, towarzyszyć, aż do wyzdrowienia. Nadużycia seksualne wewnątrz wspólnoty Kościoła to rak, który tę wspólnotę toczy – taką diagnozę postawił Papież Franciszek. Niektóre nowotwory wymagają nawet amputacji - ten także, jak widzimy po odsuniętych od diecezji biskupach – będzie tego wymagał. Ale czy to znaczy, że mamy odejść od łóżka chorego, od Kościoła? Nie. Szczególnie w przypadku, gdy wiele życiowych funkcji, także w kwestii oczyszczania organizmu z toksyny wykorzystywania seksualnego, działa w tym ciele całkiem sprawnie. A ponad wszystko, to jest Kościół Chrystusa, który wie, po czyjej stanąć stronie.

dziennikarka telewizyjna, prowadząca i autorka programu Między Ziemią a Niebem TVP1, o życiu Kościoła pisze m.in. dla wydawanego w Watykanie amerykańskiego serwisu Crux. Doktor nauk o mediach, wykładowca akademicki na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Podczas ŚDM 2016 w Krakowie była szefową Biura Mediów Zagranicznych. Prywatnie żona Bartka, mama Jaśka i Helenki. Na Twitterze @Guzik_Paulina

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nawróćmy się na skrzywdzonych
Komentarze (10)
TS
~Tomasz Szczeciński
12 marca 2021, 15:19
Znow moje dwa komentarze zostaly wyrzucone! Co sie z wami redakcjo dzieje? Gdzie w nich cos zle napisalem? Gdzie? Taka postawa wywalania głosu ludzi jest niegodna kapłanów! Nie jestesmy waszą wlasnoscią! Mamy prawo do głosu!
TS
~Tomasz Szczecinski
10 marca 2021, 21:05
Panie Kazimierzu, a gdzie mają ci ludzie odejść ? Gdzie? Kosciół to nasz DOM! Nie mamy innego! Jezus ten Kosciół załozyl i o ten Kosciól sie troszczy! I obecał nam ze bramy piekielne GO nie przemogą! To wszystko mamy w Biblii, tylko trzeba ją czytać.
~Kazimierz Żeleński
11 marca 2021, 01:59
Panie Tomaszu, ludzie już odchodzą, a w większości krajów zachodnich większość społeczeństw już odeszła. Zawalił się świat? Nie. A czy Kościół zaczął się leczyć? Tak. Czemu tak się stało? Ponieważ Kościół instytucjonalny, jako organizacja polityczna kleru, poczuł, że wraz z odpływem wiernych strefa wpływu mu się kurczy. I nigdzie nie oczyścił się sam. Wszędzie na świecie to państwa/społeczeństwa żelazną ręką prawa brały za karki kler. Ponadto kościół instytucjonalny (hierarchie, "względy i urzędy") zobaczył na własne oczy, że świat do niczego go nie potrzebuje, a społeczeństwa są zdrowsze bez zgorszenia jakie sieje. Może więc ta fala wystąpień ma otrzeźwić ludzi u szczytów Kościoła? Tak już w historii Kościoła bywało. Ponownie jednak uczulam na to, by nie wpychać w tym kontekście Jezusa i Biblii. Argumentowanie z ich użyciem słuszności zamykania oczu na degenerację moralną faktycznych decydentów w Kościele w Polsce jest nie na miejscu, jak na mój gust.
KS
Konrad Schneider
10 marca 2021, 17:41
Pisanie do nuncjusza to pisanie na Berdyczow!
TS
~Tomasz Szczeciński
10 marca 2021, 14:15
Panie Kazimierzu, Pani Paulina ma rację, nie wolno od tak natychmiast odchodzic z Kosciola! Koscioł to wszyscy ochrzczeni, to nie jest Kosciół księzy, biskupów, kardynałów czy Papieża Franciszka, to Kosciół Jezusa Chrystusa! Jezus ten Kosciół założyl i doskonale wie , ze ten Kosciół jest złozony z grzesznych ludzi bo nimi jestesmy! Trzeba byc nie tylko raz w roku w dniu modlitw ze skrzywdzonymi ale cały czas przy nich byc aby ich wspierać, aby odnalezli drogę powrotu nawet po wielu latach bycia poza Kosciołem. Nalezy im sie sprawiedliwość. Fakt, wielu bikupów ma serce z lodu i nie chce rozliczenia, to prawda! Ale trzeba na nich naciskać aby wreszcie ich sumienia się obudziły !
KS
Konrad Schneider
10 marca 2021, 17:42
~Tomasz Szczeciński: Musialby sie wydarzyc cud, jesli przez nasze naciski obudzilyby sie sumienia biskupow. Ten pociag juz odjechal...
~Kazimierz Żeleński
10 marca 2021, 19:06
Panie Tomaszu, po prostu próbuję wczuć się w tych, co odeszli wskutek zgorszenia dziejącego się teraz. I prawda jest taka, że ci ludzie nie odchodzą ot tak, dla kaprysu. Demoralizacja i zgorszenie narastały przecież latami. Mariaż ołtarza z tronem, mowa nienawiści względem różnorakich mniejszości, potworna wręcz pycha ludzi Kościoła itd. Dlaczego niby należy zwalniać kler z moralności, którą sam głosi? Odnoszę też czasem takie wrażenie, że mowa o Kościele wszystkich ochrzczonych jest często zasłoną dymną dla kompletnego stępienia zmysłu moralnego instytucji Kościoła. I o ile zgadzam się, że w idealnej sytuacji to rację ma Pani Paulina, ale w świecie realnym nie można się dziwić, że niektórzy ludzie po prostu nie wytrzymali i odeszli.
~Kazimierz Żeleński
10 marca 2021, 12:17
Czy szantaż moralny względem odchodzących jest rozsądny? Pedofilia jest czymś gorszym od zabicia człowieka. Zaś świat etapami dowiaduje się o skali problemu i jego krycia przez instytucję mającą obsesję na punkcie seksualności i rządzoną przez celibatariuszy. Czy tylko ja zauważam tu dysonans? Systemowe krycie tych przestępstw przez dekady to rzecz tak odrażającą, że niektórzy nie zniosą przynależności do instytucji, która to uczyniła. To się nazywa zgorszenie. Należy też pamiętać, że strukturalnie świecki w Kościele jest nikim. Jego relacja do biskupa jest jak chłopa do magnata. Biorąc to pod uwagę i wiedząc, że nie znamy pełnej skali zjawisk pedofilii i jej systemowego tuszowania w Kościele polskim, to logiczne są podejrzenia wobec kościelnych instytucji. Więc czy granie na poczuciu winy względem zgorszonych jest racjonalne? Dla mnie to wygląda tak, jakby mieć pretensje do zaatakowanego, że zaczął się bronić.