Niech śmierć Prezydenta nie pójdzie na marne
Trudno opanować emocje, gdy mieszkało się kilkanaście lat w Trójmieście, za Pana rządów, Panie Prezydencie. Wobec trudnych sytuacji nigdy nie milczałeś. Gdy poniżano człowieka, nie chowałeś głowy w piasek.
Miałeś wielu przyjaciół i wielu uważało się za Twoich wrogów. Taka już jest polityka, ale Ty chciałeś być dobrym prezydentem dla wszystkich Gdańszczan. Gdy świętowali finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, byłeś z nimi.
Prymas Polski modląc się o wieczny pokój dla śp. Pawła Adamowicza wyraził nadzieję, że naród zrozumie przesłanie tej tragicznej śmierci. Zadaję sobie dzisiaj pytanie: Czy pojednanie potrzebuje aż takich ofiar? Spory i waśnie należą do innej kategorii niż ludzkie życie, a emocje nie powinny rządzić ludźmi zatroskanymi o przyszłość naszego Kraju. Nie zmarnujmy tego bólu i przerażenia!
Zabójstwo Prezydenta Gdańska - tragedia kochanej przez niego Rodziny i kochanego przez niego Miasta - nie może pójść na marne.
Byliśmy wszyscy razem, gdy umierał Jan Paweł II. Wylegliśmy wtedy na ulice naszych miast, nie po to, by protestować, ale by łączyć się w bólu. Podobnie, ze łzami w oczach, przyjmowaliśmy wszyscy wyrazy współczucia od całego świata, gdy zginął w wypadku Prezydent Rzeczpospolitej. Dlaczego zaprzepaściliśmy te trudne dla nas chwile, by zbudować jedność ducha?
Każda trudna sytuacja, obok cierpienia, jest także okazją, a ta okrutna zbrodnia, która wydarzyła się podczas wysyłania tradycyjnego "światełka do nieba" woła na kolanach do nas wszystkich, byśmy raz na zawsze zakopali rowy dzielące Polaków na naszych i nie naszych. Nie obwiniajmy jeden drugiego, lecz tak jak w konfesjonale uderzmy się we własne piersi. Czy nie przyczyniłem się do jego śmierci? "To na mnie spadła ta odpowiedzialność" - mówi Jurek Owsiak podając się do dymisji. Ale ciężar winy powinien odczuć każdy, kto kiedykolwiek podsycał wrogość wobec drugiego człowieka. Najmniej pan Jerzy Owsiak.
Gdy modliłem się o zdrowie Pana Prezydenta, nazywając go przed Bogiem po prostu Pawłem, wiedziałem, że modlitwa nigdy nie jest nadaremna. Z tej ludzkiej życzliwości, a modliło się za niego tak wiele osób, Bóg musi wyprowadzić coś dobrego. Głęboko w to wierzę.
Wyrazy współczucia napływają ze wszystkich stron, a Prezydent Gdyni, Wojciech Szczurek, pisze w oświadczeniu w dniu tragicznego wydarzenia:
Atmosfera politycznej nienawiści i narastających podziałów, początkowo politycznych, a teraz już po prostu społecznych, towarzyszy nam od dawna. W zasadzie przyzwyczailiśmy się do życia w atmosferze oszczerstw, podejrzeń i słabo lub wcale nie skrywanej nienawiści, jakby to była norma, a nie patologia. Dzisiejsze niewiarygodne, dramatyczne wydarzenie pokazuje aż nazbyt dobitnie, dokąd nas to zaprowadziło i jak zmieniło świat, który nas otacza. Napastnik próbował pozbawić życia Pana Prezydenta w czasie wydarzenia, które od blisko 30 lat było symbolem wspólnoty Polaków. Apeluję do polityków, liderów, do wszystkich obywateli o zero tolerancji dla nienawiści w życiu publicznym. Jeśli konsekwentnie wdrożymy taką zasadę, może uda się naprawić to, co w naszym społeczeństwie zostało zdemolowane.
Nie zmarnujmy tego bólu i przerażenia. Niech będzie to czas naprawiania tego, co zdemolowaliśmy. Niech przebaczenie będzie na naszych ustach, a ulice niech się zapełnią ludźmi pełnymi nadziei, którzy zamiast wznosić haseł przeciwko komuś zaśpiewają razem pieśń pojednania.
Każdy z nas przyczynił się do tej śmierci, bo przesadził w forsowaniu swoich poglądów lub też uczynił zbyt mało, by Polska była Polską, a nie wylęgarnią kąsających się żmij.
Wojciech Żmudziński SJ - przez 21 lat kierował placówką doskonalenia nauczycieli Centrum Arrupe, a w latach 2002-2007 był dyrektorem Gimnazjum i Liceum Jezuitów w Gdyni. Obecnie pracuje w Kurii Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego
Skomentuj artykuł