Obłuda
Pomysł wysłania uchodźców na Lampeduzę przypomina niegdysiejszą ideę wysłania Żydów na Madagaskar. Jest równie nierozumny, obrzydliwy i niechrześcijański.
"Odpędzanie uchodźców jest obłudą. Jeśli mówię o sobie, że jestem chrześcijaninem i odpędzam uchodźców, to jestem obłudnikiem" - takim zdaniem papież Franciszek skomentował w październiku 2016 r. wzrost nastrojów antyimigranckich w Niemczech wobec decyzji Angeli Merkel otwierającej przed uchodźcami granice tego kraju.
Chrześcijan ci u nas dostatek. W szczególności w krajach słynnego "przedmurza chrześcijaństwa", do których zalicza się chętnie Polska, ale też Węgry, a od kilku lat także putinowska Rosja, afiszująca się jako bastion wartości chrześcijańskich. Obserwatorzy sceny watykańskiej z pewnością mają w oczach pobożne gesty, wykonywane wobec papieża przez szefów państw i rządów tego przedmurza. W końcu ogrzanie się w słońcu bodaj najwyższego autorytetu moralnego naszych czasów przynosi same profity. Przykładem może być choćby wizyta Viktora Orbana w Watykanie latem 2016, kiedy wraz z innymi politykami i osobistościami reprezentującymi ugrupowania mieniące się chrześcijańskimi poszedł złożyć uszanowanie Glowie Kościoła Katolickiego w roli "prywatnego obywatela", co skrupulatnie zostało odnotowane przez niektóre media. Przemilczmy inne wizyty u progów apostolskich.
Z własnej praktyki dyplomatycznej i także z relacji moich dawnych kolegów ambasadorów akredytowanych przy Stolicy Apostolskiej wiem, ze watykańskie rozmowy takich dostojników dotyczą zawsze wielu spraw, ale nieodmiennie papież powraca - także z własnej inicjatywy - do problemu uchodźców, w końcu najbardziej dramatycznego fenomenu naszej epoki. Póki spotkania z papieżem objęte są formułą "w 4 oczy" - nie możemy z dostateczna pewnością ustalić co papież mówi swym rozmówcom i jak oni reagują na papieskie prośby o przyjmowanie uchodźców. Czasem tylko jakiś przeciek potwierdza jednak nasza intuicję.
Gdy w Polsce zaczął się okołosądowy maraton, premier Szydło wyjechała na 1 dzień do Budapesztu, na spotkanie Czwórki Wyszehradzkiej. Obrady musiały być owocne, skoro premierzy Węgier, Polski, Słowacji i Czech wystosowali wkrótce wspólne pismo, adresowane do premiera Włoch. Tekst zawierał zalecenie zamknięcia przez Włochy swoich portów dla wszelkich statków, dowożących tam uchodźców podejmowanych z przeładowanych pontonów, wypuszczanych na Morze Śródziemne z Libii i innych sąsiedzkich krajów. Żeby nie było wątpliwości co zrobić z ładunkiem tych pontonów, życzliwy najwyraźniej obecnej polityce Wyszechradu minister spraw zagranicznych innego arcykatolickiego kraju - Austrii - Sebastian Kurz doprecyzował tezę wygłoszoną wcześniej przez Viktora Orbana w myśl której trzeba kierować uchodźców na "jakąś " wyspę na Morzu Śródziemnym. Obeznany zapewne lepiej z geografią Morza Śródziemnego Kurz wskazał Włochom Lampeduzę, gdzie należałoby umieścić uciekinierów z krajów ogarniętych wojnami, terrorem, głodem i innymi nieszczęściami.
Włosi oczywiście natychmiast zareagowali. W formie eleganckiej wypowiedział się premier Gentiloni: “Od krajów członkowskich UE mamy prawo oczekiwać solidarności, nie akceptujemy pouczeń, a jeszcze bardziej gróźb. Wykonujemy nasz obowiązek (...)". Przywalił za to włoski europoseł Gianni Pittella, stwierdzając że jest to propozycja zamienienia Lampedusy w obóz i że trzeba ją odesłać do wnioskodawcy.
Papież Franciszek nie wkroczył osobiście w tę wymianę ciosów miedzy politykami, za to wypowiedź ks. Giovanni de Robertis, dyrektora Fundacji Migrantes, podległej Episkopatowi Włoch opublikowało nie biskupie "Avvenire", lecz bezpośrednio Radio Watykańskie. Argumentacja duchownego była klarowna. Jego zdaniem propozycja wyszehradzka wynika z braku realizmu, z niezrozumienia sytuacji, w której toczy się "trzecia wojna światowa w kawałkach", jak to ujmuje Franciszek. Jest próbą ratowania własnej skóry i zarazem dowodzi zanegowania całego dorobku ochrony praw człowieka. Zdaniem de Robertis, brakuje w tym wszystkim zwykłej solidarności w sprostaniu wyzwaniu, któremu da się sprostać: pół miliarda Europejczyków może z łatwością przyjąć kilka milionów uchodźców, pod warunkiem podjęcia wspólnego i solidarnego działania.
Pomysł wysłania uchodźców na Lampeduzę przypomina niegdysiejszą ideę wysłania Żydów na Madagaskar. Jest równie nierozumny, obrzydliwy i niechrześcijański. Żaden z sygnatariuszy listu Wyszehradu nie zaproponował znalezienie stosownej wyspy we własnym kraju, choć może dałoby się zbudować jakąś pływającą wyspę na Balatonie, lub odgrodzić szczelnie Hel czy znaleźć inne stosownie izolowane miejsce w Czechach lub na Słowacji…
Nie wspomniano też w wyszehradzkim liście o jedynym znanym już z praktyki i w pewien sposób opatentowanym systemie reakcji na kryzys uchodźczy, jakim jest idea korytarzy humanitarnych. Stanowią one - jak wiadomo - bodaj czy nie jedyny cywilizowany sposób faktycznego wyjścia naprzeciw dziejącemu się nieszczęściu. Wybrano obłudę. I pod tym aktem umieszczono polskie nazwisko.
* * *
"W kręgu Franciszka" to nowy cykl felietonów autorstwa Piotra Nowiny-Konopki. Kolejne części tylko na DEON.pl
Moje 3-letnie ambasadorowanie przy Watykanie było niespodziewanym przywilejem i okazją do codziennego śledzenia niezwykłego pontyfikatu sprawowanego przez jezuitę "z drugiego końca świata". Niemal każdego dnia patrzyłem na zwierzchnika Kościoła, który postanowił pozostać "zwykłym człowiekiem", jak każdy z nas. Od 13 marca 2013 roku Franciszek zaskakuje, a nawet szokuje, wciąż przecież gromadząc wokół siebie osoby i grupy znajdujące w nim inspirację, autorytet i wzór pasterza na nowe czasy. Chcę Państwu o tym opowiadać w sposób w miarę możności regularny, odwołując się do słów Papieża i pokazując ludzi, o których można powiedzieć, że znalazły się "w kręgu Franciszka". Stąd nadtytuł mojej pisaniny.
* * *
Piotr Nowina-Konopka - działacz katolicki, w latach 1980-1989 w opozycji demokratycznej, w latach 1991-2001 poseł, kilkukrotny minister, negocjator członkostwa RP w UE, przewodniczący Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana, były ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej, obecnie na emeryturze
Skomentuj artykuł