Papieskie rozbrojenie i korzeń przemocy

Papieskie rozbrojenie i korzeń przemocy
Papież Franciszek - Urbi et Orbi 2023 - fot. Grzegorz Gałązka

Czy w trakcie toczącej się w sercu chrześcijańskiej Europy straszliwej i pełnej okrucieństwa wojny, powinno się wzywać do światowego rozbrojenia? A jednak Franciszek to robi. Dlaczego?

Od wielu miesięcy w skierowanych do różnych gremiów wystąpieniach prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego powtarza się ten sam motyw. To prośby i apele o broń. Przywódca broniącego się przed rosyjską agresją kraju posuwa się nawet do żądań i do publicznego rozliczania niektórych państw z tego, ile i jakiego uzbrojenia walczącym Ukraińcom dostarczyły, a ile obiecały lub mogłyby dostarczyć. Zełenski nie ma wątpliwości, że zakończenie wojny i przywrócenie pokoju w jego ojczyźnie możliwe jest dziś przede wszystkim, a może nawet wyłącznie, na polu militarnym. Dlatego Ukraina oczekuje i domaga się coraz więcej i coraz lepszej broni.

Prezentowana przez Ukraińców logika rozstrzygnięcia konfliktu z Rosją na polu walki spotyka się z poparciem części państw świata. Broń trafia na Ukrainę. Jedni bez najmniejszych wątpliwości, inni z umiarkowanym entuzjazmem wysyłają armaty, haubice, systemy obrony przeciwlotniczej, czołgi, samoloty, amunicję. Opróżniane są wojskowe magazyny, a firmy zbrojeniowe (także w Polsce) zapowiadają radykalne zwiększenie produkcji. Broni będzie przybywać. Ukraina wysyła sygnały, że termin zapowiadanej kontrofensywy na froncie zależy od tego, kiedy uda jej się zgromadzić odpowiednio dużo nowoczesnego uzbrojenia.

Przy tej modlitwie papież Franciszek zapłakał

W takiej atmosferze w trakcie tegorocznego Triduum Paschalnego na łamach włoskiego tygodnika „L'Espresso” opublikowane został przesłanie papieża Franciszka, wzywające do... powiedzenia „nie” zbrojeniom. W Deonie zaanonsowano je tytułem „Franciszek: «Całkowite rozbrojenie nie jest utopią»”. Papież mówił też o „rozbrojeniu i zdemilitaryzowaniu serc”. Według niego kryterium nieobecności wojny, które opiera się na równowadze zbrojeń, trzeba zastąpić zasadą, że prawdziwy pokój można zbudować tylko na wzajemnym zaufaniu.

DEON.PL POLECA

Już w pierwszych tygodniach rosyjskiej inwazji na Ukrainę z Watykanu dochodziły głosy stawiające pod znakiem zapytania dostarczanie Ukraińcom broni przez inne państwa. Choć wydaje się, że po roku brutalnej i pełnej okrucieństw agresji Rosji tego rodzaju myślenie zostało w Stolicy Apostolskiej wyciszone, to jednak nie zmieniła się podstawowa linia prezentowana przez papieża Franciszka od lat (na długo przed rozpoczęciem pełno wojennych działań na ziemiach naszego wschodniego sąsiada) w kwestii produkcji uzbrojenia i handlu bronią. Papież właśnie w nich upatruje korzeń toczących się na ziemskim globie licznych konfliktów o charakterze wojny. Potępiał je i wzywał do zaniechania.

Sporym echem odbił się apel Franciszka o całkowity zakaz broni nuklearnej. Wygłosił go 24 listopada 2019 r. w miejscu szczególnym, w Nagasaki, w epicentrum wybuchu bomby atomowej (9 sierpnia 1945 r.). A na początku sierpnia 2022 na papieskim koncie na Twitterze znalazł się wpis, który nie pozostawia żadnych wątpliwości: „Używanie broni jądrowej, jak również samo jej posiadanie, jest niemoralne”. Dalej można było przeczytać, że próba obrony oraz zapewnienia stabilności i pokoju poprzez fałszywe poczucie bezpieczeństwa i „równowagę strachu” kończy się zatruciem relacji między narodami i utrudnia prawdziwy dialog.

Trzeba pamiętać, że koncepcja zupełnego rozbrojenia, którą Franciszek z takim uporem propaguje nawet w sytuacji bardzo groźnej dla stabilności świata (nie tylko Europy) pełnowymiarowej wojny na Ukrainie, nie jest jego pomysłem. Sformułował ją inny Następca św. Piotra – Jan XXIII. To on dokładnie sześćdziesiąt lat temu, 11 kwietnia 1963 r., opublikował encyklikę „Pacem in Terris, o pokoju między wszystkimi narodami opartym na prawdzie, sprawiedliwości, miłości i wolności”. 11 kwietnia sześć dekad temu to był Wielki Czwartek. Ten fakt ma znaczenie.

Sprawie rozbrojenia poświęconych jest – wydawałoby się zaledwie – jedenaście na sto siedemdziesiąt dwa punkty tego dokumentu. Jednak ich treść wciąż brzmi dla wielu szokująco.

Ponad pół wieku temu św. Jan XXIII dobitnie pokazał błędność twierdzenia, że pokój da się zachować w obecnych warunkach tylko wówczas, jeśli będzie istniała równowaga zbrojeń. Poprzednik Pawła VI nie miał wątpliwości, że sprawiedliwość, rozum i poczucie ludzkiej godności „domagają się usilnie zaprzestania współzawodnictwa w rozbudowie potencjału wojennego, równoczesnej redukcji uzbrojenia poszczególnych państw, zakazu używania broni atomowej i wreszcie dokonania przez wszystkich odpowiedniego rozbrojenia na podstawie układów, z zachowaniem skutecznych gwarancji wzajemnych”.

Miał natomiast świadomość, że nie da się ani powstrzymać wzrostu potencjału wojennego, ani zmniejszyć zapasów broni, ani – co jest najistotniejsze – całkowicie jej zlikwidować, jeśli tego rodzaju rozbrojenie nie będzie powszechne i całkowite oraz jeśli nie dokona się ono i w sercach ludzkich. Chodzi o doprowadzenie do sytuacji, w której wszyscy „będą zgodnie i szczerze współdziałać, aby usunąć z serc strach i obawę przed wybuchem wojny”.

Modlitwa Jana Pawła II o dar pokoju

Czytając po sześćdziesięciu latach „Pacem in terris” trudno się nie zgodzić z tym, co w edytorialu na łamach serwisu Vatican News napisał 8 kwietnia br., w Wielką Sobotę, dyrektor programowy mediów watykańskich, Andrea Tornielli. Stwierdził on, że sześćdziesiąt lat później tekst Jana XXIII jest wciąż aktualny i niestety lekceważony. Jednak coś się zmieniło. „Przekonanie o niszczących skutkach ewentualnej wojny atomowej nie wydaje się dziś równie obecne, jak w kwietniu 1963 roku: świat jest rozdarty dziesiątkami zapomnianych konfliktów, a w sercu chrześcijańskiej Europy trwa straszliwa wojna, która rozpoczęła się od agresji Rosji na Ukrainę” – zauważył Tornielli.

Dyrektor programowy watykańskich mediów na szczęście odnotował coś jeszcze. Nie poprzestał na rysowaniu ponurego obrazu. Zwrócił uwagę, że zasady wymienione w „Pacem in terris” nie tylko nadal stanowią wyzwanie dla sumień, ale „są codziennie wprowadzane w życie przez tych, którzy nie poddają się nieuchronności nienawiści, przemocy, oszustwa i wojny”. Dodał, że świadczą o nich „rzemieślnicy pokoju”, którzy dzisiaj podejmują swoją misję na Ukrainie i w wielu innych częściach świata, często z narażeniem życia.

Choć można odnieść wrażenie, że mając tak profetyczny głos, jak pokojowa encyklika Jana XXIII, ludzkość zmarnowała minione sześćdziesiąt lat, to jednak poważnym błędem byłaby utrata nadziei, że sformułowane przez niego rozwiązania da się wprowadzić w życie. Trzeba, by jak najwięcej ludzi uwierzyło, że możliwe jest „rozbrojenie serc”, które dokonuje się przez usuwanie korzeni przemocy, takich jak chciwość, zazdrość, urazy jednych wobec drugich, itp.

Dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Jacek Święcki

Jan XXIII całe życie był zupełnie normalnym człowiekiem, pochodził z przeciętnej rodziny, prowadził zwykłe życie kapłana i biskupa, w którym jednak musiał czasem rozwiązywać trudne, choć skądinąd całkiem prozaiczne problemy. Nie spotkamy u niego mistycznych...

Skomentuj artykuł

Papieskie rozbrojenie i korzeń przemocy
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.