Niepopularna świętość

Ks. Rafał Kaniecki

Mówienie o świętości nie jest zbyt popularne w dzisiejszym świecie. Powstaje zatem pytanie: dlaczego tak się dzieje? Wydaje mi się, że przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, ten świat sam doskonale wyczuwa, jakby intuicyjnie, iż daleko mu do świętości, więc o niej nie mówi. A jednocześnie próbuje odwrócić kota ogonem, tzn. próbuje pokazać jako dobre, a może nawet święte to, co nim zwyczajnie nie jest.

Toteż zamiast uroczystości Wszystkich Świętych promuje się Halloween; zamiast procesji Bożego Ciała popularyzuje się tzw. parady miłości; zamiast mówić o Bożym Narodzeniu, mówi się po prostu święta albo święta zimowe; a Wielkanoc, z kolei, nazywa się świętem wiosennym i życzy się z tej okazji smacznego jajka, jakby jajko spełniło kluczową rolę przy zmartwychwstaniu Chrystusa.
Doskonale widać, iż w tak rozmytym świecie świętość nie może być popularna, bo ona staje się dla świata zagrożeniem. Jeszcze zacznie nazywać zło po imieniu i co wtedy? Już się kota ogonem tak łatwo nie odwróci.
Drugą przyczyną powodującą niepopularność świętości, jest sprawa śmierci. Jeśli będziecie oglądać dziś wieczorem którąś ze stacji telewizyjnych to zobaczycie, że dwóch słówek wszystkie kanały informacyjne będą unikać jak ognia: śmierć i umieranie.
A przecież to właśnie śmierć, chociaż jest bardzo trudnym doświadczeniem, jest takim zwieńczeniem, ukoronowaniem, taką kropką nad "i", każdego, także świątobliwego życia. I jest ona konieczna do tego, aby pójść do nieba. Zwróćcie uwagę, że wszyscy, których podczas dzisiejszych Mszy św. wspominamy, ponieśli śmierć.
Pamiętam, jak kiedyś, z kolegami, jeszcze w Seminarium, na krótko przed beatyfikacją ks. Jerzego Popiełuszki, rozmawialiśmy na temat procesów beatyfikacyjnych i zastanawialiśmy się, co takiego musielibyśmy zrobić, aby także w naszej sprawie został kiedyś wszczęty proces beatyfikacyjny.
Pomysły były różne: a to żyć pobożnie, a to miłować Pana Boga i bliźniego, a to być uczciwym, itd. itd. Jednak o jednej, najistotniejszej rzeczy zapomnieliśmy. O śmierci. Bo żeby mógł zostać wszczęty proces beatyfikacyjny wobec jakiejkolwiek osoby, to taki kandydat na ołtarze musi najpierw umrzeć. Jak widzimy, od śmierci nie ma dyspensy. Nic dziwnego, wszak nawet Jezus się od niej nie dyspensował.
I właśnie tych słów, jak śmierć czy umieranie, raczej się w mediach nie używa. Mówi się za to o odchodzeniu, opuszczeniu, przejściu.
Niebo, czyściec i piekło to są określenia chrześcijańskie, religijne. Dlatego, zamiast nich, używa się innych, mętnych sformułowań. I tak, mówi się dziś o jakimś nieokreślonym lepszym świecie albo o jakimś miejscu gdzieś tam, w jakichś zaświatach, które, z założenia, mogą być tylko miejscem szczęśliwym, i nie ważne, że nie ma na tak pojmowaną szczęśliwość najmniejszych przesłanek.
Z nazwaniem dzisiejszego radosnego dnia po imieniu - uroczystością Wszystkich Świętych, również jest problem. Raczej zastępuje się je enigmatycznym określeniem święto zmarłych, które odciąga naszą uwagę od radości nieba, a sprowadza ją na ziemię, ku wspólnemu przeżywaniu smutku, żałoby. I tak, w kościele ksiądz ubiera się na biało, a dziennikarze w telewizji na czarno. Jakbyśmy żyli w dwóch zupełnie innych światach.
Ten świat ani świętości, ani świętych zwyczajnie nie rozumie. Zresztą, nic dziwnego, ponieważ przeznaczeni do świętości wymykają się mu spod kontroli. Mam tu na myśli nie tylko Wszystkich Świętych w niebie, ale także i o nas, którzy na tę niebiańską radość zostaliśmy, przy chrzcie i bierzmowaniu, opieczętowani na czołach (zob. Ap 7, 3; Ez 9, 4).

DEON.PL POLECA


Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Niepopularna świętość
Komentarze (18)
R
romualdmarszycki@gmail.com
1 grudnia 2013, 01:50
Szczęść Boże. Wiara w Miłość Boga jest drogą do Zbawienia. Pozdrawiam  Romuald  
B
babcia
2 listopada 2013, 17:20
Dziekuje bardzo za bardzo dobry artykul.
P
perła
2 listopada 2013, 16:42
To jeszcze nie jest zabronione przedstawianie nauki katolickiej ? Pośród tego zalewającego nas liberalnego chłamu neopogaństwa w Kk jest to aż trudne do uwierzenia !
NS
niezłomni stańcie do apelu !
2 listopada 2013, 11:59
bardzo dobry artykuł, dzięki.... święci polscy obrońcy pod hasłem; BÓG-HONOR-OJCZYZNA rycerze MARYJI KRÓLOWEJ POLSKI Romuald Traugutt ks Ignacy Skorupko,dowódcy i  żołnierze "cudu nad Wisłą" Witold Pilecki, August Fieldorf "NIL" Zygmunt Szendzielorz "Łupaszko" Danusia Sędzikówna "INKA" bp Czesław Kaczmarek, abp Antoni Baraniak zapomniany męczennik sekretarz Prymasów A.Hlonda i St.Wyszyńskiego ks.Władysław Gurgacz na czele z kapłanami nieugiętymi i wszyscy inni święci żołnierze polscy "wyklęci" i Ci z e starszej historii Polski których jest ilość niezliczona....
X
xxx
2 listopada 2013, 09:25
bł. Matka Teresa z Kalkuty (1910 - 1997) "Naszym powołaniem jest przynależność do Chrystusa. Najłatwiejszy i najprostszy sposób należenia do Jezusa jest następujący: Duch Święty przynagla nas do oddania siebie,do całkowitego zawierzenia Bogu, bez namysłu,bez obliczania kosztów. Nazywamy to 'zawierzeniem na ślepo'.Tak właśnie było z Najświętszą Maryją Panną: kiedy zobaczyła,że wzywa ją Bóg, powiedziała 'tak'. I nigdy tego 'tak' nie wycofała. Jej życie było ciągłym, ślepym 'tak'. I tak samo powinno być z nami.Całe nasze życie powinno sprowadzać siędo tego jednego słowa: 'tak'. 'Tak' powiedziane Bogu - na tym polega świętość. Pozwalamy Bogu, by zabrał wszystko,co zechce, i przyjmujemy z radosnym uśmiechem wszystko, co daje.Oto jak wygląda 'tak' w praktyce."
R
rafi
2 listopada 2013, 08:50
..."Walcie" wszyscy do klasztorów, tam będziecie mieli wszystko czego potrzebujecie, utrzymanie do końca zycia, dach nad głową, w niektórych bogatych różne luksusy, a jak sobie dobrze wszystko zorganizujecie to nawet seks, który zawsze da się pokrętnie jakoś usprawiedliwić. Już kiedyś pisałem w jakimś komentarzu, napiszę jeszcze raz: można przez całe życie siedzieć w klasztorze, i nie spotkać prawdziwego Jezusa! Bóg JEST! Działa! W tym sęk, że ludzie mają jakoś dziwnie poukładane myślenie, i trudno im jest Go spotkać. A Bóg działa najmocniej tam, gdzie ludziom wydaje się, że diabeł mówi "dobranoc"! Jest taka misjonarka (wcale nie katoliczka!) która prowadzi sierociniec dla dzieci, gdzieś w Afryce. Afryka to naprawdę biedny kontynent, ludzie w Polsce chyba nawet nie mają wyobrażenia, jak strasznie może bieda wyglądać. Praktycznie zero dróg, policja w stanie szczątkowym, za to mafie mają się nieźle. Jedna z takich mafii zablokowała przed tą misjonarką kiedyś drogę, zaczęto do niej strzelać... Mafia chciała ją zabić, by zabrać jej samochód. Kobieta zobaczyła że jest niezablokowany przez nich kawałek przestrzeni pomiędzy jakimś drzewem a ścianą. Przejechała tamtędy, i dzięki temu ominęła ich blokadę. Gdyby nie to, pewnie by nie żyła. Później oglądała to miejsce wraz z innymi. Nie mogli uwierzyć: przestrzeń pomiędzy drzewem a ścianą była zbyt wąska, by mógł tam się zmieścić jakikolwiek samochód! Na pewno nie zmieściłby się JEJ samochód. Ale przede wszystkim, Bóg sprawia, że ludzie w takim kraju nie czują się sami, opuszczeni, i w tych ludziach, pomimo tak strasznego życia, kiełkuje dobro, miłość. Dzieje się coś, co jest po ludzku niemożliwe. Bo bez pomocy Boga, tak naprawdę, żadne dobro nie jest możliwe.
R
rafi
2 listopada 2013, 07:54
rafi tak wartościowego komentarza jeszcze na deonie nie było Jestem pod wrażeniem, że ktoś uznał mój komentarz. Dzięki!
A
autor
2 listopada 2013, 01:18
Zdradzę pewną tajemnicę: święci nie myślą o swojej świętości. Święci zostają takimi, bo pragną być szczęśliwi. Każdy człowiek pragnie być szczęśliwy. Tylko gdzie szukamy tego szczęścia? Ludzie mają różne wyobrażenia, recepty na szczęście, i próbują te wyobrażenia realizować. Wielu świętych wyniesionych na ołtarze najpierw przez wiele lat miotało się, szukając szczęścia w tym co oferował im "świat". Także wielu zwykłych ludzi w swoim życiu najpierw sięga dna, goniąc za szczęściem, które na koniec okazuje się tylko jakimś złudzeniem. Wtedy wołają do Boga, i Bóg ich wyciąga. A potem już walą prosto do nieba, bo wiedzą, komu tak naprawdę mogą ufać. Bo w tym wszystkim o zaufanie Bogu chodzi. Świętośc to takie coś co wychodzi świętym niechcący. A tak naprawdę jedynie Bóg jest święty. Mówienie o ludzkiej świętości nie ma sensu bez odniesienia do Boga. ..."Walcie" wszyscy do klasztorów, tam będziecie mieli wszystko czego potrzebujecie, utrzymanie do końca zycia, dach nad głową, w niektórych bogatych różne luksusy, a jak sobie dobrze wszystko zorganizujecie to nawet seks, który zawsze da się pokrętnie jakoś usprawiedliwić.
M
mp
1 listopada 2013, 23:14
rafi tak wartościowego komentarza jeszcze na deonie nie było
K
katol
1 listopada 2013, 21:43
A jak to się ksiądz ze swoją zdrową nauką katolicką zabłąkał na deon? Jakieś niedopatrzenie? ...Oj, kariery nie będzie Tak trzeba dziś pisać [url]http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,1390,moi-swieci-nieuznani.html[/url] ... To zależy w kogo lub co wierzysz? Temu księdzu póki co karierą będzie jak zostanie świętym - oby więcej takich postaw i trwałych postaw. Amen
R
rafi
1 listopada 2013, 21:37
Zdradzę pewną tajemnicę: święci nie myślą o swojej świętości. Święci zostają takimi, bo pragną być szczęśliwi. Każdy człowiek pragnie być szczęśliwy. Tylko gdzie szukamy tego szczęścia? Ludzie mają różne wyobrażenia, recepty na szczęście, i próbują te wyobrażenia realizować. Wielu świętych wyniesionych na ołtarze najpierw przez wiele lat miotało się, szukając szczęścia w tym co oferował im "świat". Także wielu zwykłych ludzi w swoim życiu najpierw sięga dna, goniąc za szczęściem, które na koniec okazuje się tylko jakimś złudzeniem. Wtedy wołają do Boga, i Bóg ich wyciąga. A potem już walą prosto do nieba, bo wiedzą, komu tak naprawdę mogą ufać. Bo w tym wszystkim o zaufanie Bogu chodzi. Świętośc to takie coś co wychodzi świętym niechcący. A tak naprawdę jedynie Bóg jest święty. Mówienie o ludzkiej świętości nie ma sensu bez odniesienia do Boga.
W
wierny
1 listopada 2013, 19:41
ojcu Piórkowskiemu. Ale z drugiej strony w modlitwie arcykapłańskiej Chrystus podkreśla pragnienie, aby uczniowie nie byli z tego świata. Zatem świat ma dwa różne znaczenia: jedno oznaczające ogół stworzenia razem z grzesznym człowiekiem, którego Bóg tak bardzo umiłował, mimo jego grzeszności, że Syna swego dał za okup. Drugie znaczenie to ogół sił wrogich Bogu, mechanizmów społecznych, zachowań ludzkich, które są przeciwne Stwórcy. I o tym jest mowa w artykule. Oczywiście ludzie wrogo nastawieni do Boga są jednocześnie częścią wrogiego  świata jak i częścią stworzenia, które Bóg nieodwołalnie kocha. No i z tego faktu o. Piórkowski wywód, że wrogości wobec Boga nie ma w świecie, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Otóż nie jest. Jest bardzo wiele wrogości wobec Boga w świecie, który mimo wszystko Bóg kocha. Tak więc na zło nie można zamykać oczu tak jak na mieszanie pojęć.
KN
kariery nie będzie
1 listopada 2013, 19:32
A jak to się ksiądz ze swoją zdrową nauką katolicką zabłąkał na deon? Jakieś niedopatrzenie? ...Oj, kariery nie będzie Tak trzeba dziś pisać [url]http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,1390,moi-swieci-nieuznani.html[/url]
B
belfer
1 listopada 2013, 18:32
A jak to się ksiądz ze swoją zdrową nauką katolicką zabłąkał na deon? Jakieś niedopatrzenie?
R
rafi
1 listopada 2013, 11:49
Może jeszcze dodam: to, że Bóg pragnie zbawić cały świat nie wynika z tego, że "świat nie jest taki zły", ale z tego, że Bóg jest tak dobry! Bóg pragnie zbawić nawet największych grzeszników! Do piekła idą ludzie jedynie z własnej woli.
R
rafi
1 listopada 2013, 11:38
Bo Bóg pragnie żeby wszyscy na świecie uwierzyli i wszyscy zostali zbawieni. Jak tam dalej leci? "...Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony."
Dariusz Piórkowski SJ
1 listopada 2013, 11:21
Wszystko gra, tylko że również w tej samej Ewangelii św. Jana czytamy, że "tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał..." Najwyraźniej są różne pojęcia "świata" w tej Ewangelii, a ponadto, jeśli świat jest taki zły, to jak Bóg mógł go "tak umiłować"?
R
rafi
1 listopada 2013, 10:05
Mój Boże... A co to jest "świat"? Mam może zacytować św. Jana - "Nie miłujcie świata, ani tego, co jest na świecie! Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Wszystko bowiem, co jest na świecie, a więc: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia nie pochodzi od Ojca, lecz od świata. Świat zaś przemija, a z nim jego pożądliwość; kto zaś wypełnia wolę Bożą, ten trwa na wieki." To jest właśnie "świat", a my - jak mówi Pismo - "nie jesteśmy ze świata, ale jesteśmy na świecie" (patrz J 17). Bo my uwierzyliśmy Bogu. A świat nie wierzy Bogu, więc jak miałby mówić o świętości?