Nie wiemy, co dalej w Kościele, i to bardzo dobrze

Sytuację polskiego Kościoła w drugiej połowie 2022 roku można określić krótko: mamy kryzys i nie wiemy, co z nim zrobić. To naraz bardzo frustrujące i… uwalniające.

Gdyby się pokusić o szybkie podsumowanie, jest mniej więcej tak: mamy w Kościele coraz mniej wiernych, z czego tylko jedną piątą obecnej polskiej młodzieży. Młodzi i dorośli odchodzą, bo Kościół ich denerwuje i nie czują potrzeby wiary w swoim życiu. Coraz mniej rodzin jest wierzących, co przekłada się na coraz mniej powołań.

DEON.PL POLECA

Katecheza nie zdaje egzaminu, nie ma nauczania dla dorosłych, jedyne, co jest, to kazania, które w większości są takie sobie i nie mają mocy formowania w wierze. Z grup wiekowych i społecznych zaopiekowana na najszerszą skalę jest młodzież i studenci, trochę małżeństwa oraz seniorzy zebrani wokół wspólnot różańcowych i pielgrzymkowych. Single po studiach są zazwyczaj pozostawieni sami sobie. I choć w każdej przestrzeni są iskierki dobrych pomysłów, to jak dotąd nie są w stanie rozpalić ognia na całą Polskę.

Programy duszpasterskie, które mają zapobiec tym tendencjom, pozostają zazwyczaj oderwanymi od życia papierkami, które nieliczni starają się ożywić i nawet, jeśli wychodzi im to dobrze, to znowu: mają moc iskierki.

Wciąż najwyraźniej mamy problem z księżmi, którzy korzystają z pornografii i ogólnie ich życie seksualne jest mocno nieuporządkowane. Płonne były nadzieje, że potężna kwerenda ujawniła już większość problemów, czego dowodem są kolejne zarzuty stawiane kapłanom złapanym na przestępstwach seksualnych oraz gorszące pomysły na spełnienie swoich potrzeb. Do tego dochodzą jeszcze kwestie transparentności finansowej – łatwiej jest znaleźć stado Yeti i zatańczyć z nimi kankana.

Fala nienawiści do księży zbiera się na horyzoncie, coraz wyższa i ciemniejsza, a ilość botów, które w mediach społecznościowych wyrzucają z siebie zaprojektowane opinie nie nadające się do cytowania i używające identycznych, obraźliwych słów, zaczyna wymykać się spod kontroli, o ile ktokolwiek jest w stanie to zjawisko kontrolować.

Współpraca świeckich i duchownych idzie jak po grudzie, a choć dobrych praktyk jest coraz więcej, wydaje się, że część zarówno jednych, jak i drugich musi po prostu wymrzeć, bo za życia zmiana podejścia i poglądów okazuje się niemożliwa. W relacjach między wspólnotami panuje raczej duch konkurencji niż współpracy, a czasem duch walki i wzajemnych oskarżeń o odstępstwa i herezje. Prawdziwych heretyków zresztą też nie brakuje. Maleje liczba ludzi, dla których wiara jest ważna, Bóg jest dobrym Ojcem, a Kościół – środowiskiem życia.

Ta wyliczanka może spowodować potężną frustrację i poczucie beznadziei w tych, którym jeszcze na Kościele zależy – i w tym właśnie cała nadzieja. Bo może ta frustracja i bezsilność, i brak skutecznych pomysłów na to, co dalej, doprowadzi do nas do przekonania, że naszych własnych pomysłów już wystarczy. I że pora zapytać Ducha Świętego, jaki On ma pomysł na polski Kościół na najbliższe półrocze.

Kto powinien pytać?
Wszyscy.
Od arcybiskupów począwszy, na przedszkolakach skończywszy.

Może byśmy tak wreszcie uwierzyli Koheletowi, że nasze wysiłki i kreatywność to wszystko marność i gonienie za wiatrem, dopóki ich źródłem nie jest prawdziwy Wiatr, który wieje, gdzie chce, i proponuje rzeczy zaskakujące. Słuchanie go wymaga odwagi, pokory, przyjęcia, że są lepsze pomysły niż swoje własne, a najczęściej zdjęcia ładnych” kościelnych” ciuszków i przebrania się na długo w roboczy strój. Oraz regularnych spotkań roboczych, znanych szerzej pod nazwą „modlitwa”, „adoracja”, „lektura Pisma Świętego”, „spowiedź”. A przede wszystkim – wsłuchiwania się w Jego głos i wiary w to, że gdy mówi "nie robić", to należy natychmiast porzucić nawet najbardziej obiecujący projekt. A gdy mówi „robić”, to choćby ta robota wydawała się kompletnie bez sensu, po prostu należy ją wykonać, a nie wiedzieć lepiej.

Dlatego właśnie myślę, że to dobry moment w Kościele. Bo ręce nam powoli opadają i przestajemy wiedzieć lepiej, pokonani dowodami jasno mówiącymi, że to nasze „lepiej” rozpaczliwie nie działa. To idealny moment dla Mistrza, który przychodzi po ludzku za późno, gdy ciało Łazarza się już rozkłada, gdy córka Jaira nie żyje, gdy nie ma już ani jednej kropli wina.

Czy tej jesieni w Kościele wystarczy nam odwagi, by zatrzymać się w swoich pomysłach i poczekać na Jego ruch?

Marta Łysek - dziennikarka i teolog, pisarka i blogerka. Poza pisaniem ogarnia innym ludziom ich teksty i książki. Na swoim Instagramie organizuje warsztatowe zabawy dla piszących. Twórczyni Maluczko - bloga ze Słowem. Jest żoną i matką. Odpoczywa, chodząc po górach, robiąc zdjęcia i słuchając dobrych historii. W Wydawnictwie WAM opublikowała podlaski kryminał z podtekstem - "Ciało i krew"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie wiemy, co dalej w Kościele, i to bardzo dobrze
Komentarze (4)
AK
~Adam Kowal
30 sierpnia 2022, 18:21
Paradoksalnie jest tak bardzo źle i jednocześnie tak bardzo dobrze. Bo jeżeli spojrzymy na ostatni rok to okazuje się, że pięknie potrafimy żyć ewangeliczna zasadą miłości bliźniego. A czy to nie o to odnalezienie Boga w drugim człowieku naprawdę chodzi w Ewangelii, a nie o klepanie zdrowasiek w kościele. A większość patologii w kościele bierze się z chciwości, i nie oszukujemy się bo z tego też powodu został wprowadzony obowiązkowy celibat, który również jak mówią sami księża stał się powodem ich grzechu. Każdy ma prawo do swojego osądu sytuacji. Czy nie należałoby jednak cofnąć się do samego początku i zastanowić co jest tak na prawdę w kościele katolickim ważne i na tym zacząć budować od początku. Bolesne ale koniecznie jest rozebranie murów kościoła aż do skały, na której zaczął być budowany i na nowo wznoszenie tego co zgodne z Ewangelią.
OS
~Ola Seremak
27 sierpnia 2022, 23:12
Artykuł w punkt . Dzięki Ci Pani Marto
AS
~Aneta S.
27 sierpnia 2022, 09:11
Ciągle się zastanawiam, czy ta ucieczka w pornografię i życie tak, jakby nakazy Kościoła nie były warte zmiany życia, nie są konsekwencją tego, że nikt z tych kapłanów, tak na prawdę nie słyszy Boga i nie wie, jak Go usłyszeć. To jest tabu w naszej wierze. Łatwo przychodzi mówienie, że wystarczy tylko słuchanie Ducha Świętego, tylko tabu polega na tym, aby nie mówić głośno, że pomimo starań i tak w koncu się Go nie słyszy. Jedyne co mamy to Pismo Święte i tyle jego interpretacji, ile rodzajow wyznań i sekt.
ŁR
~Łukasz Ruda
29 sierpnia 2022, 10:59
W Piśmie można Go usłyszeć. Co ciekawe - im głębiej w to wchodzę tym mniej widzę pola dla rozbieżnych interpretacji. Naprawdę.