Nie ma zgody na system gettowy - o odejściu Hołowni

Nie ma zgody na system gettowy - o odejściu Hołowni
ks. Artur Stopka

Chociaż rozumiem decyzję Szymona Hołowni o zaniechaniu dalszego pisania do "Wprost", a co więcej, chociaż sam wieszczyłem, że nie wytrzyma on współpracy z tą redakcją dłużej niż rok, to jednak uważam zniknięcie jego tekstów z łamów kolejnego świeckiego tygodnika za poważny błąd. Tyle, że nie jest to, moim zdaniem, błąd zawiniony przez Szymona Hołownię.

Przed prawie dwoma laty irytowałem się mocno słowami jednego z polskich hierarchów o tym, że w katolickiej Polsce próbuje się zepchnąć na margines, czyli zamknąć w getto myślowe i getto społeczne, obecność Ewangelii, Bożego prawa, krzyża, Pisma Świętego. Obserwując przypadek Szymona Hołowni można by powiedzieć, że dostojny hierarcha miał absolutną rację, a zjawisko się nasila.

A jednak nadal pozostaję w stanie irytacji wobec tych słów. Tak samo, jak pozostaję w stanie irytacji z powodu zniknięcia ostatniego "przyczółka" w osobie Szymona Hołowni. Przyczółka katolickiej obecności w mediach adresowanych do ludzi, którzy niekoniecznie w Kościele katolickim czują się u siebie.

DEON.PL POLECA

Można by nad całą sprawą wzruszyć ramionami i odwołując się do terminologii użytej przez Szymona Hołownię w tekście wyjaśniającym kulisy zniknięcia jego tekstu z najnowszego "Wprostu", wygłosić banał na temat "uniszowienia" mediów.

Teza pani wydawcy tygodnika, mówiąca wprost, że "zdanie redakcji na ten temat powinno być jasne nie tylko dla naszych stałych czytelników, lecz także dla naszych stałych autorów", dająca bez owijania w bawełnę do zrozumienia, że pismo nie służy do wymiany poglądów, tylko do trzymania "linii redakcyjnej" i kto chce się na łamach znaleźć, ma się podporządkować i trzymać "ruki pa szwam", jest bliska kierownictwom i dysponentom zdecydowanej większości mediów w Polsce dziś funkcjonujących. Także tych od omawianego pisma krańcowo odległych. A myśl: "Media są od tego, żeby łączyć, a nie dzielić", wygłoszona w telewizji przez Adama Szostkiewicza tego samego dnia, w którym Szymon Hołownia zamiast swojego felietonu znalazł na łamach tygodnika "polemikę" z nim, jest tylko pustym sloganem, bardzo użytecznym w charakterze tęgiego kija do walenia innych po łbie (Szostkiewicz adresował ją wprost do dyrektora toruńskiej rozgłośni).

Rzecz w tym, że mamy do czynienia z czymś znacznie gorszym, niż podział mediów na nisze i grajdoły. Media są jedynie odbiciem, konsekwencją, skutkiem czegoś, co się dokonało w minionych latach w naszym społeczeństwie. To tu nastąpiło coś o wiele gorszego, niż "uniszowienie". To tu zaczął z wielkim powodzeniem funkcjonować system podziału na getta. Getta, których mieszkańcy nawzajem pilnują, żeby z sąsiedniego getta nikt nie przelazł przez mur, palisadę, nie przepłynął wykopanej w pośpiechu fosy i nie próbował gadać z nikim z cudzego getta. I my, katolicy, trzeba to przyznać, w tworzeniu tego systemu współuczestniczyliśmy i w jego utwierdzaniu (bywa, że z wielkim zaangażowaniem) bierzemy udział. Nie wszyscy, ale jest nas w tym dziele wystarczająco dużo, aby je umacniać, a nawet gwarantować mu powodzenia i trwanie.

Szymon Hołownia czuje, że został z mainstreamu relegowany. Bo został. A czemu była to taka prosta operacja? Bo Hołownia był na swojej placówce sam. I to nie wszystko, że występował pojedynczo. W dodatku nie otrzymywał od reszty braci i sióstr w wierze wystarczającego wsparcia w karkołomnej misji, której się od lat podejmował. Wręcz przeciwnie. Traktowany był wśród swoich, wśród członków Kościoła katolickiego, i to czasem całkiem wysokiej rangi, podejrzliwie, niczym agent wrogich sił, a nawet jak zdrajca. Za mało było takich, którzy zorientowali się, że ten dziennikarz o znanym nazwisku jest niczym fideidonista, misjonarz wśród plemion, którym zgodnie z nakazem Jezusa Chrystusa, należy głosić Dobrą Nowinę o zbawieniu. I robił to na tyle skutecznie, że miejscowi szamani oraz wodzowie poczuli się zagrożeni i się go ze swego terenu pozbyli.

Szymon Hołownia postanowił się schronić w niszy. Nic w tym dziwnego. Jest pewnie zmęczony wieloletnim trwaniem na "placówce". Być może on już swój kawałek tej ciężkiej roboty wykonał.

Ale moja Mama powiadała, gdy się łatwo zniechęcałem wobec trudności: "Jeśli cię wyrzucą drzwiami, wróć oknem". A św. Paweł wzywał Tymoteusza: "Zaklinam cię wobec Boga i Chrystusa Jezusa, który będzie sądził żywych i umarłych, i na Jego pojawienie się, i na Jego królestwo: głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, w razie potrzeby wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz. Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań - ponieważ ich uszy świerzbią - będą sobie mnożyli nauczycieli. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom. Ty zaś czuwaj we wszystkim, znoś trudy, wykonaj dzieło ewangelisty, spełnij swe posługiwanie!".

Jako uczniowie Jezusa Chrystusa, jako chrześcijanie, jako katolicy w Polsce nie możemy się zgadzać na system gettowy. Nie możemy biernie przyjmować do wiadomości, że (szeroko rozumiany, nie tylko w sensie medialnym) mainstream nas nie chce. Jeśli wyrzucają jednego katolika drzwiami, to inni powinni starać się starać wejść oknem. Nie możemy odpuszczać i siedzieć sobie we własnym sosie, zajmując się etykietowaniem, którzy katolicy są prawdziwsi, a którzy gorszego gatunku.

Wspomniany wyżej katolicki hierarcha apelował wówczas: "Polska powinna zatroszczyć się o to, aby zginęło getto katolickie". Ośmielę się doprecyzować. Polscy katolicy powinni zatroszczyć się o to, aby zginęło getto katolickie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie ma zgody na system gettowy - o odejściu Hołowni
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.