Nie chodźmy na skróty

Nie chodźmy na skróty
Grzegorz Kramer SJ

Przez katolickie (w Polsce) media w ostatnim czasie przewinęły się dwa wydarzenia. Sprawa księdza Lemańskiego i afera wokół zdjęć pani Radwańskiej. Obydwa zostały dokładnie omówione, przedyskutowane, więc nie roszczę sobie prawa do włączania się jeszcze w te dyskusje. Chciałbym jednak na kanwie tych dwóch wydarzeń podzielić się pewnym moim spostrzeżeniem.

W ludzkiej naturze czai się fascynacja złem. Gonimy za wieściami sensacyjnymi, przykrymi, żądni jesteśmy różnych informacji, które emanują grzechem i słabością. To zjawisko nienowe, ale od kiedy w kieszeni każdego z nas jest komórka z dostępem do internetu, fascynacja ta stała się dość powszechna.

DEON.PL POLECA

Te dwa wydarzenia dla wielu katolików stały się motywacją do szukania złego w drugim człowieku - w trosce o doktrynę katolicką, o jedność Kościoła i moralność. Z dwóch osób i wydarzeń powyciągaliśmy wszystko to, co rozeznaliśmy jako działanie złego ducha. Przez te tygodnie zły i jego zamieszanie królowało w naszych mediach (i bardziej w mediach, niż w życiu codziennym), a mogła królować w nich Chwała Boga.

Św. Ignacy jako jedną z metod modlitwy pozostawił pięciopunktowy Rachunek Sumienia. Jego celem nie jest szukanie zła, ale nauczenie się dostrzegania działania Boga, złego ducha i mnie samego (moich pragnień, emocji, uczuć) w codziennym życiu. Człowiek, który nauczy się rozpoznawać te rzeczywistości, będzie potrafił dokonywać mądrych i trwałych wyborów, tak tych dotyczących spraw zasadniczych, jak i tych mniej znaczących.

Wspominam o tym dlatego, bo pierwszym punktem, na który mocny nacisk kładł Ignacy, jest "dziękczynienie", czyli umiejętność dostrzegania i nazywania dobra w moim życiu. Ignacy podkreślał ten moment, bo wiedział, że dostrzeżenie i nazwanie dobra jest konieczne do dobrego ocenienia rzeczywistości. Człowiek, który nie zaczyna od dobra, kończy tylko na widzeniu zła, a to nie jest szukanie Bożej Chwały.

To szukanie dobra nie może oczywiście być tylko zabiegiem "pro forma". Wielu z nas tak postępuje. Podkreślając zło, przy okazji mówimy kilka "dobrych" rzeczy, by ładnie i obiektywnie wyglądała dyskusja, a przecież nie o to chodzi. Praktykowanie tego sposobu modlitwy przez długi czas, pozwala człowiekowi zmienić sposób myślenia. Nie chodzi o egzaltowane i naiwne widzenie tylko dobra, nawet w diable, ale patrzenie na ten świat oczyma Boga, który nas umiłował, aż do krzyża. Celem jest dostrzeganie (a więc szukanie) tego, jak Bóg mnie obdarowuje, jak dla mnie podejmuje działanie, jak mnie kocha.

Chrześcijaństwo, jakie odkrywam, jest sposobem patrzenia na codzienność i na drugiego człowieka, a nie tylko obrzędowością religijną. Zaryzykuję i powiem, że owa obrzędowość jest tylko ważnym dodatkiem. Bóg, aby nas zbawić, wybrał drogę, którą jesteśmy my - stał się człowiekiem. Dopiero później dał nam Kościół i sakramenty. I tylko jednym z elementów działalności Jezusa było wyrzucenie i piętnowanie zła.

Dziś - mam wrażenie - idziemy na skróty. Stworzyliśmy sobie ładny zwrot: "trzeba potępiać złe czyny i zło, ale nie grzesznika". To prawdziwa zasada, ale zobaczmy, jak ona funkcjonuje w codzienności, szczególnie w mediach. Mając często dobre intencje, dajemy ponieść się emocjom, produkujemy tysiące opinii i ocen nie tyle zjawisk, co konkretnych ludzi. Co ciekawe, potrafimy argumentu "obecności złego ducha" używać również w obronie nas samych i naszych tez. Wtedy, kiedy ktoś się nie zgadza z naszym punktem widzenia, naszą wizją świata, bardzo szybko otrzymuje łatkę kogoś, kim posługuje się zły duch. Walkę duchową sprowadzamy do naszych rozchwianych i napompowanych uczuć. Przecież nie na każde wystąpienie krytyczne wobec biskupa, księdza, czy posiadanie innego zdania jest od razu atakiem złego ducha. Nie każdy błąd takiego, czy innego człowieka jest sprzeniewierzeniem się chrześcijaństwu.

Fascynacja złem, od której zacząłem, jest pułapką, w którą nie powinniśmy dać się złapać. Nie dlatego, że to jest jakiś wielki grzech, ale dlatego że bezwiednie zaprzeczamy chrześcijaństwu i temu, co zrobił Jezus. On nas przecież od zła wybawił. Kiedy skupiamy się na złu, wtedy łatwo jest podzielić ludzi na dobrych i złych, a w dodaktu jeszcze to usankcjonować. Tylko czy to jest budowanie Królestwa Bożego? Jest duża szansa, że z tymi wszystkimi przez nas przekreślonymi w imię Boga spotkamy się w Niebie.

P. S. Uprzedzając komentarze, jasno mówię, że tematem tego tekstu jest sposób patrzenia na świat i rzeczywistość, a nie rozstrzyganie kwestii ks. Lemańskiego i pani Radwańskiej.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie chodźmy na skróty
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.