Źle przeżyta żałoba może mieć poważne konsekwencje. Jak oswoić śmierć?

Źle przeżyta żałoba może mieć poważne konsekwencje. Jak oswoić śmierć?
(fot. shutterstock.com)

Wielu pacjentów skarży się u psychologa na choroby, których podłożem jest źle przeżyta żałoba. Współcześnie przechodzenie przez żałobę jest trudniejsze z uwagi na to, że ciało do pogrzebu przygotowują zwykle wyspecjalizowane zakłady. Umieranie w domu oraz uczestniczenie w zbiorowych rytuałach żałobnych było okazją do oswojenia tematu umierania.

          

DEON.PL POLECA

Jednym z antropologicznych paradoksów dzisiejszych czasów jest to, że choć często mówimy (zwłaszcza w Kościele), że żyjemy w cieniu "cywilizacji śmierci", to tak naprawdę śmierć jest przez dzisiejszych Polaków zepchnięta na margines. W niewielkiej liczbie domów otwarcie rozmawia się o odchodzeniu, chorobach i przemijaniu - a kiedy jednak okazuje się, że śmierć dotyczy również naszych najbliższych - bo odchodzi ktoś z naszej rodziny lub przyjaciół - mamy ogromne trudności z przejściem przez żałobę. Niekiedy zdarza się, że ludzie przez lata żyją tak, jakby zmarły wciąż fizycznie był pośród nich, co może mieć bardzo poważne i daleko idące konsekwencje...

          

Uwalniający dynamizm żałoby

Choć kiedy myślimy o żałobie, to zwykle jawi się ona nam jako mroczny monolit, to jednak z psychologicznego punktu widzenia żałoba jest procesem, który posiada swoją dynamikę. Jedną z najbardziej znanych i cenionych badaczek procesu żałoby jest Elisabeth Kubler-Ross, która pracowała jako psychiatra i terapeuta z osobami chorymi terminalnie. Na podstawie swoich obserwacji oraz rozmów z chorymi i ich rodzinami podzieliła ona żałobę na pięć następujących po sobie etapów:

  1. Zaprzeczanie - na tym etapie często myślimy "to nie może być prawda!". O zmarłym mówimy tak, jakby wciąż żył, a jego rzeczy często pozostają nietknięte. "Utknięcie" na tym etapie źle rokuje - może być pierwszym sygnałem, że żałoba nie zostanie odpowiednio przepracowana.
  2. Gniew - często pojawia się tutaj myśl "dlaczego akurat mnie to spotkało, skoro są ludzie, którzy robią podłe rzeczy?!". Ta złość może być skierowana na Boga, na los, lekarzy, ale także - co zdarza się wcale nie tak rzadko - na samego zmarłego. Znam niezwykle poruszającą historię, gdy pewna kobieta, stojąc nad trumną ukochanego męża, zaczęła krzyczeć, że jest "pieprzonym egoistą, skoro zostawił ją samą".
  3. Targowanie się - na tym etapie osoby w żałobie zaczynają targować się z Bogiem, losem lub inną siłą wyższą. Proszą, aby zabrano im ich ból lub nawet przywrócono zmarłemu życie - w zamian obiecują więcej się modlić, zmienić swoje życie lub "już nigdy nie pokłócić z mężem". Ponieważ etapy wyróżnione przez Kubler-Ross pojawiają się także w przypadku otrzymania informacji o śmiertelnej chorobie, to etap ten jest najbardziej widoczny wówczas, gdy chory (i jego rodzina) chcą od siebie "odsunąć" diagnozę.
  4. Depresja - kiedy wściekłość i targowanie się nie przynoszą rezultatu, zaczynamy czuć rozdzierający smutek, ogromną tęsknotę za zmarłym oraz poczucie pustki. Niektóre osoby właśnie teraz zaczynają opłakiwać zmarłego w dosłownym znaczeniu.
  5. Akceptacja - ten etap polega na pogodzeniu się z czyimś odejściem i wiąże się z reorganizacją dotychczasowego życia - zarówno na poziomie psychologicznym, jak i "codziennej logistyki". Rodzina i przyjaciele osoby zmarłej godzą się z tym, że więcej nie usłyszą jej głosu, nie otrzymają od niej życiowych rad, ale jednocześnie ustalają, kto przejmie obowiązki zmarłej osoby. Pewien pacjent mojej znajomej wszedł w ten etap w sposób nieco symboliczny - kiedy zaczął akceptować to, że jego żona nie wróci na ten świat, zdjął ślubną obrączkę i umieścił ją w szkatułce z rodzinnymi pamiątkami - tuż obok obrączki zmarłej żony.

Kubler-Ross twierdziła, że przez wszystkie te etapy należy przejść, aby być w stanie na nowo poukładać swoje życie bez osoby zmarłej. Oczywiście, długość trwania tych etapów może być różna u każdego z nas. Nie wszystkie etapy będziemy też przeżywać z tą samą intensywnością - na przykład etap depresji u niektórych z osób dotkniętych żałobą objawia się smutkiem i apatią, a u innych - myślami samobójczymi, przez co wymaga konsultacji z psychiatrą lub psychoterapeutą. Wśród współczesnych psychologów i psychiatrów zwraca się też uwagę na to, że u niektórych osób żałoba może przebiegać w odmienny sposób - na przykład etapy te mogą być "zmieszane" lub występować w nieco innej kolejności.

          

Mama zabroniła mi płakać

Niewiele wydarzeń w życiu osoby i rodziny ma tak negatywne i poważne konsekwencje jak nieprzepracowana żałoba. W swoim gabinecie spotykam czasami pacjentów, którzy przed laty stracili kogoś bliskiego - rodziców, dziadków lub rodzeństwo - i którzy do tej pory nigdy nie mieli możliwości przejścia przez żałobę. Jednak fakt, że próbujemy "zacisnąć zęby" czy "skupiać się na teraźniejszości" nie sprawi, że ból, rozpacz czy wściekłość znikną - one po prostu zostaną skanalizowane w inny sposób, który prawdopodobnie okaże się niszczący. Konsekwencje zaprzeczania stracie mogą manifestować się poprzez zaburzenia lękowe, nawracające stany depresyjne, trudności w budowaniu relacji, ale czasami wyrażają się także poprzez ciało. Często spotykanymi dolegliwościami psychosomatycznymi, stanowiącymi konsekwencję nieprzepracowania utraty, są przewlekłe bóle głowy, problemy trawienne lub nawracające infekcje układu oddechowego.

Oczywiście, nie jest powiedziane, że u każdej osoby te wszystkie problemy muszą wystąpić - zdarza się jednak, że całe życie człowieka jest naznaczone nieprzepracowaną żałobą. Sama parę miesięcy temu spotkałam w swoim gabinecie dojrzałą już osobę, która z żałobą po pewnym członku rodziny zmagała się przez ponad połowę swojego życia - we wczesnym dzieciństwie w tragicznych okolicznościach straciła kogoś, kto był bardzo bliski jej i jej mamie. Mama jednak (prawdopodobnie nie ze złej woli, lecz z lęku przez konfrontacją z trudnymi emocjami dziecka) zabroniła jej płakać i przykazała skupić się na "tych, którzy zostali". Młoda kobieta, chcąc dostosować się do reguł wyznaczonych przez matkę, udawała, że nic się nie stało - po pogrzebie poszła spotkać się z kuzynkami, które zapewniała, że wszystko jest w porządku. Jednak po paru miesiącach u dziewczyny pojawiły się stany lękowe (bała się potworów spod łóżka, wysokości i obcych ludzi), a następnie omdlenia, depresja (wówczas niezdiagnozowana) i obawa przed wchodzeniem w relacje ("bo ludzie i tak odejdą lub umrą"). Do specjalisty zgłosiła się dopiero wiele lat później, gdy zaczęły dręczyć ją myśli o tym, że ludzie, którzy giną w wypadkach, mogą tak naprawdę być grzebani żywcem, a na jej ciele pojawiła się wysypka, której przyczyn dermatolog nie był w stanie jednoznacznie "namierzyć".

W takich przypadkach droga do równowagi, jak można się domyślać, jest bardzo wyboista - wymaga powrotu do wydarzenia sprzed lat i omówienia najtrudniejszych chwil w życiu. Przypadek tej osoby jest bardzo wyrazisty, ale wcale nie odosobniony - niedomknięta żałoba może ciągnąć się za nami jak bardzo długi, uprzykrzający życie cień.

          

Kroczenie ciemną doliną

Jak zatem przejść przez żałobę, aby nie odcisnęła ona trwałego piętna na naszym zdrowiu psychicznym? Przede wszystkim, każda z emocji, jaka towarzyszy rozstaniu, musi znaleźć ujście. Jeśli ktoś czuje potrzebę płaczu - powinien pozwolić łzom płynąć. Jeżeli czujemy, że ogarnia nas wściekłość na zmarłego lub jego życiowe wybory (na przykład na to, że palił papierosy, co przyczyniło się do rozwoju zabójczego raka płuc) - nie zaprzeczajmy tej trudnej emocji. Ważne jest także to, aby o zmarłym rozmawiać - i to niekoniecznie zgodnie z zasadą "o tych, których zabrakło, dobrze lub wcale"!

Tym, co sprzyja zdrowemu przepracowaniu żałoby, jest także uczestnictwo w rytuałach pogrzebowych i pożegnanie ciała zmarłego. Widok leżącego w trumnie wujka, ojca czy małżonka sam w sobie rzadko bywa traumatyzujący - natomiast bardzo krzywdzące może być "ominięcie" pożegnania. Osoby, u których żałoba często przyjmuje patologiczny kształt, to te, które nigdy nie zobaczyły ciała osoby zmarłej - ponieważ na przykład nigdy go nie odnaleziono lub nie otrzymały takiego pozwolenia od reszty rodziny. Niekiedy pacjenci pytają mnie, czy dzieci powinny móc zobaczyć zwłoki - część rodziców sądzi, że zakazując im oglądania zmarłego członka rodziny, uchroni je przed cierpieniem. W takich sytuacjach odpowiadam jednak, że jeśli dziecko o to prosi, nie protestuje, to należy mu na to pozwolić, dając mu jednocześnie wsparcie i tłumacząc, na czym polega umieranie. Z żałobą lepiej radzą sobie również ci z nas, którzy w domu mogli swobodnie rozmawiać o tym, czym jest śmierć, na czym polega jej nieodwracalność, i którym nie mówiono, że jest to temat, o którym na przykład nie wypada rozmawiać. Tabuizacja śmierci nie sprawi, że ona straci swoją moc, lecz może utrudnić nam radzenie sobie z odchodzeniem bliskich, z którym każdy z nas będzie musiał się zmierzyć.

Współcześnie przechodzenie przez żałobę jest trudniejsze z uwagi na to, że ciało do pogrzebu przygotowują zwykle wyspecjalizowane zakłady - jeszcze kilka dekad temu to rodzina miała za zadanie przygotować ciało do ostatniej drogi. Umieranie w domu oraz uczestniczenie w zbiorowych rytuałach żałobnych również były okazją do oswojenia tematu umierania. Doskonały opis przygotowania do śmierci i pochówku znajdziemy chociażby z "Nocach i dniach", w których stopniowo słabnie i umiera matka pani Barbary, zaś po jej śmierci Bogumił zabiega o to, by jego dzieci mogły uczestniczyć w przygotowaniach do pogrzebu, by kiedyś potrafiły odpowiednio pożegnać jego i Barbarę.

Zmiany w obrębie kultury pogrzebowej mają jednak uzasadnienie higieniczne - nie musimy więc się im sprzeciwiać. Warto jednak po zakończeniu obrzędów znaleźć czas na wspólne wspominanie zmarłego i dzielenie się bólem, złością i wszystkimi innymi emocjami, które pojawiają się w tak trudnej chwili. Doświadczenie wspólnotowości często czyni żałobę łatwiejszą do przejścia. Nie należy także w nieskończoność odkładać wyrzucenia lub oddania innym rzeczy po zmarłym - choć, oczywiście, warto zachować po nim pewne cenne pamiątki.

Żałoba, bez której nie ceni się życia

Żałoba nie jest procesem patologicznym - jest zupełnie naturalną reakcją na trudne wydarzenie. Choć często budzi to nasz opór, to jednak warto oswajać się z myślą, że starzenie się i umieranie są "wmontowane" w cykl życia rodziny, tak samo jak narodziny i dorastanie kolejnych jej członków. Tylko mając na uwadze perspektywę własnej śmiertelności, można naprawdę docenić i wykorzystać swoje życie.

A poza tym - my, chrześcijanie, wiemy przecież, że ta "ostatnia droga" prowadzi nie tylko do grobu, ale także do nowego życia.

Angelika Szelągowska-Mironiuk - psycholog i copywriter. Wierząca i praktykująca. Prowadzi bloga katolwica.blog.deon.pl

         

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Papież Franciszek

Mądrość przychodzi z wiekiem

Oni najlepiej rozumieją, że życie czasem się komplikuje. Gdy popełniamy błąd, stają przy nas. Osoby starsze to nieocenieni doradcy. Upływający czas zabrał im młodość, lecz dał mądrość.

Ta jedyna w swoim...

Skomentuj artykuł

Źle przeżyta żałoba może mieć poważne konsekwencje. Jak oswoić śmierć?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.