Papież nie musi być konserwatystą
Papież jest jak "Tygodnik Powszechny". Coś z nim jest nie tak - orzekł Łukasz Warzecha w portalu wPolityce.pl. Autor wyraża pogląd pewnej części konserwatystów, sceptycznie nastawionych do obecnego pontyfikatu. Odpowiem na to pytaniem w tym samym duchu: a czy z Wami na pewno jest wszystko w porządku?
Okazją do krytyki Franciszka stała się najnowsza encyklika "Laudato si". Ale tak naprawdę to tylko pretekst, by wylać swoje żale na obecnego biskupa Rzymu. Publicysta najpierw powiela tezę, do znudzenia powtarzaną przez część prawicy, że papież nie powinien zajmować się tematami, na których się nie zna. Chodzi naturalnie o ekologię.
Ekologia jako nawrócenie
Po pierwsze więc zauważmy, że to nie ekologia sama w sobie jest tematem centralnym tego dokumentu. Franciszkowi chodzi przede wszystkim o człowieka oraz jego powinność wobec całego stworzenia. "Laudato si" uzmysławia nam, że troska o to stworzenie przynależy do przestrzeni moralnego zobowiązania, nałożonego na nas przez Stwórcę. Stąd pojawia się wyrażenie "ekologiczne nawrócenie". Nasze dbanie o ziemię, wodę, powietrze, faunę i florę nie jest tylko elementem dobrego wychowania, czy też wyrazem postawy obywatelskiej. Tak samo, jak wtedy, gdy mówimy o trosce o drugiego człowieka, jest obszarem naszych działań moralnie dobrych lub złych, a więc przynależy do drogi chrześcijańskiego nawrócenia.
Po drugie zaś przypomnijmy, że papieże wiele razy wypowiadali się na tematy, na których sami pod względem naukowym nie bardzo się znają. Przecież jako teologowie czy filozofowie z wykształcenia nie byli specjalistami od zapłodnienia pozaustrojowego czy też od tego, jak działa antykoncepcja hormonalna. Aby dokonać ich oceny moralnej, swego czasu trzeba było powołać komisje złożone z ekspertów. Na podstawie danych naukowych oraz opinii fachowców potem dokonywano wykładni moralnej. W przypadku "Laudato si" jest tak samo.
Najpierw chrześcijaństwo, potem konserwatyzm
Ale nie o to tak naprawdę chodzi w papieskiej krytyce autorstwa Łukasza Warzechy. Sam zresztą to przyznaje. Gdzie zatem leży problem z Franciszkiem? "Z pewnością w jego południowoamerykańskim pochodzeniu. Krytycy dodają, że z Argentyny przywiózł do Europy socjalizujące tendencje" - czytamy w artykule. Czyli według autora papież jest zły, bo nie pochodzi z Europy i zajmuje się tymi samymi sprawami, co lewicowcy.
Ta ostatnia sprawa odsłania problem autora w całej okazałości. Nie mieści mu się w głowie, że lider katolicyzmu zajmuje się tematami, które w obszarze politycznym przynależą lewicy. Wkurza się więc na Franciszka (a wraz z nim wielu innych katolików) za to, że tak wielką uwagę przykłada do ekologii i że optuje za przyjmowaniem imigrantów, ponieważ obydwa te tematy to tradycyjnie punkty lewicowych partii europejskich. Nazywa je zresztą "lewicowymi fobiami".
Pozwolę sobie ten sposób myślenia nazwać ciasnotą umysłową. Rozumiem jeszcze, że dziennikarz i jakaś część katolików patrzy na rzeczywistość głównie w kategoriach politycznych i ideologicznych, stąd jakoś można zrozumieć, że w tej perspektywie widzą problemy świata. Warzecha patrzy na świat bardziej jako konserwatysta niż jako chrześcijanin. Z chrześcijańskiego punktu widzenia łatwo zrozumieć, że wtłaczanie papieża w polityczne odczytywanie świata jest nonsensem. Franciszek "ma gdzieś" czy jakieś problemy wydają się komuś bardziej prawicowe czy lewicowe, konserwatywne czy liberalne. On patrzy na świat w perspektywie ewangelicznej, a nie politycznej. A że ktoś odczyta to jako stawanie po tej czy tamtej stronie obozu ideologicznego, to problem ciasnego rozumowania tego człowieka, a nie biskupa Rzymu.
Nie lewicowość, tylko Ewangelia
Papież Kościoła rzymsko-katolickiego nie musi być konserwatystą. Tak samo jak katolik nim być nie musi. Trzeba przyłożyć inną - ewangeliczną właśnie - miarę. A tu punktem wyjścia jest dobro człowieka, prowadzenie go do Boga, a nie taka czy inna ideologia. Stąd katolik w niektórych sprawach może być prawicowcem i konserwatystą (np. ochrona życia, tradycji), a w innych może być lewicowcem (np. troska o ubogich, o środowisko naturalne, o imigrantów). Sedno sprawy tkwi w tym, że chronimy życie i dbamy o ubogich nie dlatego, że jakiś publicysta lub polityk nazwie to prawicowością lub lewicowością, ale dlatego, że wprost wynika to z Ewangelii. Dziś z kolei papież stara się nam przekazać, że uwaga skierowana na ochronę całego Bożego stworzenia oraz na imigrantów potrzebujących pomocy również wprost wypływa z Dobrej Nowiny.
Gdy więc czytam opinie o Franciszku takie jak Łukasza Warzechy, że coś z nim jest nie tak - a wyraża je wielu polskich katolików z księżmi włącznie - uśmiecham się do nich przyjaźnie i odpowiadam: spójrzcie najpierw na siebie i zastanówcie się, czy w ferworze ideologicznego sporu przypadkiem nie zagubiliście Ewangelii.
Skomentuj artykuł