Nie lubię Bożego Miłosierdzia
Otrzymałem list z dzisiejszego świata.
Ostatnio zdałem sobie sprawę, że mam problem z Bożym Miłosierdziem, i że chyba tak naprawdę to go nie lubię.
Powód 1. Nie lubię Bożego Miłosierdzia, bo ma bardzo konkretny obraz, który za nic nie pozwala mi przejść obojętnie. Ma twarz człowieka z rozerwanym sercem, pełnym ognia i Miłości. Jak raz na nie spojrzysz, wryje ci się w głowę, tak, że nigdy nie będziesz mógł o tym zapomnieć.
Powód 2. Nie lubię Bożego Miłosierdzia, bo wzywa mnie do zmiany. Bo pokazuje mi, że moje życie jest dużo lepsze niż mi się wydaje. Ono zawsze znajdzie coś dobrego. Co więcej, nie pozostaje bierne, ale za wszelką cenę stara mi się pomóc. A kiedy tylko na to pozwolę, naraz daje mi tę dziwaczną chęć, aby nieść je innym. A to oznacza, że muszę zerwać ze swoją cieplutką i wygodną przeszłością. Otwiera mnie na innych. Samo staje przede mną pokracznie bezbronne i prowokuje, abym i ja stanął bez przyłbicy i bez tarczy. W Bożym Miłosierdziu mogę być słaby. A ja nie lubię być słaby.
Powód 3. Nie lubię Bożego Miłosierdzia, bo jest niemiłosiernie niesprawiedliwe. Bo wydaje się, że jest ślepe na ciężar grzechu. Bo tak samo kocha mordercę i dzieciaka, który ukradł małą paczkę chipsów ze sklepiku szkolnego. A ja nie chcę, żeby innym odpuszczono.
W Bożym Miłosierdziu, nie ma nic z rozkazu, ani szantażu. Dlatego Go nie lubię, bo mój świat jest poukładany przez groźbę i strach. A tymczasem Ono wprowadza ten fascynujący i pociągający niepokój, żeby porzucić to, do czego się przyzwyczaiłem i pójść za Nim. I najgorsze, że ja tak pragnę, aby mój świat wywrócił się do góry nogami.
Ty też Go nie lubisz?
Skomentuj artykuł