"Ofiaro! Twój oprawca ci schlebia". Historia pewnego poradnika
Sugestia, by w obliczu molestowania prosić o pomoc Najwyższego, który być może potrząśnie sercem gwałciciela, jest straszliwym pomieszaniem porządków. W tym przypadku zwróćmy się raczej do Jego ziemskich pomocników, czyli na przykład policjantów. Wezwanie do wiary i modlitwy nie jest wezwaniem do naiwności. , co skutecznie kładzie kres molestowaniu, nie jest znoszenie tego zachowania w ciszy, lecz policyjne kajdanki i pobyt w areszcie śledczym.
Gdyby ktoś zlecił mi zadanie znalezienia najgorszego poradnika związanego z wychowaniem seksualnym i radzeniem sobie z przejawami przemocy seksualnej, byłabym bardzo zdezorientowana - wybór pozycji tego rodzaju jest całkiem spory. Niedawno jednak za sprawą hipermedium, jakim jest internet, natknęłam się na "perełkę" (a w sumie to prawdziwą "czarną perłę"), która deklasuje mnóstwo innych pozycji, odznaczających się niską zawartością merytoryczną i napakowanych stereotypami. "Życie na maksa. Poradnik uczuciowo seksualny" z pewnością zasługuje na to, by zdobyć złoty medal w kategorii najgorszych materiałów dydaktycznych.
Kobieta jako kusicielka...
Z wielu poradników o "konserwatywnej" zawartości wyziera głównie pogarda wobec kobiet - ich seksualność jest przedstawiana instrumentalnie, jako coś, co może "służyć" mężczyźnie. Nierzadko kobiety osadzane są w rolach osób, które ponoszą odpowiedzialność za sferę popędową mężczyzny: stąd zaleca się im stosowny (cokolwiek to znaczy) ubiór, by nie prowokować mężczyzn - zwłaszcza tych młodych. Oczywiście, w "Życiu na maska" znajdziemy fragmenty, które są wyrazem tego zaburzonego myślenia: "prowokujący look lub ciuchy hot (…) są zaproszeniem do czegoś więcej", "strój skąpy (…) sugeruje płochość umysłu i lekkość obyczajów oraz wzbudza nieufność, pogardę... albo pożądanie". Na uwagę z pewnością zasługuje także stwierdzenie, że godny strój sprawi, że kobieta będzie "prawdziwie pociągająca".
Fragment książki "Życie na maksa, poradnik uczuciowo-seksualny" którą dostały dzieci z klas ósmych po warsztatach finansowanych przez urząd dzielnicy przeprowadzonych w szkole publicznej w czasie obowiązkowych lekcji. Nie bądź niegrzeczna wobec molestującego. Serio?! #metoo pic.twitter.com/plNTHmjlJK
— Dorota Łoboda (@DorotaLoboda) 1 października 2018
Autor tego błyskotliwego tekstu poucza więc młode dziewczęta, że są skazane na nieustanne balansowanie pomiędzy byciem "prowokującą" a "pociągającą". Wizja autora jest najwyraźniej taka: jedynym celem młodych kobiet jest zdobycie zainteresowania mężczyzny, a on - oświecony znawca ludzkiej natury - ma za zadanie podpowiedzieć nieświadomym dziewczętom, jak to osiągnąć. Skojarzenie z podręcznikami dla panien, w którym pouczano, jak zdobyć męża, nasuwa się samo - tyle że dzisiejsze kobiety wiedzą (lub przynajmniej powinny wiedzieć), że są kimś więcej niż kandydatkami na żony. Strój, który wybierają, może być wyrazem upodobań estetycznych, stylu życia i wielu innych rzeczy - a nie tylko przynętą na kawalera.
…mężczyzna jako zwierzę
Ale "Życie na maska" obchodzi się w sposób niegodny nie tylko z seksualnością kobiet - mężczyźni, którym pokazałam fragment tego edukacyjnego antydzieła, również byli wstrząśnięci i zniesmaczeni. Znajdziemy tutaj bowiem następujący fragment: "chłopcy są obdarzeni bardziej zwierzęcą seksualnością niż dziewczęta i dla nich - najczęściej - seks jest wszystkim (…). Instynktowną reakcją chłopaka na widok dziewczyny jest: «da się zaliczyć, czy nie?»".
Mężczyzna jest tutaj zatem przedstawiony (i to całkiem wprost!) jako niezdolne do panowania nad sobą zwierzę. Z lekcji języka polskiego wiemy natomiast, że animalizacja (czyli właśnie nadanie komuś cech zwierzęcych) jest sposobem na deprecjonowanie innych osób. Mężczyźnie odbiera się w ten sposób podmiotowość i umiejętność kierowania się w życiu wyższymi wartościami niż chęć "zaliczenia". Zdanie pojawiające się chwilę później: "ci, którzy mówią, że to nieprawda, kłamią" jest z kolei podłym zabiegiem erystycznym, mającym na celu "uśpienie" krytycznego myślenia i potrzeby weryfikowania źródeł wiedzy. Nie wiem, czy autor podręcznika zdaje sobie z tego sprawę, ale w efekcie jego przekaz jest całkiem prosty: zarówno kobieta, jak i mężczyzna są niewolnikami schematów i własnych popędów. A przecież współczesna seksuologia mówi, że dobry kontakt seksualny to taki, który jest w pełni dobrowolny. Warto, by każdy, kto bierze się za tworzenie materiałów dydaktycznych, miał to na uwadze.
Okazja nie czyni gwałciciela
Ale prawdziwą trującą wisienką na szczycie tortu ignorancji, jaką stanowi "Życie na maksa", są zaprezentowane tutaj poglądy autora na kwestię przestępstw seksualnych. Na kartach "Życia..." czytamy: "jeśli cię [młodą dziewczynę] zaczepiają, to sama jesteś sobie winna: kusisz los". Szlachetny autorze, popełniasz tutaj ogromny błąd: winą za molestowanie obarczasz ofiary. Strój kobiety (ani nawet jego zupełny brak!) nie upoważnia nikogo do naruszenia granic jej intymności. Winę za kradzież zawsze ponosi złodziej (a nie żadna "okazja"), za zabójstwo - morderca, a za gwałt - gwałciciel. Nikt nie ma prawa zbliżyć się seksualnie do osoby, która nie wyraziła na to świadomej zgody. Każdy, kto próbuje to zrobić, powinien stanąć przed sądem.
Jak można się spodziewać, autor "Życia..." ma odmienne poglądy również na temat "zbrodni i kary". Zachęca on doświadczające molestowania kobiety, aby dla swojego oprawcy były miłe i... poinformowały go, że jego zainteresowanie im schlebia. Uwaga: jeśli ktokolwiek z nas doświadczy sytuacji molestowania, nie powinniśmy wyśmiewać lub poniżać sprawcy przemocy - ale nie chodzi tutaj o to, by być "miłym" wobec gwałciciela, lecz o to, by uniknąć eskalacji napięcia i na przykład pobicia. Molestowane kobiety oraz mężczyźni powinni natomiast, po ustaniu sytuacji niebezpiecznej, powiadomić organy ścigania. Bzdurą jest stwierdzenie, że w przypadku molestowania ofiara powinna poinformować agresora, że "schlebia jej zainteresowanie". Autorze, zapamiętaj, proszę, coś bardzo ważnego: molestowanie nie schlebia. Molestowanie zadaje ból.
Tu inny straszny fragment pic.twitter.com/flf4Bo7vUa
— Dorota Łoboda (@DorotaLoboda) 1 października 2018
Sugestia, by w obliczu molestowania prosić o pomoc Najwyższego, który być może potrząśnie sercem gwałciciela, jest straszliwym pomieszaniem porządków. Owszem, jako chrześcijanie, w każdym położeniu możemy - a nawet powinniśmy - zwracać się do Najwyższego, ale w tym przypadku zwróćmy się także do Jego ziemskich pomocników, czyli na przykład policjantów. Wezwanie do wiary i modlitwy nie jest wezwaniem do naiwności. Ofiara przemocy nie powinna liczyć na to, że jej oprawca "zostawi ją w spokoju, a może nawet zacznie szanować i cenić" ("szkoda", że autor nie wspomniał jeszcze o tym, że w sumie to może zechce tę ofiarę poślubić, niczym nawrócony Marek Ligię z "Quo vadis"). Tym, co skutecznie kładzie kres molestowaniu, nie jest znoszenie tego zachowania w ciszy, lecz policyjne kajdanki i pobyt w areszcie śledczym.
Wybaczaj 77 razy
Sądzę, że warto poruszyć tutaj wątek przebaczenia sprawcy naszych krzywd (także w sferze naruszenia intymności) w kontekście wiary katolickiej. Otóż, jak wiemy, Jezus wzywa nas do tego, byśmy swoim winowajcom darowali wszelkie urazy - ba, od tego, jak przebaczamy innym, jest w pewnym sensie uzależnione przebaczenie Boga względem nas. Nikt z nas nie ma prawa usuwać z modlitewnika fragmentu "Modlitwy Pańskiej": "i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy" - należy go traktować poważnie. Katolik jest zobowiązany do tego, by przebaczyć nawet największe krzywdy - wzorem ma być dla nas sam Zbawiciel, który na krzyżu przebaczył swoim oprawcom.
Jednak, kiedy apelujemy o przebaczenie, mamy obowiązek uściślić, czym owo przebaczenie właściwie jest - a także, czym być nie powinno. Przebaczenie nie jest zapomnieniem krzywd, nie jest udawaniem, że nic złego się nie wydarzyło. Ofiary przemocy seksualnej (i jakiejkolwiek innej) absolutnie nie są wezwane do tego, aby milczeć w obliczu zła, jakiego doznają - przekroczenie granic czyjejś intymności wymaga zdecydowanych reakcji, do których należy powiadomienie o zbrodni policji lub prokuratury. Osoba, która doznała wykorzystania, ma święte prawo (wraz z organami ścigania) dołożyć starań, by agresor stanął przed sądem i miał sprawiedliwy proces. Przyczynianie się do osadzenia sprawcy w zakładzie karnym jest również formą ochrony społeczeństwa przed jego dalszą zbrodniczą aktywnością. Wybaczenie w takich przypadkach oznacza więc przepracowanie trudnego doświadczenia i zaniechanie żądzy zemsty - ale proces karny nie jest tutaj zemstą, lecz sprawiedliwością.
A przecież sprawiedliwość również jest przymiotem Boga.
Skomentuj artykuł