Papież i antypapież?
Od pewnego czasu odnoszę wrażenie, że część katolików w Polsce dokonuje niepokojącego rozróżnienia na dobrego papieża Benedykta XVI i złego Franciszka. Niekiedy jest to wręcz ostentacyjnie połączone z niechęcią wobec posługi i postaci obecnego papieża.
Dodajmy do tego szeptaną, antyfranciszkową propagandę. Oto na łamach poczytnej gazety, "Rzeczpospolitej", jakiś katolicki polityk wypowiada się (tyle że anonimowo), że Franciszek źle traktuje osoby, które starają się żyć w zgodzie z nauczaniem Kościoła, za to ma wiele serca wobec innych. Szkoda, że temu "katolickiemu politykowi" zabrakło elementarnej odwagi cywilnej, by to krzywdzące papieża mniemania przedstawić pod własnym nazwiskiem. I szkoda, że ten "katolicki polityk" nie wie, że dobry ojciec/dobry wychowawca wymaga najpierw od własnych dzieci/wychowanków, nie od cudzych, bo troszczy się o to, co będzie z jego domem/jego dziełem. Takich to mamy w Polsce "katolickich polityków": jak widać nie przeszkadza im marna obmowa papieża uprawiana bezpiecznie zza dziennikarskich pleców.
Niestety, zjawisko jest chyba szersze. Znajoma wierząca osoba mówiła mi niedawno, że z kolei słyszała od innej wierzącej osoby, "obracającej się w kościelnych kręgach", która z kolei słyszała od kogoś ważnego, że "papież Franciszek chce zmienić całe dotychczasowe nauczanie Kościoła". Zapytałem wówczas, kim jest ta wpływowa osoba, która ogłasza tak rewelacyjne treści. "O tym X nie mówił" - usłyszałem w odpowiedzi. Klasyczna metoda na "jeden pan jednemu panu powiedział w zaufaniu". I tak się szerzą te antyfranciszkowe plotki i ploteczki.
Do tego dochodzi wspomniane wyżej wzdychanie za czasami pontyfikatu obecnego papieża emeryta. Oczywiście, wiele osób szanuje go i darzy pięknymi uczuciami, otacza modlitwą. To zrozumiałe i naprawdę cenne. Ale, niestety, coraz częściej mamy do czynienia z sytuacją, gdy papież Benedykt XVI jest przeciwstawiany Franciszkowi. Tamten: wierny nauce Kościoła, pracowity intelektualista - ten obecny: nowinkarz, który papla co ślina na język przyniesie. Te głosy słychać szczególnie w szeroko rozumianych środowiskach tradycjonalistycznych, konserwatywnych.
Tyle że pamiętam dobrze nie tak dawne czasy pontyfikatu Benedykta XVI, gdy tradycjonaliści odnosili się do ówczesnego papieża z prawdziwą irytacją, wypominali mu wszelkie wypowiedzi (także z epoki gdy kierował Kongregacją Nauki Wiary) i decyzje ich zdaniem wrogie środowiskom tradycjonalistycznym. Uważali go także za "typowego" posoborowego kościelnego hierarchę, przenikniętego duchem "posoborowego nowinkarstwa". Ba, przypominano mu, że jest "nieodrodnym synem" Jana Pawła II, o którym znaczna część "tradsów" nigdy nie miała zbyt dobrego zdania. Pamiętam także dobrze, z jaką konsternacją przyjęto w Polsce encyklikę "Caritas in veritate", która dla naszej "katolickiej prawicy" była zbyt "lewicowa". Skąd zatem taka zmiana i amnezja?
Podobno w Kościele w Polsce ma dojść do antyfranciszkowej schizmy. Sądzę, że cała ta schizma będzie polegała na tym, że kilkunastu co bardziej konserwatywno-liberanych publicystów, polityków, itp. postaci usiądzie razem na jednej kanapie i będzie uprawiało cichszą lub głośniejszą antyfranciszkową propagandę. Ale nie bagatelizuję nawet tego: to straszne, że rzecz tak poważna jak schizma rozważana jest w formie publicystycznego pokazania języka obecnemu papieżowi, okazania mu środowiskowej niechęci.
Pisałem niejednokrotnie: nie jestem bezkrytycznym zwolennikiem tego pontyfikatu i martwi mnie, że bywa "pontyfikatem sprostowań". Ale to, co zaczynają wyrabiać "polscy konserwatyści" robi się naprawdę nieciekawe. To tworzenie kolejnego, niezdrowego podziału w lokalnym Kościele, kolejnego niepotrzebnego dzielenia ludzi, które znamy już dobrze w III RP. Mało wam jeszcze, panowie i panie, istniejących podziałów? Chcecie jeszcze wnieść coś "twórczo" od siebie? Powiem wprost: źle się bawicie.
Jest jeszcze jedna rzecz: nie mam większych złudzeń, dlaczego tak się dzieje. Myślę, że dla większości konserwatywnych liberałów w papieskim nauczaniu najbardziej nieznośne jest zwracanie uwagi na kwestie społeczne. Im to kompletnie rozbija to, co chcieliby sądzić na temat katolickiej nauki społecznej, a co nazywam "wolnorynkizmem pokropionym kropidłem". Papież Franciszek, ze swoim "radykalizmem społecznym" jest dla nich kompletnie nie do przyjęcia. I dla Cejrowskiego, i dla Ziemkiewicza, i dla wielu, wielu innych.
Módlmy się i za obecnego papieża, i za papieża emeryta. Nie przeciwstawiajmy ich sobie. I nie dajmy się nabrać na żadną schizmę. A z historii Kościoła warto zapamiętać jedną lekcję: kto za daleko posuwa się w krytyce papieża, rzekomo uprawnionej, ten sam ma duże szanse wykluczyć się ze wspólnoty Kościoła. Niezależnie, czy czyni to z pozycji "tradycjonalistycznych", czy "modernistycznych", czy jakichkolwiek innych.
Jeszcze jedno: żyjemy w czasach, gdy wskazanie św. Ignacego Loyoli, by trzymać z Kościołem i papieżem, nabiera szczególnej wartości.
Skomentuj artykuł